Wesołych urodzin, Republiko Islamska


Ruthie Blum 2016-02-23

Tysiące żołnierzy Basidż w Iranie inscenizuje próbne oblężenie Wzgórza Świątynnego. (zdjęcie: FARS)
Tysiące żołnierzy Basidż w Iranie inscenizuje próbne oblężenie Wzgórza Świątynnego. (zdjęcie: FARS)

W czwartek 11 lutego Iran z wielką pompą obchodził 37. rocznicę rewolucji islamskiej. Dla podkreślenia sukcesu reżimu mułłów, który zaczął się w 1979 r. powrotem ajatollaha Ruhollaha Chomeiniego z wygnania, Irańczycy wyszli na ulice, by skandować „Śmierć  Ameryce, Śmierć Izraelowi”, wymachując równocześnie transparentami na cześć obecnego duchownego-despoty ajatollaha Alego Chameneiego.

W tym roku reżim w Teheranie ma dodatkowe i całkiem świeże powody do chełpienia się.


Normalnie przy takiej okazji maszerują do zlikwidowanej ambasady USA, miejsca wzięcia dyplomatów amerykańskich jako zakładników, żeby pławić się klęską Wielkiego Szatana zadaną przez studentów lojalnych wobec Chomeiniego.

W tym roku jednak reżim w Teheranie miał dodatkowe i całkiem świeże powody do chełpienia się. Pierwszym było zniesienie sankcji międzynarodowych, umożliwione przez nieustępliwość Iranu podczas negocjacji nuklearnych.

Rozumiejąc doskonale, że prezydent Obama zniży się do wszystkiego, co niezbędne, by osiągnąć umowę z największym na świecie sponsorem terroryzmu, hegemoni irańscy dostali także to, o co się nawet nie targowali.

Drugim było zatrzymanie 12 stycznia marynarzy amerykańskich, których łódź zboczyła z kursu w Zatoce Perskiej. Pozwolenie Waszyngtonowi na płaszczenie się i błaganie o uwolnienie 10 Amerykanów – a potem dziękowanie Iranowi, że był miłosierny – dodało jedynie miodu do bakławy, którą Chamenei pogryzał z popołudniową herbatką.

Ten ostatni incydent dostarczył wiele uciechy Najwyższemu Przywódcy i jego pachołkom. Był tematem przemówień najwyższych szych i powodem przyznania odznaczeń oficerom marynarki Korpusu Strażników Rewolucji. Jest to sprawa, która Iran doi, ile tylko się da, przez cały ostatni miesiąc.

Nie minął ani jeden dzień bez jakichś nowych “informacji” o tym incydencie.

W jednym momencie było ogłoszenie o wydobyciu z telefonów komórkowych i laptopów porwanych marynarzy ważnych informacji wywiadowczych; w następnym pokazywano uprzednio nie publikowane zdjęcie jednego z marynarzy, który płacze.

Można więc było spodziewać się, że parada w Dzień Rewolucji Islamskiej będzie miała również inscenizację tego wydarzenia. Członkowie milicji Basidż Iranu wraz z innymi chętnymi uczestnikami, odegrali przedstawienie uliczne, by pokazać incydent w całej jego chwale.

Jedni grali rolę marynarzy amerykańskich, ubrani w mundury polowe, z rękami zakutymi w kajdanki i głowami zakrytymi workami. Inni byli ich dumnymi porywaczami, zmuszając ich do klęczenia pod groźbą karabinu. Dziesiątki statystów po prostu trzymało ręce na karku, naśladując poddanie się marynarzy pokazywane w irańskiej telewizji państwowej.

Rozradowane tłumy otaczały to masowe wyszydzanie Ameryki, jak przystoi temu prześwietnemu, dorocznemu festiwalowi nienawiści.

Tymczasem najostrzejszą reakcją Departamentu Stanu na wielokrotne popisywanie się upokorzeniem marynarzy było wyrażenie “odrazy”, jęczenie, że gdyby sytuacja była odwrotna, USA nigdy nie zachowałyby się w ten sposób wobec Iranu.

Nie żartuję.

Nikt nie zdaje sobie w pełni sprawy, jak często irański minister spraw zagranicznych i główny negocjator Dżavad Zarif, krzyczał na sekretarza stanu, Johna Kerry’ego na szczytach w Europie przy całkowitej bezkarności, przynajmniej ze strony administracji Obamy. W istocie to Chamenei podobno powiedział Zarifowi, by się trochę wyciszył. „Przecież – musiał powiedzieć Najwyższy Przywódca swojemu podwładnemu – możemy równie łatwo doprowadzić do upadku Ameryki cichszym mówieniem”.

Oczywiście miał rację, co powinno dobrze przysłużyć się jego fundamentalistycznym następcom przed wyborami do Madżlisu (parlamentu) 26 lutego i do Zgromadzenia Ekspertów, organu, który wybiera dożywotniego Najwyższego Przywódcę.

Chamenei ma 76 lat, więc w przemówieniu, w którym zachęcał ludzi do głosowania – co jest samo w sobie dowcipem, bo Irańczycy, którzy nie popierają kandydatów Chameneiego są w więzieniach, są torturowani lub zabici – powiedział, że następne Zgromadzenie Ekspertów może mieć obowiązek wyznaczenia następnego naczelnego mułły.

„Ten komitet powinien wybrać przywódcę, który trzyma klucze do ruchu tej rewolucji” – powiedział, jasno stawiając sprawę, czego oczekuje przy urnach wyborczych.

Za rok, w 38. rocznicę rewolucji islamskiej, w Białym Domu będzie nowy prezydent. Kimkolwiek będzie ta osoba, można bezpiecznie założyć się, że jego lub jej kukła będzie spalona w Iranie jako część świętowania.


Happy birthday Islamic Republic

Jerusalem Post, 14 lutego 2016

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Ruthie Blum

Amerykańsko-izraelska dziennikarka, publicystka Jerusalem Post.