Orwellowskie doniesienie z procesu Franza K.


Andrzej Koraszewski 2016-08-16


Franz Kafka dwukrotnie pisemnie poprosił o spalenie po jego śmierci wszystkich jego rękopisów i notatek. Problem polega na tym, że zwracał się z tą prośbą do swojego najlepszego przyjaciela, a zarazem największego entuzjasty swojego pisarstwa. Pojawia się zatem pytanie, czy była to kokieteria geniusza, który doskonale wiedział, że Max Brod nigdy nie wykona jego testamentu, czy autentyczna prośba zawsze niepewnego swojej wartości pisarza i przekonanie, że przyjaźń będzie silniejsza niż podziw.


Nawiasem mówiąc, Brod natychmiast powiedział Kafce, że w żadnym wypadku nie wykona jego woli i jeśli ten chce, to niech poszuka innego wykonawcy testamentu. W tym czasie Franz Kafka mógł to zrobić, ale się na to nie zdecydował, więc można się zastanawiać, na ile poważnie traktował swój testament (a dokładniej pozostawioną w biurku notatkę i odręczny list, skierowany do przyjaciela). Niektórzy z pasją zastanawiają się również nad ukrytymi motywami Maxa Broda, któremu ludzkość zawdzięcza, że dzieła Kafki przetrwały. (O zawiłościach związanych z testamentem Kafki możemy się dowiedzieć więcej z fascynującej książki Jamesa Hawes’a Why You Should Read Kafka Before You Waste Your Life.)       


Obok przyjaźni i świadomości geniuszu zmarłego przyjaciela, Max Brod zdawał sobie sprawę z tego, że ma w ręku prawdziwy skarb. Kafka zmarł w 1924 roku, Brod doprowadził do publikacji „Procesu” w 1925, „Zamku” w 1926, „Ameryki” w 1927.  Uciekając w 1939 roku z Pragi, zabierał ze sobą najbardziej drogocenny bagaż – rękopisy wszystkich prac przyjaciela. Nie rozstawał się z nimi do śmierci w 1968 roku, poświęcając im znaczną część swojej aktywności zawodowej. Kiedy zbliżał się do śmierci, rękopisy dzieł jego przyjaciela stały się po raz drugi przedmiotem testamentowej woli.


Sekretarką Maxa Broda była Ilse Esther Hoffe, Brod i jego żona poznali panią Hoffe i jej męża wkrótce po przyjeździe do Palestyny, z czasem Esther Hoffe została jego sekretarką, ponoć łączyły ją z pisarzem również związki intymne. Tak czy inaczej, Max Brod zlecił jej przed śmiercią przekazanie wszystkich papierów Franza Kafki do izraelskiej Biblioteki Narodowej.


Oczywiście możemy się długo zastanawiać, czy to jest właściwe miejsce na rękopisy tego pisarza. Urodził się w Pradze w cesarstwie austrowęgierskim, pisał po niemiecku, w odróżnieniu od Broda nie był syjonistą. Fakt, że papiery znalazły się w Izraelu, to prawdziwy cud, bo po pierwsze miały być spalone, po drugie Brod naprawdę w ostatniej chwili wymknął sie z łap nazistów, po trzecie, cudem papiery przetrwały podróż, wjazd do Palestyny, wojnę 1948 roku. 


Czy Max Brod był prawowitym właścicielem spuścizny pisarza? Zapowiedział przyjacielowi, że nie wykona jego woli, zachował je z misją udostępnienia ich światu, był w ich posiadaniu i nakazał przekazanie ich izraelskiej Bibliotece Narodowej. Jego przyjaciółka i sekretarka postanowiła jednak inaczej. Z jakiegoś powodu poczuła się spadkobierczynią, a z chwilą śmierci Maxa Broda o dalszych losach papierów Kafki decydowała zwyczajna ludzka chciwość.           


Hoffe rozpoczęła intensywną wyprzedaż, najpierw listów i pocztówek Kafki do Broda, prywatnym nabywcom w Niemczech, potem sprzedała rękopis „Zamku” za blisko dwa miliony dolarów. Była aresztowana za próbę wywiezienia dokumentów o wartości historycznej bez udostępnienia Bibliotece Narodowej fotokopii, co pociągnęło za sobą rewizję w jej domu. Było to okazja do częściowej inwentaryzacji archiwum Broda, ale do dziś nie wiadomo, jakie papiery znalazły się poza Izraelem.


Po śmierci Esther Hoffe w 2007 roku, papiery Kafki przejęły jej córki i zabrały się za wyprzedaż. Izraelska Biblioteka Narodowa wstąpiła na drogę prawną. Podstawą był sporządzony w 1961 roku testament Maxa Broda, w którym przekazywał papiery Kafki Bibliotece. Ostatecznie, po ośmiu latach procesów, 8 sierpnia zapadł wyrok na korzyść Biblioteki.  


Wydarzenie zainteresowało świat zarówno ze względu na fakt, że niektórzy dziennikarze słyszeli nazwisko Franza Kafki, jak i dlatego, że Jerozolima jest najbardziej naszpikowaną korespondentami wojennymi stolicą na świecie. Jak donosił „Sunday Times” – „Izraelscy sędziowie przechwycili papiery Kafki”. Ton tytułu doniesienia nie pozostawiał wątpliwości, skrzywdzono porządne chciwe Żydówki, by zaspokoić żądze wstrętnego izraelskiego państwa. Samo doniesienie jest teoretycznie uczciwe (poza ciekawym określeniem córek zmarłej sekretarki jako spadkobierczyń Maxa Broda).


Nie byłoby o czym pisać, doniesienie brytyjskiego korespondenta wojennego w Izraelu, Gregga Carlstroma jest podobne do tysięcy innych doniesień z tego kraju. O zakup pozostałych po piszącym w języku niemieckim pisarzu papierów zabiegał u posiadaczek Deutsches Literaturarchiv z siedzibą w Marbach i „przechwycenie”, czyli nakaz przekazania papierów Bibliotece Narodowej zgodnie z wolą Maxa Broda, narazi je na poważne straty planowanych zysków.