Seksizm w nauce: czy Watson i Crick naprawdę ukradli dane Rosalind Franklin?


Matthew Cobb 2015-07-07

Rosalind Franklin w 1950 r. Podobnie jak Crick, zrozumiała, że DNA ma strukturę podwójnej helisy. Zdjęcie: Vittoria Luzzati/NPG
Rosalind Franklin w 1950 r. Podobnie jak Crick, zrozumiała, że DNA ma strukturę podwójnej helisy. Zdjęcie: Vittoria Luzzati/NPG

Fala protestów, które nastąpiły po niemądrej wypowiedzi Sir Toma Hunta o “dziewczynach” w laboratorium naświetliła wiele przykładów seksizmu w nauce. Jednym z takich twierdzeń było, że w wyścigu do odkrycia struktury DNA Jim Watson i Francis Crick albo ukradli, albo „zapomnieli” przypisać jej zasługę. Ani jedno, ani drugie nie jest prawdą.

W kwietniu 1953 r. pismo naukowe “Nature” opublikowało obok siebie trzy artykuły o strukturze DNA, materiale, z którego są nasze geny, Razem stanowiły one jedno z najważniejszych odkryć naukowych w historii.  


Pierwszy artykuł, czysto teoretyczny, napisali Watson i Crick z University of Cambridge. Natychmiast po tym artykule były dwie obfitujące w dane prace autorstwa badaczy z King’s College London: jeden Maurice Wilkinsa i dwóch jego współautorów, drugi Franklin i doktoranta, Raya Goslinga.


Model, jaki przedstawiła para z Cambridge, nie opisywał po prostu cząsteczki DNA jako podwójnej helisy. Był niezmiernie precyzyjny, oparty na skomplikowanych pomiarach kątów tworzonych przez różne wiązania chemiczne, podbudowany niezmiernie mocnymi wyliczeniami matematycznymi i oparty na interpretacji, którą Crick rozwinął niedługo przedtem w swojej pracy doktorskiej. Historyczna zagadka kryminalna i twierdzenia o kradzieży danych kręcą się wokół pochodzenia tych pomiarów.


Ta czwórka nadawałaby się na bohaterów powieści – Watson był młody, arogancki i miał obsesję odkrycia struktury DNA; Crick był błyskotliwy z umysłem ciekawskiej sroki i zawarł przyjaźń z Wilkinsem, który był nieśmiały i niepewny siebie. Franklin, specjalistka krystalografii rentgenowskiej, została zwerbowana do King’s na początku lat 1950. Wilkins oczekiwał, że będzie współpracowała z nim, ale szef grupy w King’s, John Randall, dawał jej nadzieję na samodzielną pracę.


Od samego początku Franklin i Wilkins po prostu się nie dogadywali. Wilkins był spokojny i nie znosił sprzeczek. Franklin była energiczna i świetnie się czuła w debatach intelektualnych. Jej przyjaciółka, Norma Sutherland, wspominała: „Była szorstka w obejściu i czasami konfrontacyjna – budziła całkiem sporo wrogości u ludzi, z którymi rozmawiała i zdawała się być na to zupełnie niewrażliwa”.


Po raz pierwszy Watson i Crick próbowali rozgryźć strukturę DNA w 1952 r. Była to katastrofa. Ich trójłańcuchowy model, wywrócony na zewnątrz, był beznadziejnie błędny i Franklin odrzuciła go po pierwszym spojrzeniu. W następstwie skargi ze strony grupy z King’s, że Watson i Crick depczą im po piętach, Sir Lawrence Bragg, szef laboratorium w Cambridge, powiedział im, by zaprzestali wszelkiej pracy nad DNA.


Na początku 1953 r. jednak, amerykański rywal, Linus Pauling, zainteresował się strukturą DNA, więc Bragg postanowił raz jeszcze posadzić Watsona i Cricka do rozwiązania tego problemu.


Pod koniec stycznia 1953 r. Watson odwiedził King’s, gdzie Wilkins pokazał mu zdjęcie rentgenowskie, które Franklin potem użyła w artykule w “Nature”. To zdjęcie, często nazywane „Zdjęcie 51” zrobił Raymond Gosling, doktorant, który początkowo pracował z Wilkinsem, został przesunięty do Franklin (bez wiedzy Wilkinsa), a teraz znowu był nadzorowany przez Wilkinsa, ponieważ Franklin przygotowywała się do opuszczenia okropnej atmosfery w King’s i porzucenia pracy nad DNA.



Watson wspominał, że kiedy zobaczył to zdjęcie – które było znacznie wyraźniejsze niż jakiekolwiek inne, które widział – „szczęka mi opadła i puls raptownie przyspieszył”. Według Watsona to zdjęcie dostarczyło zasadniczej wskazówki do podwójnej helisy. Mimo jednak podniecenia Watsona wszystkie główne kwestie, takie jak liczba łańcuchów, a przede wszystkim dokładne uporządkowanie chemiczne cząsteczki, pozostawały tajemnicą. Spojrzenie na zdjęcie 51 nie mogło rzucić żadnego światła na te szczegóły.


Watson i Crick potrzebowali znacznie więcej niż tylko pomysłu helisy – potrzebowali dokładnych obserwacji krystalograficznych. Tych danych dostarczyła sama Franklin, włączając je do krótkiego, nieformalnego raportu, który dała Maxowi Perutzowi z Cambridge University.


W lutym 1953 r. Perutz przekazał raport Braggowi, a więc także Watsonowi i Crickowi.


Crick miał teraz materiał potrzebny do jego wyliczeń. Te dane, które zawierały stosunkowe odległości powtarzających się elementów w cząsteczce DNA oraz rozmiary tego, co nazywa się układem jednoskośnym – co wskazuje, że cząsteczka ma dwie komplementarne części, które są skierowane odwrotnie – były decydujące.


Raport nie był poufny i para z Cambridge nie zdobyła tych danych w sposób nieuczciwy. Nie powiedzieli jednak nikomu z King’s, co robią, ani nie poprosili Franklin o pozwolenie na interpretację jej danych (a na tym punkcie była szczególnie drażliwa).


Ich zachowanie było co najmniej nonszalanckie, ale nie ma żadnych dowodów, że było spowodowane seksistowską pogardą: Perutz, Bragg, Watson i Crick niewątpliwie zachowaliby się w ten sam sposób, gdyby były to dane Maurice Wilkinsa.


Jak na ironię, dane dostarczone przez Franklin Perutzowi były identyczne do danych, które przedstawiła na małym seminarium w King’s jesienią 1951 r., kiedy Jim Watson był wśród słuchaczy. Gdyby Watson robił notatki podczas jej wystąpienia zamiast tępo dumać o jej guście i wyglądzie, mógłby dać Crickowi dowody ilościowe 15 miesięcy wcześniej.


Przypadkiem dane Franklin w pełni współgrały z tym, nad czym Crick pracował od miesięcy: układ jednoskośny znajdowany w DNA był także obecny w hemoglobinie końskiej, którą badał do swojej pracy doktorskiej. Znaczyło to, że DNA ma dwie części lub łańcuchy, odpowiadające sobie wzajemnie. Ekspertyza Cricka wyjaśnia, dlaczego tak szybko zrozumiał znaczenie tych faktów, podczas gdy Franklin dotarcie do tego samego punktu zabrało miesiące.


Podczas gdy Watson i Crick gorączkowo pracowali w Cambridge, w obawie, że Pauling może ich ubiec, Franklin kończyła swoją pracę nad DNA przed opuszczeniem laboratorium. Postęp, jaki zrobiła samotnie, coraz bardziej izolowana i bez nikogo, z kim mogłaby dyskutować i wymieniać pomysły, jest po prostu niezwykły.


Notatniki laboratoryjne Franklin pokazują, że początkowo miała trudności z interpretacją wyników skomplikowanych wyliczeń matematycznych – podobnie jak Crick pracowała wyłącznie z suwakiem logarytmicznym i ołówkiem – ale 24 lutego zrozumiała, że DNA ma budowę podwójnej helisy i że sposób wiązań składowych nukleotydów czyli zasad oznacza, iż dwie nici są komplementarne, umożliwiając cząsteczce replikację.


A nade wszystko, Franklin zanotowała, że “nieskończona rozmaitość sekwencji nukleotydów powinna wyjaśniać biologiczną specyficzność DNA”, pokazując w ten sposób, że dostrzegła najgłebszą tajemnicę DNA: sekwencja zasad zawiera kod genetyczny.


By dowieść tego, musiałaby zamienić spostrzeżenie w dokładny, matematycznie i chemicznie rygorystyczny model. Nie miała na to szansy, ponieważ Watson i Crick już przekroczyli metę – para z Cambridge szybko zinterpretowała strukturę w kategoriach dokładnych relacji przestrzennych i wiązań chemicznych, konstruując model fizyczny.


W połowie marca 1953 r. Wilkins i Franklin otrzymali zaproszenie do Cambridge, żeby zobaczyć ten model i natychmiast zgodzili się, że musi być poprawny. Uzgodniono, że model zostanie opublikowany jako praca wyłącznie Watsona i Cricka, podczas gdy wspierające go dane opublikują Wilkins i Franklin – oczywiście, osobno. 25 kwietnia w King’s zorganizowano przyjęcie dla świętowania publikacji trzech artykułów w „Nature”. Franklin nie przyszła. Była już w Birkbeck i nie pracowała dłużej nad DNA.


Franklin zmarła na raka jajnika w 1958 r., cztery lata przed przyznaniem Nagrody Nobla Watsonowi, Crickowi i Wilkinsowi za ich pracę nad strukturą DNA. Nigdy nie dowiedziała się, do jakiego stopnia Watson i Crick polegali na jej danych, żeby stworzyć swój model; jeśli to podejrzewała, nie wyrażała żadnego rozgoryczenia ani frustracji i w następnych latach zaprzyjaźniła się z Crickiem i jego żoną Odile.


1959, Boston, Massachusetts, USA: James Watson i Francis Crick. Zdjęcie zrobione z okazji wykładów w Massachusetts General Hospital. Zdjęcie: Corbis
1959, Boston, Massachusetts, USA: James Watson i Francis Crick. Zdjęcie zrobione z okazji wykładów w Massachusetts General Hospital. Zdjęcie: Corbis

Nasz obraz, jak odkryto strukturę DNA, oraz mit o Watsonie i Cricku, którzy ukradli dane Franklin, niemal w całości opiera się na znanych wspomnieniach Jima Watsona, Podwójna helisa. Watson szczerze opisał własną, skandaliczną postawę wobec Franklin, którą na ogół lekceważył do tego stopnia, że w książce pisze o niej “Rosy” – choć nigdy nie używała tego zdrobnienia (jej imię wymawia się „Ros-lind”). Epilog tej książki, który często pomija się przy krytykowaniu postawy Watsona wobec Franklin, zawiera szczodry i sprawiedliwy opis zasadniczego wkładu Franklin i przyznanie Watsona do własnych błędów w jej traktowaniu – i tutaj używa jej poprawnego imienia.


Jest jasne, że gdyby Franklin żyła, komitet Noblowski powinien był przyznać nagrodę jej także – jej pojęciowe rozumienie struktury cząsteczki DNA i znaczenia tego był równe rozumieniu Watsona i Cricka, zaś jej dane krystalograficzne były równie dobre, jeśli nie lepsze, od danych Wilkinsa. Prostym rozwiązaniem byłoby przyznanie Watsonowi i Crickowi nagrody w fizjologii i medycynie, a Franklin i Wilkinsowi nagrody z chemii.


Czy komitet byłby zdolny uznać wkład Franklin jest zupełnie inną sprawą. Jak pokazała afera Tima Hunta, seksistowskie postawy są zakorzenione w nauce, jak też w całej reszcie naszej kultury.  


Sexism in science: did Watson and Crick really steal Rosalind Rranklin's data

23 czerwca 2015

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Matthew Cobb

Biolog i pisarz, mieszka i pracuje w Manchesterze, niedawno w Stanach Zjednoczonych ukazała się jego książka „Generation”, a w Wielkiej Brytanii „The Egg & Sperm Race”. Systematycznie publikuje w "LA Times", "Times Literary Supplement", oraz "Journal of Experimental Biology".