Minęło 40 lat od wydania „Samolubnego genu” – śmiała książka Richarda Dawkinsa ostała się próbie czasu


Matt Ridley 2016-02-17


Książki o nauce dzielą się na ogół na dwie kategorie: te, które wyjaśniają naukę laikom w nadziei na dotarcie do wielu czytelników, i te, które próbują przekonać innych naukowców, by poparli nową teorię. Te ostatnie zazwyczaj zawierają równania. Rzadko zdarzają się książki, które osiągają jedno i drugie – zmieniają naukę i zdobywają szeroką publiczność. Taką książką była praca Charlesa Darwina O powstawaniu gatunków (1859). Inną taką książką jest Samolubny gen Richarda Dawkinsa. Od momentu jej publikacji 40 lat temu była błyszczącym bestsellerem i naukowym przełomem.

Genocentryczne spojrzenie na ewolucję, które sprecyzował i za którym opowiadał się Dawkins, jest obecnie centralne zarówno dla rozważań teoretycznych o ewolucji, jak dla laickich komentarzy o przyrodzie, takich jak filmy dokumentalnie o faunie i florze w naturze. Ptak lub pszczoła ryzykują życie i zdrowie, żeby sprowadzić na świat potomstwo nie dlatego, żeby pomóc sobie i z pewnością nie dlatego, żeby pomóc gatunkowi – powszechnie panujące, leniwe myślenie lat 1960. nawet wśród luminarzy ewolucji, takich jak Julian Huxley i Konrad Lorenz – ale (oczywiście zupełnie nieświadomie), żeby przetrwały jego geny. Geny, które powodują, że ptaki i pszczoły rozmnażają się, przeżywają kosztem innych genów. Żadne inne wyjaśnienie nie ma sensu, chociaż niektórzy upierają się, że istnieje inny sposób opowiedzenia tego wszystkiego (patrz K. Laland et al. Nature 514, 161–164; 2014).


Tym, co wyróżniało się, był zdecydowany nacisk Dawkinsa na fakt, że informacja cyfrowa zawarta w genie jest praktycznie nieśmiertelna i musi być podstawową jednostką doboru. Żadna inna jednostka nie wykazuje takiego uporczywego trwania – ani chromosomy, ani osobniki, ani grupy, ani gatunki. Są one przemijającymi wehikułami dla genów, tak jak łodzie wioślarskie są wehikułami dla umiejętności wioślarzy (jego analogia).


Przykładem tego, jak książka zmieniła naukę, jak również wyjaśniła ją, jest fakt, że mimochodem rzucona przez Dawkinsa uwaga doprowadziła do całkowicie nowej teorii w genomice. W trzecim rozdziale poruszył ówczesną zagadkę nadmiaru DNA. Biologom molekularnym zaczynało wtedy świtać, że ludzie posiadają 30-50 razy więcej DNA niż potrzebują na kodujące białka geny; niektóre gatunki, takie jak ryba dwudyszna, miały nawet więcej. O użyteczności tego „nadmiaru DNA” Dawkins napisał, że „z punktu widzenia samych egoistycznych genów nie istnieje tu żaden paradoks. Rzeczywistym ‘celem’ DNA jest przetrwanie – tyle i nic ponadto. Najprościej można uzasadnić obecność nadmiaru DNA, przyjmując, że jest on pasożytem”.


“Idee Dawkinsa pomogły wyjaśnić, co dzieje się wewnątrz genomów na długo zanim sekwencjonowanie DNA stało się rutyną”


Cztery lat później dwie pary naukowców opublikowały prace w “Nature”, formalnie ustalając tę teorię „samolubnego DNA” i wymieniając pracę Dawkinsa jako inspirację (L. E. Orgel and F. H. C. Crick Nature 284, 604–607 (1980); W. F. Doolittle and C. Sapienza Nature 284, 601–603; 1980). Od tego czasu myśli Dawkinsa znalazły potwierdzenie w odkryciu, że wiele nadmiarowego DNA składa się z odwrotnej transkryptazy – enzymu wirusowego, którego zadaniem jest szerzenie kopii samego siebie – lub uproszczonych wersji transpozonów od niej zależnych. Tak więc, idee Dawkinsa pomogły wyjaśnić, co dzieje się wewnątrz genomów, jak również między osobnikami, mimo że książka została napisana na długo zanim sekwencjonowanie DNA stało się rutyną. Wiedza o złożoności struktury samego genu niezmiernie wzrosła od tego czasu wraz z odkryciem intronów, sekwencji kontrolujących, genów RNA, splicingu alternatywnego i tak dalej. Pozostaje jednak idea genu jako jednostki dziedzicznej informacji i synteza Dawkinsa ostała się po dziś dzień.


W trzydziestą rocznicę Samolubnego genu wielu autorów, w tym pisarz Philip Pullman i naukowiec Steven Pinker, napisało eseje do książki (Oxford University Press, 2006) zredagowanej przez jego byłych studentów Alana Grafena i Marka Ridley’a (który nie jest moim krewnym). W tym Festschrift, filozof Daniel Dennett argumentował, że ta książka nie była tylko nauką, ale “filozofią w najlepszym wydaniu”. Ja wskazywałem na sukces książki, który dał początek złotemu okresowi dla literatury popularno-naukowej, bo wydawcy zaczęli oferować wysokie zaliczki w nadziei znalezienia kolejnego Samolubnego genu. Chaos Jamesa Gleicka (Abacus, 1988), Krótka historia czasu Stephena Hawkinga (Bantam, 1988) i The Language Instinct Pinkera (William Morrow, 1994) były wśród wydobytych samorodków złota zanim boom się skończył.  


Chociaż książka Dawkinsa pełna była oryginalnych myśli, nie omieszkał on natychmiast napisać, że buduje na odkryciach i spostrzeżeniach innych, szczególnie teoretyków Williama Hamilton, George’a Williamsa, Johna Maynarda Smitha i Roberta Triversa. Byli oni równie szybcy w przyznaniu, że zrobił on coś więcej niż tylko wyjaśnienie ich koncepcji. Trivers napisał przedmowę, a Maynard Smith był narratorem w telewizyjnym filmie dokumentalnym wkrótce po opublikowaniu książki. Williams powiedział w wywiadzie, że książka Dawkinsa “popchnęła sprawy znacznie dalej niż moja” (patrz go.nature.com/21j1mt); Hamilton napisał, że Samolubny gen “z powodzeniem wykonał niemożliwe na pozór zadanie używania prostego, nietechnicznego języka do przedstawienia dość abstrakcyjnych i quasi-matematycznych wątków myśli ewolucyjnej” w sposób, który “zaskoczy i orzeźwi także wielu biologów” (W. D. Hamilton Science 196, 757–759; 1977).


Dla mnie, wówczas studenta pierwszego roku wydziału zoologii na University of Oxford, gdzie Dawkins właśnie miał uczyć mnie informatyki i zachowań zwierząt, książka była porywająca i zdumiewająca. Do tego czasu moi nauczyciele pomocnie dzielili świat na idee słuszne i niesłuszne. Ale tutaj był autor, który wywracał część ustalonej nauki do góry nogami i zapraszał mnie, bym dołączył do podróży w poszukiwaniu prawdy, która wydawała się „dziwniejsza niż fikcja powieści”. Miał rację, czy mylił się? Pokazano mi argumenty, nie zaś odpowiedzi.


Richard Dawkins Oxford University Press: 1976.

Richard Dawkins Oxford University Press: 1976.



Powstanie Samolubnego genu jest intrygujące. W pierwszym tomie swoich wspomnień, An Appetite for Wonder (Bantam, 2013; see E. Scott Nature 501, 163; 2013), Dawkins ujawnił, że pomysł samolubnych genów narodził się dziesięć lat przed publikacją książki. W 1966 r. holenderski biolog, Niko Tinbergen, poprosił Dawkinsa, wówczas asystenta z nowiutkim doktoratem na temat zachowań zwierząt, by wygłosił zamiast niego kilka wykładów. Zainspirowany przez Hamiltona Dawkins napisał w notatkach (reprodukowanych w An Appetite for Wonder): „Geny są w pewnym sensie nieśmiertelne. Przechodzą przez pokolenia, tasując się za każdym razem, kiedy przechodzą z rodzica do potomka… Dobór naturalny faworyzuje te geny, które budują sobie organizm o największym prawdopodobieństwie bezpiecznego przekazania następnemu pokoleniu dużej liczby kopii tych genów… podstawowym oczekiwaniem na bazie ortodoksyjnej neodarwinowskiej teorii ewolucji jest, że geny będą ‘samolubne’”.


Dawkins zaczął pisać tę książkę w 1973 r. i podjął pisanie na nowo w 1975 r. podczas urlopu naukowego. Za poradą Desmonda Morrisa, zoologa i autora The Naked Ape (Jonathan Cape, 1967), Dawkins pokazał kilka szkiców rozdziałów Tomowi Maschlerowi z Jonathan Cape, który gorąco namawiał na zmianę tytułu na “Nieśmiertelny gen”. Dzisiaj Dawkins żałuje, że nie przyjął tej rady. Dzięki temu można było uniknąć niekończących się argumentów, tak ukochanych przez jego krytyków i tak zalatujących postawą intencjonalną (w której przypisujemy zdolności umysłowe rzeczom nieświadomym, od burzy z piorunami do roślin) o tym, czy samolubność musi być świadoma. Można było dzięki temu zabiegowi uniknąć ataków, opartych na rozpowszechnionym błędnym pojmowaniu, że Dawkins opowiada się za indywidualnym samolubstwem.


Ostatecznie był to Michael Rodgers z Oxford University Press, który z entuzjazmem opublikował Samolubny gen po okrzyknięciu: „Muszę mieć tę książkę!”, kiedy zobaczył wczesne szkice jej rozdziałów. Był to natychmiastowy sukces i napisano ponad 100 recenzji, w większości pozytywnych. Dawkins napisał potem dalsze książki, które pod pewnymi względami są lepsze. Rozszerzony fenotyp był bardziej przełomowy, Ślepy zegarmistrz bardziej przekonujący, Wspinaczka na szczyt nieprawdopodobieństwa bardziej logiczna, Rzeka genów i Rozplatanie tęczy bardziej liryczne, The Ancestor Tale bardziej encyklopedyczna, Bóg urojony bardziej kontrowersyjna. Wszystkie jednak były wariacjami na temat, o którym tak elokwentnie i śmiało pisał w Samolubnym genie.


Pierwsza publikacja w Nature.

 

The selfish gene

7 lutego 2016

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Matt Ridley


Brytyjski pisarz popularnonaukowy, sympatyk filozofii libertariańskiej. Współzałożyciel i b. prezes International Centre for Life, "parku naukowego” w Newcastle. Zrobił doktorat z zoologii (Uniwersytet Oksfordzki). Przez wiele lat był korespondentem naukowym w "The Economist". Autor książek: The Red Queen: Sex and the Evolution of Human Nature (1994; pol. wyd. Czerwona królowa, 2001, tłum. J.J. Bujarski, A. Milos), The Origins Of Virtue (1997, wyd. pol. O pochodzeniu cnoty, 2000, tłum. M. Koraszewska), Genome (1999; wyd. pol. Genom, 2001, tłum. M. Koraszewska), Nature Via Nurture: Genes, Experience, and What Makes us Human (także jako: The Agile Gene: How Nature Turns on Nurture, 2003), Rational Optimist 2010.