Wyborna hipokryzja Ban Ki-moona


Ruthie Blum 2016-12-27


Ustępujący sekretarz generalny Narodów Zjednoczonych przewyższył w tym tygodniu samego siebie. Podczas ostatniej odprawy dla Rady Bezpieczeństwa ONZ Ban Ki-moon powiedział: „Przez ostatnie dziesięciolecie powtarzałem, że w ONZ nie może być uprzedzeń wobec Izraela. Dziesięciolecia manewrów politycznych doprowadziły do nieproporcjonalnej liczbę rezolucji, raportów i komisji przeciwko Izraelowi. W wielu wypadkach, zamiast pomagać w kwestii palestyńskiej, ta rzeczywistość udaremniała zdolność skutecznego wypełniania swojej roli przez ONZ”

Słuchając szefa tej międzynarodowej instytucji, która dawno przestała spełniać jakąkolwiek rolę (poza dostarczaniem platform dla despotów), można pomylić go z niewinnym obserwatorem, którego głos był zagłuszany przez  kakofonię wrzasków przeciwko państwu żydowskiemu.‎


W rzeczywistości Ban Ki-moon jest dyrektorem chóru piętnującego Izrael, którym dyrygował przez ostatnich dziesięć lat, wykorzystując każdą okazję do zrównywania jedynej demokracji na Bliskim Wschodzie z siłami nie tylko zdecydowanymi ją zniszczyć, ale także podporządkować sobie Zachód.  


Udał mu się ten wyczyn nawet w mowie pożegnalnej, kiedy w tym samym zdaniu  upomniał zarówno Izrael, jak organizację terrorystyczną, która rządzi Strefą Gazy.‎ Izrael, ostrzegł, „musi zrozumieć rzeczywistość, że państwo demokratyczne, które jest rządzone według reguł prawa, a które kontynuuje okupację militarną ludu palestyńskiego, nadal będzie wywoływać krytykę i wezwania do pociągnięcia go do odpowiedzialności”. Hamas z jego „antysemicką Kartą, który stara się zniszczyć Izrael – powiedział, powinien – potępić przemoc raz na zawsze i uznać prawo Izraela do istnienia”.


Wygodnie zapomniał powiedzieć, że Izrael całkowicie wycofał się z Gazy w 2005 r. i że Hamas – który przejął władzę nad tą enklawą dwa lata później – nie ma żadnego powodu „potępić” przemocy wobec Żydów, która jest jego głównym celem.‎


Nieważne jednak. Ban Ki-moon, podobnie jak reszta jego ‎kohort w ONZ, nigdy nie pozwala faktom na zagrodzenie drogi ideologii. Sprzeczności w tym co mówi nie zatrzymują go ani na chwilę i dlatego nie ma żadnego problemu z mówieniem, że chociaż konflikt palestyński nie jest przyczyną innych wojen na Bliskim Wschodzie, „jego rozwiązanie może mieć wpływ na region”. Jeśli rzeczywiście ma jakieś wyobrażenie o tym, jak właściwie jakaś umowa między Jerozolimą a Ramallah wpłynie na masowe mordowanie Syryjczyków przez wspierany przez Rosję i Iran reżim prezydenta Baszara Assada, pokrywa to milczeniem.


Nigdy natomiast nie milczał o swoim przekonaniu, że Izraelczycy są odpowiedzialni za terroryzm palestyński, ani o swoich zranionych uczuciach, kiedy skrytykowano go za taki pogląd. Spójrzmy na to, co Ban Ki-moon powiedział w styczniu o tym, że jest „naturą ludzką” dla uciskanego ludu takiego jak Palestyńczycy wyrażanie swojej frustracji w przemocy. Spowodowało to poruszenie wśród obrońców Izraela, szczególnie dlatego, że ten szef ONZ nigdy nie powiedział niczego podobnego o Al-Kaidzie, Państwie Islamskim lub Boko Haram – grupie, która w tym samym miesiącu spaliła żywcem 86 wieśniaków nigeryjskich, w tym wiele dzieci.


Obrażony na samą sugestię, że usprawiedliwiał terror palestyński, Ban napisał artykuł dla “New York Timesa” – zatytułowany Don’t shoot the messenger, Israel [Nie strzelaj do posłańca, Izraelu] - ‎w którym twierdził, że jego słowa zostały niesprawiedliwie „wypaczone”. Na dowód, że go źle zacytowano, wyjaśnił: „Ataki nożownicze, taranowanie samochodami i inne ataki dokonane przez Palestyńczyków na cywilnych Izraelczyków są naganne. Tak samo  [jest naganne] podżeganie do przemocy i gloryfikacja zabójców. Nic nie usprawiedliwia terroryzmu. Kategorycznie go potępiam”.


Potem, bez mrugnięcia okiem, przeszedł do obwiniania Izraela:‎

“Jest niewyobrażalne... że same środki bezpieczeństwa powstrzymają przemoc. ‏Jak ostrzegałem w zeszłym tygodniu na Radzie Bezpieczeństwa, frustracja i żale palestyńskie narastają pod ciężarem trwającej niemal pół wieku okupacji. Ignorowanie tego nie spowoduje, że znikną. Nikt nie może zaprzeczyć, że codzienna rzeczywistość okupacji prowokuje gniew i rozpacz, które są głównym motorem napędowym przemocy i ekstremizmu, a osiedla izraelskie rosną… Palestyńczycy – szczególnie młodzi – tracą nadzieję wobec tego, co wydaje się surową, upokarzającą i niekończącą się okupacją”.

Przy tym fałszywym opisie sytuacji – włącznie z pominięciem wycofania się Izraela z ponad 90% terytorium, jakie zajął w wyniku próby wymazania go przez otaczające armie arabskie w Wojnie Sześciodniowej – można było spodziewać się, że jego proponowane rozwiązania będą groteskowe. I były.‎


“Kontynuujemy pracę z Izraelem i z Autonomią Palestyńską, by odbudować Gazę i nie dopuścić do kolejnego, niszczącego konfliktu i by naciskać na Palestyńczyków o autentyczne pojednanie narodowe” – napisał, ignorując fakt, że niemożliwe jest “odbudowanie Gazy”, kiedy Hamas używa wszystkich funduszy dostarczonych do tego celu przez Amerykanów i Europejczyków do odbudowania swoich tuneli terroru, przez które chcą porywać i zabijać Izraelczyków - ‏oraz do chwalenia się tym na filmach wideo.


Jednak, powiedział, że “niepokoją mnie wypowiedzi wysokich rangą członków rządu Izraela, że cel ‎[rozwiązanie w postaci dwóch państw] powinien zostać całkowicie porzucony”, ponieważ „pat” doprowadzi do „korozji podstawy moralnej społeczeństw izraelskiego i palestyńskiego, coraz bardziej uodpornionych na ból drugiego”.


Po zaatakowaniu Izraela za “ruganie każdego krytyka o dobrych intencjach” Ban Ki-moon zakończył, że “status quo jest nie do obrony. Trzymanie innego ludu pod niekończącą się okupacją podważa bezpieczeństwo i przyszłość zarówno Izraelczyków, jak Palestyńczyków”. ‎‏


Trzeba mieć niemały tupet, by po okazywaniu przez lata uprzedzeń wobec Izraela, opłakiwać teraz tę praktykę. Ale hipokryzja jest tym, na czym opiera się kariera sekretarza generalnego i całej ONZ.


Ban Ki-moon's last hypocritical hurrah

Israel Hayom, 21 grudnia 2016
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Ruthie Blum

Amerykańsko-izraelska dziennikarka, publicystka Jerusalem Post.