Dlaczego ruch BDS niszczy przyszłe państwo palestyńskie


Fred Maroun 2016-04-30



Od momentu, w którym Izrael ogłosił niepodległość, jedną z głównych taktyk arabskich było wykorzystywanie pięty Achillesa Żydów – ich wysoko rozwiniętej kultury, która szanuje i ceni życie, oraz ich poparcia dla praw człowieka.


Ponieważ jestem Arabem, od dawna znałem arabski stereotyp Zachodu i Izraela – są słabi, bo dbają o życie własnych ludzi i pragną respektować prawa człowieka również swoich wrogów. Golda Meir miała powiedzieć: „Możemy przebaczyć Arabom za zabicie naszych dzieci. Nie możemy przebaczyć im za zmuszenie nas do zabijania ich dzieci”.


Do teraz Izrael odpowiadał arabskiemu stereotypowi – podejmując działania jak z "stukaniem w dach" w Gazie, żeby ostrzec mieszkańców, by opuścili budynki używane do celów militarnych zanim zostaną zaatakowane – ale w rozmowach ze syjonistami odnoszę wrażenie, że ta postawa zmienia się. Choć Żydzi zawsze będą cenić życie, ich determinacja, by zminimalizować ofiary wroga i respektować ich prawa człowieka niemal za wszelką cenę, może słabnąć i to Palestyńczycy będą najprawdopodobniej tymi, którzy zapłacą cenę.


Podczas Wojny o Niepodległość strona arabska zapewniła, że ani jeden Żyd nie pozostał po arabskiej stronie linii zawieszenia broni w 1948 r., ale Żydzi pozwolili dużej liczbie Arabów pozostać po stronie izraelskiej. Dzisiaj ci Arabowie stanowią 20% populacji Izraela.


Izraelskie respektowanie praw człowieka Arabów żyjących w Izraelu jest wykorzystywane przez Arabów przeciwko Izraelowi. Myśl o jakichkolwiek Żydach po stronie arabskiej jest demonizowana i agresywnie zniechęca się do jakiekolwiek "normalizacji" z Żydami.


W odróżnieniu od tego Arabowie żyjący w Izraelu są wybierani do parlamentu, także antysyjoniści, którzy otwarcie popierają terrorystów palestyńskich. Jeśli Izrael wyrzuci tych polityków z Knesetu – jak chce propozycja ustawy – zostanie oskarżony przez Zachód o brak demokracji, ale jeśli ich nie wyrzuci, Arabowie będą go uważali za słabeusza.


Podczas Wojny Sześciodniowej w czerwcu 1967 r. – wojny obronnej, w której Izrael odparł atakujące armie arabskie włącznie z armiami Jordanii i Egiptu – Izrael wkroczył na duże połacie ziemi arabskiej włącznie z Półwyspem Synajskim, Zachodnim Brzegiem i Gazą. Izrael natychmiast zaoferował oddanie ziemi w zamian za uznanie i pokój. Mniej niż trzy miesiące później, 1 września 1967 r. przyszła odpowiedź w formie słynnych "Trzech Nie" z Konferencji Kartumskiej: nie dla pokoju z Izraelem, nie dla uznania Izraela i nie dla negocjacji.


Izrael mógł grać według reguł arabskich i deportować wszystkich Arabów z ziemi, jakie zajmował, ale tego nie zrobił. Właśnie dlatego, że Izrael respektuje prawa człowieka Arabów i wbrew własnym interesom Izrael dał Palestyńczykom platformę, z której starają się zniszczyć Izrael.


Dzisiaj ruch Bojkot, Dywestycje, Sankcje (BDS) stosuje te same pełne hipokryzji podwójne standardy w łatwo dającym się przejrzeć wysiłku zlikwidowania Izraela. Jego przywódcy powiedzieli jednoznacznie, że nie są zainteresowani w rozwiązaniu w postaci dwóch państw. Chcą jednego państwa arabskiego, które zastąpi Izrael. Liczą na to, że wcześniej lub później Izrael będzie zmuszony anektować Zachodni Brzeg i dać obywatelstwo izraelskie wszystkim jego mieszkańcom. Po tym zniszczenie Izraela jako państwa żydowskiego będzie już tylko kwestią czasu.


Dominującą opinią po stronie syjonistycznej jest dzisiaj to, że rozwiązanie, jakie większość Żydów akceptowała od lat 1940. jako etyczne – rozwiązanie w postaci dwóch państw – po prostu nie działa. Olbrzymia większość syjonistów obwinia za to nieubłaganą odmowę Arabów zaakceptowania takiego rozwiązania oraz fakt, że za każdym razem, kiedy prowadzono negocjacje, Palestyńczycy nigdy nawet nie zaproponowali jakiejkolwiek rozsądnej oferty. Także prezydent Autonomii Palestyńskiej, Mahmoud Abbas, rzekomo najbardziej umiarkowany przywódca Palestyńczyków, nigdy nie zaakceptował rozwiązania w postaci dwóch państw, jeśli nie obejmowało ono „prawa powrotu” Palestyńczyków, czego rezultatem byłoby państwo w pełni arabskie obok państwa o większości arabskiej – czyli inny sposób zlikwidowania państwa żydowskiego.


Izrael, przyparty do muru, będzie musiał wcześniej lub później wybrać między rezygnacją z państwa żydowskiego a obniżeniem swoich standardów praw człowieka dla Palestyńczyków. Jest coraz bardziej oczywiste, że Izrael nie wybierze tego pierwszego. Na ich miejscu także bym tego nie wybrał. Jedną oznaką jest proponowane prawo, które pozwoliłoby na deportowanie rodzin terrorystów. Proponowane jest również prawo, które pozwoliłoby na usuwanie z Knesetu tych członków, którzy otwarcie popierają terroryzm.


Amerykański prawnik zajmujący się prawami człowieka, Alan Dershowitz, wielokrotnie ostrzegał, że ruch BDS niszczy szansę na wynegocjowanie rozwiązania w postaci dwóch państw, bo powoduje, że przywódcy palestyńscy wierzą, iż nie muszą zgadzać się na żadne kompromisy. Dershowitz nie pisał o tym, co może stać się, jeśli ruch BDS będzie kontynuował swoją obecną działalność. Po prostu uczynił ogólną i oczywistą prognozę, że doprowadzi to do tego, iż będzie „więcej wojen, więcej śmierci i więcej cierpienia”.


Jeśli Arabowie/BDS będą trwali przy tej taktyce, Izrael może pójść na prawo od obecnego premiera, Benjamina Netanjahu, i wybrać rząd, dla którego respekt dla praw człowieka Palestyńczyków otrzyma niższy priorytet. Taki rząd będzie znacznie mniej niechętny niż Netanjahu na rozbudowę osiedli na całym Zachodnim Brzegu i będzie zdecydowany na odpowiadanie przytłaczającą siłą na ataki terrorystyczne, tym samym czyniąc życie Palestyńczyków znacznie trudniejszym i poważnie szkodząc marzeniu o palestyńskiej państwowości.


Orędownicy BDS wydają się polegać na wierze, że Izrael nigdy by tego nie zrobił, ale mylą się z wielu powodów: 
 


Przez niemal 70 lat Arabowie uprawiali bardzo niebezpieczną grę, licząc na skrupuły Żydów, by zamienić każdą porażkę w częściowe zwycięstwo. Podczas gdy przez całą historię ci, którzy przegrywają wojny – szczególnie wojny, które sami zaczęli – muszą żyć według reguł zwycięzcy, Arabowie odmawiają życia według reguł Izraela i konsekwentnie odmawiają także rozwiązania kompromisowego w postaci dwóch państw, które byłoby rozsądne dla obu stron. Można tylko mieć nadzieje, że oni, podobnie jak Egipt i Jordania, zdecydują się wkrótce na życie w pokoju z sąsiadem, który okazał się traktować Palestyńczyków w znacznie lepszy sposób niż to robią „arabscy bracia” Palestyńczyków. Można mieć tylko nadzieję, że przywódcy palestyńscy zaczną propagować kulturę pokoju zamiast kultury nienawiści.


Why the BDS Movement is Destroying a Future Palestinian State  

Gatestone Institute, 14 kwietnia 2016

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska




Fred Maroun

Pochodzący z Libanu Kanadyjczyk. Wyemigrował do Kanady w 1984 roku, po 10 latach wojny domowej. Jest działaczem na rzecz liberalizacji społeczeństw Bliskiego Wschodu. Prowadzi stronę internetową fredmaroun.blogspot.com