Robienie zdjęć i symbole wojny


Liat Collins 2016-09-04

Oszołomiony, zakrwawiony chłopiec, wyciągnięty z gruzów Aleppo. (zdjęcie: zrzut z ekranu)
Oszołomiony, zakrwawiony chłopiec, wyciągnięty z gruzów Aleppo. (zdjęcie: zrzut z ekranu)

Zamiast po prostu podzielić się zdjęciem zakrwawionego chłopca, dzielę się moim dylematem i niepokojami.

W epoce mediów społecznościowych dzielenie się oznacza troskę. A nic nie symbolizuje troski bardziej niż dzielenie się zdjęciem martwego lub rannego dziecka. Odetchnęłam głęboko i przerwałam łańcuch przesyłek, kiedy zdjęcie pięcioletniego Omrana Daqneesha pokazało się kilka dni temu na moim Facebooku – to obecnie symboliczne zdjęcie chłopca w traumie, ocierającego krew z twarzy, samego w ambulansie, przed ruinami tego, co kiedyś było jego domem w Aleppo.

Nie chodzi o to, że mnie nie poruszyło: żaden przyzwoity człowiek nie może pozostać obojętny wobec zdjęcia tego biednego dziecka. Dzielenie się nim wydawało mi się jednak daremne.

Jeden przyjaciel za drugim na całym globie zamieszczał zdjęcie Omrana, którego brat zmarł kilka dni później,  szczerze wzywając: “Skończcie z tym szaleństwem” i zadając pytanie, na które nie ma odpowiedzi: „Kiedy to się skończy?”   

Próbowałam dowiedzieć się, kto był odpowiedzialny za ten atak. Nie czyni żadnej różnicy Omranowi i jego rodzinie, czy były to wojska rosyjskie, siły przeciwrządowe, siły Baszara Assada, ISIS czy jakakolwiek inna grupa, która spowodowała ich cierpienie. I moje współczucie nie zależy do tego, do której strony należy jego rodzina lub atakujący. Serce mnie boli za nich – i za setki tysięcy niedostrzeganych ofiar; to jest, niedostrzeganych w prasie zachodniej.

Niemniej, przed niefrasobliwym  powtarzaniem sloganów, wydawało się istotne zrozumienie, kto jest w to zamieszany.

To nie jest miły obraz.

Kiedy piszę te słowa, czołgi tureckie wjeżdżają na terytorium Syrii, rzekomo, żeby walczyć z ISIS (chociaż prawdopodobnie nie będą miały nic przeciwko zabijaniu Kurdów przy okazji). W zeszłym tygodniu rosyjskie samoloty wojskowe użyły baz irańskich w podobnym celu. Walczą z Państwem Islamskim, ale w tym samym stopniu walczą o utrzymanie przy władzy brutalnego reżimu Assada. Walczą także o własną władzę i prestiż.

Jest tam splątana sieć. Omran został w nią złapany.

Najbardziej prawdopodobne wydaje się teraz, że to bomba z samolotu rosyjskiego wrzuciła Omrana w naszą świadomość, chociaż rosyjski minister obrony zaprzecza temu.

W odróżnieniu od wielu zdjęć, które pochodzą ze stref wojennych, ten film wideo i zdjęcia nie wydają się zafałszowane. Oszołomione spojrzenie chłopca wygląda na autentyczne. Niemniej pewne elementy wydają się zainscenizowane – na przykład, jego „samotność” pośrodku siedzenia. Moje zastrzeżenia narastały, kiedy w kilku doniesieniach, pierwotnie z chińskiej stacji państwowej CCTV, przeczytałam, że Mahmoud Raslan, fotoreporter, który zrobił te wstrząsające zdjęcia, był także widziany na zdjęciach w mediach społecznościowych w towarzystwie „wojowników” z Nour al Din al Zinki, którzy w zeszłym miesiącu zamieścili swój film, jak obcinają głowę 12-letniemu chłopcu palestyńsko syryjskiemu w pobliżu Aleppo.  Zatem, nie tak bardzo współczujący typ.

Wykorzystywanie dzieci wykracza daleko poza publikowanie ich zdjęć w stanie szoku bez ich zgody, co samo w sobie jest dylematem etycznym.

20 sierpnia zamachowiec-samobójca z ISIS, podobno 12-letni, przeprowadził zamach na ślub kurdyjski w Turcji, w którym zginęło ponad 50 ludzi, co najmniej 22 spośród nich poniżej 14 roku życia.

Niektórzy dziennikarze formułowali to tak, że ten chłopiec „stał za zamachem”, ale nie robił tego. Dorośli stali za zamachem; jego wypchnięto do przodu jak pionka, by wykonał śmiercionośne zadanie.

Następnego dnia policja iracka aresztowała chłopca w tym samym mniej więcej wieku zanim mógł przeprowadzić zamach dla ISIS. Film wideo pokazuje go, jak płacze, kiedy zdejmują mu kamizelkę samobójcy. Nie jest jasne, czy są to łzy ulgi (wielu młodych zamachowców-samobójców zmusza się do przeprowadzenia zamachu), czy łzy frustracji z powodu pozbawienia go obiecanych dziewic niebiańskich w dżihadystycznym raju.

W tym samym tygodniu, w którym świat spotkał Omrana, właściwie zignorował śmierć co najmniej 10 dzieci, które, według Lekarzy Bez Granic, zostały zabite w szkole w bastionie Houtich w Jemenie.

W wielu wypadkach ludność cywilna jest trzymana jako ludzka tarcza, co daje fałszywy obraz tego, kto jest winien.

W tym tygodniu, kiedy wystrzelono rakietę z Gazy na Sderot, prawdopodobnie przez grupę salaficką, przyniosło to bolesne wspomnienia wielu Izraelczykom, szczególnie na południu. 22 sierpnia 2014 r., na dzień przed zakończeniem operacji „Ochronny Brzeg”, kula moździerzowa zabiła czteroletniego Daniela Tragermana, kiedy uderzyła w jego dom w kibucu Nahal Oz. Jego zdjęcie – niewinnego chłopca bawiącego się klockami – wróciło do mnie w tym tygodniu dzięki mediom społecznościowym. 

Zamordowanie 13-letniej Hallel Yaffy Ariel, kiedy spała w swoim łóżku w Kirjat Arba w czerwcu, nadal mnie prześladuje i to nie tylko dlatego, że spędziłam wiele czasu z nią i z jej matka, kiedy była jeszcze niemowlęciem.

Najbardziej zatrważającym aspektem była reakcja matki 17-letniego terrorysty, która wychwalała go jako męczennika, jak też trwające wypłaty dla jego rodziny z Autonomii Palestyńskiej.

Kiedy to się skończy? Nie skończy się, kiedy pieniądze podatników państw darczyńców wspierają morderców, choć te same państwa twierdzą, że rozprawiają się z terrorystami.

Często zastanawiam się, co byłoby, gdyby środki masowego przekazu i media społecznościowe istniały podczas II wojny światowej.

Choć zdjęcie samo w sobie jest szokujące, sposób, w jaki ludzie przekazują je dalej bez chwili zastanowienia – jak gdyby tweet lub przekazanie na Facebooku można było uznać za prawdziwą akcję – jest równie przygnębiający. Niemal modna zabawa w wymianę wzruszeń.

Jak zwięźle podsumował to Brendan O’Neill w blogu “Spectatora” we wrześniu zeszłego roku, kiedy zdjęcie martwego ciała małego dziecka, Aylana Kurdiego, na tureckiej plaży krążyło po całym Internecie: „Istnieje tradycja wypychania na czołówki wiadomości prześladowanych lub nieżywych dzieci. Ostatnio otrzymały one główną rolę w załamywaniu rąk Twitteratów nad globalnymi nieszczęściami. Od słynnych zdjęć zagłodzonych dzieci w Etiopii w latach 1980. do ohydnej mody dzielenia się zdjęciami martwych dzieci po atakach Izraela na Strefę Gazy w zeszłym roku, smutne, głodne lub martwe dziecko zastąpiło poważną analizę lub racjonalny komentarz. Zamyka dyskusję. ‘Nie uważasz, że Izrael jest złem? No cóż, spójrz na to zdjęcie zabitego dzieciaka palestyńskiego’. Jest to tanie moralizatorstwo, ckliwość zajmująca miejsce rozwagi”.

Reżim Assada otrzymał pomoc i zachętę, kiedy rzeczywistość po umowie nuklearnej wzmocniła sojusz rosyjsko-irański; Iran i jego ramię Hezbollah wykorzystują sytuację jako część konfliktu szyicko-sunnickiego z Arabią Saudyjską i często niezauważanego rozłamu wzdłuż linii muzułmanie arabscy kontra muzułmanie niearabscy (rozgrywającego się także w Jemenie); i jest jeszcze element plemienno-sekciarski, angażujący między innymi Druzów, Kurdów i Alawitów. Siły Assada, tak zwani umiarkowani rebelianci oraz Państwo Islamskie i jego szatańskie grupy odłamowe, wszyscy twierdzą, że ich zabici są męczennikami. Żaden z nich nie jest święty.

Zdjęcia nie są czarnobiałe. Rzeczywistość również. Zamiast po prostu podzielić się zdjęciem zakrwawionego chłopca, dzielę się moim dylematem i niepokojami.

Shooting photos and war symbols

Jerusalem Post, 8 sierpnia 2016

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Liat Collins

Urodzona w Wielkiej Brytanii, osiadła w Izraelu w 1979 roku i hebrajskiego uczyła się już w mundurze IDF, studiowała sinologię i stosunki międzynarodowe. Pracuje w redakcji “Jerusalem Post” od 1988 roku. Obecnie kieruje The International Jerusalem Post.