Czy można przywrócić pokój w Iraku?


Alberto M. Fernandez 2016-09-23

Chrześcijańskie obiekty religijne, przeznaczone do zniszczenia, na filmie wideo ISIS
Chrześcijańskie obiekty religijne, przeznaczone do zniszczenia, na filmie wideo ISIS

Amerykański kongresmen, Jeff Fortenberry (R-Nebraska), przedstawił 9 września 2016 r.  w Izbie Reprezentantów dwupartyjną rezolucję, która wzywa do stworzenia w Iraku prowincji Niniwy. W komunikacie prasowym czytamy, że „równiny Niniwy były kiedyś kwitnącym, pluralistycznym obszarem Iraku z bogatą mozaiką różnorodności etnicznej i religijnej. Niniejsza rezolucja, która wypływa z inicjatywy rządu irackiego, by stworzyć prowincję w regionie Niniwy, dąży do odtworzenia ojczyzny przodków tak wielu cierpiących społeczności”.

Granice takiego ewentualnego regionu nie są jeszcze jasne, ale można powiedzieć, że będą obejmować całe lub większość okręgów administracyjnych Hamdanija, Tel Kajf i Szeichan. Ten teren był, przynajmniej do inwazji ISIS w lipcu-sierpniu 2014 r., szczególnie różnorodny, ze znacznymi populacjami chrześcijan asyryjsko-chaldejskich, Jazydów i Szabaków[1]. Populacja chrześcijańska skupiała się w kilku bardzo starożytnych miastach i wsiach, takich jak Alkosz, Bartella i Bachdida, szczególnie ważnych dla przetrwania autochtonicznych, mówiących przez ostatnie dwa tysiące lat językiem syriackim, społeczności chrześcijańskich. Większość tych populacji rozproszyła się w sierpniu 2014 r. i pozostaje albo jako uchodźcy na terenie Kurdystanu, albo jako uchodźcy gdzie indziej.  


To jest obszar, gdzie Państwo Islamskie (ISIS) wysadziło w powietrze duże części historycznego klasztoru katolików syriackich, Mar Behnam, pochodzącego z czwartego wieku, który Jules Leroy opisał w 1963 r. jako “unikatowy” z powodu przebudowy, jaka miała miejsce w dwunastym wieku, oraz jako “najbardziej reprezentatywny pomnik sztuki chrześcijańskiej w Mezopotamii w czasach Atabeków w Mosulu”. Równocześnie zniszczono pobliskie świątynie Jazydów i szyitów[2]. Ludzie zostali wymordowani lub wzięci do niewoli przez Państwo Islamskie, czasami z pomocą niektórych ich sunnicko-arabskich sąsiadów. Niemal równie tragiczne było wygnanie miejscowej ludności z domów ich przodków tylko z koszulą na grzbiecie[3].


Mar Behnam przed zniszczeniem w marcu 2015 r. przez ISIS
Mar Behnam przed zniszczeniem w marcu 2015 r. przez ISIS

Projekt ustawy Kongresu idzie w ślady długiej serii wypowiedzi przedstawicieli Iraku. Wielu irackich polityków szyickich i kurdyjskich poświęciło temu projektowi przynajmniej kilka ogólnych, pustych słów. W styczniu 2014 r. iracka Rada Ministrów zaaprobowała w zasadzie zamianę okręgów Tuz Churmato, Falludża i Równina Niniwy w prowincje. Jak na ironię, to arabsko-sunnickie kierownictwo  Mosulu – ta sama populacja, którą chciało wchłonąć w swoje szeregi Państwo Islamskie – sprzeciwiała sie podziałowi Prowincji Niniwy[4]. Nie jest zaskoczeniem, że teraz, kiedy zbliża się możliwe wyzwolenie Mosulu, niektórzy Arabowie sunniccy mówią o uczynieniu tego obszaru regionem autonomicznym, podczas gdy kierownictwo Kurdów irackich proponuje oddzielenie Jazydów (Sindżaru) i Równiny Niniwy od Mosulu, dzieląc prowincję Niniwy na trzy odrębne jednostki.  


Chrześcijanin i humanista we mnie chce mieć nadzieję, by ten projekt powiódł się, i wierzy, że powinien być skutecznie wspierany przez wszystkich ludzi dobrej woli na świecie[5]. Były dyplomata amerykański we mnie jest znacznie bardziej cyniczny i obawia się, że tak krucha koncepcja może zostać zmiażdżona między konkurującymi, niepohamowanymi ambicjami rządzonego przez szyitów Bagdadu i kurdyjskiego nacjonalizmu, żeby nie wspomnieć o potrzebie uspokojenia wyalienowanej i  wybuchowej populacji Arabów sunnickich z Mosulu[6].  


Trzech działaczy amerykańskich z głęboką wiedzą o sytuacji i mozaice ludzkiej na tym terenie naszkicowało niedawno przemyślany, zniuansowany plan, który stara się zminimalizować wiele z poważnych zagrożeń[7]. Szczególnie ważne jest nadanie przez nich priorytetu problemom bezpieczeństwa i pojednania społecznego.  


Projekt Równiny Niniwy ma przynajmniej pewne poparcie klasy rządzącej Iraku i nie jest czymś, co można scharakteryzować jako obcy pomysł, narzucony ludności miejscowej. Niesformułowanym problemem jest to, jak wykonalny ekonomicznie może być ten projekt, kiedy widzimy zmęczenie ofiarodawców i braki pomocy humanitarnej w odpowiedzi społeczności międzynarodowej na stały, głęboki kryzys w całym regionie[8]. W rzeczywistości, cały kraj jest zagrożony głębokim kryzysem gospodarczym, pogłębionym przez szalejącą korupcję i niskie ceny ropy naftowej[9].


Nienaruszony przez ISIS, najświętszy grobowiec Jazydów szejka Adiego w Lalisz
Nienaruszony przez ISIS, najświętszy grobowiec Jazydów szejka Adiego w Lalisz

Poza pomocą w przetrwaniu zrujnowanym społecznościom historycznym ten projekt stawia kilka ważnych pytań – nie tyle o chrześcijanach i Jazydach Bliskiego Wschodu, ani nawet o Iraku, ale o regionie jako całości. Przez lata motywującą ideologią autokratów w regionie były nurty panarabizmu lub islamizmu. Używano obu do wymazania różnic i zdławienia każdego ruchu ku bardziej tolerancyjnemu i zróżnicowanemu społeczeństwu (jakie rzeczywiście istniało w regionie w przednowożytnej epoce). Panarabizm miał miejsce dla Arabów chrześcijańskich, ale wykluczał Kurdów i innych nie-Arabów. Islamizm, oczywiście, wyklucza lub stara się sobie poddać chrześcijan, Druzów, Alawitów i świeckich oraz wolnomyślicieli niemal wszystkich rodzajów.


Zarówno panarabizm, jak islamizm nadal mają olbrzymi wpływ, tak oficjalnie, jak w powszechnym wyobrażeniu. Czasami wręcz łączą się[10]. Istnienie państwa Izrael jest, oczywiście, stałym, jaskrawym wyzwaniem dla obu tych światopoglądów. W różnych momentach ostatnich dziesięcioleci chrześcijanie libańscy, chrześcijanie asyryjscy, Kurdowie, Berberowie i Sudańczycy południowi byli piętnowani jako odstępcy od tego nieustannego, brutalnego dążenia do jedności, czy to arabskiej, czy islamistycznej. I choć panarabizm papugowany przez sklerotyczne reżimy wydaje się usychać, rozmaite konkurujące formy islamizmu są nadal automatycznym wyborem w większości regionu.  


Ale większość Bliskiego Wschodu znajduje się dzisiaj w stanie rozsypki z roztrzaskanymi praktycznie wszystkimi filarami władzy i autorytetu i z perspektywą, że ten wielki rozpad w całym regionie będzie trwał przez kolejne dziesięciolecia. Można się zastanawiać, czy wreszcie zbliża się moment bardziej zdecentralizowanego Bliskiego Wschodu, takiego, który uznaje różnice regionalne, prawa lokalne i większą autonomię.


Z pewnością konsekwencje totalitarnego centralizowania władzy, polityki, gospodarki, kultury a nawet rolnictwa wszyscy mogą zobaczyć w koszmarze syryjskim Baszara Al-Assada [11]. Być może, że najnowsze porozumienie USA-Rosja-Syria-Iran może “uratować” Syrię, lub syryjscy rebelianci mogą być w stanie przewyższyć liczebnie i przetrwać Assada, ale bardziej prawdopodobnym scenariuszem może być kontynuacja status quo. Jeśli tak, to z czasem może być opcją jakiś rodzaj luźnego podziału de facto pod przebraniem federalizmu. Opozycja syryjska wydaje się być szczególnie przeciwna takiemu rezultatowi[12]. Równocześnie Assad mówi o ponownym zdobyciu całego kraju[13]. Zgodnie ze sposobem rozgrywania regionalnej gry politycznej, obie strony nadal chcą wszystkiego.


Poza krajami Żyznego Półksiężyca można zobaczyć zalety bardziej zdecentralizowanej i autonomicznej organizacji, od Afryki Północnej do Sudanu i Jemenu. Taka koncepcja nadal jest herezją polityczną, ale może nadszedł czas herezji, ale tylko, jeśli istnieje realna, lokalna wola polityczna. Nie może to być projekt Zachodu.


Iracki region autonomiczny lub gubernia mniejszości może być dziwnym miejscem na rozpoczęcie trendu regionalnego. Zamiast budować jednak nowe imperia, być może region znacznie lepiej wyszedłby na myśleniu w małych i lokalnych granicach. Zamiast inwestowania w kolejne sny o wielkości, być może inwestycja w skromność i zwykłe człowieczeństwo mogłaby się opłacić tym razem.


Jak proponował Robert Nicholson, może nadszedł czas na nową wizję zranionego regionu, która jest bardziej organiczna, “mniejsza” i  rozważna[14]. Budowanie organizacji, w jakiej grupy uciskane zostają wzmocnione i otrzymują autonomię, bez naruszania praw innych, nie jest ideą, która już została wypróbowana i zawiodła[15]. Na Bliskim Wschodzie, gdzie mniejszości (a także większości) są maltretowane i marginalizowane, właściwie w ogóle tego nie próbowano.  

 

Przypisy (nie spolszczone):

[1] Minorityrights.org/minorities/shabak, October 2014.

[2] Gatesofnineveh.wordpress.com/2015/05/12/what-weve-lost-mar-behnam-monastery, May 12, 2015.

[3] Ibtimes.co.uk February 6, 2015.

[4] Ishtartv.com/en/viewarticle,35343.html, August 23, 2011.

[5] Fides.org, "ASIA/IRAQ - Chaldean Patriarch: Christians used as a 'token of exchange' in political games on the Nineveh Plain, September 6, 2016.

[6] Nationalinterest.org, July 20, 2016.

[7] The-american-interest.com, September 9, 2016.

[8] Nst.com.my/news, August 29, 2016.

[9] Al-monitor.com, February 9, 2016.

[10] Aljazeera.com, February 4, 2008.

[11] Foreignpolicy.com, September 5, 2016.

[12] Reuters.com, March 10, 2016.

[13] Smh.com.au, September 13, 2016.

[14] Providencemag.com, December 4, 2015.

[15] Lawfareblog.com/why-minority-safe-haven-iraq-wont-work , July 24, 2016.

 

Źródło: MEMRI Daily Brief Nr 104, 19 września 2016

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

Odwiedź polską stronę MEMRI: http://www2.memri.org/polish/

 


 



Alberto M. Fernandez


Wiceprezes MEMRI, pracował w amerykańskim Departamencie Stanu jako koordynator Strategic Counterterrorism Communications (CSCC). Zajmował się zwalczaniem propagandy Al-Kaidy i innych organizacji terrorystycznych, był ambasadorem USA w Gwinei Równikowej, wcześniej był chargé d'affaires amerykańskiej ambasady w Chartumie. Fernandez był dyrektorem Bureau of Near Eastern Affairs przy Departamencie Stanu w latach 2005-2007.