Religia rozwiąże spory religii


Jerry Coyne 2015-11-26


Gdyby nie było to takie smutne, bardzo rozbawiliby mnie ci, którzy jako rozwiązanie problemu wywoływanych przez religię wojen i terroryzmu krzyczą, że trzeba jeszcze więcej religii. Idzie to w parze z zapewnianiem, że sama religia odgrywa w najgorszym razie maciupeńką rolę w barbarzyństwie grup takich jak ISIS. Rabin Sacks mówi to w swojej nowej książce, Miroslav Volf powiedział to w artykule w “Washington Post” (patrz mój wczorajszy post), a teraz konserwatywny publicysta „New York Times”, David Brooks dołączył do tego chóru.

W artykule zamieszczonym w środę w „New York Times”, “Finding peace within the holy texts” [Znalezienie pokoju w tekstach świętych] Brooks wypisuje stek bzdur podlizując się religii, obwinia świeckości i wyjaśnia światu, czym jest “właściwa religia”. Nie jest całkiem jasne, co próbuje powiedzieć, poza tym, że chce być miły dla religii i rabina Sacksa oraz argumentuje, że w jakiś sposób lekarstwem na międzyreligijne walki jest dorzucenie Więcej Religii – oczywiście „właściwie rozumianej” religii. Mnie to podejrzanie przypomina polityczną homeopatię. (Warto zanotować, że Brooks wydaje się być pobożnym chrześcijaninem.) Nie chcę wgłębiać się w ten artykuł, więc pokażę kilka z twierdzeń Brooksa (to jest pogrubioną czcionką, jego słowa są wcięte) i zakończę analizą artykułu, jaką przysłał mi Steve Pinker.  


Poczucie bezsensu, jakie dotyka ludzi, i niezdolność sekularyzmu do usunięcia go, wpędza ludzi w przemoc religijną.  

Ludzie są także zwierzętami szukającymi sensu. Żyjemy, jak pisze Sacks, w stuleciu, które „pozostawiło nas z maksimum wyboru i minimum sensu”. Świeckie substytuty religii – nacjonalizm, rasizm i ideologia polityczna – wszystkie prowadziły do katastrofy. Wielu więc tłoczy się do religii, czasami – szczególnie w islamie – do jej postaci ekstremistycznych.

Nie jestem pewien, że ma rację, co stanowi świeckie substytuty religii. . . .


Religia nie jest powodem przemocy, ponieważ niewiele jest wojen religijnych. 

Sacks podkreśla, że to nie sama religia powoduje przemoc, W książce Encyclopedia of Wars, Charles Phillips i Alan Axelrod zbadali 1800 konfliktów i stwierdzili, że mniej niż 10 procent z nich miało w ogóle jakikolwiek składnik religijny.  

Nawet jeśli analiza Phillipsa i Axelroda jest poprawna,  liczba 10% konfliktów inspirowanych przez religię nie oznacza, że religia jest oczyszczona z zarzutu przemocy. Jak napisał do mnie Pinker:

Makabrolog* Matthew White także podaje ocenę około 10% zarówno dla liczby  masowych mordów (wojny i ludobójstwa) w historii, które bezpośrednio daje się przypisać religii, jak dla liczby zabitych. Zgadza się on jednak z Anthonym [Graylingiem], że religia figurowała wydatnie w wielu innych, nawet jeśli nie była podana jako główna przyczyna. Także wojna, która została wykluczona – najkrwawsza wojna Ameryki, wojna secesyjna, z niewiarygodną liczbą zabitych 650 tysięcy – miała ważny składnik religijny, jako że obie strony uważały, że pilnują prawdziwej misji religijnej USA jako miasta na wzgórzu [Mat 5:14] z bożej inspiracji.

I oczywiście, główna “wojna”, która obchodzi nas teraz, to wojna ekstremistycznego islamu przeciwko wartościom Zachodu, jak również islamu przeciwko wszystkim niewiernym włącznie z sunnitami przeciwko szyitom. Tylko apologeta taki jak Glenn Greenwald może argumentować, że nie ma to nic wspólnego z religią. W końcu, podział na sunnitów i szyitów nie wypływa z zachodniego kolonializmu i grupy etnicznie się nakładają. Różnią się tylko tym, kogo widzą jako prawowitego następcę Mahometa. (Więcej dyskusji o roli religii w ISIS można zobaczyć w tym artykule w Quartz.)


Religia nie jest zamieszana w terroryzm – tu chodzi o „grupowość”.

[Brooks mówi to bezpośrednio po stwierdzeniu, że tylko 10% wojen ma motywację religijną.] Raczej jest tak, że religia tworzy grupowość, a negatywną stroną grupowości jest konflikt z ludźmi spoza grupy. Religia może prowadzić do moralnych społeczności, ale w skrajnych postaciach może także prowadzić do tego, co Sacks nazywa patologicznym dualizmem, do mentalności, która dzieli świat na tych, którzy są nieskazitelnie dobrzy, i tych, którzy są nieodwracalnie źli.  


Patologiczny dualista nie potrafi pogodzić swojej poniżającej pozycji na świecie z własną wyższością moralną. Opowiada się za upolitycznioną religią – przywróceniem kalifatu – i stara się apokaliptyczną siłą zniszczyć tych spoza własnej grupy. Prowadzi to do czynów, które Sacks nazywa altruistycznym złem lub aktami terroru, w których w jakiś sposób uważa się, że samo poświęcenie nadaje człowiekowi prawo bycia bezlitosnym i nie do pojęcia okrutnym.

Jest to próba rozróżnienia bez żadnego znaczenia. Jakie jest źródło uczucia, że jesteś „nieskazitelnie dobry”, a inni są „nieodwracalnie źli”? Co inspiruje „moralne społeczności”? Czy może jest to religia? Ostatecznie, w innych formach grupowości, takich jak sport, nie widzimy tego toksycznego połączenia twierdzenia o posiadaniu absolutnej prawdy, głoszenia danego od boga kodeksu moralnego i obietnicy raju oraz groźby piekła za naruszenie tego kodeksu, jakie istnieje w religii.


I właściwie dlaczego to, co Brooks mówi powyżej, popiera jego tezę, że “sama religia nie powoduje przemocy”? Wydaje mi się, że – szczególnie przez powołanie się na powrót kalifatu – właśnie dowiódł tego, czemu zaprzecza. Ponadto „samopoświęcenie” jest nieodłącznie związane z wizją raju dla dżihadystów.


Wreszcie, lekarstwem na konflikty religijne jest „właściwe” czytanie tekstów.
(Moje pogrubienie w tekście poniżej.)

Jest nieprawdopodobne, by świecka myśl lub relatywizm moralny zaoferowały jakąś skuteczną odpowiedź. Wśród ludzi religijnych znajdziemy zmiany poglądów dzięki reinterpretacji samych tekstów świętych. Musi istnieć Teologia Innego: skomplikowane zrozumienie biblijne o tym, jak zobaczyć Boga w twarzy obcego. To właśnie robi Sacks.


. . . Czytane w uproszczeniu rywalizacje między rodzeństwem w Biblii [Brooks podaje przykład Izaaka i Iszmaela] wydają się być jedynie opowieściami o zwycięstwie lub porażce – Izaaka nad Iszmaelem. Ale wszystkie trzy religie abrahamowe mają wyrafinowane, wielowarstwowe tradycje interpretacyjne, które podważają fundamentalistyczne odczytywanie.  


. . . Pojednanie między miłością a sprawiedliwością nie jest proste, ale dla wierzących teksty, czytane właściwie, wskazują drogę. Wielkim wkładem Sacksa jest wskazanie, że odpowiedź na przemoc religijną zostanie prawdopodobnie znaleziona w samej religii wśród tych, którzy rozumieją, że religia zdobywa wpływy wtedy, kiedy odrzuca siłę.

Oczywiście jest tu wielkie pytanie: kto jest arbitrem tego, co jest “właściwym” odczytaniem pism świętych? Najwyraźniej zarówno rabin Sacks, jak David Brooks uważają, że to oni są tymi arbitrami. Inni jednak nie zgadzają się: także wśród chrześcijan istnieją olbrzymie rozbieżności co do tego, jak interpretować pismo święte, a to, jak wszyscy wiemy, wymaga zmyślania. Pismo święte jest plastyczne i bez wysiłku można je rozciągnąć do łoża Prokrustowego własnych poglądów.


Tu chodzi jednak nie o to, jak interpretować Biblię, ale jak interpretować Koran. Jedni, jak Ayaan Hirsi Ali i Maajid Nawaz, argumentują, że bardziej dobrotliwa interpretacja tej książki jest niezbędna, by okiełznać islam ekstremistyczny. Może mają racje, ale przy skłonności muzułmanów do dosłownego odczytywania Koranu, będzie to długa i ciężka harówka. Tutaj, na przykład, są wyniki niedawnego sondażu Pew o wierzeniach muzułmańskich na całym świecie. Niestety, dane o kurczowym trzymaniu się Koranu pochodzą tylko z Afryki subsaharyjskiej, ale nie wątpię, że wyniki byłyby jeszcze wyższe na Bliskim Wschodzie:



W tej sytuacji, czy rzeczywiście da się zreinterpretować “Uderzajcie niewiernych” jako “Nieuderzajcie niewiernych!”??


W dyskusji e-mailowej z kilkoma ludźmi Steve Pinker napisał o swoich poglądach na ten artykuł i pozwolił opublikować to tutaj. Proszę także zauważyć w punkcie  4. wzmiankę o jego kolejnej książce, która ukaże się w 2017 r.


Kilka uwag o artykule Brooksa [Steve’a Pinkera]:

1. Dziwaczne jest przechwalanie się, że tylko 10% wojen w historii było wojnami religijnymi. Przy aspiracjach religii, czy właściwym procentem nie powinno być 0? To twierdzenie pokazuje częste pomieszanie logiczne religijnych apologetów miedzy obserwacją, że religia powoduje przemoc, a twierdzeniem, że religia jest jedyną rzeczą, która powoduje przemoc.


2. Równie dziwaczna przechwałka, że religia dominuje, ponieważ ludzie religijni częściej uprawiają seks bez zabezpieczenia niż ludzie niereligijni, może nie przenieść się w przyszłość. Wskaźnik urodzeń może zmienić się szybko z niejasnych przyczyn. USA z wysokim wskaźnikiem urodzeń były kiedyś wyjątkiem wśród demokracji zachodnich, przypuszczalnie w związku ze swoją religijnością, ale to się zmienia: wskaźnik urodzeń w USA spada, jeszcze nie do poziomu Europy Zachodniej, ale to może się zdarzyć. Co jeszcze bardziej zdumiewające, islamskie wskaźniki urodzeń załamały się niedawno i to znacznie bardziej niż można by przewidywać sądząc po wzroście ekonomicznym (patrz tutaj).


3. “Świeckie substytuty religii… wszystkie doprowadziły do katastrofy… Jest nieprawdopodobne, by świecka myśl … zaoferowała jakąś skuteczną odpowiedź”.
Tak więc świecka myśl podwoiła długość życia, zlikwidowała czarną ospę i pomór bydła, zdziesiątkowała wiele innych straszliwych chorób, zredukowała skrajną nędzę na świecie z 85% do 10%, podniosła podstawową edukację z 17% do 82% i wytępiła ofiary ludzkie składane bogom, kanibalizm, niewolnictwo, palenie heretyków, torturowanie na śmierć, haremy i – wkrótce – wojny między państwami. Nudne, prawda?  


4. A przy okazji: Brooks i Sacks mogą słusznie wskazywać, że świecki humanizm oświeceniowy marnie reklamuje własne sukcesy. W latach 1950. i 1960. międzynarodowy ruchy liberalne, takie jak ONZ, Peace Corps, projekty wytępienia chorób itd., miały za sobą znaczną energię idealistyczną, którą osłabiły rozmaite trendy, a zdecydowanie nie najmniej ważny wśród nich był cynizm intelektualistów z lewicy i z prawicy. Dzisiaj Fundacje Gatesów, Clintona i Cartera przechwyciły część tego entuzjazmu, ale zbyt mało. Potrzebujemy kampanii PR, żeby rozgłosić te zdumiewające sukcesy. Będzie to temat mojej następnej książki.

* Matthew  White ukuł termin “atrocitologist” i sam tak się określa https://en.wikipedia.org/wiki/Matthew_White_(atrocitologist)  przyp. tłum.


David Brooks at the NYT: religion wil solve the disputes of religion

Why Evolution Is True, 19 listopada 2015

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Jerry A. Coyne


Profesor na wydziale ekologii i ewolucji University of Chicago, jego książka "Why Evolution is True" (Polskie wydanie: "Ewolucja jest faktem", Prószyński i Ska, 2009r.) została przełożona na kilkanaście języków, a przez Richarda Dawkinsa jest oceniana jako najlepsza książka o ewolucji.  Jerry Coyne jest jednym z najlepszych na świecie specjalistów od specjacji, rozdzielania się gatunków.  Jest wielkim miłośnikiem kotów i osobistym przyjacielem redaktor naczelnej.