Izrael, Gaza i "proporcjonalność"


Louis René Beres 2016-06-04

W ostatnich akcjach obronnych Izrael zdołał imponująco wysoki odsetek rakiet z Gazy, przechwycić przez Żelazną Kopułę. Niemniej byłoby błędem ekstrapolować z takiego stosunkowo ograniczonego sukcesu  do znacznie bardziej skomplikowanych  zagrożeń strategicznego niebezpieczeństwa Iranu. (Zdjęcie: IDF)
W ostatnich akcjach obronnych Izrael zdołał imponująco wysoki odsetek rakiet z Gazy, przechwycić przez Żelazną Kopułę. Niemniej byłoby błędem ekstrapolować z takiego stosunkowo ograniczonego sukcesu  do znacznie bardziej skomplikowanych  zagrożeń strategicznego niebezpieczeństwa Iranu. (Zdjęcie: IDF)


Ze wszystkich stron przyszły wezwania do potępienia Izraela za niedawne uderzenia w Gazę w odpowiedzi na wystrzelone stamtąd rakiety[1]. Starannie przygotowany refren jest aż nazbyt znajomy. Terroryści z Gazy ostrzeliwuje rakietami i moździerzami cywilna ludność Izraela; następnie świat wzywa Izraelskie Siły Powietrzne (IAF), by nie reagowały.


Chociaż Izrael jest w sposób oczywisty ofiarą tych rytualnych cykli arabskiego terroru i izraelskich odpowiedzi, “świat cywilizowany” zazwyczaj występuje w obronie agresorów. W sposób niewytłumaczalny Unia Europejska, a nawet czasami obecny prezydent USA, automatycznie i bez namysłu nazywają reakcję izraelską „nadmierną” lub „nieproporcjonalną”.


Pomijając ironię tego, gdzie są ewidentne sympatie prezydenta Obamy – nic, co we własnej obronie zrobił Izrael, nie zbliża się nawet do masowego rażenia niedawnych operacji USA w Afganistanie[2] –  te potępienia są zawsze bezpodstawne. W sposób oczywisty Hamas i sprzymierzone grupy terrorystyczne umyślnie odpalają rakiety z zaludnionych obszarów Gazy na cywilów izraelskich. Według prawa międzynarodowego użycie własnej ludności jako „ludzkiej tarczy” – bo takie strzelanie z zaludnionych obszarów ma na celu odstraszenie izraelskiego odwetu bądź spowodowanie szkód wśród cywilów palestyńskich – stanowi kwalifikowaną zbrodnię wojenną. Konkretniej, ta zbrodnia jest znana jako “wiarołomstwo”.


“Wiarołomstwem” jest próbą pokazania Izraelskiej Armii Obronnej (IDF) jako morderców, kiedy są zmuszeni odpowiedzieć na ostrzał, ale zawsze jest to tylko palestyńska manipulacja rzeczywistej odpowiedzialności prawnej. Zamiarem Hamasu może być obciążenie winą Izraela jako morderców ludności cywilnej Gazy. Z prawnego punktu widzenia jednak efektem arabskiego wiarołomstwa w Gazie jest uwolnienie Izraela od wszelkiej odpowiedzialności za szkody arabskie, nawet jeśli to ogień izraelski faktycznie rani lub zabija ofiary gazańskie. Zgodnie z prawem ci mieszkańcy arabscy, którzy cierpią z powodu izraelskich działań odwetowych, ponoszą konsekwencje zbrodni wojennych własnego rządu. Palestyńskie cierpienia, które z pewnością znowu zobaczymy wyolbrzymione w zaaranżowanych arabskich filmach propagandowych, pozostają bezpośrednim rezultatem ponuro okrutnego, niewrażliwego i zbrodniczego kierownictwa Hamasu.


Istotne jest także, choć nigdy nie analizowane poważnie, jest to, że kierownictwo Hamasu, podobnie do kierownictwa AP i Fatahu, często siedzi bezpiecznie daleko od Gazy, dyskretnie schowane w Katarze. Dla tych zdecydowanie nieheroicznych postaci „męczeństwo” jest zawsze mile widziane i czczone, ale tylko jeśli ten wyjątkowy honor przypada komuś innemu.


Ponadto autorytatywne reguły prowadzenia wojny nie zrównują “proporcjonalności” z tym, jak wielu ludzi ginie po każdej stronie konfliktu. Na wojnie nie wymaga się od żadnej ze stron, by odpowiadała na agresję tylko równoważną siłą. Obowiązek proporcjonalności wymaga, by żadna ze stron nie używała poziomu siły, który jest większy niż to, czego potrzeba do osiągnięcia uprawnionego celu politycznego i operacyjnego.


Gdyby w regule o proporcjonalności rzeczywiście chodziło o równą liczbę zabitych, użycie broni atomowej przez Amerykę przeciwko japońskim cywilom w sierpniu 1945 r. byłoby największym przejawem „nieproporcjonalności” w historii ludzkości.


Wygląda na to, że kilka dużych palestyńskich grup terrorystycznych zaczęło przygotowania do olbrzymich ataków terrorystycznych na Izrael. Takie ataki, być może we współpracy z sprzymierzonymi frakcjami dżihadystycznymi, mogą być również chemiczną i biologiczną bronią masowego zniszczenia.  Z czasem, szczególnie jeśli Iran nieodstraszony umową z Wiednia w lipcu 2015 r. zgodzi się na przekazanie pozostałości materiałów jądrowych grupom terrorystycznym, Izrael może stanąć wobec kierowanego przez Palestyńczyków terroryzmu jądrowego.


Jedna sprawa jest jasna. Jeśli Izrael pod naciskiem sił zewnętrznych pozwoli palestyńskiemu terrorowi z Gazy działać bez przeszkód, państwo to będzie coraz bardziej narażone na coraz poważniejsze formy agresji arabskiej.


Należy także pamiętać, że ataków terroru jądrowego przeciwko Izraelowi można dokonywać przy użyciu ciężarówek i statków, a nie tylko rakietami i pociskami.


A co z aktywną obroną Izraela? W ostatnich akcjach obronnych, Ochronny brzeg i Filar obrony, Izrael zdołał imponująco wysoki odsetek rakiet z Gazy, przechwycić przez Żelazną Kopułę. Niemniej byłoby błędem ekstrapolować z takiego stosunkowo ograniczonego sukcesu  do znacznie bardziej skomplikowanych  zagrożeń strategicznego niebezpieczeństwa ze strony Iranu. Jeśli Iran zdobędzie broń jądrową za dziesięć lat lub wcześniej, to reżim irański może wstrzelić na Izrael pociski rakietowe uzbrojone w głowice jądrowe.


Sun Zi, starożytny myśliciel chiński, już rozumiał – na długo przed epoką atomową – żeby zbyt wielkie poleganie na obronie jest zawsze chybione. Dzisiaj Arrow, podstawowy izraelski system obrony przeciwrakietowej, wymagałby 100% sukcesu przeciwko jądrowym pociskom balistycznym. Czegoś takiego nie daje się osiągnąć nawet przy wspomaganiu nową opartą na laserze obroną Rafael. Izrael musi więc nadal polegać przede wszystkim na odstraszaniu egzystencjalnego zagrożenia jądrowego. 


Izrael zawsze był gotowy do utrzymywania niezbędnych operacji kontrterrorystycznych w Gazie w ramach ustalonych reguł humanitarnego prawa międzynarodowego. Przemoc palestyńska jednak uparcie łamie wszystkie zaakceptowane reguły – także po tym, jak Izrael wycofał się z Gazy w 2005 r.

Zarówno Hamas, jak Autonomia Palestyńska nadal mówią z oburzeniem o „okupacji”. Gdzie jednak, dokładnie, jest ta okupacja? Po całym tym zagorzałym wrzasku o izraelskiej „nieproporcjonalności”, czy Palestyńczycy i ich sojusznicy nie powinni wreszcie odpowiedzieć na to podstawowe pytanie? W Gazie nie ma żadnych Izraelczyków.


Prawo międzynarodowe nie jest paktem samobójczym. Oferuje uniwersalnie obowiązujący zestaw reguł i procedur, które pozwalają państwom działać na rzecz swojego „niezbywalnego prawa do samoobrony"[3]. Kiedy grupy terrorystyczne, takie jak Hamas, otwarcie świętują „męczeństwo” dzieci palestyńskich i kiedy przywódcy Hamasu bez wahania starają się zdobyć zbawienie religijne przez masowe mordowanie dzieci żydowskich, ci terroryści, niestety, nie zachowują żadnych praw do żądania bezpieczeństwa.


W odpowiedzi na niezliczone ataki terrorystyczne z Gazy Izrael niezliczonymi ulotkami, telefonowaniem, „stuknięciami w dach” i innym ostrzeżeniami atakujących, działał z  powściągliwością operacyjną, której nie dorównuje żaden inny naród i zgodnie z obowiązującymi regułami wojny. W tych niezbędnych aktach samoobrony nie było jak dotąd najmniejszych dowodów na nieproporcjonalność.



[1]
Przemawiając w Bejrucie w telewizyjnym Channel 10, 7 maja 2016 r. przywódca  Hezbollahu, Hassan Nasrallah, oskarżył Izrael o “atakowanie Gazy” i powiedział: “Niestety, świat arabski milczy o sytuacji w Gazie. … te czyny muszą zostać potępione”. Cytowane za Israel National News, "Nasrallah calls for condemnation of Israeli 'Attacks' on Gaza," 7maja 2016. Ciekawe także jest, że Nasrallah, przywódca szyitów, wyraża mocne poparcie sunnickiemu Hamasowi.

[2] Patrz Alissa J. Rubin, "Airstrike Hits Doctors Without Borders Hospital in Afghanistan," The New York Times, 3 października 2015. Jest to informacja o zniszczeniu przez USA w październiku 2015 r. zatłoczonego szpitala w mieście Kunduz. Pentagon potwierdził to uderzenie, a prezydent Obama złożył kondolencje rodzinom ofiar tego, jak to nazwał, „tragicznego incydentu”.

[3] Patrz szczególnie Artykuł 51 Karty Narodów Zjednoczonych.

 

Israel, Gaza and „Proportionality”

Gatestone Institute, 19 maja 2016

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Louis René Beres

Amerykański politolog urodzony w Szwajcarii, wykładowca na Purdue University, specjalizuje sie w sprawach terroryzmu i prawa międzynarodowego.