Wojna o tytuł chorążego pokoju


Andrzej Koraszewski 2016-11-28


Aleppo kona, zmasowane ataki lotnicze, nie ma już żadnego czynnego szpitala, w oblężonym mieście brak wody, żywności, leków. Półtora roku temu, w lipcu 2015, pisałem o dramacie tego miasta. Wojna w Aleppo trwa już pięć lat. Wszyscy zapewniają, że walczą o pokój. Przypominam rozdział z mojej książki „Wszystkie winy Izraela”. Niestety, nie stracił aktualności.

Czy była pani w Aleppo przed 2011 rokiem? Ponad dwumilionowe miasto z przepiękną starówką. Aleppo jest starsze od Damaszku, tętni życiem  od ponad czterech tysięcy lat. Długo było jednym z centrów islamskiej kultury. Nie tylko islamskiej, także chrześcijańskiej, żydowskiej, ormiańskiej. Byli tu starożytni Grecy i Rzymianie. Tutaj tysiąc lat temu mieszkał i tworzył jeden z największych, a niektórzy twierdzą, że największy poeta islamu.

 

Mówienie o Al-Ma’arrim, że był poetą islamu to gruba przesada. Przy nim Wolter był ateistą lękliwym i moralnie mało ciekawym. Młodszy o sześć lat od Bolesława Chrobrego, w czasach, kiedy Chrobry umacniał chrześcijaństwo w Polsce, Al-Ma’arri pisał:

Hanifowie [muzułmanie] mylą się, chrześcijanie błądzą,
Żydzi są ogłupieni, Magowie zabrnęli w ślepą uliczkę.
My śmiertelnicy to dwie wielkie szkoły:
Oświecone szelmy lub bogobojni głupcy.


Czymże jest religia. Dziewczyną schowaną przed oczami innych;
Cena jaką przyjdzie zapłacić za jej ślubne dary i posag, zbija z tropu zalotnika.
Moje serce nie zgadza się choćby z jednym słowem pięknych doktryn głoszonych
z licznych mównic.


Uliczki starego miasta w Aleppo zdawały się szeptać słowa poety. Jeśli nie zobaczyła ich Pani wcześniej, nie zobaczy ich Pani nigdy. Aleppo jest w gruzach. Zginęły tysiące ludzi, dziesiątki tysięcy jest okaleczonych, kilkaset tysięcy zostało bez dachu nad głową. Jedni zbiegli, inni koczują w ruinach.


Próbowałem zrozumieć charakter poszczególnych ugrupowań, z jednej strony jest proirańska armia rządowa i wspierające ją milicje z Hezbollahem włącznie, z drugiej strony  jest Wolna Armia Syrii, która stosunkowo najrzadziej odwołuje się do religii (to oni byli początkiem buntu przeciw dyktaturze i przeciw coraz silniejszym związkom z Iranem). Szybko pojawiły się oddziały powiązanego z al-Kaidą zdrojnego ugrupowania al-Nusra, są też oddziały ISIS, które czasem współpracują z al-Nusra, a czasem z nim  walczą. Jest jeszcze kilka, a może kilkanaście innych ugrupowań i wygląda na to, że wszyscy strzelają do wszystkich, broniąc Boga, honoru i ojczyzny.


Ilu muzułmanów zabili muzułmanie tylko w tym tysiącleciu? Nie umiem się doliczyć. Prawdopodobnie nikt nie umie się doliczyć. Sama Syria to ponad dwieście pięćdziesiąt tysięcy zabitych; ilu zginęło w Iraku, Afganistanie, Libii, Jemenie, Pakistanie, Sudanie, Somalii, Nigerii i wielu innych krajach? Główny front przebiega między szyitami a sunnitami, obok przebiega front między fundamentalistami a ludźmi, którzy nie są przekonani, że muszą codziennie dążyć do świętości. Fundamentaliści spierają się między sobą o najlepszą drogę do królestwa bożego na ziemi. Nie ograniczają się jednak do słów, zabijają na chwałę Allaha. Muszą głęboko wierzyć w swoje racje, skoro nie ma miesiąca bez zamachów samobójczych w meczetach, nierzadko słyszymy o kilku w ciągu jednego tygodnia.


Pani czytelnicy gotowi są o te krwawe spory między muzułmanami oskarżać Amerykanów i Żydów, ale zaczęło się to wszystko setki lat przed odkryciem Ameryki, kiedy rozproszeni Żydzi nie stanowili i nie mogli stanowić dla nikogo zagrożenia. Byli najsłabszą etniczną grupą w arabskim świecie a więc mogli doznać zaszczytu bycia pierwszymi ofiarami islamu, jak też powodem pierwszej militarnej chwały islamu.


Pierwszy kalif, Abu Bakr, który objął władzę po śmierci Mahometa, rządził tylko przez dwa lata i zdążył umrzeć we własnym łóżku. Drugi kalif, Umar, zginął zasztyletowany przez perskiego niewolnika. Wcześniej podbił część Persji, skutecznie nawracając ją na islam. Potomkowie Cyrusa Wielkiego zmienili wiarę, ale nie stracili dumy. Rodziny tysięcy zabitych Persów, ani rzesze tych, których pojmano w niewolę, nie czuły wielkiej miłości do Arabów. Trzeci kalif, Usman ibn Affan, podbił resztę Persji i Egipt i wdarł się głębiej w Bizancjum. Ponoć charakteryzowała go korupcja i nepotyzm, więc mimo znacznego powiększenia imperium było sporo niezadowolonych i trzeci kalif prawowierny (podobnie jak drugi kalif prawowierny) zginął śmiercią gwałtowną. Czy czwarty kalif, Ali, maczał w tym palce, tego nie wiemy, wiemy jednak, że był bezlitosnym krytykiem swojego poprzednika.


Nie jestem pewien, czy dobrze rozumiem powody, dla których Persowie przekonali się do czwartego kalifa,  choć do dziś za obrazę Mahometa zabijają, to Alego naprawdę kochają. Ali ibn Abi Talib też nie umarł własną śmiercią, wcześniej pozbawiono go tytułu kalifa, a grupa zbrzydzonych konfliktami oderwała się od głównego nurtu, tworząc zaczyn wyznania szyickiego. Sama opowieść o śmierci Alego jest barwna – opuszczony przez większość wyznawców i pozbawiony tytułu kalifa próbował jeszcze odzyskać wpływy, ale został zraniony zatrutym mieczem i, jak głosi legenda, kazał się posadzić na wielbłądzie i pochować w miejscu, w którym wielbłąd ustanie. Prawdą jest, że grobu Alego nie ma, ale szyici twierdzą, że wielbłąd zatrzymał się w miejscu, gdzie pochowani są Adam i Noe (o Ewie legenda milczy jak zaklęta).


Jest tu kilka ciekawostek – Ali nie stworzył jakiejś doktryny szyitów, był raczej mimowolnym sprawcą rozłamu. Rozłamu, który dziwnym trafem ciszył się szczególną popularnością wśród Persów i był powodem niezliczonych krwawych konfliktów. Współcześnie około piętnastu procent muzułmanów na świecie to szyici, zgrupowani w Iranie i krajach sąsiadujących z Iranem, które przez tysiąclecia były pod wpływem Persji. Tak się składa, że szyici zamieszkują  obszary, na których znajduje się większość złóż ropy naftowej rejonu Zatoki Perskiej. Dziś Iran próbuje podbić kraje, w których szyici stanowią większość bądź znaczącą część populacji. Jeden z najmniej inteligentnych, za to jeden z najbardziej pobożnych prezydentów Stanów Zjednoczonych, Jimmy Carter, postanowił dopomóc równie pobożnemu Chomeiniemu w zdobyciu władzy w Iranie i  utworzeniu Islamskiej Republiki Iranu. Chomeini z wdzięczności natychmiast ogłosił Amerykę Wielkim Szatanem.


Odeszliśmy daleko od Aleppo, ale chciałem Pani opowiedzieć, że islam jest religią pokoju, jednak od pierwszych dni swojego istnienia walka o tytuł chorążego religii pokoju toczyła się na śmierć i życie, przy czym życie traciło wielu, bo w walce o pokój trup słał się gęsto.


Wielu zastanawia się nad pytaniem: skąd ten dzisiejszy nawrót do fundamentalizmu i skąd ta wojowniczość? Odkąd Sobieski wyjaśnił Turkom, że im Austrii nie oddamy (nawiasem mówiąc w zachodnich podręcznikach historii jego rola jest zdecydowanie i wrednie pomniejszana), osmański kalifat najpierw zaczął tracić swoją świetność, a potem zaczął schodzić na psy. Islam nadal był religią pokoju, ale zarówno oświecenie, jak i uzbrojenie było w Europie na tyle lepsze, że trudno było marzyć o odzyskaniu minionej imperialnej świetności.


Podczas pierwszej wojny światowej Turcy postawili na współpracę z Niemcami. Już wcześniej Brytyjczycy pozbawili ich znacznej części imperium. Przegrana oznaczała wyzwolenie Arabów spod władzy Turków i próbę utworzenia krajów arabskich będących klientami państw zachodnich. Kolonializm schodził ze sceny, to miały być kraje niepodległe, ale silnie związane z Wielką Brytanią lub Francją. Westernizacja była dla arabskich elit pokusą – elity lubią zmieniać wszystko tak, by nic nie zostało zmienione. Oświeconym w żaden sposób nie zależało na oświecaniu, więc wieś i meczet pozostały w średniowieczu, a cienka warstwa inteligencji była kulturowo wyobcowana w stopniu jeszcze większym niż w przeszłości i darzyła lud jeszcze większą, jeśli to jest możliwe, pogardą niż na wcześniejszym etapie. Inteligencja marzyła o industrializacji, o dogonieniu i przegonieniu Zachodu, zaś lud widział, że elita inaczej się ubiera, kpi z odwiecznych obyczajów, lekceważy religię i po staremu nakłada coraz większe ciężary. Ani Brytyjczycy, ani Francuzi nie podpowiadali idei budowania nowoczesnego narodu od podstaw, czyli od rodzinnego rolnictwa (ta idea nie pojawiła się w ich świadomości, przeciwnie – zabezpieczali swoje interesy przez współpracę z miejscowym ziemiaństwem, a lud szukał przywódców w duchowieństwie i u związanych z nim świeckich).


Czy interesowała się Pani historią Bractwa Muzułmańskiego? Jest sporo ciekawej literatury na temat tej organizacji, ale doskonały skrótowy obraz przedstawił amerykańsko-ormiański dziennikarz John Roy Carlson. Carlson to literacki pseudonim Boghosa Derouniana urodzonego w 1909 roku w będącym wówczas pod panowaniem Turków Aleksandropolis. Przed rzezią Ormian jego rodzina zbiegła do Sofii, a potem do Stanów Zjednoczonych. W 1933 roku dwudziestoczteroletni Derounian był świadkiem, jak ormiańscy nacjonaliści zamordowali w Nowym Jorku przy ołtarzu arcybiskupa Leona Touriana. Resztę życia poświęcił walce z faszyzmem i rasizmem. Jego książka Cairo to Damascus to sprawozdanie z wyprawy w 1948 roku do Egiptu, gdzie udawał amerykańskiego nazistę i wkradł się w łaski kierownictwa BM, w tym jego założyciela Al-Banny, który mu szczerze przedstawił cele Bractwa. Te cele nie zmieniły się do dziś. To przede wszystkim religijny fundamentalizm  ściśle spleciony z ideologią zachodniego nazizmu, bezgranicznie antysemicki, antydemokratyczny i ceniący nowoczesną technikę wyłącznie w zakresie uzbrojenia. Bractwo Muzułmańskie zaczynało od terroryzmu, uświęcało terroryzm i propagowało terroryzm we wszystkich krajach arabskich.


Prezydent Egiptu Sisi nazywa Bractwo Muzułmańskie matką islamskiego terroryzmu. Już w 1948 roku BM miało swoje silne odnogi w Syrii, Iraku, Arabii Saudyjskiej i kilku innych krajach, a potem ruch zaczął być zasilany gigantycznymi sumami z zysków za ropę naftową.


Banał o rewolucji pożerającej własne dzieci potwierdza się w islamskiej kontrreformacji jak w podręczniku. Bardziej brutalne ugrupowania wypierają te, które są tylko bardzo brutalne. Hamas przebił Fatah, ISIS odbiera wpływy finansowe i rekrutów Al-Kaidzie, Talibowie przebili wszystkie inne ugrupowania w Afganistanie. Iran kusi muzułmanów całego świata, że pod jego przewodem i z jego bombą atomową uda się zrealizować centralną obietnicę islamskiego terroru – ostateczną zagładę Żydów – i rzucić na kolana Amerykę.


Wszystkie totalitarne ruchy obiecują pokój po zwycięstwie. Religijne ruchy totalitarne obiecują pokój wieczny, prawdziwie boski.


Ziemskie rezultaty tej walki o pokój widzimy dziś w Aleppo. Kościoły i meczety leżą w gruzach, w ruinach starego miasta ludzie polują na ludzi. Al-Ma’arri pisał:


Kłamstwo zdeprawowało cały świat,
Nie nazywaj nigdy przyjaciółmi tych, którzy skłóceni są z powodu religii.
Gdyby nienawiść nie leżała w ludzkiej naturze
Kościoły i meczety wznoszono by obok siebie.


Przyglądam się Pani najwierniejszym czytelnikom, oni też opowiadają się za pokojem, kochają walczących o pokój, są pewni, że wybrali właściwie.


*Fragmenty wierszy Al-Ma’arriego cytuję za: Ibn Warraq, Dlaczego nie jestem muzułmaninem, Euroislam, 2013. Tłumaczenie Karoliny M. Wielgat i Gwidona Kuśmierka (wiersze Al-Ma’arriego tłumaczył G. Kuśmierek).


Dobrzyń nad Wisłą, 17 lipca 2015 r.


Wszystkie winy Izraela. Inne listy do innej Pani Z.,
wydawnictwo Błękitna kropka, luty 2016.