“Atlantic” rozważa ważką kwestię: czy wczesne homininy miały dusze?


Jerry A. Coyne 2015-10-05

Profesor Lee Berger z repliką czaszki H. naledi.(AFP Photo/Stefan Heunis)
Profesor Lee Berger z repliką czaszki H. naledi.

(AFP Photo/Stefan Heunis)



Wśród “Artykułów, które nigdy nie powinny były być napisane” poczesne miejsce zajmuje tekst pod tytułem: “Did Neanderthals have souls?” [Czy Neandertalczycy mieli dusze?”] napisany przez Ruth Graham  i opublikowany w “Atlantic”.

Pytanie, kiedy i w którym gatunku homininy otrzymały duszę, jest interesujące głównie dlatego, że jest tak beznadziejnie głupie i pokazuje nie tylko konflikt między wiarą a faktem, ale także rodzaj idiotycznych kwestii, za rozważanie których teolodzy dostają pieniądze. Jak Julien Musolino pokazał w swojej niedawno wydanej książce The Soul Fallacy: What Science Shows We Gain by Letting Go of Our Soul Beliefs, nie ma najmniejszego dowodu na istnienie duszy. Choć nieco się powtarza, jest to z pewnością książka, którą warto przeczytać, szczególnie z powodu przytoczenia obfitości dowodów, że umysł jest produktem mózgu i że nie ma ani kawałka „świadomości”, którą można odłączyć od mózgu, by egzystowała samodzielnie.


Niemniej wielu teologów nie tylko zapewnia, że dusza istnieje, ale także, że ludzie są jedynym gatunkiem, który ją posiada. To jest, na przykład, oficjalne stanowiska Kościoła rzymsko-katolickiego, który akceptuje fakt ewolucji człowieka, ale także uważa, że różnimy się od wszystkich innych gatunków z powodu naszej zdolności do przyjęcia duszy. Nie jest jasne, kiedy dokładnie dzieje się to podczas rozwoju embrionalnego, ale zdolność przyjmowania duszy musiała sama powstać podczas ewolucji człowieka. To zaś wywołuje pytanie, kiedy ta zdolność pojawiła się w naszej linii rodowej, pytanie, które stało się znowu aktualne wraz z niedawnym odkryciem Homo naledi. (Teolodzy zawsze potrzebują nowego ziarna do swoich młynów.)


I to jest temat artykułu Graham, co byłoby w porządku, gdyby wspomniała o dowodach przeciwko duszy. Ale nie robi tego. Po prostu wspiera kupczących przesądami, dla których ewolucyjne pojawienie się dusz jest intrygującym i żywotnym pytaniem. Jest to jednak pytanie, na które w żaden sposób nie można odpowiedzieć, nie tylko dlatego, że z całkowitą  pewnością nie mamy dusz, ale dlatego, że samo pojęcie duszy jest tak mgliste, iż nie wiedzielibyśmy, jaki rodzaj dowodów zaakceptować. Czy powinniśmy za taki dowód uznać rytualne grzebanie zmarłych? (H. naledi mógł umieszczać zmarłych w komorze pogrzebowej, ale niektóre mrówki robią to samo.) Samą religię i oddawanie czci bóstwom? Język?


Oto pytania, omawiane przez Graham, jakie pojęcie duszy proponuje swoim czytelnikom:

Szerszą kwestią jest, co dzieje się z duszą każdego urodzonego przed Jezusem Chrystusem. Z pewnością na przykład Mojżesz i Abraham dostali się do nieba. Ale jak? Krótka odpowiedź, według wielu teologów, brzmi, że ufali obietnicy Boga w nadejście zbawiciela. Nie znali szczegółów o Jezusie Chrystusie z Nazaretu, ale mogli mieć ogólną wiarę, że Mesjasz nadejdzie.


Związanym z tym pytaniem jest, co dzieje się z współczesnymi ludźmi, którzy nigdy nie mieli szansy usłyszenia przesłania Jezusa Chrystusa. Także w tym wypadku większość teologów chrześcijańskich dopuszcza zbawienie na podstawie rodzaju ukierunkowania ku Bogu. Oto jak Drugi Sobór Watykański Kościoła katolickiego  zajął się tym problemem w 1964 r.:


Ci bowiem, którzy bez własnej winy, nie znając Ewangelii Chrystusowej i Kościoła Chrystusowego, szczerym sercem jednak szukają Boga i wolę Jego przez nakaz sumienia poznaną starają się pod wpływem łaski pełnić czynem, mogą osiągnąć wieczne zbawienie.

To ostatnie zdanie jest rodzajem mętnego teobełkotu, jaki regularnie wydaje z siebie Watykan.


To są doskonałe przykłady głupoty teologii, która odpowiada na te pytania po prostu zmyślając. Zawsze zdumiewa mnie, że wykształconym ludziom w ogóle chce się zajmować tymi pytaniami, nie mówiąc już o pisaniu o nich całych elaboratów. (Patrz na przykład, książka J. P. Morelanda The Soul: How We Know It’s Real and Why It Matters, albo artykuł w “Psychology Today” lekarza/badacza Roberta Lanzy, “Does the soul exist? Evidence says ‘yes'”, który za dowód przyjmuje subiektywne przeżycia.)


Dla niektórych teologów kwestia, czy H. naledima duszę, sprowadza się do tego: „Czy ten gatunek pochodzi od Adama i Ewy?” Ponieważ dowody naukowe pokazują, że H. sapiens nie może pochodzić od dwojga tylko osobników, to pytanie już jest nonsensowne. Ale kreacjonista Kurt Wise (pamiętacie go?) uważa, że można na nie odpowiedzieć, i że odpowiedź brzmi „tak”:

Kreacjoniści już spierają się w sprawie H. naledi. Kurt Wise, dyrektor Center for Creation Research w Truett-McConnell College, powiedział ewangelicznemu pismu “World”, że skamieniałości przedstawiają w pełni ludzki gatunek.

Ale równie fundamentalistyczna grupa, Answers in Genesis, której przewodniczy Ken Ham, nie zgadza się, twierdząc, że H. naledi nie pochodzą od Adama i Ewy. To były tylko małpy!

Te skamieniałości, podobnie jak wiele innych przed nimi, mogą przetasować “drzewo rodowe”, które ewolucjoniści nieustannie rysują i przerysowują w wysiłkach stworzenia dla nas historii bez Boga. Nie przetasują jednak prawdy o historii człowieka lub co to znaczy być człowiekiem. Bardzo wątpimy, czy właściciele kości Dinaledi [H. naledi] byli potomkami Adama i Ewy, jako że przewaga dowodów świadczy o tym, że byli zwierzętami, jedną z odmian, jaka rozwinęła się wśród małp człekokształtnych. Z pewnością nie byli żadnego rodzaju ewolucyjną formą przejściową.

Oczywiście jest to śmieszne, bo nadal jesteśmy małpami człekokształtnymi i z pewnością jesteśmy zwierzętami! Mamy tutaj spór między dwiema fundamentalistycznymi grupami chrześcijańskimi i żadnego sposobu na rozstrzygnięcia tej kwestii. Zamiast odczekać z osądem do pojawienia się dobrej definicji duszy i sposobu pokazania jej istnienia, po prostu zmyślają, co mogą. To nie jest nauka, a tylko pobożne życzenia i nie jest to sposób dochodzenia do prawdy. I proszę pamiętać, że w zasadzie jest to kwestia empiryczna: chodzi tu o twierdzenie religii na temat rzeczywistości, nie po prostu zajmowanie się znaczeniem i wartościami. Tyle warte są zapewnienia tych, którzy ględzą o religii nie stawiającej twierdzeń o rzeczywistości.


Oczywiście jednak, także bardziej liberalni teolodzy akceptują dusze, a więc muszą zajmować się kwestią ewolucji. Graham pisze dalej:

Także wielu chrześcijan, którzy akceptują, że świat jest znacznie starszy niż 10 tysięcy lat, uznaje ten problem za prowokujący. Nie musi to jednak być powód do rozpaczy nad losem duszy naledi. Brytyjski pastor Mark Woods, piszący do magazynu publikowanego on line „Christian Today”, napisał niedawno, że miejsce pochówku naledi budzi intrygujące dla chrześcijan pytania o istnienie duszy. Jeśli ta prymitywna grupa posuwała się tak daleko, że chowała swoich zmarłych, argumentuje on, „pokazuje to, że wiedzieli, iż śmierć nie jest absolutnym końcem i że ci, którzy zmarli, byli nadal w jakiś sposób obecni”


To jest teologiczny sposób powiedzenia tego, co od początku mówili naukowcy. Jak to ujął Lee Berger, który kierował odkryciem w Afryce Południowej: „Będziemy musieli rozważyć bardzo głęboko, co znaczy bycie człowiekiem”. Dla niektórych jest to kwestia wiecznego życia i śmierci.

Jeśli chodzi o pierwszy akapit, to nadal nie wiemy, czy skład szkieletów H. naledi reprezentuje jakiś rodzaj rytuału, a tym mniej, czy to zachowanie sugeruje, że zmarli byli uważania za “uświęconych”.  Niektóre mrówki usuwają swoich zmarłych i wkładają ich zwłoki na „stertę martwych”  . Czy znaczy to, że mrówki także mają dusze? Nie ma żadnych dowodów, że zmarli naledi byli pochowani: mogli być po prostu usuwani do specjalnego miejsca w jaskini – a tak naprawdę, nawet tego nie wiemy z pewnością. A nawet gdyby byli chowani, mogło to być po prostu, by uniknąć zapachu i zanieczyszczenia. Wreszcie, nawet jeśli byli świadomie chowani z powodów duchowych, nie pokazuje to, że H. naledi WIEDZIELI, iż „śmierć nie jest absolutnym końcem”. Co najwyżej pokazuje to, że tak wierzyli. Pastor Woods myli tutaj wiarę z faktem.


Jeśli chodzi o wypowiedź Lee Bergera, nadal uważam, że niemądrze jest rozważać „co znaczy bycie człowiekiem”, przynajmniej na podstawie jego odkrycia (przewodniczył zespołowi, który znalazł H. naledi). Niech Berger odpowie najpierw na pytanie, co rozumiemy przez „w pełni ludzki” – a to, oczywiście, jest całkowicie subiektywne. Jeśli powołujemy się na konkretne rzeczy, jak zachowanie lub wielkość mózgu, to tak, w zasadzie dostajemy odpowiedź. Ale wielu sekularystów rozumie przez to coś innego: z pewnością mówią o subiektywnych przekonaniach i postawach homininów, a znalezienie odpowiedzi na to pytanie jest niemal niemożliwe.


I staje się całkowicie niemożliwe, kiedy zaczynamy przywoływać teistyczne koncepcje duszy. Jeśli dusza ludzka jest wymogiem dla bycia „w pełni człowiekiem”, a dusza jest koncepcją bez cienia dowodów na nią, to pytanie pozostaje w dziedzinie teologii: dyscypliny, która nie potrafi naprawdę odpowiedzieć na swoje pytania, ale udaje, że robi to przez fabrykowanie  rozwiązań.


Jeśli chodzi o Graham, było jej dziennikarskim obowiązkiem wskazanie na brak dowodów na istnienie duszy, a z pewnością zacytowanie kogoś, kto uważa, że samo pytanie jest nonsensowne. Przez zacytowanie Bergera w ostatnim akapicie jako właściwie popierającego dusze, Graham po prostu utrzymuje całe pytanie przy życiu. Jeśli mamy mówić o tym „co znaczy bycie człowiekiem”, bądźmy konkretni w sprawie tego pytania, uczciwi wobec jego subiektywności i wątpiący w naszą zdolność znalezienia odpowiedzi.


h/t: Matthew Cobb

The Atlantic ponders a weighty question: Did early hominins have souls

Why Evolution Is True, 21 września 2015

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska