Polska w ruinie, idziemy głosować


Andrzej Koraszewski 2015-10-21


 

Może się wydawać, że Polska kwitnie, centra (i nie tylko centra) miast odnowione, dziesiątki tysięcy nowych domów, ludzie przestali być szarzy, młodzi jeżdżą po świecie, mamy wolność słowa i zgromadzeń. Stały się jednak rzeczy po stokroć ważniejsze, drastycznie zmalał dystans między miastem i wsią, przestaliśmy być zlepkiem społeczności z różnych epok historycznych.


Inteligenci, półinteligenci, aspiranci do statusu inteligenta nadal nie potrafią przeżyć dnia bez pięciokrotnego przeklinania, że im buraki życie zatruwają, a czołowy intelektualista zapewnia, że nasz naród ma lepszą inteligencję niż na to zasługuje.

 

Trwające przez stulecia społeczeństwo składające się z segmentów z różnych  epok historycznych kształtowało kulturę sensu życia opartego na pogardzie. Zapomniany „szalejący reporter”, Józef Kuśmierek, opisywał jak w ramach „Solidarności” robotnicy wytupali sześć znaczących podwyżek płac  w ciągu roku, bez najmniejszego wzrostu wydajności i bez dostarczenia jakichkolwiek towarów na rynek, aż w końcu chłop kopnął w tyłek maciorę i przestał wyciągać wodę wiadrem ze studni. Szczęśliwie (chociaż raczej nie dzięki polskiej inteligencji) tamten stan Polski jest już nieaktualny.

 

Jaki jest dziś stan Polski?  Gdzieś w początkach lat osiemdziesiątych Kuśmierek namawiał, żeby raport na temat tego stanu sporządzić. Miał tu swoją koncepcję jak zbierać dane, jak zbiorowym wysiłkiem opracować z pewnością ułomny, ale przynajmniej przybliżony obraz naszego kraju. Spółdzielczego ducha w narodzie nie ma, wtedy też nie było, więc skończyło się na tym, że Kuśmierek spisał raport o stanie Polski w oparciu o swoje wędrówki po kraju, a Jerzy Giedroyc to opublikował.

 

Problem z Kuśmierkiem polegał na tym, że lubił fakty, a opinie miał za nic, przynajmniej jeśli nie były interpretacją sprawdzonych, zmierzonych i zważonych faktów. Dzisiejszy przedwyborczy wysyp raportów o stanie Polski przeraża. Wyłania się z tych raportów chory obraz mentalności Polaków. Kto wie, może najciekawszy jest tu Raport gęgaczy, Krzysztofa Łozińskiego i Piotra Rachtana, opublikowany w Studio Opinii.

 

Jest to raport o kłamstwach obywatela Kaczyńskiego i towarzyszy, który pokazuje bezmiar manipulacji zmierzających do przekazania fałszywego obrazu rzeczywistości w celu zdobycia władzy. Czy mamy do czynienia z całkowicie świadomym przekazywaniem kłamstw? Taki zarzut wydaje się zawsze niebezpieczny, jednak czytając ten raport nie jesteśmy w stanie uchronić się przed wnioskiem, że mamy do czynienia z świadomym, cynicznym i systematycznym wprowadzaniem opinii publicznej w błąd.

 

Ten raport jest skoncentrowany na kłamstwach i manipulacjach PiS, organizacji zrzeszającej ewolucyjnie poszkodowanych, wśród których trwa nieustająca walka o to, czyje urojenia są najbardziej porywające. To stowarzyszenie miłośników teorii spiskowych cieszy się poparciem ponad jednej trzeciej społeczeństwa, co jest niesłychanie istotną informacją o stanie polskich umysłów.

 

Cywilizacyjny skok w postaci wyrównania jakości życia, nauczania i gospodarowania  wsi i miasta nie oznacza, że Polacy zdołali się wybić na uczciwość, że nauczyliśmy się rozmawiać, że zdołaliśmy zrozumieć, o co chodzi z tym parlamentaryzmem.

 

Oczywiście możemy powiedzieć, że wybiliśmy się na niepodległość w niesprzyjającym momencie historycznym, w którym media do reszty utraciły swoją funkcję przekaźnika informacji na rzecz działania jako narzędzie manipulacji i dezinformacji. Zamiast dyskusji o wnioskach, jakie wypływają z faktów, zmuszeni jesteśmy do nieustającego dyskutowania o kłamstwach ludzi próbujących robić nam wodę z mózgu. Efektem jest nieustanne wpadanie w korkociąg, a w ostateczności ucieczka od obserwowania polityki. 

 

Całe wieki kultury budowanej na kradzionym chlebie, na pogardzie i wzajemnej podejrzliwości, na braku szacunku dla drugiego człowieka stworzyły mentalność, która kwitnie w dobie nowego wynalazku inteligencji, jakim jest postmodernizm z jego teorią poznania głoszącą wyższość narracji nad opartym na faktach dowodem.

 

„Raport gęgaczy” prezentuje maleńki wycinek naszej absurdalnej sceny politycznej, na której aspiranci do roli przedstawicieli narodu przemawiają do nas spotami, obrazkami, inwektywami o przeciwnikach, w głębokim przekonaniu, że wcale nie czekamy na prezentację rzetelnego raportu o stanie Polski, ani na dyskusję o priorytetach, ani na żadną, chociażby śladową, partnerską rozmowę. 

 

Jeśli ktoś zapyta, czy będę głosował odpowiadam, że oczywiście. Będę głosował na Platformę Obywatelską, która kłamie swoją nazwą, która jest zanurzona w naszej mentalności  inteligenckiej tradycji, która tylko rzadziej niż PiS wykrzykuje „Bóg, honor i ojczyzna”, ale dokładnie tak samo nie ma najmniejszego pojęcia jak wybić się na uczciwość. Lewicowe partie są kabaretem, najwyraźniej nie mającym pojęcia, co owa lewicowość  ma znaczyć i co można z nią zrobić w naszej, konkretnej rzeczywistości. Idea respektu dla gospodarki rynkowej i równoczesnego cywilizowania kapitalizmu jest nie tylko niemodna, wydaje się być dla tej lewicy niepojęta. Wymagałaby to jakiegoś rzetelnego raportu o stanie Polski i priorytetów, a to w spotach się nie mieści.

 

Populizm i demagogia są znane i opisane od czasów demokracji greckiej, ale mogło by się zdawać, że wraz z wzrostem powszechnej oświaty powinny być zjawiskiem malejącym. Czy jest wręcz odwrotnie? Wiele na to wskazuje. Nowe media dostarczają nowych technik manipulacji słowem i obrazem.

 

Czytelnik może odnieść wrażenie, że bije ze mnie głęboka niechęć do inteligencji jako warstwy społecznej. Zupełnie słusznie. Powinienem przed tymi wyborami napisać esej pod tytułem „Dlaczego nie jestem inteligentem”.  Inteligencja jest z definicji antydemokratyczna, jest samozwańczą „arystokracją ducha” i samozwańczą awangardą narodu. Inteligent to człowiek, który myśli, że myśli więcej niż myśli i który jest przeciwieństwem fachowca. Jeśli naprawdę chcemy mieć demokrację, musimy pożegnać się z respektem dla inteligencji i zacząć szanować fachowców, wszystko jedno, czy fachowiec jest rolnikiem, rzemieślnikiem, dziennikarzem, lekarzem, czy profesorem. Od fachowców oczekujemy wiedzy, znajomości faktów, inteligent sprzedaje nam swoje zakichane mądrości. Fachowców się ocenia, inteligentów się podziwia.  Socjolog, współczesny arcykapłan inteligencji, jest nieodmiennie partyjnym ekspertem, bo jest to pseudonauka bez cienia respektu dla faktów, więc ci utytułowani „eksperci” okazują się najczęściej artystami partyjnej manipulacji.

 

Inteligencja, jeśli nie będziemy jej traktować jako jakiejś „arystokracji ducha”, to (jak ją definiował Stanisław Ossowski) szeroko pojęta warstwa nauczycielska. Jednak nauczyciel jest albo fachowcem, albo kapłanem odprawiającym nieustannie jakieś magiczne rytuały i machający kadzidłem. Tych inteligentów, którzy czują się wyłącznie fachowcami mamy dziś tyle co kot napłakał.

 

Idę na wybory z poczuciem, że Polska jest w ruinie, w ruinie intelektualnej; z poczuciem,  że w sprawach naszego ładu społecznego żyjemy w świecie bełkotu. Ten kraj z roku na rok pięknieje, spotykam mnóstwo wspaniałych młodych ludzi i nieustanie mam wrażenie, że nie zaczęliśmy się nawet uczyć sztuki korzystania z wolności. Równocześnie wiem, że parlamentaryzmu w Sejmie nie zaczniemy się uczyć, jak długo nie będziemy się go uczyć w kuchni, w szkole, w przedsiębiorstwie, jak długo nie pożegnamy się z szacunkiem dla inteligentów prawiących o swojej misji i nie zaczniemy mieć szacunku dla fachowości i faktografii. „Raport gęgaczy” jest pozycją, którą trzeba przeczytać, również dlatego, że na dzień dzisiejszy jest namiastką Raportu o stanie Polski. Chwilowo zamiast rozmowy o sprawach poważnych musimy odpierać kłamstwa.

 

P. S.  Internet to Eldorado oszustów i naciągaczy, kilka razy dziennie dostaję propozycje zostania bogaczem przy pomocy „finansowego robota”, zakupu cudownych tabletek na platfus, czy kwantowej analizy składu organizmu. Nasza polityczna reprezentacja jest próbą reprezentatywną naszego społeczeństwa, nasi politycy nie będą inni niż my, nie mogą być inni. Idę głosować na coś, co wydaje mi się stosunkowo najmniej chore.  Chwilowo gorąco polecam „Raport gęgaczy”.