Arabska samokrytyka: klucz do pokoju i dobrobytu


Richard Landes 2016-07-25

David Landes (ojciec Richarda) autor fenomenalnego traktatu The Wealth and Powerty of the Nations.  <br />
David Landes (ojciec Richarda) autor fenomenalnego traktatu The Wealth and Powerty of the Nations. 


Często narzekam na brak arabskiej samokrytyki, co kojarzę z kulturą honoru i hańby oraz obsesją „ratowania twarzy”, więc gorliwie szukam dowodów na to, że jestem w błędzie.

Niedawno na demokratycznej witrynie arabskiej Fikra ukazał się niezwykły artykuł dziennikarki jordańskiej, Hiam Nawas, zatytułowany Pociągając do odpowiedzialności kulturę arabską. Z pewnością jej artykuł uderza w samo sedno całego szeregu problemów, ale jako że jest to tylko esej, z konieczności zbyt mało jest w nim uzasadnień i implikacji.  Przytaczam go poniżej z moimi komentarzami. Mam nadzieję, że Hiam odpowie.


James Clapper, dyrektor National Intelligence, twierdził niedawno, że Stany Zjednoczone „nie mogą rozwiązać” problemów regionu Bliskiego Wschodu. Clapper ma absolutnie rację. Fundamentalne problemy regionu nie są polityczne, ale raczej kulturowe, dlatego Stany Zjednoczone i ich potęga militarna mogą być niezdolne do ich rozwiązania.


Kultura jest ważna, ponieważ jest podstawą zachowania i organizacji każdego społeczeństwa.

Hiam NawasHolding Arab Culture Accountable

Fikra Forum July 8, 2016.

Jednym z ulubionych wyrażeń Davida Landesa było stwierdzenie: “kultura jest ważna”.


Jeśli historia rozwoju ekonomicznego uczy nas czegokolwiek, to tego, że cała różnica, jeśli idzie o rozwój lub zacofanie, polega na kulturze.

Jeśli historia rozwoju ekonomicznego uczy nas czegokolwiek, to tego, że cała różnica, jeśli idzie o rozwój lub zacofanie, polega na kulturze.



Na nieszczęście dla wszystkich poza post-modernistami post-kolonialistami (PoMoPoKo) i dżihadystami rozumienie znaczenia kultury znalazło się w kolizji z poprawnością polityczną.

 

Ogólnie jednak, według standardów Davida Landesa, to, co Nawas opisuje poniżej, nie tyle jest kwestią kulturową, ile kwestią postawy. Analiza obsesji honoru i hańby pomaga zrozumieć, jak taka postawa przeważa obecnie nad kulturą, pozwala zrozumieć jak samce alfa – nazywane czasami silnymi końmi – wykorzystują lojalności arabskie i muzułmańskie, by omotać innych członków swojego plemienia i skłonić ich do popierania ich niezwykle wojowniczej i dysfunkcjonalnej postawy.

Obecny chaos na Bliskim Wschodzie – pisze Hiam Nawas - ma wiele korzeni, ale niektóre z najgłębszych korzeni konfliktu czerpią z kultury i tożsamości arabskiej, której brak empatii wewnętrznej i zewnętrznej, którą faworyzuje autorytaryzm przed autonomią i wybiera rozwiązania o sumie zerowej. Jeśli Arabowie nie spojrzą samokrytycznie na własne wartości, przemoc na Bliskim Wschodzie będzie trwała. 

Proszę zauważyć, jak bardzo wygląda to na ten rodzaj myślenia, jaki z pogardą wygnał Edward Said z uprawnionej dyskusji: odczytywanie kultury arabskiej poprzez pryzmat honoru/hańby.

 

Uwaga o empatii jest ważna. Nowoczesne koncepcje sprawiedliwości – Zabić drozda oparte są na empatii, na czym opiera się także demotyczna religijność monoteistyczna. Niektórzy sądzą, że jest to klucz do pokojowej planety. Potrzeba empatii, by przebaczyć… i prosić o przebaczenie. Nie można iść do przodu, jeśli teraźniejszość i przyszłość są więźniami minionych sporów, a przegrana gra o sumie zerowej musi zostać pomszczona.

 

Brak zewnętrznej i wewnętrznej empatii prowadzi do przerażającego obrazu – także wewnętrznego. Żadnej empatii dla własnego plemienia? Nawet jeśli nienawidzi się drugą stronę?  Rozbita plemienność?

 

W analizie zasad kultury lub zestawu kultur niezmiernie istotne jest zbadanie poczucia moralnego kultury, by ustalić ideały zachowania społeczeństwa. Arabski kodeks moralny ceni wyżej zemstę niż kompromis, mężczyzn niż kobiety i grupy niż jednostki.

Zemsta ponad kompromisem” podsumowuje dość dobrze zachowanie Arabów wobec Izraela od czasu ogłoszenia jego niepodległości.

Kolektywna tożsamość arabska bazuje na plemienności, podporządkowaniu się paternalistycznej władzy, poczuciu honoru związanym z dziewictwem [i czystością] kobiet i skostniałych uświęceniem zwyczajach i tradycji. Jest gloryfikacją przeszłości wraz z odmową przyjęcia odpowiedzialności za teraźniejszość i nadzieją, że przyszłość będzie w cudowny sposób lepsza.  

Podporządkowanie władzy, marzenia o nieosiągalnym honorze, kompensacja przez prześladowanie słabszego, sztywne narzucenie hierarchicznej przeszłości w sposób, który podważa każde szczere pragnienie walki o wolność… co więc znaczy hasło „Od Rzeki do Morza Palestyna będzie wolna”, kiedy wykrzykują je rzecznicy tego rodzaju antywolnościowej (dla innych) „kolektywnej tożsamości arabskiej”? 

Nie znaczy to, że poszczególni Arabowie są wiernym obrazem swojej kultury. Wręcz przeciwnie, kontakt z przeciętnymi członkami społeczeństwa arabskiego pokazuje ogólnie przyzwoite, szczodre i tolerancyjne zachowanie. Ani też kulturze arabskiej nie brakuje wielu stron pozytywnych.

W tym leży wielka nadzieja świata arabskiego, że dołączy do XXI wieku (lub, jak niektórzy mogą optymistycznie powiedzieć, pierwszego globalnego tysiąclecia) z czymś do zaofiarowania, a nie tylko wszystkim do wzięcia.


Na tym świecie mają przewagę optymiści, nie dlatego, że zawsze mają rację, ale dlatego, że są pozytywni. Nawet kiedy mylą się, są pozytywni i to jest droga do osiągnięć, poprawek, ulepszeń i sukcesu. Oświecony optymizm z otwartymi oczyma opłaca się.

Na tym świecie mają przewagę optymiści, nie dlatego, że zawsze mają rację, ale dlatego, że są pozytywni. Nawet kiedy mylą się, są pozytywni i to jest droga do osiągnięć, poprawek, ulepszeń i sukcesu. Oświecony optymizm z otwartymi oczyma opłaca się.



Można sobie wyobrazić i mieć nadzieję.

 

Teraz jednak, przynajmniej z zewnątrz, wygląda na to, że takie samokrytyczne głosy w odniesieniu do własnej kultury są uciszane przez apele i narzucanie siłą lojalności plemiennej. Arabowie – a zresztą, nie tylko oni – nie lubą publicznego prania swoich brudów.

Niemniej te pozytywne strony nie rozwinęły się w postępowy społeczno-polityczny system przekonań. Kolektywna kultura niekoniecznie celebruje wolności polityczne, autonomię osobistą lub szacunek dla kobiet.

Można tutaj założyć, że „niekoniecznie celebruje” jest eufemizmem. Jeśli odczytuję to poprawnie, „kultura kolektywna”, jaką identyfikuje tutaj Hiam Nawas, odnosi się do męskich elit, które zarządzają arabską kulturą polityczną przez narzucanie kodeksów plemiennych, honoru/hańby (włącznie z morderstwami honorowymi) i że inni, w tym większość kobiet, z kulturowych powodów zmuszających do solidarności plemiennej, kolaboruje w narzucaniu tego kodeksu.  „Kolektywna kultura” systematycznie zwalcza wolność (jeśli trzeba, to przemocą), jej wartościami są: samiec alfa/silny koń, gra o sumie zerowej, honor/hańba.  

 

Spojrzenie na palestyńskie traktowanie własnych dziennikarzy karanych za najłagodniejszą krytykę i  impotencja prasy zachodniej, by obronić swoich arabskich kolegów, pokazuje jasno, jaką siłę ma w takich sytuacjach arabska kultura polityczna, która przemocą przeciwstawia się wolności. Żeby kontrolować zachodnich dziennikarzy wystarczy zagrozić ich miejscowym tłumaczom i pomocnikom…

Współczesnemu światu arabskiemu często brakuje także autorefleksji i samokrytycyzmu. Rozmowy z Arabami marokańskimi, egipskimi, tunezyjskimi, jordańskimi i z Zatoki raz za razem pokazują narrację ofiary i obwiniania innego.

Samokrytyka. Klucz do nowoczesności, produktywności, wartości postępowych. Zaprzeczanie… ratowanie twarzy… obwinianie innych… to stanowi niedojrzałe, często okrutne sposoby zachowania się wobec innych.  Stąd też olbrzymia dysfunkcjonalność świata arabskiego, niezdolność do reformy, brak alternatyw do tego rodzaju nieokiełznanej nienawiści, jaka obecnie zalewa serce Lewantu. Takie wszechogarniające, nieprawdopodobne i w ostatecznym rachunku paraliżujące obwinianie innych odzwierciedla głęboko zakorzenioną niepewność siebie, na wszelkie wyzwania wywołuje natychmiastową wrogość. Pytań się nie zadaje. Znajomy, wychowany w rodzinie muzułmańskiej, zwierzył mi się kiedyś, pełen zdumienia: „Możesz zapytać Żyda o wszystko. W islamie, w którym wyrosłem, zadawaj pytania, a napytasz się kłopotów”.

Najwyraźniej objawia się to w nadmiarze teorii spiskowych, takich jak podejrzenie, że ISIS jest wynalazkiem amerykańsko-izraelskim, stworzonym dla zniszczenia regionu, lub że Wiosna Arabska była spiskiem Zachodu, by przekazać region islamistom.

Dowody na tego typu myślenie w niektórych społecznościach „ofiar” są nagminne zarówno wśród Arabów, jak wśród czarnych Amerykanów. Większość teorii spiskowych obrabowuje ich wyznawców ze sprawczości – siły są zbyt wielkie i zbyt rozprzestrzenione, by stawiać im opór. Z drugiej strony, apokaliptyczne teorie spiskowe mogą wywołać szalejącą, pełną przemocy paranoję: obsesję, że musimy zniszczyć wroga zanim będzie za późno.

Ten rodzaj procesu myślowego ujawnia głęboko zakorzenioną awersję do wszelkiej odpowiedzialności

Dwa powody tej niechęci do przyznania się do winy: a) lęk przed utratą twarzy i b) odmowa przyjęcia odpowiedzialności za zmianę zachowania. Oba wyjątkowo nieprzyjemne. Każdy, kto może, unika przyznania się publicznie winy. Pytaniem jest, jak daleko jest się skłonnym posunąć, by tego uniknąć: kłamstwo? szkodzenie innym? mord?  Pojedynkujący się ma prawo zabić dla honoru.

…to powoduje, że takie gesty, jak potępienie terroryzmu przeciwko chrześcijanom, Jazydom, Żydom lub szyitom, są zdawkowe.

Rozumiem to jako jeden z aspektów uwag Nawas o porażce empatii. Zasadniczo rozumowanie arabskie można dzisiaj sprowadzić do stwierdzenia: „To twoja wina, nienawidzę cię. Zasługujesz na wszystko, co dżihadyści ci robią (oczywiście, nie to co robią  mnie!) i jeśli muszę potępić terroryzm, żeby zachować moje miejsce przy stole (uratować twarz), to zrobię to, ale nie oczekuj ode mnie, by było to szczere”.

Tymczasem świat zewnętrzny – Iran, Izrael, Stany Zjednoczone, kolonializm lub niedorastanie do „prawdziwego islamu” innych Arabów – stał się straszydłem wszystkich wewnętrznych niedomagań społecznych. Ten trend doprowadził do ostatecznej ironii: Za problemy Arabów nieustannie obwiniane są siły zewnętrzne, od których następnie oczekuje się rozwiązania.  

Osobliwy paradoks post-modernistycznych teorii spiskowych: ofiary (my) są bezradne wobec spiskowców (źli oni), dlatego oni, których uparcie obwiniam za moje niedole i oskarżam o spiski, muszą się mną zaopiekować. PoMo-PoKo ochoczo przyjmują narrację ofiary i obwiniają kolonialną przeszłość i jej obecnych (zachodnich, białych, uprzywilejowanych, żydowskich) przedstawicieli. Nie jest zaskakujące, że ta perwersyjna kombinacja myślenia pre-modernistycznego i post-modernistycznego wpisuje się zgrabnie w intersekcjonalność – obowiązuje nakaz: obwiniaj uprzywilejowanych, zaprzeczaj kulturze.

Ta obserwacja nie ma na celu uwolnienia od winy mocarstw zachodnich. Nieustanne wspieranie dyktatur arabskich przez mocarstwa zachodnie z pewnością przyczyniło się do utrwalenia przestarzałych priorytetów i niedostatku demokracji.

Żeby im oddać sprawiedliwość: te samce alfa/silne konie byli jedynymi dostępnymi partnerami, jedynymi skutecznymi graczami politycznymi. W rzeczywistości, Zachodowi zabrało stulecia poradzenie sobie z własnymi tyranami. Dla Zachodu dyplomatyczne interweniowanie w arabską kulturę polityczną „silnych koni” w drugiej połowie XX wieku wymagałoby wyjątkowego intelektualnego i emocjonalnego wyrafinowania i prawdopodobnie nie udałoby się, a z pewnością zostałoby potępione przez Edwarda Saida i jego epigonów jako „orientalistyczna fantazja”, jak to potem zrobili dżihadyści, by promować swoją narrację pod hasłem - „obwiniaj Zachód”.

Niemniej, nieustanne poleganie na podkreślaniu regionalnych porażek Zachodu dla uniknięcia autoanalizy i reform jest nieuczciwe intelektualnie. Plemienność i brak szacunku do autonomii jednostki nie może być scharakteryzowana i wytłumaczona jako produkt uboczny kolonializmu i interwencji Zachodu.

Nawas przyjmuje tutaj zachodni dyskurs „autonomii jednostki” (jeden z kluczowych elementów budowania nowoczesnych społeczeństw) i mówi swoim arabskim kolegom: „nie, nie możecie obwiniać nowoczesnego świata za niezdolność stworzenia nowoczesnej kultury politycznej – tolerancyjnej, samokrytycznej, odpowiedzialnej, empatycznej, funkcjonalnej, skutecznej”.

Pod każdym względem kraje arabskie statystycznie pokazują słabość w porównaniu do reszty świata, co udokumentowano w różnych raportach UNDP o rozwoju w świecie arabskim. Na przykład, raport z 2002 r. naświetlił braki w świecie arabskim w trzech dziedzinach uznanych przez społeczność międzynarodową za zasadnicze: wolność, wiedza i emancypacja kobiet. Za te braki można i należy obwiniać rządy i władze arabskie; ale to zajmuje się tylko połową problemu.

W 2002 r. pierwszy raport był sensacją: był miażdżący i był napisany przez Arabów. Co gorsza, łamał narrację politycznej poprawności. Dokładnie potwierdzał to, co przez cały czas mówili ci prawicowi „orientaliści”. Jeden z najbardziej zabójczych dziennikarzy strzelających do własnej bramki w owych dniach, Robert Fisk, cieszył się z uczciwej krytyki kultury, wobec której uprawiał apologetykę w najbardziej poniżający sposób.

Wolność indywidualna nie jest kamieniem węgielnym kultury arabskiej, uczenie się jest traktowane jako proces transmisji, nie zaś kwestionowania, a kobiety często nie są uważane za pełnych obywateli, niezależnie od ich statusu.

(…jeszcze mogłyby zadawać niewłaściwe pytania.)

 

To są verités de la Palice, (truizmy), dlaczego w 2016 r. w żadnym razie nie jest to szeroko zaakceptowanym opisem rzeczywistości? Poza tym, że Said zakazał mówienia takich rzeczy i przez długie pokolenie po nim (1980 do dziś), ludzie zawodowo zajmujący się informowaniem o „Bliskim Wschodzie”, obiecywali, że demokracja jest tuż za rogiem.

Anegdotyczny przykład: kiedy wykształcona żona arabskiego znajomego próbowała ustalić datę na cesarskie cięcie, szpital zażądał jego zgody.  

Najwyraźniej Nawas przyzwyczaiła się do wysokiego stopnia autonomii kobiet w Waszyngtonie.

Według 2015 Global Gender Gap Report, dowody statystyczne pokazują, że z piętnastu krajów z najniższym udziałem kobiet w rynku pracy, trzynaście znajduje się na Bliskim Wschodzie. Raport wylicza dalej, że zaledwie 18% kobiet arabskich w wieku produkcyjnym ma pracę i że w 2015 r. poziom bezrobocia wśród młodych kobiet w państwach arabskich wynosił niemal 44 procent w porównaniu do 22,9 procent młodzieży męskiej.  

Bardzo więc realne jest pytanie, dlaczego nie jest to wysoko priorytetowana kwestia w feministycznym porządku dnia? Dlaczego zachodnie feministki zaciekle krytykują białych mężczyzn, a zwłaszcza żydowskich mężczyzn, niemniej wykazują nadzwyczajny szacunek wobec patriarchalnego zachowania arabskiego i muzułmańskiego?

Można dyskutować o roli różnych nurtów islamu w tworzeniu takich wartości lub o bezskutecznych próbach islamu wykorzenienia plemienności i etnocentryzmu. 

Widziałbym to w kategoriach demotycznej i hierarchicznej lub triumfalistycznej religijności. Demotyczna religijność jest krytyczna wobec norm honoru/hańby, takich jak zabijanie kobiet dla honoru rodziny. Demotyczny islam starał się oprzeć plemiennemu dyktatowi (narzucając wewnętrzny dżihad, podporządkowanie Allahowi); triumfalistyczny islam przeniósł honor religijny na skalę globalną (islam musi dominować na świecie; globalny kalifat).

 

Moim odczuciem/nadzieją jest to, że są dość rozległe demotyczne nurty islamskie, ale dopiero muszą zostać formalnie i szczerze przyjęte. Uwaga Nawas o braku empatii skierowanej do wewnątrz i na zewnątrz sugeruje słabe nurty demotyczne w chwili obecnej.

Niezależnie od tego, jak jest, połączenie plemienności i religii jest zabójcze, co pokazuje chaos w regionie.

Nie tylko dlatego, że pokazuje, jak silne są w kulturze politycznej arabsko-muzułmańskiej niektóre z najbardziej brutalnych, autorytarnych nurtów zachowania ludzkiego – rozpad państwa, narzucenie bezwzględnych, milenijnych ideologii, powrót nieustannej wojny – ale także dlatego, że nie ma tam żadnej poważnej alternatywy społeczeństwa obywatelskiego, ani jednego widocznego eksperymentu w świecie arabskim, w którym buduje się rzeczywistą nowoczesną kulturę polityczną z rzeczywistym respektowaniem praw człowieka.

Obecnie arabska obsesja na punkcie Izraela rozszerzyła się na obsesję irańskiego zagrożenia w połączeniu z szalejącą amnezją moralną w sprawie katastrofy uchodźców syryjskich. Na Bliskim Wschodzie nie brak zasobów finansowych, niemniej pewne kraje arabskie wydają miliardy dolarów na broń, a równocześnie niechętne są wpuszczeniu uchodźców syryjskich do swoich krajów, zrzucając jeszcze cięższe brzemię na samych uchodźców i na kraje już goszczące miliony uciekinierów. Arabowie przyklaskują dowodzonej przez Saudyjczyków koalicji w Jemenie, ale nie czynią żadnych wysiłków, by odbudować ten kraj i/lub osiedlić uchodźców jemeńskich.

Dobieranie się do arabskiej hipokryzji jest bardzo łatwe, co jest paskudnym komplementem jaki Arabowie składają Zachodowi.

Dzisiaj media arabskie, politycy i zwykli ludzie zajęci są potępianiem Iranu i szyitów za zniszczenie regionu. Szkodliwe zachowanie Iranu przynosi efekty przeciwne od zamierzonych; niemniej udawanie, że ingerencja Iranu w „sprawy arabskie” jest źródłem wszystkich problemów w regionie, jest błędem. Baczni obserwatorzy będą twierdzić, że zamęt polityczny narastał przez dziesięciolecia, napędzany przez brutalną kombinację autorytarnego przywództwa, ograniczonego postępu społecznego i ponurej sytuacji gospodarczej.

…oraz użycia nienawiści do Izraela jako ulubionego narkotyku.

 

Obsesja na punkcie zniszczenia Izraela jest podstawową przyczyną tej brutalnej kombinacji, która zdaniem Nawas narasta od długiego czasu, tym, co Irshad Manji nazywa  „bronią masowego odwracania uwagi”. Prawdopodobnie, każdy postępowy naród arabski po przezwyciężeniu wynikającej z kultury honoru/hańby potrzeby odwetu za utracony honor, rozwinąłby pozytywne relacje z Izraelem.

 

Ale… Czy Arabowie mogą zrezygnować z urazy wobec Izraela? Niemożliwe. Nie do pomyślenia. Tylko zemsta przynosi honor. Lepiej nie rozwijać się niż zrezygnować z  wendetty!

Pora, by arabscy intelektualiści poważnie zbadali polityczne, społeczne i ekonomiczne okoliczności, które doprowadziły do tej sytuacji, żeby rozpocząć namawianie do rzeczywistej drogi rozwoju.

Czy arabscy intelektualiści mogą na poważnie rozważać możliwość, że zostali wprowadzeni w błąd przez swoich autorytarnych nauczycieli w sprawie Żydów? 

 

Czy mogą rozważyć możliwość, że Żydzi nie są w Izraelu po to, by ich zniszczyć (złowroga teoria spiskowa, która głównie jest wytworem projekcji)?

 

Czy mogą zrozumieć, że – wręcz przeciwnie – Żydzi uznaliby dążenie do zniszczenia sąsiadów za olbrzymią porażkę moralną?

 

Że, odwrotnie do tego, co sądzą Arabowie, Żydzi wierzą, że spełniają swój wybrany los, kiedy rodziny świata są błogosławione.

 

Twardą prawdą moralną, twardą krytyką własnej postawy jest dla Arabów zrozumienie, że Żydzi w rzeczywistości są (znacznie) bardziej wybaczający niż oni. Żydzi są wychowywani w kulturze kompromisu, nie zaś odwetu (nie zawsze jest to łatwe). W kulturze arabskiej, którą potępiasz, Hiam Nawas, kompromis jest uważany za oznakę słabości, wywołuje pogardę. 

 

To nie tak. Dla Żydów dżihad znaczy: “walkę z własnym gniewem, siłę ducha, a nie przemocy”. Jesteśmy waszymi przyjaciółmi na drodze do wolniejszego i sprawiedliwszego społeczeństwa. Nic dziwnego, że dżihadyści nas nienawidzą. Nic dziwnego, że opowiadają o nas kłamstwa.  

 

Dlaczego im wierzycie?

 

Arab Self Criticism: Key to Modern Peace and Prosperity

The Augean Stables, 15 lipca 2016

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Richard Allen Landes


Amerykański historyk, wykładowca na Boston University, dyrektor bostońskiego Center for Millennial Studies. Autor szeregu książek o średniowieczu i ruchach apokaliptycznych. Obserwator konfliktu na Bliskim Wschodzie (to on ukuł pojęcie „Pallywood” na wyprodukowane ze statystami filmy mające być „dowodami” przeciwko Izraelowi). Jest również autorem dwuczęściowej druzgoczącej analizy  tzw. „Raportu Goldstone’a”.    



Haim Nawas

Amerykańska analityk jordańskiego pochodzenia. Doradzała wielu politykom w sprawach Bliskiego Wschodu. Uważana jest równiez za eksperta w sprawach związanych z amerykańską współpracą z partnerami na Bliskim Wschodzie.