Najlepsze dni ludzkości są nadal przed nami


Matt Ridley 2015-11-19

Debata Munk, Toronto, 6 listopada 2015<br />Optymiści - Matt Ridley i Steven Pinker <br /><br />
Debata Munk, Toronto, 6 listopada 2015
Optymiści - Matt Ridley i Steven Pinker

 





6 listopada wziąłem udział w debacie Munk, w której Steven Pinker i ja argumentowaliśmy, że “najlepsze dni ludzkości są nadal przed nami”, podczas gdy Malcolm Gladwell i Alain de Botton byli naszymi oponentami. Było to zabawne i nieco przeciągnęliśmy publiczność na naszą stronę, chociaż od początku trzy czwarte było po naszej stronie (co prawdopodobnie nie jest reprezentatywne dla populacji świata jako całości).

Tutaj jest więcej informacji o tej debacie: http://www.munkdebates.com/debates/progress

 

A tutaj jest tekst mojego wprowadzenia:

 

Woody Allen powiedział kiedyś: “Bardziej niż kiedykolwiek w historii ludzkość stoi na rozdrożu. Jedna droga prowadzi do rozpaczy i całkowitej beznadziei. Druga do totalnego unicestwienia. Módlmy się, byśmy posiedli mądrość i wybrali poprawnie”.


W ten mniej więcej sposób mówi się o przyszłości. Kiedy byłem młody, przyszłość była ponura. Eksplozja populacyjna była nie do powstrzymania, klęski głodowe były nieuniknione, pestycydy dawały nam raka, pustynie rozszerzały się, ropa naftowa wyczerpywała się, lasy deszczowe były skazane, kwaśny deszcz, ptasia grypa i dziura ozonowa miały spowodować choroby nas wszystkich, moja liczba plemników spadała, a zima nuklearna miała nas wykończyć.


Myślicie, że przesadzam. Oto wniosek ekonomisty Roberta Heilbronera w książce, która była bestsellerem i ukazała się w roku, w którym kończyłem szkołę: „Perspektywa dla człowieka jest, jak sądzę, bolesna, trudna, być może rozpaczliwa i nadzieja, jaką można mieć dla jego przyszłości, bardzo nikła”.  


Dopiero w dziesięć lat później niespodziewanie zrozumiałem, że wszystkie te zagrożenia albo były fałszywymi alarmami, albo były niezmiernie przesadzone. Koszmarna przyszłość nie była taka zła, jak mówili mi dorośli. Życie stawało się coraz lepsze i to dla olbrzymiej większości ludzi.


Długość życia człowieka rosła o około pięć godzin dziennie przez 50 lat.


Największa miara nieszczęścia, jaką można sobie wyobrazić – śmiertelność dzieci – spadła w tym czasie o dwie trzecie.


Śmiertelność na malarię spadła w ciągu 15 lat o zdumiewające 60%.


Wyciek ropy do oceanów zmalał o 90% od lat 1970.


Przedmiot wielkości kromki chleba pozwala ci wysyłać listy, prowadzić rozmowy, oglądać filmy, znajdować drogę, robić zdjęcia i powiedzieć setkom ludzi co jadłeś na śniadanie.


Co się pogarsza? Ruch uliczny, otyłość? Proszę zauważyć, że są to problemy obfitości.


To zabawne. Większość ulepszeń jest stopniowa, więc nie są wiadomościami. Złe wiadomości mają tendencję do nagłego pojawiania się. Spadający samolot zawsze dostaje się do gazet; spadająca śmiertelność dzieci już nie. 


Jak mówi Steve, co roku przeciętny człowiek na planecie jest bogatszy, zdrowszy, szczęśliwszy, mądrzejszy, czystszy, uprzejmiejszy, wolniejszy, bezpieczniejszy, bardziej pokojowy i równiejszy.


Równiejszy?


Tak, globalna nierówność maleje. Szybko. Dlaczego? Ponieważ ludzie w biednych krajach bogacą się szybciej niż ludzie w bogatych krajach.


Afryka przeżywa obecnie zdumiewający cud, trochę jak Azja dziesięciolecie temu. Mozambik jest o 60% bogatszy (na głowę) niż był w 2008 r. Gospodarka Etiopii rośnie o 10% rocznie.


Od czasu II wojny światowej gospodarka świata skurczyła się tylko w jednym, jedynym roku – w 2009, kiedy spadła 1% zanim urosła o 5% w roku następnym. Jeśli już, to marsz ku zamożności przyspiesza.


Mój optymizm nie jest jednak oparty tylko o ekstrapolację przeszłości. Oparty jest na tym, DLACZEGO to się dzieje.


Innowacje, napędzane przez spotkanie i krzyżowanie się pomysłów, by tworzyć następne pomysły, są paliwem, które napędza rozwój.


I dalecy jesteśmy od wyczerpania się tego paliwa, właściwie dopiero zaczęliśmy. Jest nieskończona ilość sposobów rekombinacji pomysłów, by stworzyć nowe pomysły.


I nie musimy już dłużej polegać na Amerykanach i Europejczykach, by je dostarczyli.


Internet przyspieszył tempo, w jakim idee uprawiają seks.


Weźmy e-papierosy. W moim kraju jest teraz ponad 3 miliony ludzi, którzy rzucili palenie dzięki e-papierosom. Okazuje się, że jest to najlepsza pomoc przy rzuceniu palenia, jaką kiedykolwiek wymyślono.


Jest to równie bezpieczne jak kawa.


A wymyślił to w Chinach człowiek o nazwisku Hon Lik, który połączył nieco chemii z odrobiną elektroniki.


No dobrze, ale czy cały ten postęp nie odbywa się kosztem środowiska? No cóż, nie jest to prawdą, często jest odwrotnie. Wiele wskaźników środowiskowych w wielu krajach wykazuje poprawę: więcej lasów, więcej dzikiej przyrody, czystsze powietrze, czystsza woda.


W porównaniu do sytuacji sprzed 100 lat dzięki wysiłkom ruchów ochrony przyrody spadło także tempo wymierania gatunków, ptaków i ssaków.


Im bogatszy kraj, tym bardziej prawdopodobne, że jego środowisko poprawia się – największe problemy środowiskowe są w ubogich krajach.


Ale co z populacją? Za mojego życia tempo wzrostu populacji obniżyło się o połowę, z 2% do 1%, a dzisiaj dzietność w Afryce spada na łeb na szyję. Populacja świata powiększyła się czterokrotnie w XX wieku, ale nawet nie podwoi się w tym wieku, a ONZ sądzi, że w ogóle przestanie rosnąć około roku 2080.


Nie z powodu wojny, zarazy i głodu, jak obawiał się posępny Parson Malthus, ale z powodu zamożności, edukacji i zdrowia.


Istnieje prosty i piękny fakt w demografii. Kiedy przeżywa więcej dzieci, ludzie planują mniejsze rodziny.


Przy malejącym wzroście populacji i rosnących plonach na farmach jest coraz łatwiej nakarmić świat.


Dzisiaj potrzeba 68% mniej ziemi, żeby wyhodować tę samą ilość żywności co 50 lat temu. To znaczy więcej ziemi dla dzikiej przyrody.


Teoretycznie można nakarmić świat z hydroponicznej farmy wielkości Ontario i trzymać resztę jako rezerwat przyrody.


Planeta staje się także zieleńsza. Satelity zanotowały o 14% więcej wegetacji niż 30 lat temu, szczególnie w suchych regionach, takich jak Sahel w Afryce.


Czy jednak jestem jak człowiek, który wypada z drapacza chmur i kiedy mija drugie piętro, krzyczy “jak dotąd, wszystko dobrze”? Nie sądzę.


Prawdopodobnie usłyszycie w tej debacie zwrot “punkt zwrotny”. Dowiecie się, że to pokolenie będzie miało gorzej niż jego rodzice, że umrze młodziej lub doświadczy nagłego pogorszenia się środowiska.


No cóż, pozwólcie, że opowiem o punktach zwrotnych. Każde pokolenie myśli, że stoi w punkcie zwrotnym, że przeszłość była w porządku, ale przyszłość jest ponura. Jak to powiedział Lord Macaulay: „w każdym wieku każdy wie, że aż do jego czasów miała miejsce postępująca poprawa; nikt nie wydaje się liczyć na jakąkolwiek poprawą w kolejnym pokoleniu. Nie możemy dowieść absolutnie, że mylą się ci, którzy mówią, że społeczeństwo osiągnęło punkt zwrotny – że najlepsze dni już są za nami. Tak jednak mówili wszyscy, którzy byli przed nami”.


Filtrujemy przeszłość przez szczęśliwe wspomnienia i filtrujemy przyszłość przez ponure prognozy.


Jest to dziwna forma narcyzmu. Musimy wierzyć, że nasze pokolenie jest wyjątkowe, jest tym, gdzie pojawia się punkt zwrotny. A to jest nonsens.


Raz jeszcze Macaulay: “Na jakiej podstawie sądzimy, że z samą poprawą za nami, nie mamy oczekiwać niczego poza czekającym nas pogorszeniem się?”

 

Munk debate

Rational Optimist, 8 listopada 2015

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska