Kiedy profesorowie zmieniają się w durni


Steve Apfel 2016-10-28

Demonstracja BDS w Afryce Południowej
Demonstracja BDS w Afryce Południowej

Pewien profesor Oxfordu powiedział z przekąsem o swoim koledze, że jest powierzchownie głęboki, ale w głębi bezmiernie płytki. Trzeba było Orwella, by ktoś głośno powiedział, że wyższe wykształcenie i głupota stanowią często spotykaną parę. „Są  twierdzenia tak durne, że tylko intelektualista może w nie uwierzyć” – pisał. Ten pisarz, który był gigantem swojej epoki i który stworzył całą gamę politycznych idiomów, którymi posługujemy się do dziś, takich jak “Wielki Brat”,. „dwójmyślenie”, “równi i równiejsi”, zauważał, że ludzie inteligentni bywają bardzo naiwni. Widział również, że profesorowie często nie mają ani odrobiny zdrowego rozsądku.

Wiedział, że dysputy z uczonymi ludźmi mogą być dysputami z głupcami. Nie musimy tego typu mędrców szukać ze świecą. Wystarczy spojrzeć na dyskusje o dowolnej modnej sprawie czy obiegowej mądrości – durnie lecą jak ćmy do ognia na widok każdego absurdalnego twierdzenia. Niektóre z nich mają szczególną siłę przyciągania. Wielkie grono uczonych durni lubi rozprawiać o palestyńskich prawach i izraelskim bezprawiu. „Istnieje bolesne zło - widziałem je pod słońcem” – mówił król Salomon, być może w proroczej wizji fałszywej moralności ruchu BDS. Podniecone tłumy płoną świętym oburzeniem, kiedy tylko ruch bojkotu rozpoczyna swoje popisy. Uczeni uwielbiają wieszanie swoich uniwersyteckich biretów na antysyjonistycznym wieszaku. To sprawa, której ci uczeni przywódcy nie mogą przegapić. Państwo dla Palestyńczyków to obiegowa mądrość powszechnie dziś panująca.


Nadęci profesorowie nadmuchują bańkę BDS do granic wytrzymałości. Gdyby tym wrzaskliwym występom towarzyszyła strażacka orkiestra dęta, grałaby dziarsko „Wszyscy święci idą do nieba”. Widzę oczyma duszy blaski przyszłej Palestyny. Rozdepcze Izrael, w którym marnieją ofiary okupacji... Jako piechota wielkiej sprawy naszych czasów intelektualiści znaleźli swojego Świętego Graala. Jest znany pod trzema wielkimi literami. “BDS jest ruchem w obronie praw człowieka, sprzeciwiającym się rasizmowi w każdej postaci – w tym, oczywiście, antysemityzmowi”.


To proste jakby się zdawało zdanie, otwiera Puszkę Pandory. Trzeba być profesorem filozofii, żeby uznać, że ci bojkociarze bronią praw człowieka, czy chociażby praw Palestyńczyków. Terroryzują wszystkich, żądając karania Izraela za to jak traktuje Palestyńczyków. Nie chodzi o wszystkich Palestyńczyków. Zwolennicy bojkotu ruszają na wojnę tylko dla żyjących pod “żydowską okupacją”. Nieszczęśliwcy, gnijący na prawdziwym Bliskim Wschodzie, niech sobie gniją dalej.


Wielkie umysły nie będą włazić na barykady dla jakichś Palestyńczyków zdychających jak psy pod arabskim niebem. Profesorowie bojkotu nie mają serc na dłoni, mają swoje klubowe klauzule sumienia. Arabskie zbrodnie przeciw Palestyńczykom to sprawa Arabów. Powtarzają więc chętnie, że BDS to nie tylko ruch praw człowieka, że „sprzeciwia się rasizmowi w każdej postaci – w tym, oczywiście, antysemityzmowi”.


Gdyby taki profesor odłożył na chwilę swój sztandar, mógłby zobaczyć świat takim, jakim on jest w rzeczywistości. Ludzie o których dobro walczą bojkociarze, to antysemici do szpiku kości. Nie wstydzą się tego głosić z najwyższych trybun. Spójrz chociażby na palestyńskie żądanie państwa, które będzie Judenfrei. Tak, nie przesłyszałeś się. Nie ma miejsca dla Żydów w państwie Palestyna. Liberalny świat pozostawia Palestyńczykom margines swobody jakiego nigdy nie daliby innym ludziom. Niektórzy twierdzą, że Palestyńczykom daje się również prawo do mordów.


Oczywiście żądając Judenfrei Palestyny sprawdzają tylko granice cierpliwości liberalnego świata. Zaledwie jeden z światowych przywódców, premier Izraela, Benjamin Netanjahu, wydaje się ją tracić. Czy żądanie wolnej od Żydów Palestyny jest uzasadnione? Kiedy Netanjahu zadał to pytanie publicznie, liberalny świat idąc za oburzonym głosem Białego Domu, krzyknął jednogłośnie, że jest to „faul”.


To doprawdy było bardzo niestosowne ze strony pana Netanjahu, przecież to żądanie Palestyńczyków było słuszne i zrozumiałe. Niosło się echo tej wypowiedzi powtarzanej przez sympatyków pana Obamy. Nie chcą żadnych osadników w Państwie Palestyna, to osadnicy są głównym problemem. Nikt nie mówi o Żydach. Fajny argument, ale tak się składa, że osadnicy, których Palestyńczycy nie chcą, to są Żydzi, kiedy Obama i wszyscy jego ludzie mówią o osadnikach, jest pewne jak amen w pacierzu, że chodzi o Żydów.


Jest w tej przypadkowej zbieżności pewien szkopuł. Te liberalne wykręty to tylko zabawa dla zabicia czasu. Jeśli osadnicy są problemem, to dlaczego Palestyńczycy zgodzili się na osiedlanie za Zieloną Linią izraelskich Arabów? Jeśli przypadkiem o tym nie wiesz, jest takich osadników całkiem sporo. Dlaczego nie protestować po prostu przeciwko wszelkim osadnikom? Może arabscy osadnicy ładniej się zachowują niż ci żydowscy? Odpowiedź na to pytanie, jeśli będzie, to nieprędko.


Tymczasem inne sprawy z realnego świata mogą usidlić profesora bojkotu. Od pierwszego dnia kiedy OWP wprowadziła się do Ramallah, bronią, którą sobie wybrała był antysemityzm. Również wtedy, kiedy przywódcy OWP udawali, że rozważają amerykańskie propozycje pokojowe, Arafat, a potem Abbas karmili swoją młodzież kwestią żydowską. Zepsuci, zdradliwi, spiskujący z diabłem, potomkowie małp i świń – to żydowskie cechy, o których uczą się młodzi i starzy. Żydzi to ludzie, z którymi Palestyńczycy mają walczyć do ostatniego tchu.


Duchowni w meczetach dodają swoje dwa grosze. Konflikt palestyński-izraelski to starcie „projektu Allaha z projektem szatana”, Żydzi potrzebują krwi, by czcić swojego boga, a przy okazji napełniają swoje kieszenie pieniędzmi. Duchowni mówią również, że „Żydzi zostali wygnani z Europy ze względu na ich złą naturę, która była zagrożeniem dla Europy”. Albo mówią: ”jeśli w morzu ryba rzuca się na rybę, to Żydzi się za tym kryją”. „BDS sprzeciwia się wszelkiemu rasizmowi...”


Słodkie zdania ciekną z ust profesorów bojkotu, a fakty się dla nich nie liczą. „Kto właściwie wie, co to są fakty” – wybuchnął jeden z nich, pokazując w całym świetle filozoficzną podstawę akademickich dyskusji w naszych czasach.


Ci profesorowie często narzekają, że obrońcy Izraela wypaczają ruch bojkotu. Patrząc na główne postacie uwijające się pod parasolem BDS, nie potrzeba żadnych obrońców Izraela do wypaczania tego ruchu. Kiedy przestają czytać z kartek, czołowi i szeregowi działacze mieszają w tym interesie lepiej niż umieliby najlepsi przeciwnicy.


Dubula iJuda! skandował tłum Xhosa na kampusie w Johannesburgu z okazji imprezy kulturalnej. Artyści przyjechali z Izraela, co rozpaliło umysły bojkociarzy. Dubula iJuda – zabić Żydów! No cóż można i tak: “BDS nie zabrania nikomu niczego, apeluje, żeby ludzie działali wedle własnego uznania”.


To ich hasło, o czym nawet profesorowie mogą zapominać, wymaga nadzoru również działaczy na samym dole, w przeciwnym razie nie będzie warte złamanego grosza. Jeśli ci działacze nie rozumieją przekazu tego hasła, mogą zgubić maskę tolerancji. I robią to nieustannie.


Na salę, w której odbywał się koncert fortepianowy na Witwatersrand University w Johannesburgu wpadła tłuszcza, bo dowiedzieli się, że pianista urodził się w Izraelu. Wpadli na scenę wrzeszcząc i trąbiąc na trąbkach futbolowych chuliganów. Pianista, Yossie Reshef, musiał uciekać, słuchacze koncertu poszli do domów w szoku. Organizatorzy bojkotu są za te hece odpowiedzialni, żadne slogany nie zmienią tu rzeczywistości.


To prawda, tu i ówdzie profesorowie zaczynają się niespokojnie wiercić w swoich togach. Ich studenci pokazują wstydliwą prawdę o tym, co kryje się pod spodem. Południowo afrykański profesor i publicysta, w ciągu dnia szacowny uczony, “nocny” aktywista BDS, ubolewał z powodu bigoterii, która wkradła się do ruchu, któremu oddał serce. „Ci, którzy przechwycili walkę o prawa Palestyńczyków od antyrasistów, którzy przewodzili ruchowi, niszczą ten ruch, przyzwalając, by był kojarzony z brutalną rasistowską bigoterią.”


Co skłoniło tego profesora do wynurzeń na Facebooku? W organizacji pojawił się czarny student, miłośnik Hitlera, który, żeby było zabawniej, dodał, że w każdym białym człowieku drzemie Führer. Z jednej strony chwała profesorowi, że dostrzegł rzeczywistość. Z drugiej, musiał zdawać sobie sprawę, z tego co nadchodzi.


Czy nie zaprogramował swojego nauczania tak, żeby słowo „syjonista” jeżyło sierść na grzbietach? Nie zasiadał w panelach z innymi uczonymi mówiącymi na jednym oddechu o zbrodniach nazistów i Izraela? Czy nie milczał, kiedy studenci skandowali „Zabić Żydów”? Czy nie odwracał głowy kiedy prześladowano Żydów na jego kampusie?


Kiedy profesorowie durnieją, stają się również tchórzami. Nawet Harvard i Yale przyjęły poprawne idee – bezpieczna przestrzeń, kulturowy relatywizm, Black Lives Matter. Pomyśl o lamentach, które zostały zinstytucjonalizowane. Coraz bardziej dopuszczalny jest antysemicki dyskurs. W szacownych salach poważne debaty musiały ustąpić podżeganiu antagonizmów, frustracjom tożsamości i propagandowym sloganom.


„Wall Street Journal” opublikowała artykuł pod tytułem “The Rise of the College Crybullies” (Plaga uniwersyteckich płaczliwych awanturników). Autor, Roger Kimball pisze o “zabójczej mieszance płaczliwego sentymentalizmu i brutalności tłuszczy na uczelniach, która zmienia amerykańskie uniwersytety w wielki dom wariatów z tysiącami oddziałów”.


Były rektor Harvardu, Larry Summers, gotuje się na idiotyczne seminaria i inflację stopni naukowych. Jakby cytował Orwella, Summers mówi o “pedantycznych profesorach z tak wielką wiedzą o niczym, że ani nie można z nimi dyskutować, ani nie warto z nimi dyskutować”. Nie można wykluczyć, że ma na myśli konkretną panią profesor, Judith Butler z Berkeley, specjalistkę od gender i LGTB, która wie więcej o niczym niż ktokolwiek inny.


Faktycznie jej teoria o ‘performatywności gender” zrobiła z niej celebrytkę z pierwszej ligi. Tym, którzy nie znają jej teorii, pani profesor chętnie wyjaśni, dając szanse powtórzenia za Larry Suymmersem pytania – czy można z Judith Butler dyskutować i czy w ogóle warto próbować? „Performatywność – jak się dowiadujemy – jest ukonstytuowana przez samą ekspresję, która rzekomo jest jej rezultatem. Jeśli niezmienny charakter płci zostaje zakwestionowany, być może konstrukt nazywany ‘płeć’ jest kulturowo konstruowany jako gender; rzeczywiście, być może była zawsze gender i w konsekwencji rozróżnienie między płcią i gender okazuje się nie być żadnym rozróżnieniem”. Mamy tu język, który co prawda nie porusza kamieni, ale krzyżuje szyki krytykom, uniemożliwiając im sianie zwątpienia wśród publiczności. Wielki Boże, cesarzowa chyba jest naga!


When professors turn foolish

Jerusalem Post, 18 października 2016
Tłumaczenie: Andrzej Koraszewski



Steve Apfel


Dyrektor School of Management Accounting w Johannesburgu. Autor książki "Hadrian’s Echo: The whys and wherefores of Israel’s critics" i współautor "War by other means" (Israel Affairs, 2012). Jego kolejna książka, "Bilaam's curse" ukazała się w 2014 roku. Jego teksty publicystyczne ukazują się również w prasie amerykańskiej, izraelskiej i europejskiej.