Uchodźcy: List od zapomnianego Żyda


David Harris 2016-12-04


Jestem zapomnianym Żydem.


Moje korzenie liczą niemal 2600 lat, moi przodkowie dokonali przełomowego wkładu w cywilizację świata i byłem obecny na Bliskim Wschodzie od Afryki Północnej do Żyznego Półksiężyca. Widzicie, jestem Żydem z arabskiego świata. Nie, to nie jest całkowicie ścisłe. Wpadłem w pułapkę semantyczną. Wyprzedziłem podbój arabski w każdym kraju, w którym żyłem. Kiedy najeźdźcy arabscy podbili Afrykę Północną, ja  byłem tam już od ponad sześciu stuleci.  


Dzisiaj nie znajdziecie śladu po mnie w większości tego olbrzymiego regionu.


Próbujcie szukać mnie w Iraku.


Pamiętacie wygnanie babilońskie ze starożytnej Judei po zniszczeniu Pierwszej Świątyni w 586 r. p.n.e.? Pamiętacie tętniącą życiem społeczność żydowską, która dała Talmud Babiloński?


Czy wiecie, że w dziewiątym wieku, pod rządami muzułmanów, Żydzi w Iraku zostali zmuszeni do noszenia żółtych łat na ubraniu – pierwowzór osławionych żółtych łat nazistowskich – i byli poddani innym działaniom dyskryminującym? Lub że w jedenastym i czternastym wieku nałożono na nas przygniatające podatki, zniszczono wiele synagog i spotykały nas surowe represje?   


Zastanawiam się, czy słyszeliście o Farhud, zamieszkach w Bagdadzie w czerwcu 1941 r. Jak informował specjalista AJC, George Gruen,:

“W przypływie niekontrolowanej przemocy zabito między 170 a 180 Żydów, ponad 900 raniono, a 14,5 tysiąca Żydów doznało strat materialnych z powodu grabieży lub zniszczenia ich sklepów, warsztatów i domów. Chociaż rząd w końcu przywrócił porządek... Żydów wypchnięto z administracji rządowej, ograniczono ich liczbę w szkołach, więziono, narzucano wysokie grzywny i konfiskowano własność, oskarżając na najbardziej kruchych podstawach o przynależność do jednego z dwóch zakazanych ruchów. Komunizm i syjonizm często zrównywano. W Iraku choćby otrzymanie listu od Żyda z Palestyny [przed 1948 r.] wystarczało do aresztowania go i odebrania mu własności”.

W Iraku było nas 135 tysięcy Żydów w 1948 r. i byliśmy niezmiernie istotnym czynnikiem w każdym dosłownie aspekcie życia społeczeństwa irackiego. Dla zilustrowania naszej roli popatrzcie, co Encyclopedia Judaica pisze o Żydach irackich: “W XX wieku żydowscy intelektualiści, pisarze i poeci dali ważny wkład w język i literaturę arabską, pisząc książki i liczne eseje”.


W 1950 r. zarówno ja, jak i inni Żydzi iraccy już przeżyliśmy odbieranie obywatelstwa, konfiskatę majątku i – najbardziej złowróżbnie – publiczne wieszanie. Rok wcześniej premier iracki Nuri Saaid powiedział brytyjskiemu ambasadorowi w Ammanie o planie wygnania całej społeczności żydowskiej i umieszczenia nas u granic Jordanii. Ambasador opowiedział potem o tym epizodzie w swoich pamiętnikach zatytułowanych From the Wings: Amman Memoirs, 1947-1951.


W cudowny sposób w 1951 r. 100 tysięcy spośród nas wydostało się z Iraku dzięki nadzwyczajnej pomocy Izraela, ale mając niewiele więcej niż koszulę na grzbiecie. Izraelczycy nazwali tę akcję ratunkowa Operacją Ezry i Nehemiaha.


Ci z nas, którzy zostali, żyli w nieustannym strachu – strachu przed przemocą i  szubienicą, jak to zdarzyło się 27 stycznia 1969 r., kiedy dziewięciu Żydów powieszono w centrum Bagdadu pod sfingowanymi oskarżeniami, a setki tysięcy Irakijczyków wiwatowało podczas tej egzekucji. Reszta z nas uciekła w taki lub inny sposób, włącznie z moim przyjacielem, który znalazł schronienie w Iranie, rządzonym wówczas przez Szacha.


Obecnie nie ma w Iraku właściwie żadnych Żydów, nie ma pomników, muzeów ani żadnego przypomnienia naszej obecności na ziemi irackiej przez dwadzieścia sześć stuleci.


Czy podręczniki w szkołach irackich wspominają o naszej tam obecności, o naszym pozytywnym wkładzie w rozwój społeczeństwa i kultury irackiej? Mowy nie ma. 2600 lat wymazano, wytarto, jak gdyby ich nigdy nie było. Czy możecie wyobrazić sobie siebie na moim miejscu i odczuć przeszywający ból straty i niewidzialności?


Jestem zapomnianym Żydem.


Osiedliłem się po raz pierwszy w ziemi, która obecnie jest Libią, za rządów egipskiego władcy Ptolemeusza I Sotera (323-282 BCE), według historyka żydowskiego z pierwszego wieku, Józefa Flawiusza. Moi pradziadowie i prababki żyli na tej ziemi bez przerwy przez ponad dwa tysiąclecia, nasza liczba wzrosła dzięki Berberom, którzy przeszli na judaizm, Żydom hiszpańskim i portugalskim, którzy uciekali przed Inkwizycją i Żydom włoskim, którzy przekraczali Morze Śródziemne.   


Zetknąłem się z antyżydowskim prawem włoskich faszystów, którzy okupowali Libię. Przetrwałem zamknięcie 2600 Żydów w obozie prowadzonym przez Oś w 1942 r. Przeżyłem deportację 200 Żydów do Włoch w tym samym roku. Mozoliłem się na pracach przymusowych w Libii podczas wojny. Byłem świadkiem zamieszek muzułmańskich w 1945 i w 1948 r., w których zabito niemal 150 Żydów libijskich, zraniono setki i pozbawiono domów tysiące.


Patrzyłem niepewnie, jak Libia stawała się niepodległym krajem w 1951 r. Zastanawiałem się, co stanie się z tymi sześcioma tysiącami nas, pozostałości po 39 tysiącach Żydów, którzy kiedyś tworzyli dumną społeczność – to jest, do czasu aż pogromy wygnały ludzi, wielu do nowo założonego państwa Izrael.   


Dobrą wiadomością było to, że w nowopowstałym państwie Libii istniała konstytucyjna ochrona grup mniejszościowych. Złą wiadomością było to, że była ona całkowicie ignorowana.


W ciągu dziesięciu lat niepodległości mojego kraju rodzinnego nie mogłem głosować, zajmować stanowiska publicznego, służyć w armii, nie mogłem otrzymać paszportu, kupić nieruchomość, nabyć własności większościowej w jakimkolwiek nowym przedsiębiorstwie lub uczestniczyć w nadzorze spraw naszej społeczności.


W czerwcu 1967 r. kości zostały rzucone. Ci z nas, którzy pozostali, mając mimo wszystko nadzieję, że sytuacja poprawi się w kraju, do którego byliśmy głęboko przywiązani i który czasami był dla nas dobry, nie mieli innego wyboru poza ucieczką. Wojna sześciodniowa stworzyła na ulicach wybuchową atmosferę. Zabito osiemnastu Żydów i żydowskie domy i sklepy spalono doszczętnie.


Ja i cztery tysiące innych Żydów wyjechaliśmy tak, jak tylko było można, większość z nas z jedną walizką i odpowiednikiem kilku dolarów.


Nigdy nie pozwolono mi wrócić. Nigdy nie odzyskałem tego, co pozostawiłem w Libii, mimo obietnic rządowych. W rezultacie wszystko zostało mi ukradzione – domy, meble, sklepy, instytucje społeczności, co chcesz. A co jeszcze gorsze, nigdy nie mogłem odwiedzić grobów moich krewnych. To bolało szczególnie. W istocie powiedziano mi, że za pułkownika Kaddafiego, który przechwycił władzę w 1969 r., żydowskie cmentarze zrównano buldożerami, a nagrobków użyto do budowania dróg.


Jestem zapomnianym Żydem.


Moje doświadczenia – dobre i złe – żyją nadal w mojej pamięci i robię, co w mojej mocy, by przekazać je dzieciom i wnukom, ale ile mogą oni wchłonąć?  Jak bardzo mogą identyfikować się z kulturą, która wydaje się jak relikt z odległej przeszłości – coraz dalsza i nieuchwytna? To prawda, napisano kilka książek i artykułów o mojej przeszłości, ale – przyznajmy – nie są one bestsellerami.


W każdym razie, czy te książki mogą konkurować z systematycznym działaniem przywódców Libii, by wymazać wszystkie ślady mojej obecności tam przez dwa tysiąclecia? Czy te książki mogą konkurować ze światem, który dosłownie nie zwraca uwagi na koniec mojego istnienia?


Spójrzcie na indeks “New York Times” za rok 1967, a sami zobaczycie, jak ta szacowna gazeta opisywała tragiczny zgon starożytnej społeczności. Oszczędzę wam kłopotu poszukiwania – jest tam tylko kilka mizernych linijek, tylko tyle poświęcono tej sprawie.  


Jestem zapomnianym Żydem.


Jestem jednym z setek tysięcy Żydów, którzy kiedyś żyli w krajach takich jak Irak i Libia. W sumie było nas blisko 900 tysięcy w 1958 r. Dzisiaj jest nas mniej niż 5 tysięcy, głównie w dwóch umiarkowanych krajach – Maroku i Tunezji.  


Kiedyś byliśmy tętniącymi życiem społecznościami w Adenie, Algierii, Egipcie, Libanie, Syrii, Jemenie i innych krajach, z korzeniami idącymi wstecz dwa tysiące lat i więcej. Teraz nie ma niemal nikogo.


Dlaczego nikt nie mówi o nas i o naszej historii? Dlaczego świat nieustannie, obsesyjnie mówi o uchodźcach palestyńskich z wojen 1948 i 1967 na Bliskim Wschodzi – które to wojny, co nie jest nieważne, rozpoczęli ich arabscy bracia – ale całkowicie ignoruje uchodźców żydowskich z wojen 1948 i 1967 r.?


Dlaczego daje się światu wrażenie, że istnieje tylko jedna populacja uchodźców z konfliktu arabsko-izraelskiego, lub – ściślej – konfliktu Arabów z Izraelem, kiedy w rzeczywistości istnieją dwie populacje uchodźców i nas było nieco więcej niż Palestyńczyków?


Spędziłem wiele bezsennych nocy, próbując zrozumieć tę niesprawiedliwość.


Czy powinienem winić siebie?


Być może my, Żydzi z krajów arabskich, zbyt biernie zaakceptowaliśmy nasz los. Może nie pochwyciliśmy możliwości opowiedzenia naszej historii. Spójrzcie na Żydów z Europy. Stworzyli artykuły, książki, wiersze, sztuki teatralne, obrazy i filmy, by opowiedzieć swoją historię. Przedstawiali okresy radości i okresy tragedii i zrobili to w sposób, który pochwycił wyobraźnię wielu nie-Żydów. Być może byłem zbyt fatalistyczny, zbyt zaszokowany, zbyt niepewny moich talentów artystycznych lub literackich.


Nie mogę być jednak jedynym powodem mojego niechcianego statusu zapomnianego Żyda. Nie jest tak, że nie próbowałem zrobić choćby trochę szumu; próbowałem. Organizowałem spotkania i petycje, aranżowałem wystawy, apelowałem do Narodów Zjednoczonych i spotykałem się z przedstawicielami wszystkich właściwie rządów zachodnich. Jakoś jednak wzięte razem było to mniejsze niż suma wszystkich części. Nie, nadal jestem zbyt uprzejmy. Prawdą jest, że wszystko to wpadało w próżnię.


Nie, nie powinienem obwiniać siebie, chociaż mogłem zrobić więcej w imię historii i sprawiedliwości.


Właściwie istnieje znacznie ważniejszy czynnik, który to wyjaśnia.


My, Żydzi z krajów arabskich, pozbieraliśmy kawałki naszego roztrzaskanego życia – po naszym pospiesznym odjeździe – po zastraszaniu, przemocy i dyskryminacji – i poszliśmy dalej.


Większość z nas pojechała do Izraela. Pierwsze lata po przyjeździe nie zawsze były łatwe – zaczynaliśmy od dna i pracowaliśmy nad wspinaczką w górę. Przyjechaliśmy mając rozmaite wykształcenie i niewiele dóbr materialnych. Mieliśmy jednak coś, co podtrzymywało nas podczas trudnego procesu przystosowywania się i akulturacji: naszą dumę Żydów, naszą głęboko zakorzeniona wiarę, naszych rabinów i obyczaje i nasze oddanie dla przetrwania i dobra Izraela.


Niektórzy z nas – gdzieś między jedną trzecią a jedną czwartą – zdecydowali się pójść gdzie indziej.   


Żydzi z francuskojęzycznych krajów arabskich skłaniali się ku Francji i Quebecku. Żydzi z Libii stworzyli społeczności w Rzymie i Mediolanie. Żydzi egipscy i libańscy rozeszli się po całej Europie i Ameryce Północnej, kilku osiedliło się w Brazylii. Żydzi syryjscy emigrowali do Stanów Zjednoczonych, szczególnie do Nowego Jorku, jak też do Meksyku i Panamy. I tak to poszło.


Wszędzie, gdzie osiedliliśmy się, zaczynaliśmy pchać nasz wózek i tworzyliśmy dla siebie nowe życie. Nauczyliśmy się miejscowego języka, jeśli go jeszcze nie znaliśmy, znaleźliśmy pracę, posłaliśmy dzieci do szkoły i tak szybko, jak tylko mogliśmy, zbudowaliśmy własne zgromadzenia, by zachować rytuały specyficzne dla naszej tradycji.  


Nigdy nie umniejszałbym trudności ani pomijał tych, którzy z powodu wieku, złego stanu zdrowia lub biedy, nie dawali rady, ale na ogół w bardzo krótkim czasie postawiliśmy gigantyczne kroki, tak w Izraelu, jak gdzie indziej.


Może jestem zapomnianym Żydem, ale mój głos nie zamilknie. Nie może, bo gdyby to zrobił, stałby się wspólnikiem historycznego negacjonizmu i rewizjonizmu.  


Będę mówił, bo nie pozwolę, by konflikt Arabów z Izraelem definiowany był niesprawiedliwie przez pryzmat tylko jednej populacji uchodźców, Palestyńczyków.


Będę mówił, bo to, co zdarzyło się mnie, dzieje się obecnie, z niesamowitym podobieństwem, innej grupie mniejszościowej w tym regionie, chrześcijanom i Jazydom, i raz jeszcze widzę, jak świat odwraca wzrok, jakby negacja mogła rozwiązać cokolwiek.


Będę mówił, bo odmawiam bycia zapomnianym Żydem.


In Honor of Jewish Refugees from Arab Lands: Letter from a Frogotten Jew

29 listopada 2016

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



David Harris:


Amerykański prawnik i dziennikarz, dyrektor American Jewish Committee. W latach 70. i 80. ubiegłego wieku odegrał czołową rolę w organizacji emigracji Żydów ze Związku Radzieckiego, walnie przyczynił się do anulowania niesławnej rezolucji ONZ zrównującej syjonizm z rasizmem. Autor wielu artykułów i książek.      





(Są polskie napisy, nalezy kliknąć na prostokątną ikonę u dołu, po prawej stronie.)