Alchemia narodowości palestyńskiej


Martin Sherman 2016-05-21


W nowożytnej historii ludzkość nierzadko nękały idee lub recepty polityczne, które były ewidentnie mylne, oraz doktrynalne dogmaty, które w sposób oczywisty były katastrofalne. Niewiele jednak było tak przejrzystych w swoim nieskrywanym szachrajstwie jak to, co – perwersyjnie – stało się znane jako „rozwiązanie w postaci dwóch państw” (RPDP).

Oparte na błędnej i zawodnej koncepcji “ziemia za pokój”, której zasadność wielokrotnie obalano, ale jakoś nigdy nie zdyskredytowano i z pewnością nigdy nie odrzucono, przez dziesięciolecia w niewytłumaczalny sposób monopolizowało debatę o ogólnym konflikcie izraelsko-arabskim i konflikcie izraelsko-palestyńskim w szczególności.


“Alchemia: pozornie  magiczny proces transformacji/tworzenia”(The Oxford Dictionary).


“Nie uważam, że w ogóle istnieje naród palestyński. Uważam, że jest naród arabski. Uważam, że to kolonialny wynalazek – naród palestyński. Kiedy istnieli jacykolwiek Palestyńczycy? Skąd przyszli? Uważam, że jest naród arabski”. (Azmi Bashara, Channel 2, 1996).


“Lud palestyński jest integralną częścią narodu arabskiego. […] Lud palestyński wierzy w jedność arabską. W celu przyczynienia się własnym wkładem do osiągnięcia tego celu, musi jednak na obecnym etapie walki strzec swojej palestyńskiej tożsamości i rozwinąć świadomość tej tożsamości”. (Palestyńska Karta Narodowa).

Zbliża się zarówno koniec maja, jak perspektywa zwołanego przez Francuzów szczytu, którego celem jest “wznowienie izraelsko-palestyńskiego procesu pokojowego”. Wysiłki będą nieuchronnie skupione na ożywienie znaczenia paradygmatu dwóch państw po długim – i dobrze zasłużonym – okresie “zimnego przechowywania”.  


Prawdopodobne niebezpieczeństwa


Najbardziej, być może, zastanawiającą zagadką w sprawie dyskusji o konflikcie na Bliskim Wschodzie jest trwające nadawanie centralnego miejsca idei, która ma tak małe poparcie, zarówno jeśli chodzi o jej empiryczne dokonania, jak pojęciową wiarygodność.


Jak napisał jakiś czas temu nowo mianowany konsul generalny Izraela w Nowym Jorku,  Dani Dayan, w artykule w dziale opinii w “New York Times”:  

“Wstawienie niezależnego państwa palestyńskiego między Izrael a Jordanię byłoby przepisem na katastrofę. … To nowe państwo [stałoby się] siedliskiem ekstremizmu. … Każde porozumienie pokojowe załamałoby się. … Izrael byłby zmuszone do ponownego zajęcia tego terenu”.

Nie jest to nieprawdopodobny scenariusz, jeśli patrzy się na poprzednie wycofania się Izraela. Istotnie, za każdym razem, kiedy Izrael ewakuował jakieś terytorium, stawało się ono platformą do prowadzenia przeciwko niemu śmiertelnych ataków – czy była to Gaza, Liban, czy Synaj, gdzie dobrany zbiór dżihadystycznych ekstremistów coraz mocniej trzyma ten półwysep w garści.


Pod nieobecność przekonujących dowodów, które by temu zaprzeczały, nie ma żadnego powodu – poza niepodbudowaną nadzieją i nieuzasadnionym optymizmem – że podobny los spotka wcześniej lub później „Zachodni Brzeg”, jeśli IDF wycofa się.


Powstaje więc pytanie: dlaczego ktokolwiek racjonalny miałby przyjąć politykę, która tak wyraźnie grozi tragedią dla zarówno Izraelczyków jak Palestyńczyków?


Przejrzyste szachrajstwo


W nowożytnej historii ludzkość nierzadko nękały idee lub recepty polityczne, które były ewidentnie mylne oraz doktrynalne dogmaty, które w sposób oczywisty były katastrofalne.  Niewiele jednak było tak przejrzystych w swoim nieskrywanym szachrajstwie jak to, co – perwersyjnie – stało się znane jako „rozwiązanie w postaci dwóch państw” (RPDP).


Oparte na błędnej i zawodnej koncepcji “ziemia za pokój”, której zasadność wielokrotnie obalano, ale jakoś nigdy nie zdyskredytowano i z pewnością nigdy nie odrzucono, przez dziesięciolecia w niewytłumaczalny sposób monopolizowało debatę o ogólnym konflikcie izraelsko-arabskim i konflikcie izraelsko-palestyńskim w szczególności.


Dominacja podejścia RPDP jest tak trudna do zrozumienia, nie tylko dlatego, że nie jest ono zakorzenione w faktach empirycznych ani nie jest logicznie spójne, ale dlatego, że Arabowie otwarcie przyznają, iż jest to wyłącznie podstęp.


Nie można zbyć tego twierdzenia jako jakiegoś radykalnego bełkotu prawicowego. Jest to nieunikniony wniosek, który wyłania się z czynów, oświadczeń i dokumentów Palestyńczyków.


Narodowość jako alchemia


Dla zrozumienia, jak bardzo postawa RPDP jest odcięta od zarówno faktów, jak logiki, rozważmy, jak bardzo pozbawione treści są kluczowe elementy, które rzekomo ją podbudowują – takie jak “naród palestyński” i “ojczyzna palestyńska”.


Dla zilustrowania tego pozornie wydumanego twierdzenia, załóżmy na moment, że Arabowie nie rozpoczęli wojny  unicestwienia przeciwko Izraelowi w 1967 r. Kto byłby wówczas Palestyńczykami? Co ważniejsze, co byłoby wówczas Palestyną?


W końcu, przez cały ten czas arabscy mieszkańcy “Zachodniego Brzegu” nie byli bezpaństwowi. Do 1988 r. wszyscy byli obywatelami Jordanii.


Ponadto wersja Narodowej Karty Palestyńskiej z 1964 r. (Artykuł 24) wyraźnie stanowi nie tylko, że „Zachodni Brzeg” nie jest częścią ojczyzny palestyńskiej, ale że jest częścią Haszymidzkiego Królestwa Jordanii.


Tak więc, gdyby Arabowie nie rozpoczęli wojny unicestwienia przeciwko Izraelowi, arabscy mieszkańcy “Zachodniego Brzegu” byliby Jordańczykami, a terytorium „Zachodniego Brzegu” byłoby Jordanią.


W 1967 roku jednak Arabowie rozpoczęli jawnie ludobójczą agresję przeciwko państwu żydowskiemu, której wynikiem była sromotna klęska.


Z tej mieszanki klęski i rozczarowania „pozornie  magiczny proces transformacji/tworzenia” zaczął wyłaniać się na naszych oczach. Bach! Jak gdyby dzięki jakiemuś alchemicznemu mechanizmowi obywatele jordańscy przekształcili się w „naród palestyński”, a terytorium jordańskie przekształciło się w „ojczyznę palestyńską”.


Palestyna jest tam, gdzie są Żydzi


27 maja 1967 r. na tydzień zaledwie przed wybuchem Wojny Sześciodniowej, Ahmad Szukeiri, poprzednik Jasera Arafata na stanowisku przewodniczącego Organizacji Wyzwolenia Palestyny, ryczał:   

“Zbliża się D-Day. Arabowie czekali 19 lat na to i nie zawahają sie przed wojną o wyzwolenie”.  

1 czerwca piał:

“To jest walka o ojczyznę – albo my, albo Izraelczycy. Nie ma drogi pośredniej. Żydzi będą musieli odejść z Palestyny. … Zniszczymy Izrael i jego mieszkańców, a jeśli chodzi o tych, co przeżyją – jeśli jacyś będą – statki są przygotowane, żeby ich deportować”.

Nawet dla najbardziej zagorzałych zwolenników podejścia RPDP użycie słów “wyzwolenie” i “ojczyzna” przez Szukeiriego powinno być wyjaśniające. Z pewnością bowiem nie odnosiły się one – i nie mogły odnosić – do „Zachodniego Brzegu” (ani Gazy), ponieważ oba te terytoria były pod rządami Arabów i wyraźnie nie stanowiły „ojczyzny”, wobec której kierowały się palestyńskie wysiłki „wyzwolenia.


Wniosek wydaje się nieodparty.


Zamiast definiować jakieś konkretne terytorium jako ojczyznę, “Palestyna” jest bardzo płynnym pojęciem geograficznym, używanym do określania terytorium, nad którym panują Żydzi i od których Arabowie mają “święty obowiązek” to terytorium wyzwolić.


Palestyna: Przed-1967 kontra po-1967


W następstwie porażki w czerwcu 1967 r. zmienił się kierunek arabskich starań o “wyzwolenie”.  


Podczas gdy przed tą datą skupiali się na ziemi na zachód od Zielonej Linii, Arabowie zmienili to teraz na tereny leżące na wschód od niej, które dostały się pod panowanie izraelskie w wyniku zwycięstwa w wojnie obronnej narzuconej mu – mimo izraelskich usilnych próśb skierowanych do Jordanii, by nie przyłączała się do planowanego najazdu arabskiego.


Był to jednak tylko pośredni cel w podzielonej na etapy strategii całkowitej eliminacji państwa żydowskiego, niezależnie od jego granic.


Być może najwyraźniejszym – choć w żadnym razie nie jedynym – sformułowaniem planów po 1967 r. była często cytowana i nigdy nie odrzucona wypowiedź Zuheira Muhseina, byłego szefa departamentu wojskowości OWP i członka Rady Wykonawczej.


Przedstawiając identyczne stanowisko do cytowanego we wstępie Azmiego Biszary, samozwańczego „Palestyńczyka”, który reprezentował antysyjonistyczną partię arabską Balad w Knesecie do czasu, kiedy uciekł po oskarżeniu go o zdradę, Muhsein także wyraził opinie, że „naród palestyński nie istnieje”.  


Wyjaśnił to:

“Stworzenie państwa palestyńskiego jest tylko środkiem do kontynuowania naszej walki przeciwko państwu Izrael dla celów jedności arabskiej… Tylko z powodów politycznych i taktycznych mówimy dzisiaj o istnieniu narodu palestyńskiego, ponieważ interesy narodowe Arabów wymagają, byśmy zakładali istnienie odrębnego ‘ludu palestyńskiego’, by przeciwstawić się syjonizmowi”.

Następnie wyłożył wyraźnie powody podzielonej na etapy strategii post-1967 i kluczową rolę, jaką ma w jej realizacji odgrywać “tożsamość palestyńska”:

“Z przyczyn taktycznych Jordania, która jest suwerennym państwem ze zdefiniowanymi granicami, nie może wysuwać roszczeń do Hajfy i Jaffy, podczas gdy ja, jako Palestyńczyk, niewątpliwie mogę żądać Hajfy, Jaffy, Berszewy i Jerozolimy. Jednak w momencie, kiedy odzyskamy nasze prawa do całej Palestyny, nie będziemy czekać ani minuty i połączymy Palestynę i Jordanię”.

Przejściowa konstrukcja taktyczna


Byłoby wielkim błędem zbycie tego jako jedynie opinii jednego, dawno zapomnianego przywódcy palestyńskiego.  


Jest to pogląd, który często wyrażali i wyrażają przywódcy arabscy, palestyńscy lub nie, od Farouka Kaddoumiego do króla Husseina.


W 2014 r. powtórzył to sam szef Autonomii Palestyńskiej, Mahmoud Abbas, kiedy oświadczył:

“Nigdy nie uznamy żydowskości państwa Izrael”.

Co ważniejsze jednak, jest to stanowisko, które przenika całą Narodową Kartę Palestyńską, gdzie czytamy:

“Podział Palestyny w 1947 r. i ustanowienia państwa Izrael są całkowicie bezprawne, niezależnie od upływu czasu”.

Nie mniej znaczące i ujawniające zdanie cytowane powyżej za tą Kartą, dotyczące potrzeby, by Palestyńczycy „strzegli swojej palestyńskiej tożsamości i rozwijali świadomość tej tożsamości”, co ma być ograniczone do „obecnego etapu walki”.


Pomyślcie o tym. Jaki inny naród deklaruje, że jego tożsamość narodowa jest jedynie tymczasową sztuczką, która trzeba “strzec” i “rozwijać” wyłącznie na “obecnym etapie”? Czy pogląd jakiegokolwiek innego narodu na swoją tożsamość narodową jest tak ulotny i instrumentalny? Włochów? Brazylijczyków? Turków? Greków? Japończyków? Oczywiście, że nie!


Zlanie się celów i środków


Jaki jednak jest cel tego tymczasowego podstępu? Karta mówi to całkiem wyraźnie: Palestyńczycy, którzy wierzą w jedność arabską, mają„przyczynić się własnym wkładem do osiągnięcia tego celu [jedności arabskiej]”. A jedność arabska w jakim celu? Wyzwolenia Palestyny, „nielegalnie podzielonej” w 1947 r., co jest zarówno celem, jak wehikułem dla jedności arabskiej.


Artykuł 13 mówi wszystko:

“Jedność arabska i wyzwolenie Palestyny są dwoma dopełniającymi się celami i osiągnięcie jednego z nich umożliwia osiągnięcie drugiego.

Tutaj więc to mamy: filozofia polityczna Palestyńczyków w skrócie… i ich własnymi słowami. Dążenie do wyzwolenia Palestyny – znane inaczej jako zniszczenie Izraela – jest siłą na rzecz jedności arabskiej, podczas gdy osiągnięcie takiego wyzwolenia/zniszczenia dostarczy impetu dla panarabskiej jedności – przypuszczalnie przez poczucie wzmocnienia i sukcesu, jakie wytworzy.


Obalenie niebezpiecznej dychotomii


Choć prawdą jest, że realizacja RPDP z najwyższym prawdopodobieństwem przyniesie tragedię obu stronom, nie jest to jedyny powód, by sprzeciwiać się temu.


Jest to propozycja, która nie ma podstaw w faktach, moralności ani logice; jest pozbawiona jakiegokolwiek uzasadnienia w historii lub w obecnej polityce.


Cytując raz jeszcze Dayana:

“Oddanie tej ziemi w imię świętego rozwiązania w postaci dwóch państw oznaczałoby nagrodzenie tych, którzy starali się zniszczyć Izrael, co jest wyraźnie niemoralnym rezultatem”.

Niestety, właśnie dlatego, że paradygmat RPDP jest tak nieuzasadniony, nie bardziej zdolny do rozwiązania tego konfliktu niż alchemia do zamiany zwykłego metalu w złoto, jego dominacja nad dyskursem stanowi olbrzymie oskarżenie kompetencji intelektualnej kierownictwa izraelskiego.  


Nie tylko bowiem kierownictwo nie potrafiło pokazać, że jest to marny fałsz, do czego Arabowie przyznają się otwarcie, i wyrzucić ten pomysł na śmietnik historii, ale pozwolili, by dyskurs ten zagnano w kąt fałszywej dychotomii.


Jest to dychotomia, która jest równie niebezpieczna, jak jest zwodnicza, bo z jej powodu wydaje się, że jedynymi wyborami są albo geograficznie nie do utrzymania demokracja żydowska, albo demograficznie nie do utrzymania etnokracja żydowska.


Izraelska nieudolność intelektualna


Jest to całkowicie wprowadzająca w błąd i niewłaściwa percepcja rzeczywistości. W rzeczywistości istnieją alternatywne, demokratyczne i zgodne z syjonizmem opcje, które mogą zapewnić zarówno Palestyńczykom, jak Izraelczykom lepsze i bezpieczniejsze życie. Niestety, tylko polityczna nieudolność izraelska nie pozwoliła na poważną dyskusję o ich realności i zasadności.


Jeśli kierownictwo izraelskie nie potrafi zmobilizować woli politycznej i zdolności intelektualnej, by wstawić te alternatywy do publicznej debaty, konsekwencje niemal z pewnością będą katastrofalne.


The Alchemy of Palestinian Nationhood

Jewsdoenunder, 15 maja 2016

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Martin Sherman

Przez wiele lat był w armii. Pracował nastepnie jako doradca Yitzhaka Shamira, od ponad 20 lat jest wykładowcą na wydziale nauk politycznych i stosunków międzynarodowych na uniwersytecie w Tel Awiwie, jest stałym współpracownikiem "Jerusalem Post".