Muzułmanie, których nie znamy


Andrzej Koraszewski 2016-02-26


W ostatnich dniach stycznia 2016 kilkuset muzułmańskich uczonych i intelektualistów obradowało w Maroku nad tym, jak położyć tamę prześladowaniom mniejszości religijnych w świecie islamu. Deklaracja z tej konferencji nie wzbudziła zainteresowania zachodnich mediów, nie wywołała również burzy w mediach krajów muzułmańskich.

Głosy krytyków tej deklaracji do złudzenia przypominały głosy krytyków papieża Franciszka, dzielących się na głęboko przekonanych, że papież rozpaczliwie próbuje ratować wizerunek Kościoła po skandalach, tych, którzy uważają, że te ludzkie wypowiedzi głowy Kościoła nie mogą zmienić jego z gruntu złego charakteru, lub głosy krytyki wewnętrznej, twierdzące, że papież popycha Kościół w złym kierunku.

 

Stosunkowo niedawno papież Franciszek powiedział, że Biskup, który przenosi księdza, który dopuścił się przestępstwa pedofilii do innej parafii nie zdaje sobie sprawy z tego, co czyni i powinien złożyć dymisję”. Rzecz jasna takie wypowiedzi nie mogą podobać się biskupom, mającym w swoim zawodowym dorobku dziesiątki takich właśnie zachowań. Tymczasem usprawiedliwianie i krycie przestępców we własnych szeregach jest w dzisiejszym świecie chrześcijańskim czymś niemal błahym, kiedy porównujemy je do usprawiedliwiania lub tylko udawania, że nie mają nic wspólnego z islamem, ludobójczych zachowań, morderczego barbarzyństwa.

 

W świecie muzułmańskim coraz częściej słyszymy głosy liberalnych muzułmanów rozpaczliwie szukających drogi wyjścia z obecnej sytuacji, w której instytucje religijne zdominowane są przez wyznawców politycznego islamu, zwolenników teokracji, prozelityzmu i militarnej ekspansji islamu.

 

Maroko należy do względnie liberalnych krajów muzułmańskich, co nie oznacza, że nie ma tu silnych wpływów islamskiego ekstremizmu. Sama konferencja odbywała się pod auspicjami króla i Ministerstwa Dziedzictwa i Spraw Islamskich  oraz sponsorowana była przez Forum Promowania Pokoju w społeczeństwach muzułmańskich (z siedzibą w Zjednoczonych Emiratach Arabskich). Zarówno nazwa jak i miejsce działania tego think tanku budzi natychmiast najwyższe podejrzenia. Warto jednak je przełamać i przyjrzeć się bliżej tej konferencji i jej końcowej deklaracji. (Pełen tekst deklaracji można po angielsku przeczytać tutaj.)           


Czytając informację, że w konferencji „uczestniczyły setki muzułmańskich uczonych i intelektualistów wraz z przedstawicielami organizacji islamskich i międzynarodowych, jak również przywódcy rozmaitych grup religijnych i narodowych”, zastanawiałem się nad składem społecznym i narodowym tego zgromadzenia, niestety dokładnych danych nie mogę się doszukać.


Deklaracja z tej konferencji stwierdza jednoznacznie, że wykorzystywanie religii  w celu ograniczania praw religijnych mniejszości w muzułmańskich krajach jest pozbawionym skrupułów nadużyciem. Wzywa rządy i muzułmańskie instytucje edukacyjne do gruntownej rewizji programów nauczania i uczciwego zajęcia się wszystkim, co podżega do agresji i ekstremizmu, a co prowadzi do wojen, chaosu i destrukcji muzułmańskich społeczeństw. Wzywa polityków do podjęcia niezbędnych kroków politycznych i prawnych, by zapewnić konstytucyjne gwarancje wszystkim obywatelom oraz by zapewnić gwarancje poprawnych stosunków i wzajemnego zrozumienia między różnymi grupami religijnymi. Z tym samym apelem uczestnicy konferencji zwracają się do artystów, pracowników naukowych i wszystkich organizacji obywatelskich w społeczeństwie, aby zbudować silny ruch na rzecz sprawiedliwego traktowania mniejszości religijnych i uznania ich praw.


Deklaracja przypomina, że w całym świecie muzułmańskim warunki niebezpiecznie się pogorszyły ze względu na wzrost przemocy i konfliktów zbrojnych. Doprowadziło to  do osłabienia autorytetu rządów i umożliwiło grupom przestępczym wydawanie oświadczeń w imię islamu, które zdaniem sygnatariuszy deklaracji, w alarmującym stopniu zniekształcają fundamentalne zasady, poważnie szkodząc całej populacji muzułmanów.    


Oczywiście podstaw dla tego wezwania do tolerancji religijnej sygnatariusze deklaracji poszukują w tradycji i odwołują się do konstytucji medyńskiej, starając się udowodnić, że prawdziwy islam był od zarania tolerancyjny i otwarty.  Rozumiem  i nie zamierzam się tu wdawać w dyskusje.      


Pierwsza oficjalna reakcja była ze strony króla Maroka, który 6 lutego oświadczył, że podręczniki do nauki religii w Maroku muszą być zrewidowane. Wśród komentarzy na jednej z marokańskich witryn internetowych czytaliśmy:    

“Kiedy przyzna się, że szkoły odgrywają główną rolę w kształtowaniu umysłów i umiejętności społecznych, rozumie się wpływ, jaki może mieć nauczanie oparte na ideach radykalnego islamu i salafitów… Rozkazy Króla umożliwią zwalczanie radykalnych teorii… Kładą one nacisk na potrzebę napisania programów i podręczników w oparciu o wartości narodu marokańskiego i marokańskiej tożsamości narodowej, pozostając otwartymi na inne społeczeństwa o bogatej wiedzy.”

Nawiasem mówiąc, prezydent Egiptu, Sisi, od chwili objęcia władzy, nieustannie wzywa do dyskusji o nauczaniu religijnym, mówi o konieczności radykalnych zmian w tym nauczaniu, o religijnej tolerancji i równych prawach dla ludzi różnych wyznań. Był on pierwszym w historii egipskim prezydentem biorącym udział w noworocznej mszy koptyjskiej, zaś w tym roku w koptyjski nowy rok był w koptyjskiej katedrze ponownie, zapowiadając odbudowę zniszczonych przez muzułmanów kościołów chrześcijańskich (co władze egipskie już rozpoczęły).


Profesor Sami Aldeeb, mieszkający w Szwajcarii chrześcijanin z Zachodniego Brzegu, który kieruje Center of Arab and Islamic law, jako jeden z pierwszych skrytykował tę Deklarację, stwierdzając, że będzie ona bezzębna, jeśli nie podejmie się szeregu fundamentalnych inicjatyw prawnych w krajach muzułmańskich tak, żeby rzeczywiście zakończyć dyskryminację mniejszości religijnych. Stwierdził w swoim komentarzu, że bez tych posunięć prawnych Deklaracja jest jedynie „propagandą” i „marnowaniem czasu”.


Oczywiście możemy się zastanawiać nad pytaniem, w których krajach muzułmańskich istnieją warunki, aby takie kroki prawne zostały podjęte. W chwili obecnej prawdopodobnie w żadnym. A jednak nie nazwałbym tej deklaracji propagandą i marnowaniem czasu. Jest to ważny sygnał o istnieniu sił liberalnych wśród muzułmanów, jak również, że nie są to tylko rozproszone, pojedyncze jednostki.


Czy konferencja w Marrakeszu okaże się punktem zwrotnym? Chwilowo trudno być optymistą, ale warto odnotować, że tych głosów dysydentów muzułmańskiego świata jest coraz więcej, że nie zawsze są dziś brutalnie wyciszane, że chociaż nie mają wpływu na masy, to wpływają na pewną część młodego pokolenia.                


Źródło: MEMRI, Badania i Analizy, Nr 1230, z 23 lutego 2016.