Czarny Poniedziałek był tylko początkiem długiego marszu


Andrzej Koraszewski 2016-10-24

Protest pod Sejmem, Warszawa, 23 października (Ze strony Dziewuchy dziewuchom)
Protest pod Sejmem, Warszawa, 23 października (Ze strony Dziewuchy dziewuchom)

W niedzielę, 23 października polskie kobiety ponownie wyszły na ulice, żądając normalnej, nowoczesnej opieki medycznej i protestując przeciwko forsowanym przez religijnych fanatyków zmianom, zmierzającym do podporządkowania praktyki medycznej amoralnym żądaniom Kościoła. Fala masowych protestów rozpoczęła się 3 października, zmieniając się w ruch, który z każdym dniem nabiera większej siły.   

Czy data 3 października 2016 roku stanie się kamieniem milowym w polskiej historii? W odpowiedzi na „obywatelski” projekt drastycznego zaostrzenia prawa o aborcji dziesiątki tysięcy polskich kobiet wyszło na ulice. Kobiecy strajk zaproponowała Krystyna Janda, przypominając strajk kobiet Islandii przed ponad 40 laty. Ponieważ już wcześniej powstał ruch „Dziewuchy dziewuchom”, więc ta propozycja strajku mogła przybrać zorganizowaną formę  równocześnie w wielu miejscach.


W dniu strajku deszcz padał w całej Polsce, więc na zdjęciach widzimy morze parasoli. Tego samego dnia biskupi gromili z mównic zbuntowane kobiety.


Bodaj najgłośniej zabrzmiał głos lekarza i arcybiskupa, człowieka, który przed i po ludobójstwie w Rwandzie zajmował się w tym afrykańskim kraju zwalczaniem medycznych środków antykoncepcyjnych i popularyzowaniem „naturalnego planowania rodziny”, człowieka, który podczas samego ludobójstwa dyskretnie wyjechał do sąsiedniego kraju, nie interesował się i nie wypowiadał na temat zaangażowania katolickiego kleru w masakrze Tutsi i, jak twierdzi ksiądz Jean Ndorimana z Rwandy, wielokrotnie negował rozmiary ludobójstwa i winy Kościoła.    


Czy to w nagrodę za te wysiłki został w kilka miesięcy po ludobójstwie, w lipcu 1994,  wizytatorem apostolskim w Rwandzie? Tego nie wiemy, wiemy, że na sercu leżało mu zwalczanie używania prezerwatyw przez Afrykanów i nauczenie ich dziecięcej ufności do termometru. W 22 lata później, jako arcybiskup i metropolita warszawski, 3 października 2016, grzmiał z ambony o „zagubionych” kobietach, łkał, że „dzieci giną w ciszy – tam gdzie powinny być najbezpieczniejsze, czyli pod sercem matki”.   


Jego kolega, metropolita łódzki, Marek Jędraszewski, nazwał marsze "manifestacjami cywilizacji śmierci".


Po głosowaniu w Sejmie nad „obywatelskim” wnioskiem arcybiskup i lekarz Henryk Hoser mówił

„...wartość ludzkiego życia jest na tyle wielka, że nie powinna być przedmiotem przetargów politycznych czy decyzji umożliwiających zabijanie człowieka w jego wczesnych stadiach istnienia.[...] Istnieje jeszcze projekt pro life przygotowany przez środowisko krakowskie, który nie ma tak kontrowersyjnych elementów jak chociażby karalność kobiet. – To jest problem niesłychanie trudny, który Kościół rozwiązuje na drodze sakramentalnej. Nie oznacza to że kobieta dokonując aborcji jest bez winy, niemniej dochodzenie do prawdy nie odbywa się na zasadzie procesowej, gdzie bardzo trudno jest poznać i ocenić sprawy motywacji, a więc wewnętrznych uwarunkowań prowadzących do danego czynu Świadomość tego powinna być nieustannie pogłębiona ze zrozumieniem różnych stopni wartości tych dóbr, które chcemy w życiu osiągnąć.”

Warszawski metropolita jest również Przewodniczącym Zespołu Ekspertów do spraw Bioetycznych Konferencji Episkopatu Polski. Posiada katolickie sumienie, które nie pozwala mu zauważyć, że obecna i tak drastyczna ustawa mówi o dopuszczalności w przypadku:

  1. ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej (bez ograniczeń ze względu na wiek płodu),
  1. badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu (do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej),
  1. zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego (do 12 tygodni od początku ciąży).

 Po protestach w dniu 3 października biskupi nagle oznajmili, że to nie ich projekt, i że oni są przeciwni karaniu kobiet. W tej sytuacji wniosek o odrzucenie „obywatelskiego” projektu „Stop aborcji” niespodziewanie zgłosili sami posłowie Prawa i Sprawiedliwości. 


15 października na Jasnej Górze odbyło się Nabożeństwo Wielkiej Pokuty organizowane przez Fundację Solo Dios Basta. Inicjatywa miała aprobatę Episkopatu Polski. Mszę św. celebrował sam przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, abp Stanisław Gądecki. W homilii podkreślił potrzebę szczególnej publicznej pokuty za grzechy, które – „choć indywidualne - mają wymiar społeczny”.


Ponad 100 tys. osób modliło się na Jasnej Górze "za grzechy i nałogi narodu polskiego". Głównym motywem była oczywiście aborcja.


Fundacja Solo Dios Basta ma swoją siedzibę w Warszawie, przy ulicy Leśnej 15A i zajmuje się organizacją koncertów, wystaw, spotkań autorskich, spacerów i konferencji.


Profesor Tadeusz Bartoś, teolog, były dominikanin, o imprezie na Jasnej Górze, w krótkim tekście pod tytułem „Kobiety - nie dajcie się manipulować Kościołowi katolickiemu” pisał:

„Najsilniejszym narzędziem uzależniania i manipulacji w Kościele katolickim jest granie na poczuciu winy. Wielka modlitwa pokutna za grzech aborcji na Jasnej Górze, przygotowana przez organizację Solo Dios Basta, jest przykładem profesjonalnej, na ogromną skalę pomyślanej manipulacji. Wszystkiemu, co złe w tym kraju winne są kobiety, zwłaszcza te, które dokonały aborcji - oto przesłanie tego wątpliwej jakości nabożeństwa.


Jest oburzające moralnie do jakiego stopnia można nadużywać ludzkiej wrażliwości, wykorzystywać cierpienie, wątpliwości, indywidualne dramaty. Jest zastanawiające jak efektywne propagandowo, profesjonalnie przygotowane jest masowe manipulacyjne nabożeństwo na Jasnej Górze, o którym możemy przeczytać m.in. na łamach gazeta.pl: Trwa Wielka Pokuta.

Utrzymywanie w poczuciu winy, zamiast wsparcia, rodzaj sadyzmu, znęcania się emocjonalnego nad bezbronnymi, bo cierpiącymi, bo postawionymi przed trudnymi wyborami. I do tego niesmaczny pokaz manipulacyjnej dominacji w postaci występu tzw. egzorcysty, nijakiego księdza Piotra Glasa - jednego z najbardziej znanych, modnych, poszukiwanych super star egzorcystycznego fachu hochsztaplerów. Mistrz nadużycia władzy, szerzący niewiedzę, strach, rządzący przy pomocy administrowania ludzkim przerażeniem. Jego aktywność można śledzić w internecie, choćby tutaj. Nawet ochrzczony, mówi tam między innymi ów oszust-egzorcysta, nie jest uwolniony od demonów.

 

Są ludzie opętani wizją diabelskiego opętania, to katoliccy egzorcyści w Polsce, widzą go wszędzie, szerząc szaleństwo, krzywdząc niewinne ofiary - nota bene : najczęściej młode kobiety.

Strach, przekleństwo, oto klucze władzy, męskiej dominacji, która ma dziś być ćwiczona na całej populacji. Kobiety, nie dajcie się zastraszyć, wyśmiejcie ich, oni są żałośni. Nie dajcie się poniewierać przez chorobliwe fantazje osobników cierpiących na trudne do ukrycia zaburzenia procesu dojrzewania emocjonalnego.”

Tadeusz Bartoś nie precyzuje jaki dokładnie jest cel tej manipulacji, nie pisze, że w rzeczywistości wcale nie chodzi o życie, tylko o dusze. Zapłodnione jajeczka, embriony, płody są dla Kościoła równie mało znaczące jak ludobójstwo w Rwandzie, czy gdziekolwiek indziej, równie mało znaczące jak śmierć kobiety, czy dramat patrzenia na konające dziecko, które nigdy nie miało szans życia. W obliczu cierpienia Kościół jest zawsze bezduszny, walcząc o dusze zarodków próbuje znów oprzeć swoje związki z wiernymi na poczuciu winy i grzechu. Nie aborcja jest tu ważna, ale całe życie seksualne wiernych.

 

Czarny poniedziałek stanie się kamieniem milowym w historii Polski, jeśli będzie początkiem masowego buntu wobec tych, którzy tę bezduszną manipulację organizują.