Zamienianie słowa w ciało


Andrzej Koraszewski 2016-01-26

Na zdjęciu Magdalena Kijowska, Mateusz Kijowski, za nimi stoi Martin Stan Mycielski.
Na zdjęciu Magdalena Kijowska, Mateusz Kijowski, za nimi stoi Martin Stan Mycielski.

Magdalena Kijowska opublikowała w Studio Opinii artykuł pod znamiennym tytułem ”Mam marzenie”. Jest to ciąg dalszy dyskusji nad pytaniem co dalej. Ktoś zaproponował referendum, ktoś zasadnie odpowiedział, że mandat wyborców nie wygasa na mocy referendum. Przyspieszone wybory mogłyby się odbyć, gdyby część posłów PIS-u doszła do wniosku, że nie ma ochoty na dalsze uczestnictwo w tej zabawie i gdyby rząd można było obalić w wyniku skutecznego wotum nieufności.

Prawdopodobieństwo takiego scenariusza jest bliskie zera, aczkolwiek nie jest tak całkiem niemożliwe. Na demonstracjach KOD-u widywano już byłego wicepremiera w rządzie koalicyjnym z PIS, Romana Giertycha, Ludwika Dorna nie zauważyłem, ale jego obecność wcale by mnie nie zdziwiła, boję się, że któregoś dnia mogę tam zobaczyć Czarzastego. Czy istnieje możliwość, że za rok lub dwa na demonstracji KOD-u pojawi się pan Gowin? Nie można tego wykluczyć, ale nie należy takich nadziei traktować poważnie. Jest to równie mało prawdopodobne jak to, że prezydent Duda dojdzie nagle do wniosku, że warto być przyzwoitym.      


Autorka artykułu zwraca uwagę na fakt, że parlamentarna opozycja nie daje nam dziś żadnej sensownej alternatywy. Pojawiła się w jej artykule sugestia niesłychanie istotna, że presja Komitetu Obrony Demokracji powinna być presją skierowaną zarówno na władzę, jak i na opozycję. Do tego punktu zgadzam się z każdym słowem. Dalej jednak pojawia się pytanie jak organizacja taka jak KOD może wywierać presję na ciała takie jak SLD, PSL, Nowoczesną czy PO? Presja na władzę wydaje się łatwiejsza.


Władza podejmuje decyzje, które są delikatnie mówiąc na bakier z konstytucją, procedurami, parlamentarnymi, demokratycznymi obyczajami. Komitet Obrony Demokracji jest ruchem społecznym, pokazującym, że społeczeństwo widzi co się dzieje i nie zamierza tego akceptować. Fakt, że rządzący poświęcają działaniom KOD-u wielokrotnie więcej uwagi niż wszystkim partiom opozycyjnym razem wziętym, mówi sam za siebie. Ich strach, ich pełne nienawiści reakcje są informacją, że odczuwają wywieraną presję.


To niesamowite. Artykuł Krzysztofa Łozińskiego ”Trzeba założyć KOD” ukazał się 18 listopada, był swego rodzaju wystrzałem z Aurory. W ciągu kilku godzin tysiące ludzi zareagowało na ten tekst, następnego dnia były to już dziesiątki tysięcy. Mateusz Kijowski podchwycił wyzwanie i zaczął organizować tę erupcję społecznego entuzjazmu. Jego wkład trudno przecenić.


Cel był oczywisty – obrona konstytucji, obrona parlamentarnego porządku.


Po dwóch miesiącach istnienia Komitetu Obrony Demokracji istnieją struktury, powstały mniejsze grupy celowe, zaczęła się zbiórka niezbędnych pieniędzy. Imponujące demonstracje odbywają się praktycznie każdego tygodnia. Nie ma jeszcze własnych wydawnictw, Latającego Uniwersytetu Demokracji, telewizji. Ironia? Wcale nie. Ludzie zaangażowani w działanie KOD-u nie będą ograniczać się do wymyślania mocnych, czy tylko zabawnych transparentów. Ogromna liczba zaangażowanych ludzi z natury rzeczy prowadzić musi do zróżnicowania form działania. Natarczywie powracające pytanie „co dalej” świadczy o niecierpliwości, warto jednak uświadomić sobie fakt, że nic nie rozstrzygnie się w ciągu tygodni czy miesięcy, że ta obrona demokracji to będą lata pracy.


Prawo i Sprawiedliwość jest najbardziej bolszewicką partią jaka powstała w Polsce po 1989 roku. Jest to partia działająca pod hasłem; „chociaż jesteśmy mniejszością,  jesteśmy jednak większością”. Jest to partia uzurpująca sobie przemawianie w imieniu narodu i całkowicie ignorująca różnorodność naszych postaw i poglądów. SLD przy PIS jest nowoczesną, parlamentarną partią polityczną, respektującą zasady parlamentaryzmu. Przywódca PIS jest laboratoryjnym wzorem tego, co ksiądz Tischner nazywał „Homo sovieticus”.


Czy uzasadnione są obawy, że strategia rządzącego obecnie ugrupowania podporządkowana jest hasłu „raz zdobytej władzy nie oddamy nigdy”? Wiele na to wskazuje, a przygotowania do zmiany ordynacji wyborczej są w najwyższym stopniu niepokojące. Z tego punktu widzenia być może głównym celem Komitetu Obrony Demokracji jest przygotowanie się do kolejnych wyborów w (prawdopodobnie) mocno zmienionych warunkach. Paraliż Trybunału Konstytucyjnego, podporządkowanie rządowi mediów publicznych, coraz bardziej wyraźny zamach na wymiar sprawiedliwości, postępująca i bezczelna falandyzacja prawa. Wielu uczciwych ludzi, którzy w dobrej wierze oddali swoje głosy na tę partię, nadal jeszcze nie chce wierzyć, że ich oszukano. Jestem przekonany, że szeregi KOD-u będą rosły, ale również że nastąpi w pewnym momencie zmęczenie, że i tu będziemy świadkami podziałów i konfliktów.


Czy i jak KOD może wpływać na opozycję? Interesujące i ważne pytanie. W pewnym sensie już wpływa – jednoczy opozycję wokół zasady ustrojowej, skłania do deklaracji, że musimy się różnić parlamentarnie, że odmienne wizje i programy muszą się mieścić w konstytucyjnych ramach, a zwycięska władza musi respektować instytucje nadzoru i wolne media. Czy są to deklaracje uczciwe, czy tylko element walki z silniejszym dziś przeciwnikiem?


Żadna partia polityczna nie jest bez grzechu, a polityka nie stanie się nagle szlachetną sportową walką. Kiedy piszę, że SLD jest przy PIS nowoczesną parlamentarną partią polityczną, to mam zaledwie na myśli, że przy wszystkich swoich grzechach, żadnemu z jej polityków nie marzył się powrót do systemu jednopartyjnego. Po 1989 roku PIS jako pierwszy próbuje wrócić do systemu, w którym jedna partia całkowicie dominuje arenę polityczną.


Wywierając presję na opozycję uczestnicy ponadpartyjnego ruchu społecznego nie mogą oczekiwać, że ta presja pozwoli na wypracowanie partyjnej alternatywy dla obecnej władzy. To akurat nie jest możliwe. KOD wywiera presję na akceptację parlamentarnej różnorodności.


Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak będzie wyglądała polska scena polityczna przed następnymi wyborami, czy będzie bardziej dojrzała, czy w konfrontacji z dominującą dziś demagogią partie opozycyjne nauczą się innych form prezentowania swojej programowej oferty, czy nauczą się poważnie dyskutować ze swoimi przeciwnikami w ramach opozycji?


Po dwóch miesiącach istnienia KOD-u pytamy natarczywie: co dalej. To dobrze, może to bowiem znaczyć, że zaczynamy dyskutować o państwie jak dorośli.  Może będziemy pamiętać, że tylko Kaczyński ma 100 procent racji, my nie mamy takich ambicji i chcielibyśmy, żeby politycy różnych partii, które będziemy rozważali przy kolejnych wyborach, też nie udawali, że mają 100 procent racji.    

*Artykuł opublikowany był pierwotnie w Studio Opinii.