Dlaczego świat po raz kolejny popiera ludobójczy totalitaryzm?


Andrzej Koraszewski 2015-10-23


Odpowiedź jest krótka – dla świętego spokoju, ale również dlatego, że główny filar ideologiczny nowego totalitaryzmu jest całkowicie zgodny z trwającą od tysiącleci tradycją. Świat zgadza się na łajdactwo, bo je lubi, wręcz popiera ludobójcze zamiary i wysiłki nowego totalitaryzmu. Można również powiedzieć, że się oszukuje, szuka nowych słów, nowych argumentów pozwalających kłamać, że nie robi tego, co robi. Czy mogę być w błędzie? Mogę, spróbuję jednak wyjaśnić, co mnie prowadzi do tego wniosku.

Samo pojęcie totalitaryzmu jest stosunkowo nowe, pierwszy raz użył go w 1923 roku włoski dziennikarz i polityk,  Giovanni Amendola, ale rozgłos słowu totalitaryzm nadał Benito Mussolini w 1925 roku, uznając ten termin za świetny opis tego, do czego dążył. Po wojnie totalitaryzm stał się przedmiotem socjologicznych rozpraw, ale najkrócej rzecz ujmując, jest to system polityczny dążący do pełnej kontroli nad wszystkimi aspektami życia swoich poddanych i dążący do supremacji nad światem.          

 

Aczkolwiek sam termin jest stosunkowo młody i kojarzony jest z faszyzmem, nazizmem i komunizmem, zjawisko jest tak stare jak prozelityczne religie monoteistyczne, które wyszły z judaizmu, a więc chrześcijaństwo i islam. Jeden Bóg, jeden świat, jeden lud boży i Żydzi jako jego główny wróg.  

 

Wcześniejsze imperia - babilońskie, perskie, egipskie, greckie czy rzymskie podbijały, niewoliły, mordowały, ale nie miały ambicji podbicia całego świata i drobiazgowego podporządkowania sobie całego życia wszystkich jednostek.  Nie miały również swojej idei antybliźniego, jednego ludu jako trwałego i niezmiennego wcielenia zła, z którym trzeba walczyć do końca świata i który jest magicznym sprawcą wszystkich nieszczęść. Tego warunku uniwersalnego wroga nie spełniał ani rzymski barbarzyńca, ani żaden sąsiad, choćby toczono z nim wojny przez stulecia.

 

Chrześcijański antyjudaizm znajdujemy już na kartach Nowego Testamentu, staje się jednak centralnym filarem chrześcijańskiego totalitaryzmu z chwilą gdy chrześcijaństwo zyskuje status religii państwowej. Od tego momentu antyjudaizm staje się niezbywalnym elementem nauczania zarówno tam, gdzie Żydzi są, jak i tam, gdzie ich nie ma. Obecność Żydów nie jest konieczna, są ideą wyznaczającą magiczną granicę miłości bliźniego i ludzkich odruchów, są magicznym sprawcą tego, że obiecywany ideał nie został jeszcze osiągnięty.

 

Islam klecąc swoją totalitarną ideę z judaizmu i chrześcijaństwa nie czekał całych stuleci, umieścił antyjudaizm w centrum religijnego nauczania już na kartach Koranu i wprowadził go w życie z chwilą ucieczki Mahometa z Mekki do Mediny.

 

Sam judaizm niósł w sobie zalążek idei totalitarnej, bez jej najważniejszego elementu jakim jest uniwersalizm; pozostawał religią plemienną, bez aspiracji do nawracania innych. 

 

Chrześcijaństwo i islam cechowały podobne metody nawracania mieczem, nieustanne walki wewnętrzne i mordowanie heretyków. Historia gospodarki pokazuje, że okresy nasilenia się walk wewnętrznych i nowych podbojów były silnie skorelowane z nasileniem się antyjudaizmu i regresem gospodarczym, podczas gdy okresy wewnętrznego rozwoju i szybkiego wzrostu klasy średniej  cechowała względna tolerancja. Względna, ponieważ w żadnym okresie antyjudaizm nie znikał, a nawet dziś, kiedy Kościół katolicki odcina się od antysemityzmu, nieustannie angażuje się w nowe formy antyjudaizmu.

 

(Kiedy obecnie Episkopat Polski określa publicznie antysemityzm jako grzech, nie zamierza chwalić wysiłków księdza Lemańskiego i potępiać jawnie antysemickich wyczynów czy to ojca Rydzyka, czy obecnego proboszcza z Jasienicy, czy setek innych katolików w sutannach i bez. Co więcej obwieszczenie Episkopatu z października 2015, że antysemityzm jest grzechem, było wyraźnie na użytek zewnętrzny, biskupi podjęli decyzję, że nie należy o nim informować wiernych z ambon. Również w Watykanie gesty potępienia starej antyjudaistycznej tradycji Kościoła nie oznaczają radykalnej zmiany stanowiska wobec żydowskiego państwa i rezygnacji z uczestnictwa w światowym ruchu nienawiści do Żydów.)                     

 

Nazistowski antysemityzm (pojęcie, które miało nobilitować tradycyjny chrześcijański antyjudaizm, podnosząc go do rangi „naukowej” teorii ras ludzkich, wśród których Żydzi uważani byli za tę najgorszą, najbardziej szkodliwą i przeznaczoną w pierwszym rzędzie do całkowitej fizycznej eliminacji) powinien wydawać się, przynajmniej dla ludzi spoza nazistowskich kręgów, ideą uderzająco absurdalną. A jednak w demokracjach zachodnich zyskał szerokie uznanie, zaś jego otwarcie ludobójczy charakter przyjmowano z niedowierzaniem, nawet wówczas kiedy dowody nie pozostawiały już żadnej wątpliwości. To „niedowierzanie” nie było li tylko niedowierzaniem, było  przyzwoleniem, które zaledwie wstydzono się wyrażać zupełnie otwarcie.

 

Nie tylko misja Jana Karskiego skończyła się całkowitym niepowodzeniem. Żadna próba poruszenia sumień władców zachodniego świata nie miała najmniejszych szans. Świat zachodni dostrzegł problem z nazizmem dopiero kiedy znalazł się pod jego bombami. Również po zakończeniu wojny, kiedy nazistowski ludobójczy przemysł został całkowicie obnażony, a zbrodnie udokumentowane ponad wszelką wątpliwość, w społeczeństwach demokratycznych chrześcijański antyjudaizm był nadal żywy, a mordowanie Żydów nie spotykało się ze szczególnym oburzeniem ani władz kościelnych, ani świeckich polityków.                    


Komunistyczny totalitaryzm teoretycznie przeciwstawiał się antysemityzmowi, chrześcijański antyjudaizm pozostawał jednak w komunistycznych społeczeństwach żywy, a komunistyczne władze wielokrotnie go podsycały.


Czy rzeczywiście mamy do czynienia z zagrożeniem nowym totalitaryzmem? Od wielu stuleci społeczeństwa muzułmańskie wpadają w coraz głębszą cywilizacyjną zapaść. Fenomenalny rozkwit kultury arabskiej przypada na przełom pierwszego i drugiego tysiąclecia. Był on w niemałym stopniu związany z fascynacją nauką i sztuką starożytnych Greków. Muzułmański fundamentalizm, a więc rodzaj chrześcijańskiej kontrreformacji, to pierwsze wieki drugiego tysiąclecia. W ostatnich dziesięcioleciach XI wieku w teologii muzułmańskiej zaczynają dominować myśli Muḥammada al-Ghazālīego, który zwalczał wszelki kontakt z filozofią starożytnych, domagając się wierności islamskiej ortodoksji. Po tym ataku fundamentalizmu kultura arabska nigdy nie odzyskała swojej świetności. Powstanie imperium osmańskiego i podbicie Arabów przez Turków nie przyniosło drugiej fali świetności kultury muzułmańskiej. Imperium osmańskie było potęgą militarną, mocarstwem kolonialnym, ale do rozwoju nauki nie przyczyniło się.


Dzisiejszy muzułmański totalitaryzm trudno zrozumieć bez przypomnienia dwóch innych teologów muzułmańskich, którzy niesłychanie silnie wpłynęli na dominujący nurt religijny w islamie , a ich myśli stanowią dziś główne teologiczne odniesienie islamizmu – pierwszy z tych teologów, to żyjący na przełomie XIII i XIV wieku Ibn Tajmijja, który był kontynuatorem myśli Al-Ghazaliego, drugi, to żyjący w XVIII wieku teolog Ibn Abd Al-Wahhab. Od jego nazwiska utworzona jest nazwa wahhabizmu, do którego nawiązują praktycznie rzecz biorąc wszystkie fundamentalistyczne nurty współczesnego islamu.     

 

Wpływ tego teologa związany jest z klanem Saudów i powstaniem w końcu XVIII wieku państwa Nadżad obejmującego większość ziem Półwyspu Arabskiego, którego władcy zobowiązali się do przestrzegania islamskiej ortodoksji takiej, jaką prezentował Wahhab. (Sam Wahhab opierał się przede wszystkim na pismach al-Ghazaliego i Ibn Tajmijja, a jedną z jego obłąkanych obsesji było zwalczanie znacznie bardziej tolerancyjnego i otwartego na świat sufizmu.) 

 

Kiedy w 1932 roku powstała Arabia Saudyjska, a ropa naftowa była już napędem światowej gospodarki, popularyzacja wahhabizmu została wsparta górami pieniędzy.

 

Podczas pierwszej wojny światowej zarówno muzułmańska Turcja, jak i kraje arabskie poparły Niemcy. Po tej wojnie autentyczne reformy gospodarcze przeprowadzone zostały jedynie w Turcji, a i tu nie zniosły one tradycji feudalnej i nie zniosły przepaści między miastem i wsią. Reformy Kemala Atatürka miały charakter nacjonalistyczny (i, włącznie z ludobójstwem Ormian, były wzorem dla Adolfa Hitlera), były jednak zdecydowaną próbą odłączenia meczetu i państwa i unowocześnienia struktury społecznej.

 

W okresie międzywojennym powstało szereg niepodległych państw arabskich pod protektoratem Brytyjczyków i Francuzów. Mimo, że kilka z nich miało ogromne wpływy ze sprzedaży ropy naftowej, w żadnym nie przeprowadzono istotnych reform gospodarczych. Pojawiły się jednak idee nacjonalistyczne, zaś instytucje religijne obawiały się wpływów kultury zachodniej i laicyzacji. W Egipcie w 1928 roku powstaje Bractwo Muzułmańskie, wahhabicka organizacja terrorystyczna, łącząca islamski fundamentalizm, panarabski nacjonalizm i wzory europejskie importowane z Niemiec i Włoch. 

 

Bractwo Muzułmańskie bardzo szybko utworzyło swoje silne oddziały, nie tylko w Egipcie, ale we wszystkich krajach Bliskiego Wschodu. Od początku również posługiwało się terrorem. Podczas drugiej wojny światowej miało silne związki z niemieckim nazizmem, a po zakończeniu wojny setki oficerów SS znalazły schronienie w Egipcie i w Syrii. Wielu z nich przeszło na islam zajmując wysokie pozycje w powiązanych z Bractwem Muzułmańskim strukturach. Kiedy dziś muzułmańscy dysydenci mówią o islamofaszyzmie, nie jest to żadna inwektywa, a dobrze podbudowany opis ideologii politycznego (sunnickiego) islamu powiązanego z tradycją wahhabizmu, jak i szyickiego politycznego islamu opartego na podobnych wątkach fundamentalnej teologii muzułmańskiej, nie będącej jednak instytucjonalnie powiązanej ani z Arabią Saudyjską, ani z egipskim Bractwem Muzułmańskim.

 

Islamofaszyzm szyicki jest w stanie wojny z islamofaszyzmem sunnickim. Obydwa prowadzą bezlitosną walkę z wszelką herezją we własnych szeregach, obydwa zmierzają do wyeliminowania mniejszości religijnych z obszarów nad którymi panują, obydwa zapowiadają podbicie świata i organizują sieci terrorystyczne w innych krajach, obydwa nie kryją się z zamiarem zniszczenia Izraela i wymordowania jego ludności, jak również z programowym zwalczaniem (mordowaniem) Żydów, gdziekolwiek oni są.

 

Czy brzmi to wystarczająco znajomo? Podczas gdy Chiny, Indie i wiele innych państw próbuje doszlusować do społeczeństw, w których gospodarka jest oparta na wiedzy, kraje zdominowane przez polityczny islam (podobnie jak niegdyś Związek Radziecki) poszukują możliwości wykorzystania nowoczesnej nauki dla podbicia reszty świata i żyją kompletnie paranoiczną obsesją nienawiści do Żydów.

 

To co jest dziś zdumiewające, to że ta ludobójcza obsesja znajduje życzliwe poparcie w oczach demokratycznego świata, poczynając od forum Organizacji Narodów Zjednoczonych, gdzie taśmowo produkuje się rezolucje potępiające Izrael za obronę życia swoich obywateli, poprzez obecną administrację Stanów Zjednoczonych, rządy i parlamenty państw zachodnich, aż do renomowanych mediów i organizacji „obrony praw człowieka” przekazujących systematycznie kłamliwy i wykrzywiony obraz Izraela jako rzekomo największego gwałciciela praw człowieka i państwo, które odmawia zawarcia pokoju.

 

Ten obraz jest oparty na islamistycznej propagandzie i niemal całkowicie neguje nieustanną agresję wobec Izraela, jak również ignoruje deklarowany cel nowego totalitaryzmu, jakim jest zniszczenie Izraela i wymordowanie jego mieszkańców. Jest to w efekcie kolejne poparcie systemu totalitarnego w imię świętego spokoju i wierności własnej wielowiekowej tradycji. Fakt, że ten nowy totalitaryzm zagraża również istnieniu demokracji w naszych krajach, wydaje się nikomu nie przeszkadzać w obliczu radosnej solidarności z tymi, którzy deklarują chęć mordowania Żydów. To, że Żydzi bronią zbrojnie swojego życia wydaje się być bolesnym policzkiem tak dla tradycji chrześcijańskiej, jak i dla tradycji komunistycznej lewicy, dla której demokracja nigdy nie była wartością i która postrzega w islamofaszymie piękny, spartański ruch walki z wolnością.

 

Islamofaszyzm swoich celów nie ukrywa, możemy się o nich dowiedzieć z przemówień przywódcy Islamskiej Republiki Iranu, z wystąpień przywódców Bractwa Muzułmańskiego, z deklaracji publikowanych przez ISIS, Hezbollah, czy Hamas, czy wreszcie z wystąpień „umiarkowanego” dyktatora, „prezydenta”, Mahmouda Abbasa.

 

W imię wspólnej nienawiści do Żydów świat zachodni rezygnuje z dostrzegania zbrodni, rezygnuje z wymagania odpowiedzialności od przywódców muzułmańskich państw , rezygnuje z namawiania do reform gospodarczych i społecznych, przyjmując i powtarzając zaledwie minimalnie złagodzoną chorą retorykę nowego totalitaryzmu.

 

Możliwe, że jestem w błędzie, odmawiam jednak zamykania oczu na to co widzę i co słyszę. 




Tymczasem świat zachodni płonie z oburzenia na izraelskiego premiera za to, że przypomniał niekwestionowany historyczny fakt, że to mufti Jerozolimy pierwszy wystąpił z ideą ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej, że Hitler wysłał do niego Eichmanna, że Berlin pozytywnie reagował na jego protesty przeciw deportacji Żydów i, co obecnie jest najważniejsze, że ten zbrodniarz wojenny jest dziś idolem palestyńskich elit, w tym umiłowanego przez Zachód "prezydenta" Abbasa. Amerykański Departament Stanu dopatrzył się w tych uwagach podżegania do przemocy ze strony izraelskiego premiera. Żyjemy w ciekawych czasach.