Glifosat, szczepionka MMR i pseudonauka


Matt Ridley 2016-05-07


Nauka, największe intelektualne osiągnięcie ludzkości, zawsze była narażona na zakażenie pseudonauką, która udaje, że używa metod naukowych, ale w rzeczywistości niszczy je w pogoni za obsesją. Zamiast tworzenia polityki opartej na dowodach, pseudonauka specjalizuje się w tworzeniu dowodów opartych na polityce. Dzisiaj ta zaraza szerzy się coraz bardziej.

Dwa przykłady wręcz bezczelnych działań pokazują, jak łatwo jest wykoślawić proces naukowy. Kampania Andrew Wakefielda przeciwko szczepionce MMR, niedawno  wzmocniona poparciem Roberta De Niro, jest pseudonauką.


Tym samym jest również kampania przeciwko środkowi chwastobójczemu o nazwie glifosat (“Roundup”), która doprowadziła obecnie do rekomendacji parlamentu europejskiego zakazania jego używania przez ogrodników.


W zeszłym roku Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem [International Agency for Research on Cancer] (IARC), część Światowej Organizacji Zdrowia, opublikowała duże dossier, w którym twierdzi, że znalazła dowody, iż glikosat jest „prawdopodobnie rakotwórczy” Cóż może wyglądać bardziej naukowo?


Niemniej dokument w znacznej mierze opiera się na pracy aktywisty zatrudnionego przez grupę nacisku o nazwie Environmental Defense Fund, Christophera Portiera, a ten konfliktu interesów z IARC dwukrotnie nie ujawnił. Portier był przewodniczącym komisji, która zaproponowała badanie glifosatu, a następnie służył jako doradca techniczny zespołu IARC, który pisał ten raport, chociaż nie jest toksykologiem. Od tego czasu prowadzi kampanię przeciwko glifosatowi.


Badanie IARC z pewnością jest pseudonauką. Opiera się na bardzo małej liczbie specjalnie dobranych badań, a nawet one nie popierają jego wniosków. Dowód, że glifosat powoduje raka u ludzi jest szczególnie wątły, oparty na trzech badaniach epidemiologicznych z pomylonymi czynnikami i małymi próbkami, które „wiążą” go z chłoniakami nieziarniczymi (NHL). Badanie zignorowało US Agricultural Health Study, w którym przez 23 lata śledzono 89 tysięcy małżeństw farmerów. To badanie nie znalazło „żadnego związku między kontaktem z glifosatem a wszystkimi przypadkami raka lub większości specyficznych podtypów raka, jakie ocenialiśmy, włącznie z NHL…”


Z wielu innych badań wynika bardzo małe ryzyka raka w efekcie kontaktu z glifosatem, ale IARC argumentowała, że włączali oni dane tworzone przez przemysł. No cóż, oczywiście, robili to, bo słusznie żądamy, by przemysł, nie podatnicy, płacili i przeprowadzali testy bezpieczeństwa swoich produktów i publicznie podawali wyniki. IARC wydaje się ignorować pracę Niemieckiego Instytutu Federalnego Oceny Ryzyka, które stworzyło dossier o glifosacie dla Komisji Europejskiej i oceniło, że glifosat jest bezpieczny. To samo zrobił Europejski Urząd Bezpieczeństwa Żywności, którego szef oskarżył IARC i Portiera o wprowadzanie „epoki Facebooka do nauki”.


Kiedy rolę Portiera i pracę IARC ujawnił David Zaruk, który pisze blog pod pseudonimem Risk-Monger, wiele grup naciskało, by ocenzurować jego zajmujący się sprawdzaniem nauki blog.


Wydawca EurActiv został zmuszony do zamknięcia całego blogu Zaruka w tygodniu, w którym głosował parlament europejski. Tak rutynowo zachowuje się Wielki Zielony Potwór w Brukseli.


Badania za badaniem pokazują, że glifosat jest o połowę mnie toksyczny niż ocet winny i zaledwie w jednej dziesiątej tak kancerogenny jak kofeina. Nie znaczy to, że kawa jest niebezpieczna – ale niebezpieczne są zawarte w niej substancje chemiczne, podobnie jak te w dosłownie każdej jarzynie, kiedy testowane są w laboratoriach w absurdalnie wysokich stężeniach. I tak samo zresztą jak monotlenek diwodoru, jeśli go wdychasz, pijesz nadmierne ilości lub pozwalasz jego gazowej formie sparzyć twoją skórę (nawiasem mówiąc, chodzi o H2O czyli wodę).


Ponadto, ryzyko to niebezpieczeństwo plus kontakt, co IARC całkowicie ignoruje. Jeśli regularnie wlewasz kawę w gardło, narażasz się na znikome niebezpieczeństwo, jakie reprezentuje kofeina. Jeśli rozpryskujesz trochę Roundupu na ścieżce w ogrodzie, nie narażasz się nawet na jeszcze mniejsze niebezpieczeństwo glifosatu.


Roundup jest prawdopodobnie najbezpieczniejszym środkiem chwastobójczym, który nie trwa w środowisku. Ale Zielony Potwór nienawidzi go z trzech powodów. Nie chroni go już patent i dlatego jest tani. Został wynaleziony przez Monsanto, firmę, która miała czelność przyczynić się do zredukowania klęsk głodowych i obniżenia cen żywności dzięki innowacjom w rolnictwie. Niektórym genetycznie modyfikowanym uprawom dano odporność na gifosat, a więc można je odchwaścić po posadzeniu przez oprysk zamiast zaorania i bronowania ziemi. Nawiasem mówiąc ta tak zwana uprawa zerowa jest w sposób oczywisty lepsza dla środowiska.


Przynajmniej częściowo pod wpływem raportu IARC parlament europejski przegłosował w zeszłym tygodniu rekomendację dla komisji, by natychmiast zakazała gifosatu dla „nie zawodowców” – tj. ogrodników – ale pozwolił na używanie go przez siedem lat przez farmerów. Kłamstwo jak wiemy jest w połowie drogi dokoła świata zanim prawda nałoży buty: sprzedawcy na całym świecie już przestają prowadzenia sprzedaży glifosatu, w tym także Waitrose.


Coś bardzo podobnego stało się z pestycydami neonikotynoidowymi, których zakaz przepchnęła w Brukseli w efekcie tsunami wściekłych maili od Zielonych, wbrew wyraźnym radom naukowców, że liczba pszczół rośnie i że alternatywne środki owadobójcze są znacznie gorsze.


James Gurney, mikrobiolog, który prowadzi blog na witrynie o nazwie League of Nerds, opisuje poziom naukowy raportu IARC jako “równie niski jak  [rewelacje] Andrew Wakefielda osławionego z łączenia szczepień MMR z autyzmem”.


W sprawie twierdzenia pana Wakefield, że szczepionka przeciwko odrze, śwince i różyczce (MMR) powoduje autyzm, sprzeciw wobec pseudonauki w zasadzie odniósł w Wielkiej Brytanii sukces, choć dopiero po tym, jak pseudonaukowe bzdury wyrządziły ogromne szkody. Dziennikarze ujawnili, że pan Wakefield nie zadeklarował finansowania od prawników, którzy przygotowywali pozew przeciwko producentom szczepionki, ponadto żadnemu badaczowi nie udało się powtórzyć jego wyników. Jego artykuł został wycofany, a jego samego skreślono z rejestru lekarzy, zaś General Medical Council nazwała go nieuczciwym i nieodpowiedzialnym. Jego przesłanie pada jednak teraz na żyzny grunt w Stanach Zjednoczonych, gdzie jako rezultat paniki i rezygnacji ze szczepień zaczynają się znowu epidemie odry.


W obu tych wypadkach panice próbuje się nadać powierzchowną wiarygodność powołując się na historię. Wcześniejsze pestycydy były niebezpieczne: siarczan miedzi (nadal używany przez farmerów “organicznych” jako środek grzybobójczy) jest toksyczny; środek owadobójczy DDT zagroził ptakom drapieżnym; herbicydu parakwat używano przy popełnianiu samobójstw. Ale  Roundup jest znacznie, znacznie mniej od nich niebezpieczny.


Podobnie, wczesne szczepionki niosły ze sobą pewne ryzyko komplikacji. W latach 1950. szczepionka przeciwko polio hodowana na tkankach małpich została zarażona SV40, wirusem związanym z rakiem u małp. Wiele dzieci zaraziło się tym wirusem. Na szczęście SV40 nie okazał się ani zakaźny, ani rakotwórczy u ludzi, ale było tu poważne niebezpieczeństwo. Dzisiaj takie zanieczyszczenie jest niesłychanie mało prawdopodobne.   


Pseudonauka jest wystarczająco zła, kiedy zakaża astrologów, wyznawców “prawdy” o 9/11 i twórców kręgów w zbożu. Kiedy jednak przenika do raportów organów nadzorujących badania naukowe, takich jak Światowa Organizacja Zdrowia, pora zacząć się poważnie niepokoić.


Pierwsza publikacja w Times.


Glyphosate, the MMR vaccine and pseudoscience

Rational Optimist, 23 kwietnia 2016

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska