Dlaczego małe ptaki wybierają życie w mieście


Ed Yong 2016-04-22


Kilka lat temu Anders Pape Möller z Uniwersytetu Paris-Sud spacerował po niewielkim mieście Orsay we Francji i liczył wszystkie ptaki, jakie zobaczył lub usłyszał. Szedł przez zabudowany teren miejski i przez las oraz pola. Odkrył, że ptaki Orsay gromadziły się głównie w strefach miejskich. 77 procent ptaków znalazł w odległości stu metrów od najbliższego domu. Kiedy powtórzył ten spis powszechny w podobnym mieście w Danii, znalazł tę samą sytuację: 87 procent miejscowych ptaków trzymało się blisko ludzi.

Dla wielu może to być niespodzianką. Powszechnie myślimy, że jesteśmy odseparowani od przyrody. Nasz świat betonu, szkła, cegieł, stali, budynków i dróg wydaje się odległy od świata błota, drzew i trawy – i z pewnością ten drugi świat przyciąga faunę. A przecież miasta istnieją od ponad dziesięciu tysięcy lat i są kwitnącymi naturalnymi ekosystemami.


Nie są to też tylko gołębie, szopy, szczury i wróble. Mówimy o dzikach w Berlinie i pawianach w Cape Town, sokołach wędrownych w Londynie i o nowym gatunku żab ukrywających się w Nowym Jorku. Badanie takiej fauny – ekologia miasta – jest olbrzymią i rosnącą dziedziną, ponieważ miasta nie są odseparowane od natury; są częścią natury. Mający niebawem ukazać się ciąg dalszy serii Planet Earth, projektu,który bada wszystkie główne habitaty naszej planety, będzie zawierał odcinek o miastach, jak również o górach, pustyniach i stepach.


Życie w mieście ma jednak ujemne strony, szczególnie dla ptaków. Zgiełk ruchu drogowego, przemysłu i tłumów ludzi może zagłuszyć zawołania i śpiewy, zmuszając śpiewające gatunki do zmiany melodii, głośniejszych zawołań albo po prostu przeniesienia się na wieś. Co więc sprawia, że niektóre gatunki zostają? Co daje im bliskość ludzi? Möller ma tezę: może niechcący chronimy ptaki przed pasożytami.


Kukułki i inne pasożyty lęgów obierają za cel wiele gatunków ptaków – wpychając im swoje młode do wychowania. Pisklę kukułki to zła wiadomość: oznacza dodatkową odpowiedzialność dla przybranych rodziców i zabija ich własne pisklęta przez wyrzucanie ich z gniazda.   


Kukułki jednak rzadko uprawiają swój biznes w pobliżu osiedli ludzkich. Mają tam mnóstwo potencjalnych gospodarzy włącznie z jaskółkami, pliszkami i szpakami, ale z jakiegoś powodu trzymają się z daleka. Möller odkrył ten wzór przez obejrzenie dużej europejskiej bazy danych z ponad 35 tysiącami przypadków kukułczego pasożytnictwa. A jego kolega, Wei Lang z Uniwersytetu Hainan, odkrył ten sam wzór badając Acrocephalus orientalis w Chinach.


Zespół znalazł też dowody na to podczas swoich francuskich i duńskich spacerów. Zobaczyli, że przeciętnie ptaki siadają 67 metrów od najbliższego domu, ale przeciętne kukułki trzymają się na odległość 204 metrów. Kukułki są także bardziej płochliwe. Większość ptaków śpiewających pozwala ludziom podejść na odległość siedmiu metrów zanim odlatują, ale dla kukułek “odległość inicjowania ucieczki” wynosi 30 metrów.  


Tak więc metropolie i miasta mogą być schronieniem przed pasożytami. Są miejscami, gdzie ptak może wychowywać pisklęta z pewnością, że pisklę rzeczywiście jest jego.


Prawdopodobnie są również inne korzyści. Miasta stanowią bogate źródło żywności, a często również bezpieczeństwo przed drapieżnikami, których odstraszają ludzie i nasze domowe zwierzaki. Möller znalazł pewne dowody także na to. W 2012 r. pokazał, że  podobnie jak kukułki także jastrzębie i inne ptaki drapieżne są płochliwe i boją się ludzi. Przeciętnie rzecz biorąc, odlatują, jeśli człowiek zbliży się na odległość 54 metrów, co jest osiem razy więcej niż pozwalają ptaki śpiewające. Znaczy to, że ludzie tworzą bezpieczne strefy wokół siebie, które małe ptaki tolerują, ale ich drapieżniki nie tolerują.


Czyli, zamiast tworzenia świata niegościnnego dla dzikiej przyrody, w tym wypadku stworzyliśmy bezpieczną przystań dla wielu.


Why Small Birds Opt For Urban Living

Not Exactly Rocket Science, 7 kwietnia 2016

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Ed Yong 


Mieszka w Londynie i pracuje w Cancer Research UK. Jego blog „Not Exactly Rocket Science” jest próbą zainteresowania nauką szerszej rzeszy czytelników poprzez unikanie żargonu i przystępną prezentację.
Strona www autora