Antysyjonizm: XXI-wieczne wcielenie najdłuższej nienawiści


Richard Landes 2016-07-06


Opowieść o dwóch konferencjach


Zasiadałem niedawno w panelu konferencji Council on European Studies w Filadelfii. Tematem była “Europejska odporność?” Dla niektórych z nas, którzy tam byli, znak zapytania był niewątpliwie potrzebny. Europa, szczególnie w post-narodowej postaci niezmiernie rozszerzonej Unii Europejskie, wydaje się nam narażona: kłopoty finansowe, stagnacja gospodarcza, duża populacja niezasymilowanych imigrantów, ponowne kontrole graniczne, groźby wystąpienia z Unii i ataki ze strony mniejszości triumfalistycznych muzułmanów, którzy wierzą, że naszedł czas spełnienia tego, co uważają za kosmiczne przeznaczenie islamu – zdominowania świata. Broszura informacyjna konferencji sugerowała jednak, że organizatorzy uważają to pytanie za retoryczne: na okładce był bokser unoszący rękę w rękawicy na znak zwycięstwa.


Ponadto, w czasie, kiedy francuska głowa państwa otwarcie zadaje wszystkim słuchaczom pytanie, które piętnaście lat temu wydawałoby się absurdalne – “Czy jest przyszłość dla Żydów w Europie?” – można by oczekiwać więcej paneli na ten temat. Choć jednak było ponad dwieście paneli i ponad tysiąc uczestników, nie było ani jednego o ideologii dżihadu, która obiera za cel postępowe społeczeństwo obywatelskie Europy, i z wyjątkiem naszego panelu, nie było niczego o głównym celu wroga, o Żydach.


W pewnym momencie uczestnik naszego panelu o ruchu Bojkotu, Dywestycji i Sankcji (BDS) nazwał ten ruch “antysemickim”. Panelista obok mnie niemal wyskoczył ze skóry. Najwyraźniej uznał to za obraźliwe. Był w niewłaściwej sali, wśród tych, z którymi “dobrzy ludzie” nie rozmawiają.


Ta reakcja uderzyła mnie szczególnie silnie, ponieważ wcześniej byłem na zupełnie innej konferencji w Bloomington, Indiana. Konferencję Anti-Zionism, Anti-Semitism and the Dynamics of Delegitimization zorganizował Institute for the Study of Contemporary Anti-Semitism Alvina Rosenfelda. Uczeni zebrali się, by przedyskutować sposoby, na jakie antysyjonizm powtarza wzory antysemickie przez wypracowywanie zjadliwie antyizraelskiej narracji i omawiali skutki tego zjawiska nie tylko dla Izraelczyków i Arabów, ale dla tkanki obywatelskiej społeczeństw zachodnich, gdzie te idee mocno się zakorzeniły.


Uczeni, którzy znają longue durée toksycznych nurtów nienawiści do Żydów, badali ich zaskakujące życie po Holokauście i ich nagłe ponowne pojawienie się w XXI wieku; jak ta nienawiść, tysiąclecie za tysiącleciem, adaptuje się do sytuacji, niestrudzenie szukając akceptowalnego sposobu prześladowania Żydów i nienawidzenia Żydów. Jak przypomniał jeden z mówców, termin “antysemityzm”, który teraz, po Holocauście, jest brzydkim słowem, został wprowadzony jako nowa, naukowa, akceptowalna forma żydożerstwa. Zmiana nazwy była potrzebna, bo, jak mogli szanujący się, oświeceni ludzie oskarżać Żydów o zabicie Boga, w którego sami nie wierzyli?   


Tak więc pytaniem jest, czy antysyjonizm jest nowym, uprawnionym sposobem nienawidzenia Żydów?


Globalna, postępowa lewica


Trudno zaprzeczyć, że lewica, jeśli chodzi o Izrael, ma skłonność zarówno do żarliwego oburzenia, jak do tolerowania mowy nienawiści. Mówcy w Bloomington, jeden za drugim, opisywali szczegółowo sposoby, na jakie konstelacje rzucanych przez tysiąclecia antysemickich stereotypów pojawiają się teraz ponownie, przetłumaczone na akceptowalny język przez rewolucyjnych antysyjonistów. W memie za memem widzimy, symbol nienawiści za symbolem nienawiści demonizujące karykatury, oskarżenia przypominających nazistów Żydów o mordowanie dzieci. Ci nowi żydożercy to zdumiewające połączenie dżihadystów i radykalnie postępowców, którzy razem tkają paranoiczną sieć nienawiści wokół Izraela.


Mówcy opisywali mutację antysemityzmu od drugiej połowy XX wieku: zaczynając bezpośrednio po II wojnie światowej, nabierała przyspieszenia w latach 1960., w ONZ wraz z rezolucją “syjonizm=rasizm” w latach 1970., w reakcji na Sabrę i Szatillę oraz pierwszą intifadę w latach 1980., sięgając do nowych szczytów intensywności i rozprzestrzeniania wraz z doniesieniami z drugiej intifady (2000), do konferencji w Durban (2001), do “masakry” w Jenin (2002), i trwa do dnia dzisiejszego.


A tuż za tą, z lekka tylko przysłoniętą, palestyńską propagandą nienawiści przyszedł pełniejszy, bardziej paranoiczny, żydożerczy dyskurs dżihadystów, zsekularyzowany obecnie i zwracający się pełną parą przeciwko syjonizmowi: Izraelczycy są prawdziwymi nazistami; są takimi rasistami, że wierzą, iż jako lud wybrany mają “licencję na zbijanie” gojów. To samo, liczące tysiąclecia piętno żydowskie, to samo piętno kainowe, ta sama agresywna zawiść – ale teraz postępowa opinia świata na nowo przybiła to piętno na czole (jedynego) narodu żydowskiego, pod sztandarem całkowicie prawomocnej, wręcz szlachetnej sprawy antysyjonizmu.


W tej propagandzie Izrael jest przedstawiany jako ostatnia i najohydniejsza resztka minionej już hegemonii imperialistyczno/nacjonalistycznej Zachodu. Ale w rzeczywistości Izrael jest jedynym miejscem, które gwarantuje swoim obywatelom, włącznie z muzułmanami, rozległe prawa i swobody. Tylko w Izraelu muzułmanie mogą swobodnie praktykować swoją wiarę (stosunkowo) bezpieczni przed dżihadystyczno-sekciarską agresją. Izrael jest jedyną demokracją na pustyni autorytarnej polityki arabskiej, tak wyraźnie widocznej w dzisiejszych krwawych wojnach sekciarskich i plemiennych.


Niemniej w mentalności warstw postępowych to Izrael jest na ławie oskarżonych. Organy ONZ kompulsywnie potępiają jego “łamanie praw człowieka”, celuje w niego wojna prawna prowadzona przez BDS, kampusy i internet rozbrzmiewają retoryką i inicjatywami, by uczynić z niego pariasa, podczas gdy otaczające go kraje arabskie rozlatują się w chaosie, którym żywią się dżihadyści.  


Wszystko to wywołuje następujące pytania: dlaczego dzisiejsi ludzie postępowi przyjmują z otwartymi ramionami grupy, które publicznie propagują ludobójczy antysemityzm? Dlaczego używają tak ziejącej nienawiścią retoryki z tak straszliwą historią? Dlaczego Judith Butler oznajmiła, że Hamas i Hezbollah są częścią “globalnej, postępowej lewicy”? Kto może być do tego stopnia głupi, by wyobrażać sobie, że dżihadyści, zdecydowani na podbój świata, są antyimperialistami? I dlaczego lewica w obliczu narastających horrrorów dżihadyzmu XXI wieku nadal twierdzi uparcie, że “naziści” są tutaj, w Izraelu?


Lewicowy, świecki supercesjonizm


Z religijnego punktu widzenia ten konflikt obraca się wokół konkurujących wielkich narracji supercesjonistycznych: Kto jest prawdziwym wybranym ludem?” Na samym początku chrześcijanie twierdzili, że zastąpili Żydów, a muzułmanie twierdzili, że zastąpili jednych i drugich. Każde to supercesjonistyczne twierdzenie opiera się na “narracji zastąpienia”, w której nowoprzybyły natychmiast zastępuje poprzedniego pretendenta jako “wybrany” i pozbawia tego poprzedniego pretendenta pożądanego statusu. Narracje zastąpienia roszczą sobie monopol na zbawienie.


Ten syndrom jest dzisiaj najsilniejszy wśród globalnych dżihadystów: ich planem milenijnym jest podbicie świata i nadanie wszystkim harbis, którzy nie nawrócą się ani nie zginą, podrzędnego statusu zimmi. Żydzi, najbardziej zatwardziali ze wszystkich ludzi, szczególnie w nowoczesnym świecie, muszą zostać wyeliminowani, by islam mógł triumfować i kwitnąć. Dzihadyści nie mają żadnego problemu z antysemickim dyskursem nazistów, ponieważ mają tę samą paranoidalną wersję ludobójczego supercesjonizmu: wytęp rywalizujący “wybrany lud” lub zgiń.


Trudniej dostrzec świecki supercesjonizm sojuszników dzihadystów z globalnej, postępowej lewicy. Większość ludzi postępowych twierdzi stanowczo, że nie są antysemitami: Żydzi jako obywatele globalnej diaspory są w porządku, wręcz wspaniali! Niekonsekwentne zachowanie zaczyna się jednak, gdy tylko ci ludzie postępowi XXI wieku kierują swoją uwagę na jeden z najbardziej niezwykłych tworów nowoczesnego świata: “suwerennych Żydów”. Tutaj odkrywamy, że dla dzisiejszych postępowych, tak jak dla Watykanu w XX wieku i dla muzułmańskich i chrześcijańskich triumfalistów przez ponad 1400 lat, suwerenni Żydzi – tj. obecnie, Izraelczycy zdecydowanie nie są w porządku. Od roku 2000 Izraelczycy stali się nowym, prawomocnym obiektem szeroko rozprzestrzenionej pogardy i nienawiści wśród zachodnich elit kulturalnych.  


Supercesjonizm wśród ludzi postępowych spoczywa na moralnie sadystycznej, “świeckiej” narracji zastąpienia: Izrael zastąpił nazistów, a Palestyńczycy zastąpili Żydów epoki Holocaustu. Niezależnie od tego, jak ujmująca może wydawać się laureatom Nagrody Nobla historyczna ironia takiej inwersji moralnej, niebezpieczne byłoby pomylenie jej z rzeczywistością, w której Izrael robi wszystko co tylko jest możliwe, by w niczym nie zachowywać się jak naziści, zaś niektórzy jego wrogowie otwarcie podziwiają nazistów.


Ta narracja zastąpienia nie tylko oferuje wolność od winy za Holocaust; oferuje także wzniesienie się moralne, szanse górowania nad Izraelem i ostrego osądzania go. “Izrael stracił całą przewagę moralną”, ogłosił wysłannik ONZ, Terje Roed-Larsen w reakcji na “masakrę” Jenin, kiedy w rzeczywistości patrzył na najniższą proporcję ofiar cywilnych w historii działań wojennych na terenach miejskich. Pojawia się głęboka dezorientacja moralna: komentatorka wiadomości w mediach głównego nurtu twierdzi, że zdjęcie 12-letniego Muhammada al Durah, złapanego w ogień krzyżowy, zastępuje i wymazuje obraz chłopca z Getta Warszawskiego.


Z tych wyżyn – europejskie supermocarstwa moralne, takie jak Szwecja, i osoby, takie jak  Jostein Gaarder – osądzają Izrael, gardząc tymi suwerennymi Żydami, karmiąc swoje supercesjonistyczne fantazje za cenę całkowitego oderwania się od rzeczywistości. Stąd jest tylko mały krok do przekształcenia upamiętniania Holocaustu w platformę ataku na Izrael jako nowej ludobójczej siły na planecie.  


Efekt megafonu


“Lewicowi” antysyjoniści pozwolili wzmocnionym internetem dżihadystom na szerzenie ich memów i symboli nienawiści na całym świecie. Dziennikarze-aktywiści, postkolonialni uczeni, feministki, wstydzący się swojego żydostwa Żydzi, aktywiści NGO, wszyscy oni zatwierdzają i wzmacniają tę narrację: obwiniaj Izrael; uniewinniaj “opór” palestyński; i odwrotnie: nie uniewinniaj Izraela i nie obwiniaj ekstremizmu dżihadu. W rzeczywistości, im bardziej szczery jest zachodni antysyjonizm, tym lepsza jest przykrywka, pod którą szerzy się nienawiść. Ludzie postępowi zapoznali kampusy z perwersyjnymi “prawami człowieka” antysyjonizmu i zmobilizowali wynikające z tego oburzenie, by uczynić Izrael międzynarodowym pariasem.


Jest dzisiaj obiegową mądrością na globalnej, postępowej lewicy uważanie antysyjonizmu za niespokrewniony z antysemityzmem i uważanie islamofobii za nowy antysemityzm. Dowody przedstawione na konferencji w Bloomington sugerują, że jest to poważnie błędna interpretacja. W XXI wieku antysyjonizm odgrywa, mutatis mutandis, tę rolę, jaką antysemityzm odgrywał w wieku XX w Europie. Wykłady wygłoszone w Bloomington pokazały jasno, że w obecnym klimacie, jeśli jesteś głośnym antysyjonistą, pracującym na rzecz globalnego upokorzenia lub wyeliminowania Izraela, to dajesz wiatr w żagle realnym, nastawionym na eksterminację żydożercom, ludziom, którzy żywią paranoidalne, ludobójcze fantazje. Kiedy lewicowcy skandują “Wszyscy jesteśmy Hezbollahem! Teraz!” lub “Muktada al Sadr – solidarność antyimperialistyczna!”, zachęcają i wzmacniają realne, XXI-wieczne wcielenia nazistowskiego delirium, a mianowicie triumfalistycznych dżihadystów..


Anti-Zionism - 21st-century avatar of the longest hatred

Fathom, lato 2016

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Richard Allen Landes


Amerykański historyk, wykładowca na Boston University, dyrektor bostońskiego Center for Millennial Studies. Autor szeregu książek o średniowieczu i ruchach apokaliptycznych. Obserwator konfliktu na Bliskim Wschodzie (to on ukuł pojęcie „Pallywood” na wyprodukowane ze statystami filmy mające być „dowodami” przeciwko Izraelowi). Jest również autorem dwuczęściowej druzgoczącej analizy  tzw. „Raportu Goldstone’a”.