Ludzkość poniosła tragiczną klęskę


Andrzej Koraszewski 2015-05-29


Taki przynajmniej jest werdykt Watykanu, jeśli brytyjski “Guardian” niczego nie przekłamał. Klęskę ludzkości ogłosił watykański Sekretarz Stanu, kardynał Pietro Parolin, który powiedział: „Kościół musi brać pod uwagę tę rzeczywistość, ale w tym rozumieniu, iż musi zwiększyć swoje oddanie ewangelizacji. Myślę, że nie możemy mówić tylko o klęsce chrześcijańskich wartości, ale o klęsce ludzkości”.

Te uwagi czołowego watykańskiego dyplomaty dotyczyły oczywiście wyników referendum w Irlandii (nie postępów ISIS, nie masakr w Afryce, nie Syrii, Jemenu, Ukrainy czy Iranu). Irlandia jako pierwszy kraj na świecie zalegalizowała jednopłciowe małżeństwa w ogólnonarodowym referendum, w którym  62 procent głosujących powiedziało „tak”, co otwiera drogę do konstytucyjnej poprawki.


W kwestii małżeństw jednopłciowych można mieć takie zdanie lub inne, ale trzeba być prawdziwie chrześcijańskim stróżem moralności, żeby uznać ich legalizację za klęskę ludzkości poważniejszą niż wszystkie dramaty ludzkości razem wzięte. Oczekiwanie, iż Kościół przyzna, że płaci za swoją amoralność, to zbyt wielkie wymagania. Po prostu raz jeszcze dowiedzieliśmy się, jakie są priorytety tych świątobliwych, a zarazem samozwańczych stróżów moralności.


Po tym referendum nie wiadomo już kto jest pierwszą córą Kościoła, bo Francja już dawno wybrała się na laicką schadzkę, Włosi są niepoważni, a teraz okazuje się, że Irlandia jest nieodpowiedzialna i jak tak dalej pójdzie, to trzeba będzie Watykan przenieść do Łomianek.   


Irlandzkie referendum ściągnęło wielokrotnie więcej uwagi światowych mediów niż polskie wybory prezydenckie i wielu podkreślało, że to tylko kolejny krok w procesie rewolucyjnych przemian w świadomości społecznej mieszkańców tego kraju. Jak pisze Grania Spingies

“...mimo, iż 87 procent Irlandczyków deklaruje się jako katolicy, a około 90 procent chodziło przez 12 lat do katolickich szkół, wyniki referendum z 24 maja są klarownym dowodem, że przeciętny irlandzki katolik nie przywiązuje uwagi do porad Watykanu czy swoich biskupów.”    

Taką konstatację potwierdzają inne obserwacje. Uczestnictwo w mszach w niektórych miejscowościach spadło do 5 procent, a tam gdzie rewolucja nie nabrała rozpędu, nie przekracza 40 procent. Młodzi są nieobecni w kościołach bardziej, co spędza sen z powiek biskupów i szeregowych kapłanów.


Również ci, którzy chodzą do kościoła coraz częściej mają swoje zdanie, co znalazło swój oddźwięk w reakcjach wiernych na list pasterski w sprawie właściwego głosowania w referendum. Grania Spingies cytuje jedną z takich zagniewanych reakcji:

„Kiedy ksiądz zaczął kazanie, mówił o Bogu i miłości, więc myślałem, że zmierza we właściwą stronę, i że (Kościół) zbliża się do XXI wieku, ale potem zaczął czytać list i nie mogłem uwierzyć. Sumienie nie pozwalało mi siedzieć i słuchać tego. Nigdy bym nie pomyślał, że będę kimś, kto wychodzi z mszy, ale musiałem wyjść. Nie mogłem uwierzyć, że mówią nam, jak mamy głosować. Tak mnie to rozzłościło, że nawet nie mogłem zostać i słuchać tego.”         

To co jest naprawdę zdumiewające, to że, jak twierdzi „National Catholic Reporter”, prawdopodobnie około jedna trzecia księży głosowała w tym referendum na „tak”. Od pewnego czasu Stowarzyszenie Katolickich Księży, które jest zdominowane przez liberałów, wychyla się z odmiennym niż Episkopat zdaniem w kwestii celibatu, kapłaństwa kobiet i innych gorących  kwestii. 


Najwyraźniej również wśród kleru jedność diabli wzięli. Przed referendum jedna z rozgłośni radiowych przeprowadziła sondaż wśród 100 księży (próbka zbyt mała, ale wyniki i tak ciekawe):     



Wielu zastanawia się, czy to referendum dotyczyło naprawdę kwestii małżeństw jednopłciowych, czy było plebiscytem w sprawie ostatecznego rozdziału Kościoła i państwa?


Tak wysoka przewaga głosów na „tak” nie zostawia wiele miejsca na wątpliwości. „Katastrofa ludzkości” polega na powiedzeniu:  panom już dziękujemy.


Zgoła zabawnym uzupełnieniem wiadomości z Irlandii była informacja ze Stanów Zjednoczonych, że wiekowe zakonnice jednego z zakonów trafiły do żydowskiego domu dla starców. Powód – w ich własnym zakonie od 20 lat nie było nowicjuszek, zakonnic powyżej 90 lat jest więcej niż tych poniżej 60, więc w ich zakonie nie ma kto się nimi opiekować.  Spadek powołań kapłańskich i nowicjatów w zakonach obserwujemy w całym zachodnim świecie i to od dłuższego czasu, w Ameryce import katolickich kapłanów z Irlandii wysechł i po części został zastąpiony polskimi pasterzami.    


Czy to oznacza, że Polska znów płynie pod prąd? Mogłyby na to wskazywać ostatnie wybory prezydenckie, pełne uniżoności audycje radiowe i telewizyjne, tabuny ateistów-apologetów, drżących ze strachu, że mogą jakąś świątobliwość urazić. W Irlandii w 2009 roku kolejny raport o wyczynach katolickiego kleru wywołał kolejny szok. Wcześniej, wiosną 1993 roku londyński „Sunday Times” opublikował fragmenty książki wieloletniej kochanki i matki dziecka jednego z najbardziej znanych biskupów irlandzkich i to był początek. Do tego momentu Irlandia uważana była za najbardziej katolicki kraj Europy Zachodniej. Dziś, po ponad dwudziestu latach, Irlandia jest krajem, w którym oblicze Kościoła katolickiego zostało w najbardziej dramatyczny sposób obnażone i krajem w którym obserwujemy lawinowy odwrót od wszelkiej religijności. W 2009 roku irlandzka dziennikarka Nell McCafferty zabrała głos na konferencji z biskupem Dublina.  


Taka rozmowa polskiego dziennikarza z prymasem wydaje się u nas jeszcze zupełnie nieprawdopodobna. A jednak siedzimy na wulkanie. Wierni uciekają z kościołów, słychać coraz więcej głosów oburzenia, księża zrzucają sutanny, młodzież daje wyraz swoim poglądom w Internecie.


Czy Polska pójdzie drogą Irlandii? Nie jestem wróżką. Test Palikota nie wypalił. Może dlatego, że Palikot okazał się trzeciorzędnym aktorem w trzeciorzędnym teatrze. Wiele jednak wskazuje na to, że grono świątobliwych starców nad Wisłą też ma coraz silniejsze wrażenie, iż ludzkość poniosła tragiczną klęskę i że społeczeństwo może lada chwila powiedzieć: „panom już dziękujemy”.