Prezydenci dożywotni, żadnych wyborów


Khaled Abu Toameh 2016-04-12

Prezydent Autonomii Palestyńskiej, President Mahmoud Abbas (po lewej), który w zeszłym tygodniu ukończył 81 lat, zaciekle opiera się żądaniom przywódców swojej rządzącej frakcji, Fatahu, by wyznaczył wiceprezydenta lub następcę. Ludzie na wysokich stanowiskach, którzy ośmielili się kwestionować autokratyczne rządy Abbasa, stali się celem ataków prezydenta – jak Mohamed Dahlan (po prawej), były dowódca Fatahu i minister, który musiał uciekać z terytoriów palestyńskich po poróżnieniu się z Abbasem i jego synami. (Zdjęcia: U.S. State Dept., M. Dahlan Office)
Prezydent Autonomii Palestyńskiej, President Mahmoud Abbas (po lewej), który w zeszłym tygodniu ukończył 81 lat, zaciekle opiera się żądaniom przywódców swojej rządzącej frakcji, Fatahu, by wyznaczył wiceprezydenta lub następcę. Ludzie na wysokich stanowiskach, którzy ośmielili się kwestionować autokratyczne rządy Abbasa, stali się celem ataków prezydenta – jak Mohamed Dahlan (po prawej), były dowódca Fatahu i minister, który musiał uciekać z terytoriów palestyńskich po poróżnieniu się z Abbasem i jego synami. (Zdjęcia: U.S. State Dept., M. Dahlan Office)

Najlepsze życzenia urodzinowe dla prezydenta Autonomii Palestyńskiej, Mahmouda Abbasa, który w zeszłym tygodniu ukończył 81 lat. Ten ponad osiemdziesięcioletni dyktator wydaje się gotowy pozostawać u steru do swojego ostatniego dnia – a wolne wybory dla Palestyńczyków niech diabli wezmą.

Abbas odziedziczył tradycję tyranii. Jego poprzednik, Jaser Arafat, także był dożywotnim prezydentem. Obaj dołączyli do listy prezydentów, którzy zyskali osławiony tytuł „dożywotniego Prezydenta”  – w Ugandzie, Gwinei Równikowej, Angoli, Zimbabwe, Sudanie, Czadzie, Erytrei i Gambii (nie zapominajmy również o dyktatorach arabskich w tych szeregach).


Można by się spodziewać przynajmniej zastępcy – kogoś, kto zapełniłby nieuchronnie zbliżającą się próżnię władzy w AP. Nic z tych rzeczy.


Abbas zaciekle opiera się żądaniom przywódców swojej rządzącej frakcji, Fatahu, by wyznaczył wiceprezydenta lub następcę. Odpowiada, że nie jest to „właściwy” czas na taki krok. Palestyńczycy powinni zamiast tego koncentrować swoje wysiłki na zdobywaniu poparcia międzynarodowego dla państwa palestyńskiego.


Prezydent AP zdobył swoje “prywatne lenno”, jak to jest nazywane przez jego krytyków, w wyborach w styczniu 2005 r., kiedy otrzymał mandat na cztery lata.


Wydaje się, że napisał ten mandat na nowo. W styczniu 2016 Abbas rozpoczął jedenasty rok swojej czteroletniej kadencji prezydenckiej. W Ramallah jednak wszystko toczy się jak zwykle.


Co miesiąc słyszymy, że Abbas bardzo chce, by Palestyńczycy wrzucili swoje głosy do urn w wolnych i demokratycznych wyborach. Jak dotąd jednak nie widzieliśmy żadnego dowodu by zamierzał to pragnienie urzeczywistnić. Ma to sens: w takich wyborach Hamas mógłby z łatwością pokonać Abbasa. Mimo podeszłego wieku, Abbas nadal świetnie pamięta styczeń 2006 r., kiedy dopuszczono Hamas do wyborów parlamentarnych i Hamas je wygrał.


Abbas jest także w pełni świadomy, że Hamas, który trzyma jako zakładników niemal dwa miliony Palestyńczyków w Strefie Gazy, nigdy nie pozwoli na wolne wybory w Gazie – szczególnie dla ludzi lojalnych Abbasowi, którzy starają się podważyć rządy Hamasu.


Zaledwie kilka dni temu “wojskowy” sąd Hamasu w Strefie Gazy skazał dwóch wysokich rangą oficerów sił bezpieczeństwa Autonomii Palestyńskiej, Samiego Nismana i Naima Abu Fula, na odpowiednio 15 i 12 lat więzienia pod zarzutem szpiegowania na rzecz Autonomii Palestyńskiej i planowania ataków terrorystycznych na cele Hamasu.


Te wyroki są kolejnym sygnałem, że Hamas i Fatah Abbasa nadal są bardzo dalekie od osiągnięcia jakiegokolwiek rodzaju pojednania. I to mimo wielu doniesień o „postępie”, jaki podobno osiągnięto w rozmowach między tymi dwiema stronami. Niepotwierdzone doniesienia w zeszłym tygodniu ujawniły szczegóły o kwestiach spornych między negocjatorami z Hamasu i Fatahu, którzy spotykają się w Doha w Katarze, by zbudować nowy rząd jedności i przeprowadzić nowe wybory prezydenckie i parlamentarne. Katar jest największym dostawcą funduszy dla Bractwa Muzułmańskiego i jego odgałęzienia, Hamasu.  

Abbas ma podstawy do obaw wobec przeprowadzenia wyborów w Strefie Gazy. Poza rozprawą z ludźmi lojalnymi wobec Abbasa i jego oficerami sił bezpieczeństwa, Hamas rozprawia się także z dziennikarzami, akademikami, związkowcami, a także prawnikami.


W zeszłym tygodniu siły bezpieczeństwa Hamasu dokonały nalotu na biura Palestyńskiej Izby Adwokackiej w Strefie Gazy i skonfiskowały komputery. Nalot był rezultatem kontrowersji wokół Izby Adwokackiej, która nie przedstawiła danych finansowych i administracyjnych, oraz skarg kilku prawników przeciwko Izbie Adwokackiej, jak podaje oświadczenie Palestyńskiego Centrum Praw Człowieka (PCHR). Nalot, jak twierdzą niektórzy Palestyńczycy, wpasowuje się w rozprawę Hamasu z prawnikami, którzy są związani z frakcją Fatahu.  


Niemniej Zachodni Brzeg Abbasa rywalizuje z Hamasem w Gazie w kwestii braku braw człowieka i wolności słowa. Prezydenckie siły bezpieczeństwa są właśnie w trakcie szeroko zakrojonej rozprawy z przeciwnikami politycznymi wszystkich odcieni, co powoduje, że myśl o wolnych i demokratycznych wyborach brzmi jak kiepski dowcip. Abbas nie może znieść myśli o posiadaniu zastępcy: jak mógłby zatem rozważać przyzwolenie na założenie jakiejś nowej partii lub wyłonienie się potencjalnego kandydata do prezydentury.


Ludzie na wysokich stanowiskach, którzy kwestionowali autokratyczne rządy Abbasa, już są pod obstrzałem prezydenta i jego ludzi. Spytajcie byłego premiera Salama Fajjada, któremu Abbas przejął konto bankowe jego organizacji, albo Mohameda Dahlana, byłego dowódcę Fatahu i ministra, który musiał uciekać z terytoriów palestyńskich po poróżnieniu się z Abbasem i jego synami. Może mógłby coś na ten temat powiedzieć usunięty sekretarz generalny OWP, Jaser Abed Rabbo, którego z dnia na dzień pozbawiono władzy i rzucono na pożarcie za wystąpienie przeciwko prezydentowi. W Ramallah nazywają ich “ofiarami Abbasa”.


Potrzebowalibyśmy kuli kryształowej, żeby wiedzieć, co stanie się w dzień po zniknięciu Abbasa ze sceny. Być może, mówią niektórzy, zobaczymy sceny przypominające stare dni „Politbiura” w Związku Radzieckim, z następnym prezydentem wybranym przez grupę przywódców Fatahu i OWP, która spotka się w Ramallah. Wydaje się to najbardziej prawdopodobnym scenariuszem przy braku jakiejkolwiek szansy na wolne i demokratyczne wybory, oraz w świetle trwającego rozłamu między dwoma bytami palestyńskimi na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy.


Zakulisowa walka o władzę, która od kilku miesięcy szaleje w ukryciu w Ramallah, prawdopodobnie doprowadzi do stanu paraliżu na arenie palestyńskiej i pozostawi Palestyńczyków bez dającego się zaakceptować przywódcy. Albo, jak mówi wysoki rangą funkcjonariusz Fatahu, Tawfik Tirawi, Abbas będzie ostatnim prezydentem Palestyńczyków.


Palestyńczycy dotknięci są plagą przywódców, którzy pragną jednej rzeczy: władzy osobistej. Palestyńczycy maszerują w kierunku odwrotnym od osiągnięcia państwa, częściowo dlatego, że wydają się niezdolni do przyjęcia podstawowej zasady politycznej wolnych i demokratycznych wyborów. Dzień po nie zapowiada się obiecująco.


Abbas President for Life

Gatestone Institute, 1 kwietnia 2016

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Khaled Abu Toameh - urodzony w 1963 r. w Tulkarem na Zachodnim Brzegu, palestyński dziennikarz, któremu wielokrotnie grożono śmiercią. Publikował między innymi w "The Jerusalem Post", "Wall Street Journal", "Sunday Times", "U.S. News", "World Report", "World Tribune", "Daily Express" i palestyńskim dzienniku "Al-Fajr". Od 1989 roku jest współpracownikiem i konsultantem NBC News.