Mieszczańska równość


Matt Ridley 2016-05-12


To jest książka gigant o temacie gigancie, o “wielkim wzbogaceniu” ludzkości przez ostatnich 300 lat. Ma tak bogate słownictwo, aluzje i fakty, że jest poważną kandydatką do tytułu wielkiej książki naszych czasów.

Zabrało mi dwa miesiące przeczytanie książki mającej 650 stronnic małym drukiem, która jest trzecim tomem w trylogii. W tym czasie przeczytałem kilka innych książek, przyswajając sobie Bourgeois Equality w małych dawkach w pociągach, na statkach, w metrze, na sofach i w łóżku. Jeśli brzmi to jak marna pochwała, to nie jest nią. Chciałem smakować każde zdanie tej niesłychanej uczty wyśmienitej prozy.

 

Jest tam tylko jedna wada. Mimo wszystkich zaskakujących i przenikliwych myśli indywidualnie, nadal nie jestem przekonany, że Deirdre McCloskey ma odpowiedź na najbardziej nieuchwytne pytania historyczne: dlaczego świat nagle zaczął stawać się dużo, dużo bogatszy, zdrowszy i o większej długowieczności – właśnie w latach 1700. – i dlaczego zaczęło się to na przemokniętych polderach północnozachodniej Europy i na zalanej deszczem wyspie u wybrzeży Europy?


McCloskey uważa, że chodziło tu o zmianę retoryki, która pozwoliła Holandii, Brytanii, a potem reszcie świata szanować wartości mieszczańskie „wypróbowanego zwiększenia wartości przez wymianę”, co jest inną nazwą na wolną przedsiębiorczość. To z pewnością zdarzyło się, ale czy była to przyczyna, czy skutek?


Należy jednak zacząć od celebrowania retoryki samej autorki. McCloskey jest emerytowaną profesorką ekonomii, angielskiego i historii na University of Illinois. Nie ma chyba ani jednego akapitu bez dowcipnej aluzji literackiej lub żartu filozoficznego, a przecież styl jest odwrotnością pompatycznej erudycyjności. Jest jasny, lekki, ostry i świeży.


Na przykład, o zmianie wartości, jaka zaszła w XVIII wieku pisze: “Po raz pierwszy, dzięki Bogu – i dzięki Lewelerom, a potem Locke’owi w XVII wieku i Wolterowi, i Smithowi, i Franklinowi, i Paine’mu, i Wollstonecraftowi, między innymi myślicielami XVIII wieku – zwykli ludzie, plebejusze, zarówno robotnicy, jak szefowie, zaczęli uwalniać się od prastarego pojęcia hierarchii, naturalności rządów szlachetnego gentlemana nad plebsem”.


Sednem jej argumentu jest to, że rewolucji przemysłowej (która nie była rewolucją, bo zaczęła się niezmiernie powoli i nadal nabiera tempa) nie spowodowała akumulacja kapitału ani eksploatacja kolonii, ani nauka, ani polityka rządowa, ani zmiana w instytucjach. Wszystkie te wyjaśnienia obejmują zbyt mało lub pojawiły się zbyt późno, by wyjaśnić zdumiewający 2900 procentowy wzrost dochodów realnych ludzi Zachodu.


Powodem była zmiana wartości, która pozwoliła kupcom zajmować się handlem bez tego, by spotykała ich pogarda i prześladowania, “mieszczańskie i retoryczne tsunami około roku 1700 nad Morzem Północnym”. Przedtem – a  w wielu miejscach, od tego czasu – „szyderczy uśmieszek arystokraty, potępienie księdza, zawiść chłopa, wszystkie skierowane przeciwko handlowi, zyskom, i burżuazji, konwencjonalne w całej literaturze od czasów starożytnych, wystarczało na długo, by zabić wzrost ekonomiczny”.


Jedną z kluczowych zmian było to, że zarabianie pieniędzy na handlu stało się, jeśli nie szacowne, to przynajmniej nie haniebne. Z tym przyszło cenienie innowacji i oddawanie honoru praktycznym ludziom – technikom, którzy brudzili ręce pracą.


Do czasów Benjamina Franklina zarówno Samuel Johnson, jak i Jane Austen (której prace Autorka zna na pamięć) i inni intelektualiści z niechęcią nabrali respektu dla przedsiębiorców. “Tylko dureń nie pisze dla pieniędzy” – powiedział Dr Johnson. Jane Austen, mówi McCloskey, “rozumiała, że etyczna dbałość o siebie — roztropność — istotnie jest cnotą, kiedy zrównoważona jest z innymi cnotami”; roztropność zaś to wielka cnota mieszczańska. WH Auden opisał później swój szok, że Austen “ujawnia tak otwarcie i z taką trzeźwością/ podstawową ekonomiczną zasadę społeczeństwa”.  


Nie miało to trwać długo. Po 1848 r. synowie mieszczańskich kupców, którzy zostali intelektualistami, znowu szydzili ze wszystkiego, co mieszczańskie, jak to robią do dzisiaj. McCloskey ze szczególną przenikliwością dokumentuje tę pogardę dla wartości kupieckich w literaturze: „Prawie nie ma angielskich lub francuskich intelektualistów XIX w., którzy nie byliby równocześnie synami mieszczan i ostro wrodzy wobec wszystkiego, co mieszczańskie… U Dickensa każdy bohater zaczyna jako biedak i kończy jako bogacz dzięki spadkowi, a nie dzięki kupowaniu idei tanio i sprzedawaniu ich drogo w nudny, mieszczański sposób” – pisze McCloskey.


W latach 1990 McClosky mogła pomyśleć tylko o dwóch pisarzach, którzy przedstawili przedsiębiorców w przyjaznym świetle od 1948 r.: Tomasz Mann w Buddenbrookach (1901) i David Lodge w Nice Work (1988). Później dodała do swojej listy VS Naipaula i Wille Cather. Wojownicy, księża, farmerzy, złodzieje, szpiedzy, policjanci, kowboje, biurokraci mogą być bohaterami filmów i książek, ale nie przedsiębiorcy. Wyjątki – na przykład, Oskar Schindler – raczej potwierdzają regułę: stare i okrutne cnoty odwagi, poświęcenia i honoru wywołują podziw, rzadko kiedy czyni to roztropność.


Nowoczesna elita intelektualna (którą nazywa clerisy) z trudem powstrzymuje nienawiść do ludzi, którzy kupują tanio i sprzedają drogo. Niemniej to właśnie burżuazja wywołała zainteresowanie  innowacjami, podnosząc standardy życia, a także cnotę przełamywania barier społecznych. McCloskey rzuca cierpką uwagę, że Holandia, jak najdalsza od zepsucia „przez bogactwa zarobione na dżinie, przyprawach, śledziach i obligacjach rządowych” stała się wyjątkowo moralna w XVII wieku.


Widzicie więc, jaki mam problem z jej tezą: respekt dla wartości mieszczańskich nadal jest zbyt rzadki. Jest oczywiście prawdą, że Brytania – chroniona przez Kanał przed grasującym militaryzmem, zależna od handlu morskiego, która uległa holenderskiej inwazji w 1688 r. – była w krytycznym okresie niezwykle tolerancyjna wobec kupców i ich wartości. Niemniej z pewnością odpaliło to tylko starter samonapędzającego się silnika innowacji i wzrostu, który nieustannie pracował mimo pogardy elity intelektualnej.


Co było w tym napędzanym innowacją wzroście produktywności zwykłych ludzi, czego reakcyjni pożeracze podatków nie potrafili powstrzymać, jak to zrobili w muzułmańskim świecie Abasydów, Chinach Mingów i Włoszech Renesansu?


Kluczem, jak sądzę, było ujarzmienie źródeł energii. Bez tego rewolucja burżuazyjna zostałaby zduszona w kolebce przez maltuzjański wzrost populacji lub przez przesądy wobec pośredników.


Powodem, że zdarzyło się to w Europie (tutaj Autorka, ja i  David Hume zgadzamy się), jest fakt geograficznej i politycznej fragmentaryzacji kontynentu. Wiele półwyspów czyni Europę szczególnie trudną do zintegrowania, jak to odkryli Hadrian, Napoleon, Hitler i inni.


Innowatorzy mogli więc uciec od nieprzyjaznych władców. Holendrzy uciekli od wizji Charlesa V i Philipa II Habsburskiej Europy w sposób, w jaki Szanghaj nie mógł uciec od Chin Mingów. McCloskey nie jest fanką Unii Europejskiej: “Przemysł europejski zaadaptował się do regulacji Wspólnego Rynku, zamroził w starych standardach, które obecnie trudno zmienić, co doprowadziło do sklerozy produkcyjnej. Wolny handel przyszedł po 1800 r. z fragmentaryzacji Europy”.


McCloskey nie ma nic wspólnego z tymi, którzy mówią, że handel tworzy nierówności. Pewnie, kiedy cały świat był biedny, był równiejszy, ale była to równość „skrajnej, przerażającej nędzy, chodzenia przez staw z wodą sięgającą podbródka… Za 3 dolary dziennie w tradycyjnym lub totalitarnym społeczeństwie są tylko dwie drogi: konformizm lub zbójectwo”. Dzisiaj mamy rosnącą równość konsumpcji – bogaci nadal naciągają spodnie jedna nogawka za drugą, jak to ujmuje McCloskey – i to się liczy.


Jeśli chodzi o przyszłość McCloskey jest zdecydowanie i racjonalnie optymistyczna: “Innymi słowy, za 50 lat, jeśli tyrani, grabieżcy, militaryści, populiści, maoiści i mniej myślący spośród socjalistów, zwolenników regulacji, wpędzających państwo w paraliż egalitarystów, anarchistów i środowiskowców go nie złamią, biznesowa łopatka kija hokejowego wyeliminuje najgorszą ignorancję i biedę, okaleczone przez malarię, gwałcone przez żołnierzy i pozbawione szkoły życie mas najbiedniejszych wśród nas…


Dolny miliard spośród siedmiu miliardów jest skandalem. Trzeba to naprawić. Ale autentycznie pomóżmy temu miliardowi, a nie tylko oddawajmy się naszemu oburzeniu i przekonaniu o naszej wyższości etycznej przez popieranie polityki, która w rzeczywistości czyni ich jeszcze biedniejszymi”. Amen.


Wyrzuć swój egzemplarz Thomasa Piketty i w jego miejsce postaw na półce Deirdre McCloskey. To wspaniała książka.


Bourgeois Equality: How Ideas, Not Capital or Institutions, Enriched the World by Deirdre McCloskey, University of Chicago Press, 768pp, £31.50. To buy this book for £27.50, visit thetimes.co.uk/bookshop or call 0845 2712134

 

Wcześniejsze tomy 

The Bourgeois Virtues: Ethics for an Age of Commerce (2006)


W tomie pierwszym McCloskey skupia się na wartościach religijnych i filozoficznych od Grecji klasycznej do naszych czasów. Argumentuje, że mieszczański zwyczaj wolnego rynku nie tylko wzbogaca nas, ale czyni bardziej ludzkimi.


Bourgeois Dignity: Why Economics Can’t Explain the Modern World
(2010)


W tomie drugim McCloskey analizuje różne teorie ekonomiczne — Marksa, Maxa Webera, Fernanda Braudela i tak dalej — które próbowały wyjaśnić olbrzymi wzrost bogactwa w ciągu ostatnich 400 lat. Uważa je wszystkie za niedostateczne, argumentując, że napędem nie były czynniki ekonomiczne, ale zmiana postaw kulturowych. Nauczyliśmy się kochać przedsięwzięcie ekonomiczne.


Pierwsza publikacja w Times.

Bourgeois equality

Rational Optimist, 25 kwietnia 2016



Matt Ridley


Brytyjski pisarz popularnonaukowy, sympatyk filozofii libertariańskiej. Współzałożyciel i b. prezes International Centre for Life, "parku naukowego” w Newcastle. Zrobił doktorat z zoologii (Uniwersytet Oksfordzki). Przez wiele lat był korespondentem naukowym w "The Economist". Autor książek: The Red Queen: Sex and the Evolution of Human Nature (1994; pol. wyd. Czerwona królowa, 2001, tłum. J.J. Bujarski, A. Milos), The Origins Of Virtue (1997, wyd. pol. O pochodzeniu cnoty, 2000, tłum. M. Koraszewska), Genome (1999; wyd. pol. Genom, 2001, tłum. M. Koraszewska), Nature Via Nurture: Genes, Experience, and What Makes us Human (także jako: The Agile Gene: How Nature Turns on Nurture, 2003), Rational Optimist 2010.