Państwo palestyńskie bez Żydów?


Eugene Kontorovich 2016-09-18


Spojrzenie na wypowiedź Netanjahu o “czystce etnicznej” z prawnego punktu widzenia


Premier izraelski Benjamin Netanjahu wywołał burzę dyplomatycznej dezaprobaty w zeszłym tygodniu, kiedy powiedział, że “Autonomia Palestyńska faktycznie żąda państwa palestyńskiego z jednym warunkiem wstępnym: żadnych Żydów”. Administracja Obamy odpowiedziała, że “niewłaściwe” jest mówienie o żądaniu usunięcia osadników w takich kategoriach. Usunięcie osadników, powiadają krytycy Netanjahu, jest naturalne i właściwe: ich obecność w państwie palestyńskim powodowałaby napięcia i problemy, a w każdym razie w ogóle nie powinni tam być.

Podczas gdy nie jest zaskakujące, że szef ONZ był niezadowolony z uwag Netanjahu, szef Anti-Defamation League, Jonathan Greenblatt, także dołączył do tego chóru. Żaden z nich jednak nie zajął się centralną kwestią z wypowiedzi Netanjahu: czy Palestyńczycy mają prawo żądać państwa wolnego od Żydów?


Kiedy się ich przyciśnie do muru, obrońcy stanowiska palestyńskiego określają to żądanie jako “żadnych osadników”, co brzmi lepiej niż „żadnych Żydów”.  Trudno jest przyjąć to twierdzenie, ponieważ Palestyńczycy nigdy nie sprzeciwiali się osiedlaniu Arabów izraelskich poza Zieloną Linią, a robi to wielu. Co jednak mówi prawo międzynarodowe o żądaniu usunięcia osadników jako części rozwiązania konfliktu terytorialnego? Aby znaleźć odpowiedź na to pytanie, jako część większego badania osiedli, zbadałem los osadników w każdej okupacji od przyjęcia Konwencji Genewskich – w sumie w ośmiu wypadkach. Wynik pokazuje wyraźnie, jak niezwykłe jest żądanie Palestyńczyków.


W praktyce międzynarodowej po prostu nie ma poparcia dla wysiedlania osadników z terytoriów okupowanych. W wielu sytuacjach dotyczących osadników na całym świecie społeczność międzynarodowa nigdy nie popierała wysiedleń i konsekwentnie popierała plany pozwalające osadnikom na pozostanie w nowym państwie.


W sytuacjach okupacji wojennej osadnictwo jest na całym świecie raczej regułą niż wyjątkiem. W miejscach takich jak Sahara Zachodnia i Cypr Północny osadnicy stanowią obecnie większość populacji. W większości innych miejsc stanowią znacznie wyższy odsetek populacji danego terytorium niż stanowiliby Żydzi w potencjalnym państwie palestyńskim. We wszystkich tych wypadkach przybyciu osadników towarzyszyły znajome oskarżenia o wywłaszczenie z ziemi i majątku oraz poważne naruszenia praw człowieka. W odróżnieniu od sytuacji izraelskiej towarzyszyły temu wygnania na dużą skalę poprzednich mieszkańców terytorium.


Podczas międzynarodowych starań o rozwiązanie tych konfliktów naturalnie wyłaniała się kwestia losu osadników. Odpowiedź we wszystkich tych różnych sytuacjach zawsze była ta sama: osadnicy zostają. Jedynym punktem dyskusji było na ogół to, jaki odsetek osadników otrzymuje automatycznie obywatelstwo, a jaki jedynie status rezydenta. Tak więc, na przykład, kiedy Timor Wschodni uzyskał niepodległość w zatwierdzonym na forum międzynarodowym procesie, nie wymagano, by choć jeden osadnik indonezyjski musiał odejść. Obecny plan pokojowy dla Sahary Zachodniej i Cypru, negocjowany pod auspicjami ONZ, nie tylko zakłada, że demograficznie dominująca populacja osadników może pozostać, ale daje im także prawo głosu w referendach o potencjalnym układzie.


Nie jest tak dlatego, że otaczająca populacja kocha tych osadników. Prawdą jest odwrotność tego. W paryskich rozmowach pokojowych o zakończeniu wietnamskiej okupacji Kambodży, przedstawiciele Kambodży próbowali poruszyć kwestię możliwości wydalenia niemal miliona wietnamskich osadników.  Ich argumenty były znajome: osadnicy przypominają im o okupacji, rozpalają starodawne nienawiści i destabilizują pokój. Niemniej dyplomaci z miejsca odrzucili kambodżańskie żądanie masowego usunięcia etnicznych Wietnamczyków: po prostu nie można domagać się czegoś takiego.


W rzeczywistości, jednolita praktyka międzynarodowa pokazuje, że usunięcie osadników jest przeszkodą dla pokoju. W tych sytuacjach zakończenia okupacji, które zostały rozwiązane – Timor Wschodni, Kambodża, Liban – takie żądanie natychmiast rozwaliłoby porozumienie. A w tych, które nadal są przedmiotem dyplomacji międzynarodowej, niezależnie od tego, jak niewielkie są szanse znalezienia rozwiązania, nie byłoby nawet udawania chęci do dalszych negocjacji, gdyby wysunięto żądania podobne do tych, jakie wysunęli Palestyńczycy.


Krótko mówiąc, formułujący swoje żądanie jako usunięcie “osadników” zamiast “Żydów” nie zmienia twardej rzeczywistości. W praktyce międzynarodowej po prostu nie ma precedensu dla takiego żądania. Jakiegokolwiek określenia używa się do takiego żądania, Netanjahu miał jak najbardziej rację zwracając uwagę na nadzwyczajną naturę tego żądania. Jest więc smutne, że zamiast okazania przywództwa moralnego w tej kwestii, ADL wystąpiła przeciwko swojej misji przez usprawiedliwianie wyjątkowego traktowania dla Żydów.


Niemniej, najbardziej kontrowersyjną częścią jego wypowiedzi były dwa słowa: czystka etniczna. Ten zwrot istotnie zaprasza do krytyki, ponieważ nie ma precyzyjnej definicji prawnej tego terminu. Ogólnie jednak używa się go do czystki innej grupy etnicznej, nie zaś grupy dokonującej czystki. Właśnie dlatego społeczność międzynarodowa żąda, by Izrael sam usunął osadników, żeby nie musieli tego robić Palestyńczycy. Można to nazwać samooczyszczeniem etnicznym. W tej sprawie także nie ma międzynarodowego precedensu kraju, od którego żąda się, by siłą usunął własną populację en masse.


Choć określenie może nie być całkowicie ścisłe, czystka etniczna definitywnie jest częścią tej sprawy. Żydzi żyli na całym terytorium nazywanym obecnie Zachodnim Brzegiem aż do podbicia go przez Jordanię w 1949 r. Jordańczycy wygnali z opanowanego przez nich obszaru wszystkich Żydów, do ostatniego. W odróżnieniu od ucieczki Arabów z Izraela, ta czystka była wyraźnie siłowa i przymusowa i ani jeden Żyd nie pozostał na terytorium okupowanym przez Jordanię. To wygnanie było jak najbardziej jednoznaczną czystką etniczną i istotnie zostawił ten obszar czystym od Żydów.


Izrael wyrwał ten obszar, włącznie ze Starym Miastem w Jerozolimie, spod panowania jordańskiego w wojnie sześciodniowej. Znaczna część społeczności międzynarodowej wierzy, że Izrael jest prawnie zobowiązany do utrzymania wolnego od Żydów status quo, jaki stworzyła Jordania wygnaniem Żydów 19 lat wcześniej. Każdy Izraelczyk, który wprowadza się na ten teren jest, ich zdaniem, nielegalnym osadnikiem i powinien zostać usunięty.


Załóżmy, że obecność osadników jest nielegalna. Jedynym powodem, dla którego ci ludzie są „osadnikami”, jest wygnanie przez Jordanię  w 1949 r. i utrzymywanie terytorium jako wolnego od Żydów przez kolejnych 19 lat. Eksperci prawa międzynarodowego lubią mówić, że Izrael, jako mocarstwo okupacyjne, musi zachować poprzedni status quo. Nawet zakładając, że jest to prawda, wskazanie, że ten status quo był wynikiem niedawnej czystki etnicznej „do ostatniego Żyda” nie powinno być uważane za faux pas.

 


A Palestinian State Free of Jews?

Tablet, 15 wrzesnia 2016

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Eugene Kontorovich


Profesor prawa, specjalista w dziedzinie prawa konstytucyjnego, prawa międzynarodowego i prawa gospodarczego. Wykładowca Northwestern University School of Law w Chicago. Obecnie przeniósł się na stałe do Izraela.

 

Od Redakcji

Oczywiście i nasza historia dostarcza przykładu osadnictwa na ziemiach zdobytych w wyniku wojny. Ciekawym przykładem jest sprawa osadnictwa polskiego na Ukrainie po wojnie 1920 roku. „Wschodnia Gazeta Codzienna” 4 stycznia 2012 pisała:

17 grudnia 1920 r. Sejm Ustawodawczy jednogłośnie przyjął ustawy o przejęciu ziem carskich na Kresach Wschodnich i o nadaniu ich zasłużonym w walce z bolszewikami polskim żołnierzom oraz inwalidom wojennym.

Pozostali żołnierze mogli nabyć ziemię odpłatnie. Powierzchnia działki nadanej żołnierzowi nie mogła przekroczyć 45 ha. Osadnicy wojskowi mieli zacząć spłatę należności po 5 latach od rozpoczęcia użytkowania. Projekt klubu poselskiego PSL „Piast” miał na celu wynagrodzenie wysiłku żołnierzy, wzmocnienie polskości na Kresach i zagospodarowanie nadwyżki siły roboczej po demobilizacji. Pomysł popierał sam Józef Piłsudski. Już w rozkazie z 18 października 1920 r. zwrócił się do przyszłych osadników:

„Zaproponowałem już rządowi, by część zdobytej ziemi została własnością tych, co ją polską zrobili, uznoiwszy ją polską krwią i trudem niezmiernym. Ziemia ta, strudzona siewem krwawym wojny, czeka na siew pokoju, czeka na tych, co miecz na lemiesz zamienią, a chciałbym byście w tej pracy przyszłej tyleż zwycięstw pokojowych odnieśli, ileście ich mieli w pracy bojowej”.