Czy chrześcijaństwo było kluczowe dla rozwoju nauki?


Jerry A. Coyne 2015-09-24


Obecnie religia nie jest siłą wspierającą postęp naukowy. Jest jedynie przeszkodą. Nie potrafię podać ani jednego przykładu postępu w zrozumieniu świata w ciągu ostatnich 200 lat, który promowała religia. (Jestem pewien, że czytelnicy potrafią podać jeden lub dwa przykłady, ale CAŁY postęp naukowy przyszedł z odrzucenia sił nadnaturalnych.) Pozostawiliśmy za sobą nasze infantylne zabobony i, jak powiedział Laplace, „nie potrzebujemy tej hipotezy”.

Kenneth Keathley jest, według jego własnej strony internetowej, “Dyrektorem Centrum Wiary i Kultury L. Russ Busha i profesorem teologii w Southeastern Baptist Theological Seminary  (SBT) w Wake Forest, NC “.  Podobnie jak wielu baptystów z Południa wydaje się być kreacjonistą, ale kreacjonistą starej ziemi.


W przedstawionym niżej 5½-minutowym wideo Keathley udziela wywiadu Jamiemu Dew — profesorowi historii i filozofii i dziekanowi w SBT — o stosunku między nauką a chrześcijaństwem. Tytuł tego krótkiego wywiadu udzielonego na witrynie internetowej Between the Times, brzmi: “Czy nauka i teologia są wrogami?” Keathley wyraźnie uważa, że nie są – w rzeczywistości uważa, że chrześcijaństwo było zasadnicze dla rozwoju nauki.



Odrzuca hipotezę “wojennych” stosunków  między nauką a religią, głoszoną pierwotnie przez Johna Williama Drapera i Andrew Dicksona White’a (patrz pierwszy rozdział Fact v Faith), mówiąc, że ci autorzy mają „własne cele”. No cóż, White (założyciel Cornell Unversity) z pewnością ich nie miał: był wierzący i dzięki ogromnej erudycji odkrył, że niektóre (choć nie wszystkie) elementy chrześcijaństwa sprzeciwiały się postępom naukowym. Jego celem było wzmocnienie religii przez oczyszczenie jej z antynaukowego „dogmatyzmu”. Choć White mylił się w sprawie kilku faktów, co do wielu miał rację, ale akomodacjoniści tacy jak Ronald Numbers nadal używają tych błędów, by zaprzeczać całej hipotezie „konfliktu”. Ci uczeni mają jednak własny cel: są zdecydowani pokazać, że nauka i religia mogą żyć w harmonii. Dlatego próbują tak usilnie pokazać, że sprawa Galileusza nie miała wiele wspólnego z religią – co jest oczywistym nonsensem.


Wydaje się, że ci uczeni nie rozumieją, iż choć niektóre autorytety kościelne promowały naukę, wiele innych sprzeciwiało się postępowi nauki (np. znieczuleniu, szczepieniom, a nawet piorunochronom!). Co ważniejsze, metoda ustalania prawdy przez naukę jest całkowicie sprzeczna z metodą ustalania „prawd” religijnych (tj. zmyślonych). W tym sensie więc hipoteza stosunków „wojennych” ostaje się, bo kiedy prawda naukowa jest sprzeczna z dogmatem religijnym, wierzący częściej stają po stronie dogmatu niż nauki. W końcu Keathley jest kreacjonistą starej ziemi, który odrzuca ewolucję. Czy nie jest to doskonały PRZYKŁAD walki między jego zabobonami baptysty a odkryciami nauki?


Keathley przypisuje rozwój nauki w Europie następującym wpływom chrześcijaństwa (w odróżnieniu od tego, co nazywa innymi „pogańskimi religiami politeistycznymi”): myśli, że natura jest rzeczywista i ma wartość oraz porządek, który można rozpoznać dzięki prawom. Ponadto, poszukiwanie tych praw przyszło zdaniem Keathleya dzięki chrześcijańskiej koncepcji Wielkiego Prawodawcy oraz dzięki wierze, że ludzie są w stanie śledzić myśli Boga, a więc znaleźć te prawa.


Jest to oczywiście zwykła racjonalizacja post hoc: sposób rozpoznania harmonii między niedającymi się pogodzić sposobami dochodzenia do „prawdy przez twierdzenie, że jedyna rzeczywista droga znajdowania prawdy jest dzieckiem chrześcijańskiego zabobonu. Oczywiście jest możliwe, nawet prawdopodobne, że motywacją niektórych ludzi do badania i zrozumienia natury była ich wiara religijna. Jest jednak równie prawdopodobne, że w kościele były elementy, które hamowały szukanie prawdy.


Trzeba także wziąć pod uwagę jeszcze jedno: Kościół panował w Europie w Średniowieczu – przez dziesięć stuleci poczynając od roku 500. Nauka zachodnia jest wytworem piętnastego stulecia. Skąd taka zwłoka, jeśli chrześcijaństwo jest tak ważne dla promowania nauki? I czy starożytni Grecy (i wcześni muzułmanie) nie zaczęli uprawiania nauki, ale nauki, której nie promowała religia? Tales, Pitagoras, Arystoteles, Archimedes – czy pracowali dlatego, że chcieli naśladować Umysł Zeusa, Wielkiego Prawodawcy? Nie sądzę: była to po prostu ludzka ciekawość.


I tę ciekawość z pewnością mieli także wcześni naukowcy w Europie. Tak, dosłownie wszyscy byli chrześcijanami, ale wtedy wszyscy byli chrześcijanami. Jeśli przyznajesz chrześcijaństwu zasługę za rozwój nauki, to musisz to zrobić wobec niemal wszystkiego, co powstało po Średniowieczu w Europie, włącznie z prasą drukarską.


W ostatecznym rachunku po prostu nie ma przekonującego argumentu, że bez chrześcijaństwa rozwój nauki opóźniłby się, albo że postęp byłby powolniejszy. Nie mamy grupy kontrolnej – ani zdolności powtórzenia raz jeszcze przebiegu historii, żeby zobaczyć, czy w pogańskiej Europie nauka zaczęłaby się później. Zwyczajnie, nie wiemy.


Co jednak wiemy, to że obecnie religia nie jest siłą wspierającą postęp naukowy. Jest jedynie przeszkodą. Nie potrafię podać ani jednego przykładu postępu w zrozumieniu świata w ciągu ostatnich 200 lat, który promowała religia. (Jestem pewien, że czytelnicy potrafią podać jeden lub dwa przykłady, ale CAŁY postęp naukowy przyszedł z odrzucenia sił nadnaturalnych.) Pozostawiliśmy za sobą nasze infantylne zabobony i, jak powiedział Laplace, „nie potrzebujemy tej hipotezy”.


Jeśli zaś Keathley jest taki pewien, że nauka i teologia nie są wrogami, to czy jest gotowy do rezygnacji ze swojego antynaukowego kreacjonizmu starej ziemi? Jest on żywym przykładem, dlaczego jego teza jest błędna. Pamiętajmy, 40% Amerykanów jest kreacjonistami młodej ziemi, przynajmniej jeśli chodzi o stworzenie ludzi, i dosłownie wszyscy z nich motywowani są religią. Wielu z nich próbuje narzucić kreacjonistyczny nonsens na nauczanie biologii w szkołach publicznych. Jeśli to nie jest wojna między nauką a zabobonem, to nie wiem, co nią może być.


h/t: Bob F.


Was Christianity crucial for the rise of science?

Why Evolution Is True, 16 września 2015

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Jerry A. Coyne

Profesor na wydziale ekologii i ewolucji University of Chicago, jego książka "Why Evolution is True" (Polskie wydanie: "Ewolucja jest faktem", Prószyński i Ska, 2009r.) została przełożona na kilkanaście języków, a przez Richarda Dawkinsa jest oceniana jako najlepsza książka o ewolucji.  Jerry Coyne jest jednym z najlepszych na świecie specjalistów od specjacji, rozdzielania się gatunków.  Jest wielkim miłośnikiem kotów i osobistym przyjacielem redaktor naczelnej.