Wyłania się lewica popierająca Hamas


Jeffrey Herf 2016-01-18

Pakt Ribbentrop-Mołotow został zawarty 23 VIII 1939 roku między III Rzeszą a ZSRR. Podpisali go ministrowie spraw zagranicznych obu państw – Joachim von Ribbentrop i Wiaczesław Mołotow, którzy w imieniu swoich przywódców, Adolfa Hitlera i Józefa Stalina, dokonali rozbioru Europy Środkowej i Wschodniej. Pakt został pozytywnie odebrany przez znaczną część zachodniej lewicy, w tym wielu nauczycieli akademickich.  

Pakt Ribbentrop-Mołotow został zawarty 23 VIII 1939 roku między III Rzeszą a ZSRR. Podpisali go ministrowie spraw zagranicznych obu państw – Joachim von Ribbentrop i Wiaczesław Mołotow, którzy w imieniu swoich przywódców, Adolfa Hitlera i Józefa Stalina, dokonali rozbioru Europy Środkowej i Wschodniej. Pakt został pozytywnie odebrany przez znaczną część zachodniej lewicy, w tym wielu nauczycieli akademickich.  



Nie po raz pierwszy znaczna część zachodniej lewicy wchodzi w sojusz z ruchami reakcyjnymi, skrajnie prawicowymi, o charakterze faszystowskim. Podobnie jak w czasach sojuszu Stalina z Hitlerem duża część dzisiejszej lewicy opowiada się „przeciw wojnie”, efektywnie działając na rzecz prowadzącego wojnę Hamasu, Iranu, Turcji, jak i eksportowanego do krajów zachodnich saudyjskiego wahabizmu. Jest to rzekomo walka z amerykańskim imperializmem, a przede wszystkim z Izraelem, w rzeczywistości jest to walka z demokracją, w której ten sojusz jest naturalnym zjawiskiem.

Przypominamy napisany półtora roku temu Jeffreya Herfa, który pokazuje mechanizmy tego sojuszu.

31 lipca2014 r. grupa lewicujących historyków o nazwie “Historycy przeciwko wojnie” napisała list otwarty do Obamy, w którym potępiła działania Izraela podczas wojny w Gazie i wezwała do zatrzymania wszelkiej pomocy militarnej dla Izraela. 13 sierpnia ten list został zamieszczony na witrynie internetowej History News Network. 13 sierpnia sygnatariusze poinformowali, że “w mniej niż dwadzieścia cztery godziny ponad dwustu historyków z siedzibą w USA podpisało ten list”. Ta niezwykle wysoka frekwencja była rezultatem mobilizacji już istniejącej sieci lewicy akademickiej, która wyłoniła się w sprzeciwie do wojny w Iraku i nie traciła kontaktu dzięki witrynie o nazwie “The Hawblog”. 14 sierpnia administratorzy blogu oznajmili, że ponad tysiąc historyków podpisało list, w tym znaczna liczba z Meksyku i Brazylii.  


Zaczynając od krótkiej i zupełnie nieprzekonującej próby zachowania równowagi, w wypowiedzi potępiono „trwające ataki na cywilów w Gazie i Izraelu”, ale potem skierowano ogień na Izrael za to, co nazwano „nieproporcjonalnymi szkodami, jakie armia izraelska, którą Stany Zjednoczone od dziesięcioleci zbroją i wspierają, wyrządza populacji Gazy”. Sygnatariusze byli „głęboko zaniepokojenie, że siły izraelskie zabijają i ranią tak wiele dzieci palestyńskich”. Uznali za „nie do zaakceptowania fakt, że obieralni przedstawiciele Stanów Zjednoczonych nie pociągają Izrael do odpowiedzialności za takie czyny” i żądali „zawieszenia broni, natychmiastowego wycofania wojsk izraelskich z Gazy i permanentnego zakończenia blokady, żeby ludzie mogli powrócić do normalnego życia”. Wezwali następnie prezydenta, by zawiesił amerykańską pomoc militarna dla Izraela do czasu uzyskania zapewnienia, że nie będzie dłużej używana do popełniania „zbrodni wojennych”. Zakończyli: „Jako historycy uznajemy ten moment za ostry kryzys moralny, w którym jest najwyższej wagi to, by polityka Stanów Zjednoczonych wobec konfliktu izraelsko-palestyńskiego zmieniła kierunek”.

 

Nie jest nowością, że na wydziałach historii w Stanach Zjednoczonych, jak też w Ameryce Łacińskiej, wielu profesorów skłania się ku lewicy. Charakterystyczne jest także nieuczciwe  przedstawianie przez nich swoich poglądów, jako protestu „przeciwko wojnie”, jak gdyby ci, którzy się z nimi nie zgadzają, byli „za” wojną i jak gdyby kwestią była wojna lub pokój, nie zaś cokolwiek innego dotyczącego istoty konfliktu. Nie jest też zaskakujące, że akademicy na lewo od centrum są na ogół wrodzy wobec Izraela. Wrogość wobec Izraela stała się na początku lat 1950. w państwach komunistycznych definiującym elementem tego, co znaczy należenie do lewicy, a od końca lat 1960. także dla lewicy w Europie Zachodniej, Stanach Zjednoczonych i w trzecim świecie.

 

Nie zaskakuje także, że sygnatariusze, zanim mieli jakikolwiek dostęp do dowodów potrzebnych do wydania takiego osądu, oznajmiają że Izrael popełnia „zbrodnie wojenne”. Oskarżanie Izraela przed zapoznaniem się z faktami, w oparciu o informacje od uprzedzonych, a często zastraszonych dziennikarzy, jest oczywistością od lat 1960. i wielkim tematem dyskusji co najmniej od inwazji Izraela na Liban w 1982 r. Jest to także standardowa procedura działania antyizraelskiej większości w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ od lat 1960. – niemniej w tym wypadku nawet funkcjonariusze ONZ, zdecydowanie nie należący do przyjaciół Izraela, napomykali, że Hamas winny jest zbrodni wojennych zarówno przez świadome obieranie za cel cywilów izraelskich, jak i używanie ludności Strefy Gazy jako tarczy ludzkiej.

 

Dochodzenie do takich wniosków na podstawie doniesień medialnych powinno być, jak można by sądzić, rzadsze wśród zawodowych historyków, którzy są szkoleni do trzymania się rygorystycznych reguł badania dowodów. W rzeczywistości, w imię celów politycznych, ci akademicy zarzucili standardy swojego zawodu. Nietrudno zobaczyć dowody na poparcie tego wniosku.

 

Po pierwsze, żądanie zawieszenia ognia zanim Izrael dokończył niszczenia tuneli używanych przez Hamas do infiltracji Izraela i zanim był w stanie zniszczyć wyrzutnie rakietowe Hamasu, wpasowuje się w znany wzór atakowania wysiłków Izraela, by bronić się, przy równoczesnym ignorowaniu powodów, dla których te działania są niezbędne. Po drugie, oburzeni sygnatariusze nie mówią niczego o oczywistym fakcie, że wojna w Gazie zaczęła się od aktu agresji Hamasu, że do 31 lipca 2014 r. co najmniej 1500 rakiet wystrzelono na Izrael, a do 13 sierpnia ta liczba wynosiła 3 tysiące. Po trzecie, co zupełnie niezwykłe, w oświadczeniu o wojnie rozpoczętej przez Hamas, słowo „Hamas” nawet się nie pojawia.

 

Wreszcie, sygnatariusze wezwali do zakończenia izraelsko-egipskiej blokady Gazy i zatrzymania amerykańskiego wsparcia militarnego dla Izraela pośrodku trwającej wojny w Gazie, kiedy Hamas nadal wystrzeliwał rakiety. To także nie było zaskakujące, jako że przyszło od lewicy akademickiej, która generalnie widzi używanie amerykańskiej siły militarnej w sprawach świata jako zło, któremu trzeba kategorycznie sprzeciwiać się, nie zaś jako konieczną część zachowania kluczowych sojuszy i zapewniania globalnego bezpieczeństwa. Wezwanie do zakończenia pomocy militarnej dla Izraela w oczywisty sposób pomaga jego wrogowi, Hamasowi. Warto także zauważyć coś, o czym sygnatariusze nie wspominają: na przykład o demilitaryzacji Hamasu, co Izrael i – zaskakująco – także otrzeźwiali przywódcy Unii Europejskiej postawili jako warunek zniesienia blokady.

 

Krótko mówiąc, żądania historyków były zasadniczo zbieżne z żądaniami Hamasu. Zaspokojenie tych żądań stanowiłoby jego definicję zwycięstwa: zniesienie blokady bez demilitaryzacji, postawienie Izraela na ławie oskarżonych za rzekome zbrodnie wojenne i zachowanie arsenału Hamasu, by mógł nadal grozić Izraelowi.

 

Interesującym i historycznie znaczącym aspektem reakcji tych historyków na agresję wojenną Hamasu jest to, że daje wyraźny i przygnębiający dowód zmiany znaczenia lewicowej ideologii i polityki. Lewicowość w oświadczeniu Historyków Przeciwko Wojnie odzwierciedla opozycję wobec jednych ruchów reakcyjnych, ale nie wobec innych. Ruchy skrajnej prawicy, które są antysemickie, seksistowskie, homofobiczne i, oczywiście, antydemokratyczne, są akceptowane jak długo ich celem jest zniszczenie państwa Izrael i atakowanie „imperializmu USA”. Ta słabość do reakcyjnej ideologii islamistycznej jest częściowo wynikiem wieloletniego zamykania oczu i płochliwości w obliczu fałszywych oskarżeń o „islamofobię”. Te nastroje, wyrażone w oświadczeniu historyków, prowadzą do wybaczenia grzechów popełnianych przez tych, którzy atakują Izrael – grzechów, które zostałyby potępione, gdyby popełniały je nurty polityczne wywodzące się z Europy i Stanów Zjednoczonych.

 

W polityce rozróżniamy między subiektywnymi intencjami, a obiektywnymi konsekwencjami. Subiektywnie sygnatariusze przedstawiają się jako prości ludzie stojący po stronie aniołów. Oni tylko przeciwstawiają się „nieproporcjonalnej” stracie życia cywilów i „zbrodniom wojennym” Izraela w Gazie. Niemniej sygnatariusze są zawodowymi intelektualistami i wielu ma długi staż nauczycieli akademickich, którzy doskonale rozumieją, że „obiektywnie” ich oświadczenie jest pomocą dla Hamasu w wygraniu tego, co określiliby jako zwycięstwo w wojnie, którą rozpoczęli z Izraelem. Ci sygnatariusze wiedzą doskonale, że Hamas używa swojej populacji cywilnej jako ludzkiej tarczy i że dla Hamasu pokazywanie śmierci cywilów jest główną strategią w jego staraniach o zdobycie przychylności opinii publicznej, podważenie pozycji Izraela w Europie, a może także zerwanie lub osłabienie sojuszu Izraela ze Stanami Zjednoczonymi. Jako obiektywni stronnicy jednej ze stron nie mają nic przeciwko temu.

 

Niektórzy krytycy tego oświadczenia wskazywali, że olbrzymia większość sygnatariuszy nie ma żadnej ekspertyzy w sprawach Bliskiego Wschodu, co jest prawdą. Nie trzeba jednak być specjalistą od Bliskiego Wschodu, żeby przeczytać i zinterpretować Kartę Hamasu z 1988 r. (Zrobiłem to w eseju dla tego magazynu.) Karta Hamasu od co najmniej dziesięciu lat jest dostępna w Yale Law School na witrynie Avalon Project. Autorzy z Hamasu napisali ją bardzo wyraźnie. Na tej witrynie sygnatariusze, wśród których są specjaliści historii nowożytnej Europy i Niemiec, mogli przeczytać fragmenty Koranu i komentarzy muzułmańskich wybrane przez autorów Hamasu dla teologicznego uzasadnienia nagiej, morderczej nienawiści do Żydów. Mogli przeczytać powtórzenie antysemickich teorii spiskowych, przypominających Protokoły mędrców Syjonu. Mogli zobaczyć, że Hamasu w żaden sposób nie interesuje rozwiązanie w postaci dwóch państw, ale że Hamas od samego swojego powstania był nakierowany na zniszczenie państwa Izrael w drodze wojny. Za pomocą kilku kliknięć myszą, mogli dotrzeć do dokumentu, który zawiera zwroty, niektóre powtórzone słowo w słowo, które przypominałyby im retorykę i propagandę faszystów i nazistów, o której część tych historyków pisze od dziesięcioleci.

 

Sygnatariusze oświadczenia „Historyków Przeciwko Wojnie” o wojnie w Gazie mogą zająć tylko jedną z dwóch pozycji. Pierwszą byłby argument ignorancji; to jest, że nie czytali Karty Hamasu i nie zwracali uwagi na wielokrotne oświadczenia Hamasu o jego zamiarze zniszczenia Izraela, ani ich licznych wyrazów otwartej nienawiści do Żydów, mimo że są łatwo dostępne w Internecie po angielsku. Ponieważ jednak sygnatariusze mówią „jako historycy”, byłoby obraźliwe sugerowanie, że nie mają pojęcia o tym, iż Hamas jest inspirowany rodzajem fanatyzmu religijnego, jaki w każdym innym kontekście uważają za odrażający.

 

Dajmy im więc przywilej wątpliwości i przedstawmy drugie założenie, że sygnatariusze są wyrobieni i dobrze poinformowani, że czytali Kartę Hamasu, śledzili wielokrotnie wyrażaną przez Hamas nienawiść do Żydów i rozumieją, że Hamas wykorzystał lata, od kiedy przechwycił władzę w Gazie, na kupowanie rakiet, szkolenie młodych mężczyzn w ich użyciu i wydał miliony na budowę tuneli, które zamiast tego mogły być użyte na budowę szkół, szpitali i mieszkań dla cywilnej populacji Gazy. W takim razie, jakie jest znaczenie tego listu historyków? Oświadczenie z 31 lipca z „Howblog” nie oznacza oświadczenia „przeciwko wojnie”; obiektywnie, a dla niektórych także subiektywnie, jest to wysiłek wspierający wojnę, którą Hamas prowadzi przeciwko Izraelowi.

 

Pojawienie się tej obiektywnie pro-hamasowskiej i prowojennej lewicy jest historycznie ważnym wydarzeniem. Zrywa zarówno z pojmowaniem przez samą lewicę, jak i z publicznym wizerunkiem lewicy jako ruchu niosącego sztandar antyfaszyzmu. Opiera się na podwójnych standardach: krytyce skierowanej na skrajną prawicę na Zachodzie i apologetyce stosowanej do podobnych ruchów prawicowych, kiedy są to ruchy islamistyczne.

 

Piszącemu te słowa historykowi oświadczenie “Historyków Przeciwko Wojnie” z lata 2014 r. przypomina politykę Kominternu z czasów paktu Hitlera ze Stalinem w latach 1939-1941. W okresie tych dwóch lat, kiedy Hitler najechał i okupował całą kontynentalną Europę poza Związkiem Radzieckim, a wyspa brytyjska walczyła sama, partie komunistyczne potępiały „anglo-amerykański imperializm”, nazywały Franklina Roosevelta „podżegaczem wojennym” za pomoc Wielkiej Brytanii i zaprzestały ataków słownych na nazistowskie Niemcy. Partie komunistyczne powróciły do poprzedniego, antyfaszystowskiego stanowiska, ponieważ Hitler napadł na Związek Radziecki w czerwcu 1941 r. Gdyby Hitler nie napadł na Związek Radziecki, partie komunistyczne prawdopodobnie sprzeciwiałyby się czysto anglo-amerykańskiemu atakowi na Niemcy nazistowskie.

 

Lata paktu Hitler-Stalin oferują często zapomniany i żenujący epizod w historii lewicy obiektywnie rzecz biorąc, łączącej się z faszyzmem i nazizmem. Dopiero w wyniku olbrzymiego wkładu Związku Radzieckiego w pokonanie nazizmu „antyfaszyzm” znowu wrył się w istotę lewicy i w jej publiczną prezentację. Oświadczenie „Historyków Przeciwko Wojnie” z 31 lipca ożywia ducha niesławnych lat 1939-1941, ale robi to z pewnością siebie, jaką daje wiele lat ataków komunistów i zachodniej lewicy na Izrael i na syjonizm, wraz z wyrazami „solidarności z ludem palestyńskim”. Zwyczaje umysłu i emocji, kultywowane przez zachodnią lewicę w epoce kampanii terrorystycznych świeckiej OWP z lat 1960. i 1980. pozostały uderzająco nienaruszone, mimo że terror przychodzi teraz od islamistycznej skrajnej prawicy zamiast skrajnej lewicy.

 

Starania zajmującej się literaturą uczonej Judith Butler kilka lat temu o włączenie Hamasu do obozu globalnej lewicy ilustrowały brak wiedzy historycznej, która po prostu nie jest do zaakceptowania wśród zawodowych historyków. Ale prokrustowe wypaczanie faktów w imię sprawy ma tendencję do przeważenia nad każdą wiernością standardom zawodowym wśród ideologów wszelkich maści. W każdym sensie tego słowa Hamas jest organizacją skrajnej prawicy i odrzuca wszystkie wartości, które kiedyś definiowały lewicę od czasów Oświecenia, Rewolucji Francuskiej i dużych części świeckiej lewicy XX wieku. Tego lata oświadczenie grupy w „Howblog” dało poparcie organizacji, która atakuje wartości definiujące zachodnią lewicę i która uczyniła nienawiść do Żydów jako Żydów i zniszczenie państwa żydowskiego swoimi najwyższymi celami. Jeśli ci uczeni mają w ogóle jakieś słowa krytyki wobec Hamasu, nie wypowiadali ich wtedy, kiedy to się liczyło.

 

Było prawdopodobnie tylko kwestią czasu zanim siedemdziesiąt lat lewicowego antagonizmu wobec Izraela doprowadziłoby do prowadzenia wojny politycznej w poparciu organizacji znanej z ataków terrorystycznych przeciwko cywilom, z fanatyzmu religijnego i antysemityzmu najbardziej odrażającego i dobrze znanego rodzaju. Latem 2014 r. nadszedł ten moment.

 

Można zapytać: “No to co?”? Co za znaczenie ma to, że lewica akademicka raz jeszcze krytykuje Izrael i popiera cele jego wrogów? W rzeczywistości ma to całkiem duże znaczenie, ponieważ walki polityczne są w ostatecznym rachunku walkami o idee i ich znaczenie. To, co zaczyna się na uniwersytetach i cieszy się związanym z uniwersytetami prestiżem, przenika do dziennikarstwa, do pism opiniotwórczych, artykułów redakcyjnych, think tanków w Waszyngtonie. W tym procesie tworzy, w najlepszym wypadku, język moralnej równowartości wobec Izraela i Hamasu. Odbija się także na kursach wykładanych na uniwersytecie, co z kolei ma wpływ na kolejne pokolenia. Odmowa szczerego mówienia o ideach ożywiających Hamas i inne islamistyczne organizacje terrorystyczne stała się testem papierka lakmusowego na lewicową tożsamość. Strach przed zostaniem nazwanym „islamofobem” lub „prawicowcem” ma efekt wyciszania krytyki wśród liberałów, którzy nie chcą kierować krytyki na swoją lewicę.

 

Ponadto obecnie, kiedy tradycyjne poparcie partii republikańskiej dla energicznego przywództwa amerykańskiego natknęło się na wyzwanie ze strony neo-izolacjonistycznej prawicy, jest czymś bardziej niż ważnym, by centryści z partii demokratycznej zrozumieli i energicznie odpowiedzieli na wyzwanie ze strony pro-hamasowskiej lewicy. Potrzebujemy odnowionej „wojującej demokracji” w centrum polityki amerykańskiej i życia intelektualnego, takiej, która walczy z ideologiami i ruchami totalitarnymi niezależnie od ich źródła. Zarówno na uniwersytetach, jak w świecie polityki w Waszyngtonie jest niezbędne, by było dużo uczciwej mowy o naturze takich grup jak Hamas. Są pewne zachęcające sygnały, że niektórzy w establishmencie politycznym znajdują własny głos w tych sprawach. W świecie akademickim głosy „Historyków Przeciwko Wojnie” nie są w większości, ale krzyczą najgłośniej i są dobrze zorganizowani. Dla tych z nas w świecie uniwersyteckim, którzy mają inny od nich pogląd, byłoby niezmiernie pomocne, gdyby nasi przywódcy polityczni także mówili uczciwie w tych sprawach. Strzałki wpływów w historii idei i polityki mogą iść w obu kierunkach. Ważne jest, by to robiły.

 

A pro Hamas Left Emerges

The American Interest, 26 sierpnia 2014

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Jeffrey C. Herf

Amerykański historyk, socjolog i politolog specjalizujący się w nowożytnej historii Europy, a szczególnie Niemiec. Profesor Herf związany jest z University of Maryland.

Jego najbardziej znane książki to:

  • Nazi Propaganda for the Arab World, Yale University Press, 2009.
  • “Western Strategy and Public Discussion: The "Double Decision" Makes Sense”. Telos 52 (Summer 1982). New York: Telos Press.
  • Reactionary Modernism: Technology, Culture and Politics in Weimar and the Third Reich (Cambridge University Press, 1984).  Książka tłumaczona na grecki, włoski, japoński portugalski i hiszpański.
  • War By Other Means: Soviet Power, West German Resistance and the Battle of the Euromissiles (The Free Press, 1991.
  • Divided Memory: The Nazi Past in the Two Germanys (Harvard University Press, 1997.