Brat Tayler o Reza Aslanie
Ten przesłodzony film jest po części tematem nowego artykułu Jeffa Taylera w Quillette: “Straight talk about religion: Reza Aslan peddles false wares to influential dupes” [Szczere słowa o religii: Reza Aslan wciska fałszywy towar wpływowym naiwniakom]. I, niestety, w tym wypadku naiwniakiem jest Oprah:
Widzicie nadskakujące maniery Aslana, atrakcyjne dla tych, którzy nie myślą zbyt dużo o tym, co on właściwie mówi. Jego przyjazna postawa czyni, że to, co mówi, wydaje się do przyjęcia, podczas gdy ludzi tacy jak Maajid Nawaz, Maryam Namazie i Ayaan Hirsi Ali, którzy pokazują, że prześladowanie mniejszości i niewierzących jest zakotwiczone w świętych pismach islamskich, są zbywani jako „tubylczy donosiciele”. Tayler cytuje wypowiedzi Aslana, w których Aslan przyznaje, że ludzie istotnie popełniają barbarzyńskie czyny w imię islamu. Ale, jak pisze Tayler: „Niemniej nie robi tego publicznie, ani z Oprah, ani nigdzie indziej”. Istotnie, gdyby tylko słuchać Aslana i nie wiedzieć niczego o ISIS, o ciemiężących restrykcjach dla kobiet w wielu krajach islamskich, o związkach tej wiary z okaleczaniem genitaliów kobiecych, o szerokim poparciu dla prawa szariatu, o niemal uniwersalnym przekonaniu, że Koran należy czytać dosłownie, słowo w słowo – wszystko to byłoby niezrozumiałe. Nie, mitem szerzonym przez Aslana jest to, że niemal wszyscy muzułmanie zanurzeni są w wszechmiłującym symbolizmie i metaforach tej książki.
To jednak dygresja; tutaj chodzi o zwrócenie uwagi na artykuł Taylera, z którego wziąłem kilka fragmentów. Warto go przeczytać w całości:
Stanowisko jakie sprzedaje nam Aslan — że islam nie składa się z twierdzeń (przekazanych przez Koran) o pochodzeniu i przyszłości wszechświata i naszego gatunku wraz z instrukcjami dla nas wszystkich o tym, jak się zachowywać, ale z eterycznych, nieskończenie plastycznych abstrakcji – „symboli” i „metafor” itd. – może ujść za wiarygodne tylko w telewizyjnym talk show. Niemniej dla tych, dla których wiara zachowuje autentyczne, pierwotne cechy jako inspirowany przez boga przepis na kontrolowanie i wykorzystywanie, wspierany przez surowy aparat egzekwujący to – brzmiałoby to bluźnierczo i z pewnością zarobiłoby telegenicznemu sprzedawcy kitu kilka batów albo coś wręcz gorszego. Aslan oczywiście ma prawo wyznawać jaki islam sobie wybierze, ale nie powinniśmy mylić jego bujającej w obłokach wersji islamu z rzeczywistością.
Tayler z łatwością rozbija twierdzenie Aslana, że w religii nie chodzi o rzeczywistość ani prawdę, ale o ładne przypowieści:
. . . Kiedy Aslan informuje Oprah, że “symbole i metafory… definiują stosunek między ludźmi a Bogiem”, zakłada on, że już akceptujemy istnienie istoty nadnaturalnej (jak można oczekiwać, robi znana z pobożności Oprah), ale jest to kwestia warta przynajmniej myślowego argumentu, jak to dawnie bywało także wśród teologów. I nie powinniśmy zapominać, że ważność całego przedsięwzięcia Abrahamowego spoczywa na faktycznym istnieniu Boga, jeśli nie z innego powodu, to dlatego, że musi On istnieć, by coś “objawiać”, dostarczając jedynej podstawy do uważania Tanachu, Biblii i Koranu za coś więcej niż olbrzymiego kompendium krwawych, często okrutnych bajek zamiast bezbłędnego, nieodwracalnego Słowa Boga. Bez boskiego autorstwa te tomy nie zasługiwałyby na większy szacunek niż Epos o Gilgameszu (z którego niewątpliwie pochodzi legenda o potopie) i z pewnością mniej szacunku niż wspaniałe, znacznie pełniejsze polotu dzieło Homera.
. . . Aslan, sprytny kombinator, pokazuje, że niewierzący i sceptycy mieli na niego wpływ. Następnie mówi do Oprah:Zawsze mówię ludziom, że nie ma dowodu na istnienie lub nieistnienie Boga. Wiara jest wyborem. Ale nie jest irracjonalnym wyborem, Jest faktycznie całkiem racjonalna i rozsądna, kiedy konfrontuje się ją z rzeczywistością, światem i samym życiem.
Szybko rosnąca grupa Amerykanów, którym otworzyły się oczy, nie zgodziłaby się, jak również obywatele dziewięciu najbardziej pokojowych, rozwiniętych krajów, gdzie religia zmierza ku wymarciu. Łatwy dostęp do informacji (via Internet) w połączeniu z rosnącą zdolnością nauki do wyjaśnienia niepojętych kiedyś tajemnic, podbudowują dzień za dniem oparty na dowodach światopogląd, nie zaś zabobonne dogmaty. Rewerencja wobec starożytnych tekstów, spisanych zanim ludzie wiedzieli czym są zarazki lub że Ziemia obraca się wokół Słońca – no cóż, to jest irracjonalne.
Jeśli nie czytaliście Koranu, namawiam do zrobienia tego. Jest dostępny online w kilku wersjach, włącznie z wersją z komentarzami dla sceptyków, z rozmaitymi symbolami pokazującymi amoralne fragmenty (i bardzo niewieloma przyjaznymi fragmentami). Na spotkaniu American Humanist Association, John De Lancie powiedział, że wreszcie zrezygnował z wiary, kiedy przeczytał Biblię – dobrze znana terapia na religianctwo wśród seminarzystów. Jeśli przeczytacie Koran, zobaczycie, że określanie islamu jako „religii pokoju” oznacza nie tylko, że musicie ignorować sam tekst, ale także uniwersalne przekonanie muzułmanów, że jego słowa są ścisłe i bezbłędne.
Procent muzułmanów w różnych krajach, którzy twierdzą, że szariat jest a/ stworzony przez ludzi w oparciu o słowo boże, b/ jest objawionym słowem Boga.
Z 2013 Pew Report o muzułmanach na świecie (Iran, Arabia Saudyjska i Jemen nie były objęte badaniem)
Why Evolution Is True, 30 maja 2016
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Profesor na wydziale ekologii i ewolucji University of Chicago, jego książka "Why Evolution is True" (Polskie wydanie: "Ewolucja jest faktem", Prószyński i Ska, 2009r.) została przełożona na kilkanaście języków, a przez Richarda Dawkinsa jest oceniana jako najlepsza książka o ewolucji. Jerry Coyne jest jednym z najlepszych na świecie specjalistów od specjacji, rozdzielania się gatunków. Jest wielkim miłośnikiem kotów i osobistym przyjacielem redaktor naczelnej.