Refleksje pobożocielne i Ewangelia św. Mateusza


Andrzej Koraszewski 2015-06-06

Klasztor św. Mateusza znajdujący się w odległości ok. 50 kilometrów od Mosulu.
Klasztor św. Mateusza znajdujący się w odległości ok. 50 kilometrów od Mosulu.

Wąż w mitologii judeochrześcijańskiej odgrywa rolę pokrętną. Czytając w „Gazecie Wyborczej” w przeddzień Bożego Ciała, co napisał Jan Turnau, przypomniałem sobie stary dowcip o synku, który pyta ojca, czy wąż ma ogon. Wyłącznie – odpowiedział synowi ojciec. Jan Turnau swoją garść refleksji na dzień przed, kończył słowami: „...jakakolwiek partyjność będzie jutro na ulicach i drogach nieomal bluźnierstwem”.

Nie jest prawdą, iż oczekiwałem, że biskupi skorzystają ze zbieżności dat i wyrażą radość i  wdzięczność z powodu odzyskanej 26 lat temu wolności, upadku prześladującego religię komunizmu, pełnej swobody wyznania, wolności słowa i demokracji. Domyślałem się, że Jan Turnau się domyśla, że homilie będą partyjne niemal wyłącznie.


Jako ateista mógłbym wyłącznie wzruszyć ramionami. W moim wieku i w  moim zawodzie człowiek nie powinien niczemu się dziwić, a już z pewnością nie godzi się ateiście dziwić osobliwym troskom biskupów. Zajęty innymi sprawami, doniesienia o bożocielnych homiliach czytałem próbując odpocząć od spraw poważnych.   


Czytając, że Państwo Islamskie zajęło już obszar większy niż Wielka Brytania, nie bardzo mogłem w to uwierzyć i studiowałem mapy. Po drodze przy okazji zdobycia Mosulu bandyci z ISIS zdobyli ponad dwa i pół tysiąca amerykańskich transporterów opancerzonych (najlepszych na świecie). Większość ich broni to broń amerykańska przekazana armii irackiej i zdobyta praktycznie rzecz biorąc bez walki. Niedaleko Mosulu jest klasztor świętego Mateusza. Była tam za jego życia osada chrześcijan, do której zbiegł przed prześladowaniami (kto wie, może tam właśnie pisał swoją ewangelię). Sam klasztor liczy sobie ponad 1600 lat i, jak twierdzi arcybiskup Szaraf, nigdy jeszcze zakonnicy w samym klasztorze, ani chrześcijanie tego regionu, nie byli w takim niebezpieczeństwie. Apokalipsa chrześcijan Bliskiego Wschodu nie należy do trosk polskich biskupów, którymi chcieliby zaprzątać głowy swoim wiernym w Boże Ciało. Oczywiście nie tylko nie dręczyła ich troska o chrześcijan, setki tysięcy muzułmanów zabitych przez silniej ukształtowanych przez religię muzułmanów, miliony uchodźców w Iraku i Syrii, to nie są sprawy, o których warto wspominać przy okazji kościelnego święta. Katolicka moralność traktuje o prawdziwych katolickich wartościach.               


Klasztor znajduje się na terytoriach chronionych przez Kurdów (którym świat zachodni odmawia broni, żeby nie drażnić zaprzyjaźnionej Turcji, nie wywoływać niepokoju irańskiego partnera pokojowych rozmów i wspieranego irackiego rządu). Front przebiega zaledwie trzy kilometry od klasztoru św. Mateusza, w którego murach przerażeni chrześcijanie rozmawiają w języku aramejskim, języku, którym mówił Jezus. Ponad 125 tysięcy irackich chrześcijan w ciągu ostatniego roku uciekło ze swoich domów, chroniąc się głównie na terenach kurdyjskich.   


W zdobytych miastach na domach chrześcijan bojownicy ISIS malują czerwoną farbą arabską literę N – Nazaretańczycy. Gdzie są głosy zachodnich chrześcijan w naszej obronie, pyta retorycznie arcybiskup, który wraz z 60 tysiącami innych chrześcijan jest teraz w kurdyjskim Ebril. Wydaje się, że nie liczy na polskich biskupów, ani nawet na argentyńskiego papieża. Jeśli jeszcze w coś wierzy, to w dzielność sunnickich Kurdów. 


ISIS to tylko wzmożona kontynuacja prześladowań chrześcijan Bliskiego Wschodu w ostatnich dziesięcioleciach. Giną ludzie, giną najstarsze chrześcijańskie zabytki.


Troski polskich biskupów w Boże Ciało nie obejmowały gór trupów, dantejskich scen, nie było wezwań do współczucia i pomocy. „Otwartymi oczami nie widzą i otwartymi uszami nie słyszą ani nie rozumieją.” powiedziałby święty Mateusz.


A o czym mówili?


Kardynał Nycz mówił o sprawach gorszych niż ISIS, czyli o wyniku referendum w Irlandii: 

"Patrzymy z niepokojem na rodziny także wtedy, kiedy się próbuje podważyć w Europie, w Polsce też czasem, tożsamość małżeństwa i rodziny. Ostatnie referendum w Irlandii w sprawie związków partnerskich tej samej płci [referendum dotyczyło legalizacji małżeństw jednopłciowych - red. „GW”], a zwłaszcza jego wynik w tak bardzo katolickim kraju jeszcze 30 lat temu, są poważnym ostrzeżeniem dla całej Europy".

To jest prawdziwa apokalipsa, a nie jacyś ginący ludzie. 


Arcybiskup Głódź był w stanie wskazującym na poważny niepokój:

"Laicyzacja, wrogie chrześcijaństwu ideologie (...) oddziałują na kształt ustawodawstwa, na resortowe ciche zarządzenia i dyrektywy, na programy szkolne promujące treści dewiacyjne, których nie sposób zaaprobować ludziom wierzącym"

Oczywiście pojawił się w jego homilii wilkołak genderyzmu i zgryzota prorodzinna. Uczciwie mówiąc bardziej uradowała mnie globalna troska mniej upojnego hierarchy, arcybiskupa Gądeckiego, którego centralna rozpacz dotyczyła niedzielnych zakupów. Wierni w marketach to jego wizja apokalipsy naszych czasów.     


W Kielcach, Piotrowski Jan, biskup tamtejszy, wyraził życzenie magiczne: „"Niech ziemia świętokrzyska będzie ziemią bogatą dobrymi obyczajami i piękną kulturą regionu, bez szabatu i czarownic.” On też wyraził sprzeciw wobec „głodu konsumpcji”.  

 

Niegdyś drugi w Rzymie, a dziś pierwszy w Krakowie mówił o nadziei: 



Nie wiem, czy Jan Turnau zalicza to do biskupiego partyjniactwa, ale mnie bardziej przeraziły jego słowa o in vitro:

"Przygotowywana jest w polskim parlamencie niezwykle liberalna ustawa o metodzie in vitro. Stosując tę metodę, nie można zapominać, że łączy się ona także z selekcją, niszczeniem lub zamrażaniem na długi czas ludzkich zarodków. A więc jest to metoda niemoralna, nie do przyjęcia przez chrześcijan i przez ludzi szanujących fundamentalne prawo każdej ludzkiej istoty do życia".

Widzimy tu wyraźną, bardzo wyraźną, troskę o ludzkie istnienia, ale tylko in spe, bo te prawdziwe i cierpiące biskupów nie kręcą. 

 

Kościelna troska o rodzinę przekłada się na działania praktyczne, w Gdańsku, jeszcze przed Bożym Ciałem,  nauczycielka historii, a zarazem radna PiS, wzięła udział w marszu ONR i wygłosiła płomienną mowę przeciwko „pedałom”.     


Zanim powróciłem do poważniejszych lektur, przypomniałem sobie fragment Ewangelii św. Mateusza:

„Wówczas rzekli do Niego niektórzy z uczonych w Piśmie i faryzeuszów: «Nauczycielu, chcielibyśmy jakiś znak widzieć od Ciebie». Lecz On im odpowiedział: «Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku proroka Jonasza. Albowiem jak Jonasz był trzy dni i trzy noce we wnętrznościach wielkiej ryby, tak Syn Człowieczy będzie trzy dni i trzy noce w łonie ziemi. Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią je;”


Nie bardzo wierzę w te trzy dni w brzuchu ryby, ani w trzy dni w łonie ziemi, ale Niniwa jest w rękach ISIS, a rzekomy grób Jonasza został właśnie zbezczeszczony.


Piątek, dzień po Bożym Ciele, był dniem wolnym od nauki, jesteśmy znowu o jeden dzień dalej od życia opartego na wiedzy. Księża się cieszą, zawsze kochali ubogich duchem, a w szkole bóg jeden wie jakich złych rzeczy mogłyby się te dzieci nauczyć.


I tyle było moich refleksji pobożocielnych.     

 

*cytaty z biskupich homilii za wiadomości.gazeta.pl