Kiedy prawa człowieka nie są już ważne dla organizacji pozarządowych


David Collier 2016-01-16


Kilka dni temu izraelski program telewizyjny UVDA, co znaczy “fakt” nadał audycję, która ujawniła infiltrację przez Izraelczyka organizacji pozarządowej Ta’ayush, która reklamuje się jako “ruch oddolny Arabów i Żydów, działający na rzecz przełamania murów rasizmu i segregacji”. Izraelczyk spotkał się także z Nasserem Nawajahem, członkiem B’tselem. Te dwie organizacje pozarządowe [NGO] określa się mianem wiodących „organizacji praw człowieka”, których celem jest naświetlenie domniemanych pogwałceń praw człowieka.  Zorganizowane objazdy Izraela, które mają pokazać rzekomą „brutalność Izraela”, bardzo rzadko obywają się bez udziału jednej lub obu tych organizacji.

Sama operacja infiltracji była prosta, chodziło o towarzyszenie Ezrze Nawiemu, Żydowi izraelskiemu i znanemu “działaczowi na rzecz pokoju” z organizacji Ta’ayush, kiedy zajmował się swoimi codziennymi sprawami. Izraelczyk, który używa pseudonimu „Arik” , sfilmował działaczy na wysokich stanowiskach w B’tselem i Ta’ayush, jak donosili na Arabów, którzy chcieli sprzedać ziemię Żydom. Nawi przechwalał się, co zostało sfilmowane, że palestyńskie siły bezpieczeństwa będą torturować tych palestyńskich sprzedawców ziemi i zabiją ich oraz „zaopiekują się” rodzinami palestyńskimi, które są gotowe sprzedać swoją ziemię.


Ta akcja dodatkowo naświetliła coś, co już było oczywiste, że niektórzy działający na tym obszarze wolontariusze organizacji pozarządowych, nie są „działaczami pokojowymi”, ale powodowanymi nienawiścią aktywistami, którzy zajęli stronę w trudnej i skomplikowanej sytuacji. Ich ingerencja, zamiast pomóc, oznacza, że wiele tych organizacji stało się nieustępliwą i nieodłączną częścią samego konfliktu, uwieczniając mity, szerząc dezinformację, podsycając wściekłość i działając na rzecz nasilenia, a nie zmniejszenia przemocy.


Sprawa wygląda na całkiem jasną. Do działacza z Ta’ayush zgłosił się Palestyńczyk w nadziei, że znajdzie żydowskiego kupca dla palestyńskiego właściciela ziemi, który chce tę ziemię sprzedać. W odpowiedzi Ezra Nawi kontaktuje się z przyjacielem, Nasserem Nawajahem z organizacji pozarządowej B’tselem, żeby omówić, czego potrzeba, by wydać tego Palestyńczyka w ręce palestyńskich sił bezpieczeństwa. Nie ma tu wielu różnych możliwości interpretacji;  jest to sytuacja analogiczna to takiej, w której Amnesty International spiskowałaby, by złapać w pułapkę człowieka i przekazać go następnie władzom chińskim, wiedząc doskonale, co Chińczycy robią tym, którzy się im sprzeciwiają. Każdy przyzwoity człowiek natychmiast potępiłby takie działanie i żaden prawdziwy działacz na rzecz pokoju nie zaangażowałby się w nią, ani nie broniłby ludzi, którzy to zrobili. Ale tu reakcje są zupełnie  inne.  


Natychmiast po nadaniu programu zaczął się odpór. Do samego programu Illana Dayan, prezenterka, zaprosiła Gideona Levy’ego, częstego komentatora w kwestiach praw człowieka, by odpowiedział. Jak się okazało, największą troską Levy’ego było to, że program w ogóle został nadany. Levy opublikował następnie artykuł w Haaretz, mówiąc, że autorzy programu „powinni wstydzić się nadanego raportu, który przedstawiał działaczy praw człowieka jako niebezpiecznych, ignorując równocześnie okupację”. Dość niewiarygodnie Levy zaczyna od sugestii, że cała rzecz została wyjęta z kontekstu i kończy w dość dramatycznym i ironicznym duchu, sugerując, że przez pokazanie tych działań światu program dokonał szkód. Mamy tu Gideona Levy’ego, który twierdzi publicznie, że nie należy pokazywać w telewizji ludzi pomagających w łamaniu praw człowieka.


Gideon Levy w żadnym razie nie jest sam. Magazyn 972, portal internetowy, który w całości jest poświęcony krytykowaniu Izraela i prawieniu o prawach człowieka, nagle ślepnie na działania w jasny sposób sprzeczne z Powszechną Deklaracją Praw Człowieka ONZ. Dzisiaj (10/1) opublikowali artykuł autorstwa Haggai Matar, atakujący tych, którzy nagłośnili działania tych aktywistów. Nagle, kiedy analizują słowa człowieka, który wydaje się radować z powodu losu, jaki spotka Palestyńczyka sprzedającego ziemię Żydowi, są tam różne „ale” i „jednakże”. To niewiarygodne, ale krytykują źródło nagrania, nie zaś ludzi, którzy spiskowali, by kogoś zabito. Wygląda na to, że dla tych „moralistycznych myślicieli” lewego skrzydła prawa człowieka niektórych ludzi są ważniejsze niż innych.


Nie są to jedyne przykłady. Od momentu nadania tej audycji była ona atakowana bez końca przez ludzi i organizacje rozpaczliwie broniące wizerunku organizacji pozarządowych i ruchów, które twierdzą, że samą ich raison d’être jest obrona praw człowieka. Nie powinniśmy jednak skupiać się tylko na tych, którzy podnoszą wrzawę, ale także na tych, którzy milczą. Grupy, które określają siebie jako daleko na lewo na spektrum politycznym, te, które często chowają się za lub używają materiałów dostarczonych przez te dwie organizacje pozarządowe, chwilowo przestały umieszczać posty i tweetować. Nie mają niczego do powiedzenia. Gazety takie jak „Guardian” i „Independent”, które krzyczałyby pod niebiosa, gdyby sytuacja była odwrotna, chowają się po kątach w oczekiwaniu aż skandal ucichnie. Nie chcą atakować „swoich”.

Nie chodzi mi o to, że organizacje pozarządowe nie mają ważnej roli do odegrania ani o utrzymywanie, że Izrael powinien automatycznie uważać działalność organizacji pozarządowych jako wrogą. Przy istniejącej sytuacji między Izraelem a Palestyńczykami, organizacje pozarządowe powinny teoretycznie być mile widziane jako system „gwarancji zachowania równowagi” między dwiema stronami o nierównej sile. Najwyraźniej jednak jest coś bardzo złego w sytuacji istniejącej obecnie i wiele organizacji pozarządowych działających w tym konflikcie „zajęło stronę”. W niektórych wypadkach organizacje te zostały przejęte przez rzeczywistych uczestników walki i niemal straciły rozeznanie co do tego, jakie naprawdę jest ich zadanie.

Zawsze wiedzieliśmy, że istnieje hipokryzja. Zawsze byliśmy świadomi, że te grupy, te media, te osoby, pracują wspólnie i napędzają je osobiste uprzedzenia oraz nienawiść do Izraela, nie zaś prawdziwe współczucie wobec Palestyńczyków. Byłoby miło zobaczyć jedno z nich, choćby jedno, jak występuje i wydaje jednoznaczne potępienie, jakiego zawsze żądają od innych. Zamiast tego widzimy tych, którzy atakują posłańca, słabe próby odwrócenia uwagi oraz całą, dużą część spektrum politycznego, która po prostu chwilowo znika. Nie, nie jest to zaskoczenie, ale jest to solidny dowód, że ta nienawiść, jaką codziennie widzimy wobec Izraela, jest po prostu tym – ślepą nienawiścią. Nienawiścią, która emanuje z grupy bardzo głośnych, ale równie ułomnych moralnie hipokrytów. Warto o tym pamiętać następnym razem, kiedy zobaczysz jeden z ich raportów.


When human rights no longer matter to NGO's

When human rights no longer matter to NGO’s

 

10 stycznia 2016

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

David Collier

Autor blogu Beyond the great divide

Program, o którym pisze autor można obejrzeć tutaj wideo (są angielskie napisy).