Czy Żydzi, którzy odmawiają wyrzeczenia się Izraela, są wykluczeni z grup “postępowych”?


Alan Dershowitz 2016-09-02


Aktywiści skrajnej lewicy próbują wykluczyć z “postępowych” organizacji Żydów, którzy nie wyrzekają się Izraela.


W zeszłym roku pani rabin Susan Talve, długoletniej działaczce przeciw rasizmowi w St. Louis, powiedziano, że jej poparcie dla Izraela jest nie do pogodzenia z celami Black Lives Matter: poinformowano ją, że "Solidarność od Ferguson do Palestyny stała się centralnym założeniem ruchu”, ponieważ „państwowy ucisk Izraela i USA są głęboko powiązane”. Również student, który przybył na wiec Black Lives Matter na Northwestern University w zeszłym roku, dowiedział się, że "popierasz Izrael, więc nie możesz popierać nas”.


Wydaje się, że ostatnio tak właśnie reaguje wielu aktywistów skrajnej lewicy, którzy dominują tak zwane “postępowe” ruchy sprawiedliwości społecznej.


Przez ostatnich kilka lat postępowi Żydzi i postępowi zwolennicy Izraela musieli uznać rzeczywistość, że ci, którzy nie odrzucają Izraela i nie akceptują ruchu Bojkot Dywestycje Sankcje („BDS”) wraz z jego unikatową formą bigoterii, nie są dłużej mile widziani w niektórych kręgach postępowych. A chociaż zarówno partia demokratyczna, jak i republikańska uznają znaczenie sojuszu USA z Izraelem, ta dynamika jest bardziej zagrożona dzisiaj niż kiedykolwiek za mojego życia.


Samozwańcze “skrzydło postępowe” partii demokratycznej – reprezentowane przez radykalne i często represyjne organizacje, takie jak MoveOn, CodePink, Occupy Wall Street i Black Lives Matter – otwarcie sprzeciwiają się państwu narodowemu narodu żydowskiego. Coraz częściej te organizacje żądają, by ich członkowie i „sojusznicy”, jeśli chcą pozostać w ich organizacji, wyrzekli się poparcia dla Izraela i dla syjonizmu. Używając pretekstu intersekcjonalności – pseudo-akademickiej teorii, która twierdzi, że wszystkie ruchy sprawiedliwości społecznej za wyjątkiem tych, które popierają Żydów lub Izrael, są nieodmiennie powiązane – aktywistom antyizraelskim udało się uczynić opozycję wobec Izraela i poparcie dla BDS papierkiem lakmusowym, sprawdzianem (szczególnie dla Żydów) przynależności do ruchów „postępowych”, zajmujących się całym szeregiem zagadnień.


Kilka miesięcy temu zwolennicy społeczności LGBTQ w Izraelu dostali solidną nauczkę, kiedy aktywiści BDS wraz z miejscowym oddziałem Black Lives Matter zerwali imprezę gejów, ponieważ była tam reprezentacja grupy izraelskiej. Protestujący twierdzili, że organizatorzy imprezy uprawiają “pinkwashing” okupacji izraelskiej przez okazywanie solidarności z izraelską społecznością LGBTQ.


Członkowie National Women's Studies Association ("NWSA"), którzy także popierają Izrael, zostali w podobny sposób wykluczeni. W zeszłym roku organizacja głosowała za poparciem BDS i jedna z aktywistek BDS wyjaśniła: „W tej konkretnej rezolucji ważne są powody; fakt, że rezolucja twierdzi wyraźnie, że BDS jest sprawą feministyczną… że nie można nazywać siebie feministką… bez zajęcia stanowiska wobec tego, co dzieje się w Palestynie”. (Ale można nazywać siebie feministką bez zajęcia stanowiska w sprawie Syrii, Rosji, Arabii Saudyjskiej i innych krajów, które w rażący sposób łamią prawa człowieka.)


Ten rodzaj represyjnego opakowania ideologicznego stawia postępowych Żydów i liberalnych sympatyków Izraela w coraz bardziej niewygodnej pozycji. Z jednej strony, głęboko obchodzą ich sprawy takie jak prawa kobiet, reform systemu sprawiedliwości, ochrona środowiska i prawa LGBT. Z drugiej strony, zostają wykluczeni z grup, które działają na rzecz tych właśnie spraw, ponieważ – choć często krytyczni wobec konkretnych posunięć izraelskich w sprawie osiedli i okupacji – odmawiają wyrzeczenia się Izraela jako narodowego ruchu wyzwolenia narodu żydowskiego.


Aktywiści skrajnej lewicy nie są w stanie zaakceptować takiego stanowiska. Ich wrogość wobec Izraela nie wypływa z żadnych konkretnych działań lub polityki Izraela. Także gdyby Izrael wycofał się z Zachodniego Brzegu, zburzył barierę bezpieczeństwa i uznał Hamas za legalną organizację polityczną, nadal by im to nie wystarczyło. Dla tych radykałów nie jest ważne, co Izrael robi; ważne jest, czym jest: państwem narodowym narodu żydowskiego – lub, żeby użyć ich terminologii: imperialistycznym przedsięwzięciem kolonializmu, apartheidu i ludobójstwa. Niedawno ogłoszona platforma polityczna Black Lives Matter oferuje doskonały przykład takiej ekstremistycznej retoryki: stwierdza, że wsparcie militarne i ekonomiczne USA dla Izraela czyni obywateli amerykańskich współwinnymi „ludobójstwa dziejącego się wobec ludu palestyńskiego”.


Fakt, że program BLM czyta się, jak gdyby został przeniesiony z elaboratów BDS, nie jest przypadkowy: te dwie grupy są od dawna związane i znany aktywista BDS pomógł podobno sformułować części deklaracji BLM. BLM dalece jednak nie jest jedyną organizacją ze skrajnej lewicy, która została zainfekowana jadem BDS. W rzeczywistości BDS naciskał i naciska na wiele organizacji postępowych, by przyjęły postawę antyizraelską. American Green Party, na przykład – która jest schronieniem dla niezadowolonych działaczy postępowych w tym cyklu wyborczym – wystąpiła ostatnio z poparciem dla BDS i wezwała USA do zakończenia poparcia dla “izraelskiego reżimu apartheidu”.


Ten trend jest szczególnie widoczny na kampusach uniwersyteckich, gdzie chmara grup akademickich – w tym, o ironio, Native American Scholars Association i Americans Studies Association – uchwaliły rezolucje poparcia dla BDS. Wiele z tych organizacji poparło także Palestinian Academic and Cultural Boycott ("PACBI"), która zachęca uczestników do wpisywania na czarną listę, w stylu maccartystowskim, izraelskie instytucje akademickie, jak również grupy i osoby, które promują „Piętno Izrael”. Ta kategoria obejmuje najwyraźniej artystów, takich jak Matisyahu, i akademików, takich jak ja, o czym dowiedziałem się w zeszłym roku, kiedy znany orędownik BDS odmówił debatowania ze mną w Oxford Student Union.


PACBI potępia także otwarcie "projekty normalizacji" – programy i wydarzenia mające na celu pojednanie izraelsko-palestyńskie, bo niewystarczająco podkreśla to kolonialną naturę państwa Izraela. Są to właśnie te rodzaje inicjatyw, które szeroko popierają i promują ci ludzie postępowi, którzy są krytyczni wobec osiedli, ale nadal popierają Izrael i rozwiązanie w postaci dwóch państw. Nie jest przypadkiem, że BDS wytypowała ich do specjalnego bojkotu. Aktywiści BDS chcą wypchnąć wszystkich sympatyków Izraela – niezależnie od ich stanowiska w innych kwestiach politycznych – poza postępowy obóz.


Te starania odnoszą jak dotąd alarmujące sukcesy, ale mimo nacisków skrajnej lewicy liberałowie i ludzie postępowi, którzy popierają Izrael, muszą nadal zdobywać dla siebie przestrzeń polityczną. Robiąc to, mogą iść w ślady Jewish Community Relations Council, która odcięła się “od platformy Black Lives Matter i tych organizacji BLM, które te platformę przyjęły”, ale jest oddana „jednoznacznie dążeniu do sprawiedliwości dla wszystkich Amerykanów i do wspólnej pracy z naszymi przyjaciółmi i sąsiadami w społeczności Afro-Amerykańskiej, których doświadczenie z wymiarem sprawiedliwości jest aż nazbyt często zabarwione uprzedzeniami rasowymi”. Takie wysiłki są niezbędne, by zapewnić, że to nie sympatycy Izraela, ale właśnie ci represyjni bigoci, którzy fałszywie roszczą sobie nazwę  postępowych i którzy podpisują się pod polityka tożsamości praktykowaną przez BDS, byli delegitymizowani przez główny nurt ludzi postępowych i liberałów.


Are Jews who refuse to renounce Israel being excluded from „progresive” groups?

Gatestone Institute, 24 sierpnia 2016

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Alan Morton Dershowitz

Amerykański prawnik i komentator spraw międzynarodowych. Emerytowany wykładowca prawa konstytucyjnego (w 1967 roku w wieku lat 28 został najmłodszym profesorem zwyczajnym prawa w historii Harvard Law School).


Dershowitz jest autorem wielu książek, wśród których najgłośniejszą jest The Case for Israel (2003). Jest to książka, z którą można się zgadzać lub nie, ale która jest obowiązkową lekturą dla każdego, kto próbuje zrozumieć zawikłany obraz konfliktu na Bliskim Wschodzie oraz sposobu postrzegania Izraela przez resztę świata.