Z głową w piachu


Matti Friedman 2015-08-21


Dokąd gotowi są udać się myślący ludzie Zachodu, by się zabawić! Ilu ludzi z dyplomami z wydziałów humanistycznych potrafi oprzeć się mędrkowaniu o konkurujących narracjach narodowych i cierpieniu? Stawką jest ni mniej ni więcej tylko pokój, a to nadaje całej rzeczy dreszczyku ważności, czego tak brakuje w innych działach życia intelektualnego. Jakie szczęście ma świat, że ma Ziemię Świętą, bez której wszyscy musieliby porać się z zagadkową naturą całej planety albo z ponurymi klęskami własnych społeczeństw.

W książce The Two-State Delusion(Ułuda dwóch państw) Padraig O’Malley daje nam sprawozdanie z czasu, który spędził w tym znajomym krajobrazie. Jak sugeruje tytuł, autor nie wierzy, że koncepcja dwóch państw jest realistyczna. Ma rację i wyciągając ten smutny wniosek przyłącza się do większości nas, ludzi miejscowych, tak Izraelczyków, jak Palestyńczyków. Od załamania się rozmów pokojowych 15 lat temu i przemocy Drugiej Intifady idea rozwiązania w postaci dwóch państw istniała głównie dzięki przypominającej krainę Oz pirotechnice zachodnich dyplomatów i dziennikarzy, wspieranych przez polityków izraelskich i palestyńskich, żeby cudzoziemcy byli zadowoleni a ich pieniądze nadal napływały. Jeśli kilka lat temu pozostawała jeszcze jakaś niewielka nadzieja, została teraz zmiażdżona przez koszmar Bliskiego Wschodu – jatki w Syrii, chaos w Iraku, ISIS na Synaju – rozgrywający się w odległości krótkiej wyprawy samochodowej od naszych domów.


Padraig O’Malley poświęca większość swojej książki opisowi psychiki każdej ze stron i ocenie ich twierdzeń i roszczeń. Jego diagnozą dla obu grup jest to, że cierpią na  „uzależnienie” od konfliktu. Izraelczycy mają „obsesję” w szukaniu bezpieczeństwa. Cierpią także na „poczuje wyjątkowości i paranoję”. Palestyńczycy byli tak ciemiężeni, że wiele osób, z którymi przeprowadzał wywiady na Zachodnim Brzegu, robiło na nim wrażenie „intelektualnie zubożonych”. Pisze, że „w obu społeczeństwach szerzy się zespół stresu pourazowego z paroksyzmami społecznopsychologicznymi, jakie ten stres generuje”.


Profesor O’Malley.
Profesor O’Malley.

Pan O’Malley, profesor z Bostonu, którego poprzednia książka dotyczyła rozwiązania konfliktu w RPA i w jego rodzinnej Irlandii, nie posiada bliskiej znajomości tego miejsca i robi zadziwiająco niewiele, by ukryć pogardę dla każdego, kto tutaj żyje. Palestyńczycy nie są umysłowo niewydolni. Ani też Izraelczycy. Nie wydaje się, by taka pogarda była sposobem na osiągnięcie postępu w rozwiązaniu skomplikowanego problemu.

Więcej pracy należało poświęcić zapewnieniu ścisłości. Na przykład, autor twierdzi, że Izraelskie zwycięstwo militarne w 1967 r. było rezultatem „olbrzymiego wsparcia amerykańskiego”, podczas gdy przed 1967 r. nie było militarnej pomocy amerykańskiej. (Francja była wówczas głównym dostawcą broni; samolotami, które wygrały tę wojnę, były Mirage i Mystère.) Dowiadujemy się, że w 1971 r. Ariel Szaron był ministrem rolnictwa i to miało coś do czynienia z narodzeniem się osiedli; nie był i nie miało. Autor opisuje żołnierzy izraelskich „nonszalancko” noszących swoje uzi, co jest miłe. Żaden żołnierz izraelski nie nosi jednak uzi, który uznano za przestarzały po wojnie 1973 r. i usunięto z wyposażenia. Słowo „ojczyzna” (homeland) podaje jako ważne pojęcie z Deklaracji Balfoura z 1917 r., gdzie takie słowo nie pojawia się. Czy sprawdzenie tekstu byłoby zbyt kłopotliwe? A to tylko z jednego zdania. 

Dowiadujemy się, że “wiążącym, pierwotnym elementem” psychiki żydowskiej jest Holocaust. Izraelczycy są w niewoli zbrojeń z powodu Holocaustu; są zamknięci na cierpienia innych z powodu Holocaustu; i ogólnie są jakby nieco szaleni z powodu Holocaustu. W rzeczywistości połowa żydowskiej populacji Izraela ma korzenie w świecie islamskim. Ich rodziny wygnali muzułmanie, nie zaś naziści. Izraelczycy uważają, że wielu ich sąsiadów chce zniszczyć Izrael, nie z powodu Holocaustu, ale dlatego, że wielu ich sąsiadów mówi, że chcą zniszczyć Izrael. Innymi słowy, działania Izraela na Bliskim Wschodzie są spowodowane ich doświadczeniami na Bliskim Wschodzie. Obiektywny sukces Izraela wbrew wszelkim szansom wskazywałyby, że przynajmniej niektóre decyzje były oparte o realia i całkiem rozsądne.


Wydaje się, że w dzisiejszych czasach jest całkiem akceptowalne jest twierdzenie, że kolektywna pamięć Holocaustu powoduje błędne opinie i oceny żydowskie, i z tego powodu zatrzymałem się przy tym. Ważne jest podkreślenie, że nie tylko jest to niezgodne z prawdą, ale że jest to protekcjonalne, etniczne oszczerstwo. Nie lubię niedbałych generalizacji w książce pana O’Malley ani jego marnego pojęcia o faktach. Nie sądzę jednak, by miało to cokolwiek wspólnego z Wielkim Głodem w Irlandii.


Można oczekiwać, że książka o rozwiązaniu konfliktu zakończy się kilkoma propozycjami rozwiązania konfliktu. Dowiadujemy się, że przyjaciele autora, którzy czytali maszynopis, podzielali to oczekiwanie i zastanawiali się nad nieobecnością konstruktywnych pomysłów. Jeśli nie dwa państwa, to co? „Dlaczego jednak miałbym być tak arogancki, by ośmielić się dostarczać wizję ludziom, którzy odmawiają stworzenia jej sami, nie tylko tu i teraz, ale także na przyszłość?” – odpowiada. „Ludziom, którzy nie mają wiary w to, co możliwe? Którzy sami wierzą, że potrzeba pokoleń do rozwiązania tego konfliktu? Którzy są zadowoleni z życia w nienawiści? Którzy stanowczo sprzeciwiają się najmniejszemu gestowi kompromisu? Którzy upajają się wzajemną małostkowością?”


W imieniu moich przyćmionych Holocaustem i wymachujących uzi rodaków i – jeśli mogę – w imieniu naszych intelektualnie zubożałych sąsiadów, chciałbym wyrazić wdzięczność za doprowadzenie nas na wspólny grunt: naszej wzajemnej małostkowości.


The Two-State Delusion
ilustruje dziwny aspekt naszej intelektualnej chwili: w czasie, kiedy Bliski Wschód osiągnął prawdziwie surrealistyczny poziom koszmaru, wielu na Zachodzie dostało jeszcze ostrzejszej fiksacji na enklawie mniejszości żydowskiej w jednym kącie tego regionu. Liczba ofiar śmiertelnych w samej Syrii w ciągu czterech lat jest ponad dwukrotnie wyższa niż liczba ofiar izraelsko-arabskich przez stulecie. W takiej sytuacji powinno być jasne, że wiara, iż konflikt z Izraelem jest najważniejszy na Bliskim Wschodzie, jest i zawsze był ułudą – ułudą, które leży u podstaw tego traktatu o ułudzie innych.


Czytelnikowi tej książki można wybaczyć, jeśli uzna, że implozja całego region jest tylko irytującym drobiazgiem w sprawie izraelsko-palestyńskiej. To wszystko robi wrażenie wykładu o zawiłościach sporu pracodawców z pracobiorcami przy piciu kawy na pokładzie Hindenburga. (Hindenburg to taki balon, sterowiec, który przeleciał przez Atlantyk i spłonął podczas lądowania w Ameryce –M.K.)


With his head in the sand

WSJ, 9 sierpnia 2015

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Matti Friedman