Rasistowscy tyrani, poligamistyczni islamiści, despoci wszelkiej maści: dlaczego finansujemy ONZ?


Anne Bayefsky 2015-10-17


Parada dyktatorów i despotów na scenie ONZ w poniedziałek, 28 września, kiedy ta organizacja obchodziła swoje siedemdziesięciolecie, była spektakularna. Spektakularne były również kłamstwa wypowiadane bez mrugnięcia okiem do przyjaznej i pełnej szacunku publiczności. Sekretarz generalny ONZ, Ban Ki-moon wyciąga rękę po dodatkowe 20 miliardów dolarów w tym roku, przypatrzmy się więc, co podatnicy amerykańscy otrzymują za swoją część (jedną czwartą) rachunków wystawianych przez ONZ.

Xi Jinping, prezydent Chin, powiedział: “musimy starać się spełnić” cele “demokracji i wolności”. Tymczasem sam rządzi żelazną pięścią niedemokratycznym państwem, w którym 1,3 miliarda ludzi żyje bez praw obywatelskich i politycznych.


Władimir Putin, prezydent Rosji, powiedział, że bez “unikatowej praworządności” ONZ, “pozostalibyśmy bez żadnych innych reguł poza regułą siły”. I powiedział to megaloman, który pochłonął Krym, a teraz okupuje siłą inne części wschodniej Ukrainy. Putin powiedział także: „Wszystko, co jest sprzeczne z Kartą ONZ, musi zostać odrzucone”. Najwyraźniej nie dotyczy to Rozdziału 1, paragrafu 1, który zobowiązuje tę organizację do utrzymywania pokoju i bezpieczeństwa międzynarodowego oraz tłumienia aktów agresji.


Raúl Castro, prezydent Kuby, powiedział: “Społeczność międzynarodowa może zawsze polegać na Kubie, że podniesie swój uczciwy głos przeciwko niesprawiedliwości… i za… porządkiem międzynarodowym, który rzeczywiście skupia się na istocie ludzkiej, jej godności i dobrostanie”. Nieważne, że bracia Castro od ponad pół wieku odmawiają ludności Kuby elementarnych swobód.


Robert Mugabe, prezydent Zimbabwe, powiedział, że “respektowanie i przestrzeganie praw człowieka jest obowiązkiem wszystkich państw” i że “obecnie jest pora na pozostawienie własnego, pozytywnego znaku w historii rozwoju ludzkości”. Rasistowski i bezlitosny tyran, Mugabe, spędził dziesięciolecia na gwałceniu i rabowaniu spichlerza Afryki, aż kraj stał się ruiną.


Tamim Bin Hamad Al-Thani, emir Kataru, powiedział: “Potwierdzamy nasze zobowiązanie walki z terroryzmem”, dodając, że Katar „stosuje podejście oparte na rządach prawa, przejrzystości, sprawiedliwości i godności ludzkiej”. Ten poligamista, finansujący Hamas, z bliskimi więziami z talibami i Bractwem Muzułmańskim, odziedziczył ten kraj – podobnie jak jego ojciec przed nim – jako firmę rodzinną.


A był tam jeszcze Hassan Rohani, prezydent Iranu, który w ten sposób opisał swoje dojście do władzy: „Dwa lata temu naród Iranu dał mi swoimi głosami mandat w wyborach”. Były to wybory, w których próbowało zarejestrować się 686 kandydatów, ośmiu pozwolono ubiegać się o urząd i wszystkie kobiety zostały zdyskwalifikowane.


Rohani kontynuował “Proponujemy, by… nie pozwolić żadnemu krajowi na używanie terroryzmu”. To są słowa prezydenta państwa, które jest największym państwowym sponsorem terroryzmu. „Iran… nigdy nie miał zamiaru produkowania broni jądrowej” – powiedział. Ale to są słowa MAEA: „Iran prowadził działalność, która prowadzi do wyprodukowania jądrowego urządzenia wybuchowego”. Dla zwieńczenia Rohani dorzucił nieco głęboko zakorzenionego antysemityzmu: „Nieludzkie działania reżimu syjonistycznego” leżą u „podstaw dzisiejszych wojen, zniszczenia i terroru”.


W departamentach stanu, ministerstwach spraw zagranicznych i uniwersyteckich salach wykładowych panuje opinia, że wszystko to jest normalnym, nieistotnym i nieszkodliwym pustosłowiem. Trudniej jednak podtrzymać to twierdzenie, po wysłuchaniu szefa ONZ, którego poglądy i zachowanie ukształtowane są na wzór tych zbirów.


Sekretarz generalny potępił Izrael zanim pomyślał o skrytykowaniu “Da’esh [ISIS], Boko Haram i Al-Shabab”. Martwił się, że „walka z terrorem” i sam terror są „cyklami” łamania praw człowieka. Demokracja zasłużyła na jedną wzmiankę pod koniec jego wystąpienia.


Najżałośniejszego jednak spektaklu dostarczył Barack Obama. Rzucając zaledwie cień dawnej Ameryki na scenę świata, wkroczył w to bagno moralne po raz siódmy podczas swojej prezydentury.


Raz za razem ten przywódca wolnego świata uznawał, że jest to czas i miejsce na przepraszanie za swój kraj i swoich amerykańskich rodaków. Powiedział: „Demokracja w Stanach Zjednoczonych z pewnością jest niedoskonała. Czasami jest wręcz dysfunkcjonalna”. I po raz któryś podczas swojego sprawowania urzędu prezydenta, wyciągnął podżegającego do wojny, nazbyt szybko wyciągającego broń amerykańskiego stracha na wróble: „Widzimy, że wysuwa się argument, iż jedyną siłą, jaka liczy się dla Stanów Zjednoczonych, są wojownicze słowa i pokaz siły militarnej”. Którego to argumentu nie wysunął nigdy żaden Amerykanin.


Prezydent zdeprecjonował opozycję w kraju swoim wiele mówiącym stwierdzeniem: „Widzimy w naszych dyskusjach o roli Ameryki w świecie koncepcję siły, która jest zdefiniowana w opozycji do dawnych wrogów, postrzeganych jako przeciwników: rosnących Chin lub odradzającej się Rosji; rewolucyjnego Iranu lub islamu, który jest nie do pogodzenia z pokojem”. Od kiedy są Chiny, Rosja, rewolucyjny Iran – nadal trzymający zakładników amerykańskich – i samozwańczy islamiści, którzy są istotnie nie do pogodzenia z pokojem, jedynie „postrzeganymi” przeciwnikami”?


Kłamstwa Obamy są nie mniej toksyczne niż tych ludzi, którzy wchodzili na podium ONZ po nim. Prezydent USA zapewniał: „Ostatnie dwadzieścia lat dowiodło, że w dzisiejszym świecie dyktatury są niestabilne”. Jeśli nie będziemy liczyć Xi Jinpinga, Władimira Putina, Raúla Castro, Hassana Rohaniego, Roberta Mugabe i Tamima Bin Hamada Al-Thaniego (i wielu innych) —  ponieważ dziś ci właśnie tyrani są uosobieniem tego, co widzimy na światowej scenie politycznej od dziesiątków lat. Czarne charaktery rzadko odchodzą spokojnie w cichą noc.


Prezydent przyznał, że Iran “w chwili obecnej nadal wysyła w świat swoich agresywnych najemników. Ale jego reakcja była surrealistyczna: „Skandowanie ‘Śmierć Ameryce’ nie tworzy miejsc pracy”.  


W wieku lat 70 ONZ jest instytucją, w której wygrywa wielkie kłamstwo, więc rola – co najmniej - kogoś, kto nie boi się mówienia prawdy, spada na prezydenta Ameryki. ONZ w wieku siedemdziesięciu lat jest podobne do fałszywego Boga, którego wyznawcy są  moralnymi bankrutami, zastraszonymi, wykastrowanymi lub zawstydzonymi.


Hańba nam, jeśli ukończy 71 lat.


Why are we funding the U.N.?

National Review, 29 września 2015

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Anne Bayefsky


Kanadyjska prawniczka, dyrektor Touro College. Jest znaną specjalistką w dziedzinie praw człowieka, konstytucjonalistka, była wielokrotnie członkiem rządowych kanadyjskich delegacji na spotkaniach międzynarodowych dotyczących praw człowieka, przeciwniczka finansowania przez państwo religijnego szkolnictwa.