Kiedy Izrael był jednym wielkim obozem dla uchodźców
Obecny kryzys uchodźców w Europie obudził wspomnienia, szczególnie wśród Żydów. Bardzo często czyni się porównania z Żydami, rozpaczliwie próbującymi uciec przed Holocaustem.
Pomija się fakt, że w pierwszych latach istnienia Izraela liczba uchodźców przewyższała liczbę jego mieszkańców. Sam Izrael był jednym wielkim obozem dla uchodźców w latach 1950. i 1960. Widok namiotów, szereg za szeregiem, na naszych ekranach telewizyjnych, budzi wspomnienia ma'abarot, pospiesznie wzniesionych obozów „tranzytowych” składających się z namiotów i drewnianych albo blaszanych bud.
W 1964 r. 1,3 miliona Izraelczyków poszło do kina, żeby obejrzeć Sallah Shabati – komedię o brodatym imigrancie z Jemenu, który przybył do Ziemi Obiecanej z siedmiorgiem dzieci i ciężarną żoną. Sallah – grany przez Topola, który później zdobył światową sławę jako Tewje w „Skrzypku na dachu” – używa wszystkich sztuczek, by zarobić pieniądze i przenieść się do lepszego domu. Jego imię jest grą słów na „Żałuję, że przyjechałem”.
UE jako całość z populacją ponad 300 milionów przyjmuje dzisiaj tylu imigrantów, ile Izrael, kraj liczący pół miliona mieszkańców, przyjął na początku lat 1950. Obok 100 tysięcy ocalonych z Holocaustu, ten maleńki kraj, walczący o przetrwanie, przyjął 580 tysięcy żydowskich uchodźców z krajów arabskich. Do lat 1960 uchodźcy potroili populację kraju.
Ci Żydzi byli nędzarzami bez środków do życia, uciekli przed przemocą i prześladowaniami w krajach arabskich bez niczego poza małą walizką i koszulą na grzbiecie, obdarci z narzędzi swojej pracy i z mienia. Często zostawiali za sobą kwitnące przedsiębiorstwa i wygodne domy. Nie było mowy o „prawie powrotu” do krajów, gdzie tłuszcza szalała na ulicach z okrzykami "Itbach al-Yahud" ("Zarżnij Żydów"), gdzie wymuszano od nich pieniądze i gdzie mogli zostać aresztowani za najmniejsze podejrzenie o to, że są „szpiegami syjonistycznymi". ONZ nie zrobiła niczego, by pomóc i do dziś dnia świat pozostaje obojętny wobec tych uchodźców.
Rozmiary przedsięwzięcia Izraela były osłupiające. Naród 650 tysięcy wchłonął 685 tysięcy nowych przybyszów, z których część miała jaglicę i gruźlicę. Przez pierwsze lata państwowości z grubsza dwie trzecie przybyło z krajów muzułmańskich.
Warunki były opłakane. Zbyt gorąco latem, zbyt zimno w zimie, wystawieni na wiatr i deszcz. Wszystko było racjonowane, od żywności do proszku do prania. Uchodźcy musieli stać w kolejkach do kilku centralnie położonych kranów z wodą. Wodę trzeba było przegotowywać zanim była zdatna do picia. Publiczne prysznice i toalety były prymitywne.
113 ma'abarot mieściło w 1950 r. ćwierć miliona ludzi. Powoli zamieniano ma'abarot w miasta. Niektórzy mieszkańcy pozostawali w obozach do 13 lat.
Często nowoprzybyli nie mieli nic do powiedzenia w sprawie tego, dokąd ich poślą. Duża liczba, szczególnie imigrantów z Afryki Północnej, wylądowała na peryferiach kraju w zakurzonych miastach w procesie budowy na pustyni Negew lub na granicy libańskiej. Imigranci z Zachodu załatwiali sobie mieszkania w miastach na równinie nadbrzeżnej i pracę dzięki osobistym kontaktom, jakich nie mieli imigranci z krajów muzułmańskich. Jeśli chodzi o zatrudnienie, wybierano raczej mówiących w jidysz niż przybyszów ze wschodu. Było tak mało miejsc pracy, że pewni uchodźcy marokańscy zajmowali się przewożeniem trawy z sąsiedniego kibucu na plażę w Aszdod*.
Mimo utrzymującej się urazy, wchłonięcie największej liczby uchodźców w stosunku do populacji gospodarzy jest zdumiewającym sukcesem. Później uchodźcy z Etiopii i milion Żydów radzieckich przynieśli własne wyzwania. W tym czasie jednak kraj był znacznie zamożniejszy i uchodźcy szli od razu do ośrodków przystosowawczych. Byli zachęcani do uczestnictwa w niesłychanie intensywnych kursach hebrajskiego i dostawali pieniądze jako pomoc w zdobyciu permanentnego mieszkania.
Sallah Shabati pokazuje kolizję kulturową między małostkowymi biurokratami aszkenazyjskimi (zachodnimi), a uchodźcami ze wschodu. Do ma'abara przychodzą partie polityczne, starając się o głosy ludzi, którzy nigdy nie żyli w demokracji. Sam Sallah musi podjąć trud uczenia się. Uchodźcy nie ustają w wysiłkach i budują dla siebie nowe życie. Dzieci Sallaha zakochują się w kibucnikach z sąsiedztwa, zapowiadając 25 procent małżeństw mieszanych w dzisiejszym Izraelu. Jest to historia ze szczęśliwym zakończeniem: niezależnie od wszystkich zgryzot, Sallah nie żałuje, że przyjechał.
*Simon Skira w filmie dokumentalnym Les Destins Contraries
When Israel Was One Large Refugee Camp
Huffington Post, 21 września 2015
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Od Redakcji:
Francuski reżyser Pierre Rehov nakręcił film dokumentalny o cichym exodusie. MIędzy 1946 a 1974 ponad milion Żydów uciekło z krajów muzułmańskich. (Niestety, film nie ma polskich napisów.)
Lyn Julius
Dziennikarka, współzałożycielka brytyjskiego stowarzyszenia HARIF, Żydów pochodzących z Północnej Afryki i krajów Bliskiego Wschodu; stowarzyszenia informującego o liczącej trzy tysiące lat historii Żydów na Bliskim Wschodzie i o losie tej mniejszości wyznaniowej i religijnej w XX wieku. Rodzina Lyn Julius pochodzi z Iraku.