Ujednolicone miary zdrowego rozsądku


Marcin Kruk 2016-12-08


Podejrzenia o brak zdrowego rozsądku kierowane są ze strony wszystkich pod adresem wszystkich i może to powodować pewne zaburzenia w komunikacji interpersonalnej, prowadząc do rozbudowanych monologów i minidialogów, sprowadzonych do zarzutu braku zdrowego rozsądku i rozległego paraliżu funkcji kognitywnych.


Zatroskany tym wszystkim zacząłem rozważać podanie do Prezesa Głównego Urzędu Miar o ustalenie standardów pomiaru zdrowego rozsądku. Dotychczasowe miary były ustalane przez naszych przodków zwyczajowo (nierzadko przez kupców towarów bławatnych, posługujących się miarami łokciowymi), jednak od czasu rewolucji cybernetycznej nie ma już żadnych wzorców. Jeśli państwo nie zapewni wsparcia wysiłkom zmierzającym do ustanowienia jednolitych miar zdrowego rozsądku, staniemy przed problemem całkowitej utraty zdolności komunikacji interpersonalnej.

 

Powszechny woluntaryzm miar zdrowego rozsądku powoduje, iż stajemy się nadmiernie innowacyjni w posługiwaniu się logiką i tracimy konkurencyjność w zakresie docierania do wniosków. Jeśli idzie o to ostatnie, byliśmy i jesteśmy krajem rozwijającym się, czyli ujmując to innymi słowami, cokolwiek zacofanym.   

 

Poszukiwanie jednolitych miar zdrowego rozsądku ma długą tradycję, przy czym często błędnie zakładano wyższość orzecznictwa nad standardami. Państwowe orzecznictwo w sprawach spornych, bez wzorców pomiaru zdrowego rozsądku, powodowało wyłącznie solidniejsze osiadanie na mieliźnie wezwań do jedności.

 

Inteligencja emocjonalna wyznacza probierze oczywistych oczywistości na bazie standardowej porcji uczuć religijnych lub ideologicznych, które wybarwiają się na czerwono w kontakcie z czymkolwiek.

 

Główny Urząd Miar dysponuje zespołami badawczymi i laboratoriami i byłoby rzeczą właściwą, gdyby podjął trud opracowania przynajmniej elementarnych technik pomiaru zdrowego rozsądku, zarówno na użytek mediów drukowanych, jak i elektronicznych.

 

Oczywiście można również utworzyć samodzielny Instytut Badania Pomiaru Zdrowego Rozsądku, jednak z wielu względów w chwili obecnej taka inicjatywa mogłaby przynieść efekty sprzeczne z oczekiwaniami, ponieważ już na wczesnym etapie mogłyby się tu pojawić pewne zagrożenia strukturalne. Tymczasem długoletnie doświadczenie Głównego Urzędu Miar, fakt, że ta instytucja kierowana jest przez znakomitego i powszechnie szanowanego fachowca, mogłaby prowadzić do ustalenia technik pomiaru,  które pozwalałyby na nieco bardziej skuteczną ochronę środowiska, a dokładniej  największego habitatu Polaków.


Korzystając z przeprowadzanej obecnie reformy GUM utworzenie dodatkowego zespołu badawczego nie powinno być trudne. Problemy wyłonią się przy wyborze tematów badawczych. Nie jestem fachowcem, ale podejrzewam, że przynajmniej początkowo należy unikać spraw, w których spór o zdrowy rozsądek zaognił się do stanu zapalnego, a następnie przekształcił się w zgorzel. Przykładem takiej sprawy może być tzw. zamach smoleński. Tu próba opracowania narzędzi pomiaru zdrowego rozsądku wymagałaby nakładów nie tylko przerastających budżet GUM, ale i środki, jakie można by na ten cel uzyskać od instytucji międzynarodowych.


W tej sytuacji nie pozostaje nic innego jak praca od podstaw i podjęcie próby tworzenia narzędzi pomiarowych rozpoczynając od mniej ambitnych projektów.


Proponowałbym na początek mały projekt pod kryptonimem „Rafalala”. Interesujący przypadek, w gruncie rzeczy błahy, a równocześnie dość typowy. Szczegółowo opisany w czołowym dzienniku, może również wskazywać na przenikanie do naszego narodowego skansenu, popularnej szczególnie w Stanach Zjednoczonych, idei „bezpiecznej przestrzeni”.


Jak się dowiadujemy z gazety, Rafalala urodziła się jako Rafał i zaistniała filmem „I Bóg stworzył transwestytę”. Zmieniła swój wygląd, jest kobietą. Dziennikarce mówi, że trochę się boi o Polskę i informuje dlaczego:

No, teraz trochę się boję. Czasem jadę taksówką i widzę, że krzyż wisi na lusterku. Mówię wtedy:  „Wie pan, że to miejsce, gdzie może wsiąść każdy? Dowolnego wyznania albo bez wyznania? Pan nie może tak sobą zaznaczać. Jak już, to niech pan wiesza wszystkie symbole, od protestantów po muzułmanów, albo wcale”.

Pani Rafalala sobą zaznacza, że nie jest już mężczyzną i na mój zdrowy rozsądek nie powinno to nikomu przeszkadzać, powinno się ją zaakceptować razem z jej zaznaczaniem, chce tak, jej sprawa. Pozostaje jednak świadomość, że mój zdrowy rozsądek został poddany obróbce skrawaniem, bo i urodziłem się w liberalnym domu i książki czytałem i przyjaciół mam różnych. Nie każdy ma taki zdrowy rozsądek jak ja. Ta Rafalala to chyba też ma jakiś inny zdrowy rozsądek, bo niby chce, żeby tolerowano jej cycki, a głupiego krzyżyka w taksówce nie jest w stanie spokojnie zaakceptować.


Jednak współczynnika zdrowego rozsądku w zaznaczaniu nie powinno się oceniać subiektywnie, tu konieczny jest pomiar, precyzyjne narzędzia pozwalające ocenić rozmiary i siłę zdrowego rozsądku.


Biorąc taką sprawę na warsztat w laboratorium GUM możemy wziąć pod uwagę różne zmienne, takie jak religijność, tradycja, postępowość i  inne takie szczegółowe kwestie związane z zaznaczaniem.


Główny Urząd Miar mógłby nawet podjąć próbę wyjaśnienia, jaka może być różnica między obecnością symboli religijnych w państwowych urzędach i w prywatnej taksówce. Dla przeciętnego prezydenta ta różnica może przekraczać możliwości zrozumienia. Tu powinna wkroczyć rzetelna nauka o zdrowym rozsądku.


Pewien ksiądz ma do mnie pretensje, że zaznaczam mój ateizm. Mnie to nie przeszkadza, że jemu przeszkadza, ale mam wrażenie, że jemu jest przykro z tego powodu, że mnie jego pretensja nie przeszkadza, a gdyby była nauka o zdrowym rozsądku, to ta jego przykrość byłaby pewnie mniej dolegliwa.


Wbrew pozorom jest to niebywale poważna sprawa, bez wzorców i technologii pomiaru zdrowego rozsądku możemy na stulecia utkwić w subiektywnych zarzutach o brak zdrowego rozsądku, a czas leci i ludzie są zmęczeni. Wysyłają się czasem do psychiatry i mają wrażenie, że to zaznaczenie sobą stało się czynnikiem statusu i chociaż powoduje silny dysonans, to jest również źródłem dumy.


W tej sytuacji gdyby Główny Urząd Miar zechciał, to może mógłby, chociaż wątpię. Obawiam się, że ujednolicone miary zdrowego rozsądku pozostaną romantyczną utopią pozytywistów.