Absolwent teologii mówi o naszej rzekomej potrzebie dalszych studiów teologicznych zanim zaczniemy krytykować religię


Jerry A. Coyne 2015-06-12


Wczoraj opublikowałem zażalenie czytelnika, który podpisał się “heavymetalvomitparty”. Powiedział on, że moje opinie o Bogu, teologii i filozofii są bezwartościowe, ponieważ nie jestem zakonnikiem, księdzem ani filozofem. Tak czy owak, mamy komentarz w tym wątku kogoś podpisującego się “solnedgangman”,  kto napisał tak obszerny komentarz, że postanowiłem zamieścić go jako post. Jest to stosowna odpowiedź, ponieważ jest on teologiem z przynajmniej jakimiś KWALIFIKACJAMI! Ten komentator ma także stronę internetową: Tree of Talking:

Drogi “heavymetalvomitparty,”


Jestem dyplomowanym teologiem! A przynajmniej to mi powiedziano, kiedy odbierałem licencjat z St. Gregory University, uczelni benedyktyńskiej w Shawnee w Oklahomie. Być może nie zaakceptujesz mnie jako autorytetu w teologii na podstawie tak niskiego stopnia naukowego, jako że brak mi M.Div. lub przekomicznie nazwanego STD (sacrae theologiae doctor, czyli doktor świętej teologii), chociaż mam dwa magisteria i doktorat z innych dziedzin. Mogę ci jednak powiedzieć, że kilka lat studiów wystarczyło, by pozbawić mnie całkowicie przekonania, iż teologia bada cokolwiek solidnego, że jest jakiś podmiot tego przedmiotu. Rozpocząłem jako dość wierny katolik, chcący zrozumieć działania Boga, i wyszedłem w dniu otrzymania dyplomu ze świadomością, że całkowicie zmarnowałem czas. Podobały mi się niektóre przedmioty. Studiowanie pisma świętego wiązało się z ciekawą analizą tekstu, zaś zajęcia z etyki i moralności prowadził z dużą znajomością tematu i z pasją profesor, który potrafił zabrać nas na kontrowersyjne obszary. Każda rzeczywiście trudna dyskusja kończyła się jednak „Tak powiedział Bóg” lub „Tak powiedział Kościół” (a oba są właściwie powiedzeniem: „Kościół powiedział, że tak powiedział Bóg”). Jak może istnieć sprawiedliwa wojna, ale nie może istnieć sprawiedliwa aborcja? Bo tak powiedział Kościół.


Odkryłem, że nie ma żadnych rzeczywistych standardów w teologii. Gdyby były, panowałaby jedność w tej dziedzinie zamiast podziałów. Spójrz na biologię, chemię lub fizykę. Uważamy je za odrębne dziedziny dla celów organizacyjnych uniwersytetu, ale wzajemnie się informują – w rzeczywistości, nie możemy naprawdę zrozumieć dzisiejszej biologii bez zajmowania się chemią i fizyką. Wszystkie podlegają tym samym prawom uniwersalnym, ponieważ badają to samo, choć pod różnymi kątami – sam wszechświat, rzeczywistość materialną. Porównaj to z teologią. Wasi postępowi ludzie będą twierdzić, że wszystkie religie są wyrazem tej samej prawdy uniwersalnej, ale jeśli tak jest, to dlaczego dochodzą do tak różnych odpowiedzi o naturze tej prawdy uniwersalnej? Dlaczego, jeśli teolodzy badają to samo zjawisko, istnieją chrześcijanie, żydzi, hindusi, sikhowie, muzułmanie itd.? To nie są nakładające się na siebie dyscypliny – to są wzajemnie wykluczające się światopoglądy. Nawet w „dziedzinie” chrześcijaństwa są wzajemnie wykluczające się podzbiory. Twój katolicki teolog wierzy, że chleb i wino w Eucharystii staje się dosłownie (nie w przenośni) ciałem i krwią Chrystusa, podczas gdy protestant znajduje w tym symbolizm. Jeśli obaj mają otwarty dostęp do tego samego Boga, to ten Bóg kłamie jednej grupie albo drugiej – albo obu. (A jeśli chcesz poznać mój pogląd na Eucharystię, obejrzyj ten post na moim marnie utrzymywanym blogu: http://treeoftalking.wordpress.com/2013/11/01/the-real-miracle-of-the-eucharist/)


Moje studia teologiczne uświadomiły mi fakt, nie ma obiektywnej, empirycznej podbudowy tej dziedziny. Niczego, na czym dałoby się powiesić kapelusz. Tylko obietnica jakiejś aluzji boskości przez kontemplację „tajemnic” – albo absurdy, które otrzymały aureolę świętości dzięki tradycji. Z drugiej strony, filozofia jest bardzo użyteczna. W mojej pracy akademickiej badam przemoc rasową i systematycznie odwołuję się do kilku filozofów, takich Charles W. Mills, autor książki The Racial Contract,  lub Claudia Card albo Arne Johan Vetlesen, którzy oboje wykonali zdumiewającą pracę w sformułowaniu świeckiej teorii zła. Ale taka praca filozoficzna opiera się na dowodach wypływających z empirii. Ci filozofowie odwołują się do historyków, naukowców, psychologów, socjologów, antropologów itd. Teologia nie ma takiego zakorzenienia w rzeczywistym świecie. Pewnie, niektórzy teolodzy troszczą się o społeczeństwo, jak teolodzy wyzwolenia, np. James H. Cone, który dostarcza autentycznej krytyki rasizmu i nierówności. Na tyle jednak, na ile te krytyki oparte są na jakimś poglądzie na boskość, łatwo je obalić tym, którzy nie są z danej tradycji teologicznej, a więc takie debaty w końcu sprowadzają się do sporów o znaczenie jakiegoś ustępu pisma świętego dla kwestii współczesnej, zamiast prób zrozumienia natury samej tej kwestii, jej składników z rzeczywistego świata. Możemy rozwiązać problemy, z jakimi spotykamy się na tym świecie tylko przez odniesienie do świata, nie zaś do pozaziemskich duchów, których istnienie nigdy nie zostało zweryfikowane.

Mogę tylko dodać: QED.


A theology graduate speaks about our supposed need to learn more theology before criticizing religion

Why Evolution Is True, 6 czerwca 2015

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Jerry A. Coyne

Profesor na wydziale ekologii i ewolucji University of Chicago, jego książka "Why Evolution is True" (Polskie wydanie: "Ewolucja jest faktem", Prószyński i Ska, 2009r.) została przełożona na kilkanaście języków, a przez Richarda Dawkinsa jest oceniana jako najlepsza książka o ewolucji.  Jerry Coyne jest jednym z najlepszych na świecie specjalistów od specjacji, rozdzielania się gatunków.  Jest wielkim miłośnikiem kotów i osobistym przyjacielem redaktor naczelnej.