FIFA i inne udzielne księstwa


Matt Ridley 2015-06-25


W kompromitacji FIFA nie chodzi tylko o futbol. Jest to także symboliczne dla chronicznego problemu z biurokracjami międzynarodowymi wszelkiego rodzaju. Ta tendencja ponadnarodowych quango (organizacja quasi-pozarządowa) do przekształcania się w udzielne księstwa swoich przewodniczących lub dyrektorów generalnych i do zapadania w letarg lub korupcję, wraz z aroganckim sprzeciwem wobec wszelkiego kwestionowania ich organizacji, nie jest wyjątkowe ani dla FIFA, ani dla sportu. Jest to aż nazbyt powszechny wzór.

FIFA jest skrajnym przykładem głównie z powodu olbrzymich okazji do łapówek przy przyznawaniu prawa goszczenia niezmiernie lukratywnych rozgrywek raz na cztery lata. Podobny skandal korupcyjny był udziałem Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego w 1998 r. w sprawie jego działań, kiedy przyznano Igrzyska Zimowe Salt Lake City. Było to za czasów trwającej 21 lat prezydentury Juana Antonio Samarancha. Potem przyszły reformy.


Poza sportem, spójrzmy, co stało się w latach 1980. z UNESCO, organem kultury ONZ. Żadna organizacja nie zaczynała z wznioślejszymi ideałami. Jej pierwszymi delegatami byli w przeważającej mierze pisarze i intelektualiści.


Za prezydentury Amadou-Mahtar M’Bow, od 1974 do 1987 r., stała się (jak pisał wówczas  “New York Times”) “całkowicie upolitycznioną, zdemoralizowaną biurokracją, której główną troską jest dostarczanie ciepłych posadek politykom niechcianym w ich krajach i forum do atakowania tych właśnie pojęć, którym UNESCO miała służyć – praw człowieka dla wszystkich, wolności prasy, nieograniczonego dostępu do kultury”.


Na spotkaniach pan M’Bow zwykle zdobywał przytłaczająca większość głosów dla rezolucji wychwalających jego i jego rządy, podobnie jak Sepp Blatter i Oktawian August. Reforma przyszła dopiero kiedy Ronald Reagan i Margaret Thatcher uczynili prowokacyjny krok całkowitego wycofania swoich krajów z UNESCO. Pan M’Bow, niewpuszczony do swojego rodzinnego Senegalu, udał się na emeryturę do Maroko, gdzie nadal żyje.


Dwie kadencje Hiroshi Nakajimy jako dyrektora generalnego Światowej Organizacji Zdrowia (1988-1998) były czasem olbrzymiej ekspansji budżetu i biurokracji oraz kłótni o reakcję na AIDS. Kiedy pan Nakajima walczył z konkurentem do tej funkcji, rząd japoński nie szczędził hojnych kontraktów badawczych dla 23 spośród 31 członków zarządu – zbieg okoliczności, który „stanowił problem etyczny”, jak delikatnie napomknął późniejszy audyt. Pan Nakajima w końcu wycofał się, ale dopiero po oznajmieniu, że Afrykanie mają trudności z pisaniem raportów i dlatego są niedoreprezentowani w tej organizacji. Tak daleko trzeba się posunąć, żeby stracić poparcie delegatów w takich organach.


Albo popatrzmy na sprawę 74-letniego Rajendry Pachauriego, do niedawna przewodniczącego Międzyrządowego Panelu ds. Zmiany Klimatycznej ONZ (IPCC). Odrzucił on jako “naukę woodoo” oficjalny raport czołowego glacjologa Indii, który kwestionował błędne twierdzenie IPCC, że wszystkie lodowce himalajskie stopnieją do 2035 r. Instytut Energii i Zasobów (Teri), który założył Pachauri, zatrudnił człowieka, który głosił twierdzenie o krótkim życiu lodowców i załapał się na dużą część grantu 3 milionów euro z Unii Europejskiej, by to dalej badać. IPCC musiał wycofać się z tego twierdzenia.


Ta sprawa i inne błędy doprowadziły do badania IPCC przez najlepsze akademie naukowe świata, o którym pan Pachauri miał nadzieję, że będzie przyjazne, ale które w rzeczywistości znalazły „poważnie niedociągnięcia” w IPCC: konflikty interesów, brak przejrzystości, przedstawianie niepewnych danych i inne wady. Uznano, że przewodniczący powinien zajmować to stanowisko tylko przez jedną kadencję. Zapytany, czy znaczy to, że pan Pachauri powinien ustąpić natychmiast, przewodniczący tego panelu odparł, że jest to „jedyny logiczny wniosek”, ale pan Pachauri żeglował dalej przez kolejnych pięć lat, jak gdyby nic się nie zdarzyło, latając samolotami po całym świecie, żeby powiedzieć ludziom, iż nie powinni latać.


Dopiero w tym roku, po tym jak 29-letnia kobieta pracująca w Teri zwróciła się na policję z oskarżeniem o napaść seksualną, prześladowanie i nękanie, pan Pachauri zrezygnował ze stanowiska przewodniczącego IPCC (jest obecnie na wolności za kaucją). W tym miesiącu wewnętrzny panel Teri uznał go winnym nękania seksualnego w miejscu pracy. A więc raz jeszcze potrzeba było niezwiązanego z pracą wydarzenia, by usunąć szefa z jednego z najważniejszych międzynarodowych biurokratycznych księstw.


Mniejszy przykład: Zgromadzenie Parlamentarne Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie nie jest powszechnie znaną nazwą, ale jego sekretarz generalny, były pracownik Kongresu USA o nazwisku Spencer Oliver (jeden z tych, których telefony były podsłuchiwane przez włamywaczy Watergate) zajmuje to stanowisko nieprzerwanie przez   22 lata. Odparł konkurentów i zniweczył próby zreformowania statutu. Obecnie – w wieku 77 lat – przyznał niechętnie, że może zacząć myśleć o pozwoleniu komuś innemu na zabawę z limuzynami, wolnością od podatków i statusem duńskiego dyplomaty, które należą do tej posady, ale zamierza wpłynąć na wybór swojego następcy.


Te udzielne księstwa doświadczają skandali, jak również są sceną wiecznych spisków. W marcu tego roku e-maile, które wyciekły, ujawniły jak bardzo funkcjonariusze Światowej Organizacji Zdrowia opóźniali pilne reakcje na wybuch eboli w Afryce Zachodniej w zeszłym roku. Ignorując coraz bardziej gorączkowe błagania własnych pracowników i innych organizacji, WHO odmawiała ogłoszenia stanu zagrożenia zdrowia publicznego przez dwa miesiące, podczas których epidemia wymknęła się spod kontroli. Organizacja ta przeszkadzała także w próbach, by ściągnąć więcej ekspertów do regionu.


 “Ten wybuch nie różni się od poprzednich” powiedział rzecznik WHO w kwietniu zeszłego roku. Jeszcze w październiku, kiedy epidemia eboli była w najgorszym stadium, dyrektorka generalna WHO, Margaret Chan, wymówiła się od uczestnictwa w międzynarodowej konferencji o eboli, bo wolała mówić o niebezpieczeństwie papierosów elektronicznych na spotkaniu w Rosji.


Tutaj nie ma sugestii korupcji, po prostu niezdolność do porządnego wykonywania swojej pracy. Byłoby to jednak nie do pomyślenia w sektorze prywatnym lub w organach narodowych, by nie spadły głowy po tak zabójczym fiasku. Zamiast tego WHO wyszła z tego ze znanymi banałami „wyciągniemy z tego lekcje” i funkcjonuje tak samo jak dotąd.


Ilustruje to problem. Firmy są odpowiedzialne przed swoimi udziałowcami; także agencje narodowe odpowiadają przed parlamentem; jedni i drudzy boją się prasy i policji. Międzynarodowe quangos nie odpowiadają absolutnie przed nikim i praktycznie są ponad prawem. Fakt, że potrzeba było FBI, by oskarżyć kilku dyrektorów FIFA o rzeczy, które zrobili gdzie indziej, ale które miały przelotny związek z jurysdykcją amerykańską, ilustruje tę trudność. Takie organy, jeśli są zdeterminowane, mogą ignorować poglądy parlamentów narodowych, zbywać zainteresowanie dziennikarzy, szydzić z wyzwań prawnych i samodzielnie pisać swoje reguły dotyczące wydatków. Większość ludzi, którzy pracują w takich organach jest zbyt przyzwoita, by im to uderzyło do głowy. Ale daleko nie wszyscy.


Pierwsza publikacja w Times.


FIFA and other unaccountable international fiefdoms

Rational Optimist, 6 czerwca 2015

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska