Czy ONZ ułatwia zbrodnie przeciwko ludzkości?


Seth J Frantzman 2016-09-02

Protestujący trzyma plakat podczas demonstracji przeciwko misji ONZ w Port-au-Prince 18 listopada 2010. (Zdjęcie: REUTERS)

Protestujący trzyma plakat podczas demonstracji przeciwko misji ONZ w Port-au-Prince 18 listopada 2010. (Zdjęcie: REUTERS)



ONZ nigdy nie zapobiegła żadnemu ludobójstwu i zbrodniom przeciwko ludzkości, jedynie odwracała uwagę od tego, co robią ludobójcze reżimy.


Dopiero w pięć lat po wybuchu epidemii cholery na Haiti Organizacja Narodów Zjednoczonych przyznała się do roli, jaką odegrała w spowodowaniu 10 tysięcy zgonów i zarażeniu 770 tysięcy. Epidemia “nie wybuchłaby, gdyby nie działania Organizacji Narodów Zjednoczonych” – twierdzi raport według “New York Times”.

 Od 100 lat nie było na Haiti przypadku cholery, kiedy wybuchła epidemia po dewastującym trzęsieniu ziemi w 2010 roku. Haitańczycy podejrzewali, że była ona związana z chorym Nepalczykiem z oenzetowskiej bazy Misji Stabilizującej ONZ. Przedstawiciele ONZ i innych organów międzynarodowych opierali się jednak próbom dojścia do źródła, a tysiące ludzi umierały. Jeden z pracowników ONZ powiedział, że nie chcą „wytykania palcami”.


Kiedy raport ONZ wreszcie ujawnił rolę tej organizacji, nadal nie przyjęła na siebie odpowiedzialności. Misja ONZ, która miał „stabilizować” Haiti, w rzeczywistości zdestabilizowała ten kraj, co dostarczyło ONZ pretekstu, by utrzymywać tam nadal misję i nie przestawać płacić swoim zamożnym, zagranicznym pracownikom. Obecnie ONZ próbuje zebrać 2 miliardy dolarów, by „pomóc” Haiti „wyplenić cholerę”.


Jest alarmujące wyobrażenie sobie, że jest się ubogim człowiekiem w kraju borykającym się z trudnościami i baza ONZ jest obok twojego domu. Jako obywatel tego kraju nie masz nic do powiedzenia w sprawie ONZ i twoje prawa nie stosują się do niej. Jeśli pracownicy ONZ zgwałcą cię, nie zostaną aresztowani. To zdarzyło się w ponad 100 wypadkach w Republice Środkowoafrykańskiej. Sprawcami byli członkowie  UN Multidimensional Integrated Stabilization Mission w Republice Środkowoafrykańskiej. „Na ostatnim posterunku kontrolnym ONZ było czterech żołnierzy sił pokojowych – opowiadała ofiara w Al-Dżazira. – Zawołali mnie, ale nie chciałam pójść, wtedy jeden podniósł na mnie broń. Wepchnęli mnie w gąszcz i zgwałcili”.


Podobnie jak ludzie na Haiti, kobiety w Republice Środkowoafrykańskiej są na łasce swoich kolonialnych panów z ONZ. W kraju zachodnim, gdyby organizacja międzynarodowa ustanowiła swoje bazy i posterunki kontrolne, szerzyła cholerę i gwałciła ludzi, uznano by to za okupację i zbrodnię przeciwko ludzkości. Można zastanawiać się, dlaczego nadużycia  ONZ na ogół dotyczą czarnych ludzi w zmarginalizowanych społecznościach. Czy jest to forma neokolonializmu? ONZ jest nie jest tylko organizacją zamieszaną w tak wiele cierpienia na Haiti i w Afryce, ale również organizacją, która ma ukryte powiązania ze zbrodniami przeciwko ludzkości na całym świecie.


Kiedy zakładano ONZ, miała być organizacją działającą na rzecz dobra, miejscem do dyskusji między narodami i do pracy na rzecz pokoju. Miała pomóc w zapobieżeniu tego rodzaju ludobójstwu, jakie właśnie miało miejsce w Europie.


Jednak od założenia ONZ było więcej przypadków ludobójstwa, nie zaś mniej – i tempo pojawiania się kolejnych przypadków wzrastało.


ONZ nie była tylko nieskuteczna w przeciwstawianiu się ludobójstwom w miejscach takich jak Kambodża, Ruanda, Darfur i Irak, często była rozmyślnie ślepa, ułatwiając ludobójstwo i zbrodnie swoim milczeniem.


Rada Praw Człowieka ONZ konsekwentnie wybiera członków, którzy w sposób najgorszy na świecie łamią prawa człowieka. Członkiem jest Burundi. Członkiem jest Etiopia, gdzie niedawno zastrzelono protestujących w regionach Oromo i Amhara. Członkiem jest Kuba dyktatura braci Castro. Członkami jest wiele innych państw z zaszarganymi notowaniami w dziedzinie praw człowieka, takich jak Malediwy, Katar, Arabia Saudyjska i Wenezuela. Właściwie, zamiast szukać w tej radzie łamiących prawa człowieka, łatwiej jest znaleźć poza nią garść państw, które nie należą do największych sprawców łamania praw człowieka na świecie. 


Zawsze obecne są w niej kraje o najwyższym wskaźniku egzekucji, takie jak Indonezja i Arabia Saudyjska. Kraje tłumiące z niewiarygodną brutalnością wszelkie demokratyczne protesty, takie jak Bahrajn, są, oczywiście, silnie reprezentowane.


Wyjaśnieniem tego zjawiska jest fakt, że – jak pisze Brookings Institution – 47 członków rady pochodzi z bloków geograficznych i “handlowanie glosami i polityka siły nadal są dominującymi kryteriami wyboru”.


W rzeczywistości jest to swoisty klub seniorów, w którym seryjni gwałciciele kierują diecezją i przenoszą pedofilów z miejsca na miejsce. Wygodne jest, że „rażące przypadki, takie jak Korea Północna, Sri Lanka, Iran, Republika Środkowoafrykańska i Sudan Południowy” są jakoś monitorowane.To są autsajderzy – naród buddyjski, naród szyicki i jeden skrajnie komunistyczny. Większość jednak sprawców łamania praw człowieka, chroni siebie wzajemnie, a niektórzy popełniają ludobójstwo lub apartheid za kordonem sanitarnym, z dala od kamer. 


Rzeczywistością jest, że ONZ nigdy nie zapobiegła ludobójstwu i zbrodniom przeciwko ludzkości, jedynie odwracała uwagę od tego, co robią ludobójcze reżimy. Dochodzenia, specjalni sprawozdawcy i specjalni wysłannicy produkują dokumenty pełne pustych słów i tworzą mur ochronny wokół masowych morderstw.


Ich spotkania na wysokim szczeblu z dyktatorami takimi jak Baszar Assad z Syrii są śledzone przez media, podczas gdy ludzie są masakrowani poza obiektywem kamery.


Bez ONZ, która ma interweniować ale po cichu przyzwala, by zbrodnie trwały, większa odpowiedzialność spoczywałaby na suwerennych rządach, by interweniowały. Gdyby ONZ istniała podczas II wojny światowej, być może Adolfowi Hitlerowi udało się „wynegocjować” zdobycie Londynu i Moskwy.


Misje ONZ nie tylko nie wykonują swojego zadania, ale często są niezdolne, jako misje, do zrobienia czegokolwiek znaczącego z powodu ograniczeń – pozwalają jednak światu myśleć, że “coś jest robione” i przerzucić odpowiedzialność na wysiłki „międzynarodowe” zamiast przyjąć odpowiedzialność narodową. Kiedy żołnierze Sudanu Południowego zbiorowo gwałcili zachodnich pracowników pomocowych przez całą noc 11 lipca w Juba, siły pokojowe ONZ, które stacjonowały o kilka minut drogi stamtąd w olbrzymim kompleksie budynków nie zrobiły nic, mimo błagań o pomoc. „Guardian” napisał, że „sprawozdanie podkreśla w drastycznych szczegółach niezdolność sił pokojowych ONZ do wykonania swojego podstawowego mandatu ochrony cywilów”.


To jednak było normą od dziesięcioleci. W rzeczywistości nie ma ani jednego przykładu, by kiedykolwiek siły pokojowe ONZ interweniowały, by pomóc komukolwiek. Są one swoistą osłoną dla terrorystów, dyktatorów i zbrodniarzy wojennych.


Być może, jest maleńki promyczek nadziei. Kiedy zapytano pięcioro kandydatów na stanowisko sekretarza generalnego ONZ, czy ONZ powinna przeprosić za cholerę, która zabiła 10 tysięcy ludzi na Haiti, podniosła się tylko jedna ręka. Kandydatka z Kostaryki,
Christina Figueres, była jedynym głosem moralności. Najprawdopodobniej nie zostanie wybrana.

 

Does the UN facilitate crimes against humanity?

Jerusalem Post, 25 sierpnia 2016

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska