Najnowszy raport "Breaking the Silence" nie jest dziennikarstwem. Jest propagandą.


Matti Friedman 2015-05-21

<br /> Żołnierz IDF stoi kilkaset metrów od Gazy w sierpniu 2014 r. Marcus Golejewski/Geisler-Fotopr/picture-alliance/dpa/AP Images. 


Żołnierz IDF stoi kilkaset metrów od Gazy w sierpniu 2014 r. Marcus Golejewski/Geisler-Fotopr/picture-alliance/dpa/AP Images.

 



W zeszłym tygodniu raport grupy izraelskiej o nazwie Breaking the Silence [Przerwać milczenie] dostał się na czołówki w mediach USA, Wielkiej Brytanii i większości krajów Europy, stając się jedną z największych wiadomości międzynarodowych tygodnia. Tematem była wojna w Gazie w 2014 r. Tytuł w “Washington Post” jest reprezentatywny:

Izraelska NGO zdobyła niedawno uwagę międzynarodową twierdzeniem, że ujawniła brutalne i bezprawne zachowania Izraelskiej Armii Obronnej (IDF) w Gazie. Ujawniła coś zupełnie innego.  


Nowy raport opisuje, jak żołnierze izraelscy zabijali cywilów w Gazie: “Nie było żadnych reguł”


Warto zatrzymać się chwilę nad tym raportem, bo będzie więcej rund walk w Gazie i więcej raportów takich, jak ten – jak również dlatego, że dla wszystkich obserwatorów konfliktu izraelsko-palestyńskiego ważne jest zrozumienie źródeł informacji, które kształtują nasze myślenie.


Spójrzmy najpierw na sam raport. Breaking the Silence, identyfikowana zazwyczaj jako organizacja weteranów izraelskich, mówi, że jej celem jest „ujawnienie publiczności izraelskiej rzeczywistości codziennego życia na Terytoriach Okupowanych”. W ostatnich latach, rozszerzając ten mandat na prowadzenie wojen przez Izrael, opublikowała ona wiele raportów. Do tego raportu, opublikowanego zarówno po hebrajsku, jak po angielsku, personel grupy przeprowadził wywiady z „ponad 60” żołnierzami. Nie ma żadnych dat ani nazwisk. W większości wypadków otrzymujemy rangę i rodzaj broni jednostki („piechota”, „oddziały pancerne”), do której należy żołnierz; w kilku wypadkach nie ma w ogóle żadnej identyfikacji.


Opowieści żołnierzy, prezentowane w krótkich fragmentach, są ciekawe, pokazując twardy, osobisty i często okropny obraz walki, jaki stał się częsty w tym stuleciu, oraz jego tragiczne skutki dla walczących i dla cywilów. Czytelnik angielskiej wersji tego raportu zauważy, że w kilku miejscach tłumacze i redaktorzy mogli mieć nieco więcej wiedzy lub staranności: jest pomieszanie moździerzy z artylerią (w armii izraelskiej uważane są one za inne klasy broni i używane przez inne jednostki) oraz między plutonem a dywizją, jeden z redaktorów zaś sądzi, że karabin M16 montowany jest na czołgu.


Po obiecaniu ujawnienia tajemnicy rzeczywistej liczby ofiar śmiertelnych wśród cywilów w Gazie jako rezultacie systematycznych występków izraelskich i po wyborze w tym celu najbardziej obciążających fragmentów z dłuższych wywiadów, raport nie spełnia obietnicy. Być może dlatego, zamiast pozwolić czytelnikom na zbadanie tych wywiadów i samodzielne wyciągnięcie wniosków, aktywiści-redaktorzy z Breaking the Silence czuli się zmuszeni dodać zajadły wstęp, w którym oznajmiają, że ich raport „ujawnia” prawdziwe oblicze operacji w Gazie – a mianowicie „niepokojącą” i „bezprecedensową” przemoc wobec cywilów ze strony armii izraelskiej. Prawdopodobnie dlatego także każde świadectwo żołnierza zaczyna się od nagłówka takiego jak: „Jeśli zastrzelisz kogoś w Gazie, to jest spoko, nie ma sprawy” lub „Te chłopaki nazbyt szybko chwytały za broń, kompletnie szaleni”.


Redaktorzy wydają się pragnąć, by czytelnicy uwierzyli, że w Gazie nie było “żadnych reguł” i że IDF działała bez brania pod uwagę życia cywilów. W rzeczywistości same wywiady pokazują, że armia podejmuje wiele kroków, by uniknąć ofiar wśród cywilów. Żołnierze regularnie mówią o ostrzegających ulotkach, „stukaniu w dach”, telefonowaniu, strzałach ostrzegawczych, listach miejsc chronionych, jak instytucje ONZ i o dronach, które sprawdzały przed uderzeniem powietrznym, czy w pobliżu celu nie ma cywilów. Wszystkie działania, o których czytamy w tym raporcie, dzieją się na terenach, gdzie armia już ostrzegła cywilów w Gazie (i, oczywiście, bojowników Hamasu), że zaraz przybędą tam żołnierze. Tym, co jest naprawdę uderzające, jest że żołnierze po prostu traktują wszystkie te kroki jako oczywistość, jak gdyby były oczywistym sposobem prowadzenia wojny, kiedy w rzeczywistości wiele z nich jest unikatowych dla izraelskiej praktyki militarnej.


Spotykamy dobre zachowanie, podłe zachowanie i dwa lub trzy wypadki, które dawałyby podstawy do wszczęcia śledztwa. Jeden, w którym żołnierz opisuje przypadek ostrzelania z czołgu pojazdów cywilnych i rowerzysty bez żadnego powodu, powinien dać długi wyrok więzienia. To znaczy, jeśli jest to prawda, a ten incydent wydaje mi się mniej wiarygodny niż którykolwiek inny – nie dlatego, że wątpię w zdolność nastoletniego żołnierza do bezmyślnego okrucieństwa, ale dlatego, że jest mało prawdopodobne, by działonowy w czołgu mógł wystrzelić wiele pocisków do łatwych celów i za każdym razem, jak twierdzi, chybić. Ale nawet w tym wypadku nie twierdzi się, że ktokolwiek został zabity. W rzeczywistości w całym raporcie nigdzie nie ma informacji o gwałtach, masakrach ani niczym podobnym lub o jednym choćby incydencie, w którym został zastrzelony cywil w okolicznościach, których nie dałoby się obronić jako albo zasadne, albo uprawniony błąd na polu bitwy, gdzie nawet babcia mogłaby być (i była, jak w 2006 r.) zamachowcem samobójcą.


Aktywiści z Breaking the Silence nie są dziennikarzami i zamiarem ich raportu nie jest wyjaśnianie, ale szokowanie. To jest propaganda. To jest w porządku, jeśli rozumiesz, co czytasz, ale podejrzewam, że większość ludzi nie rozumie. Równie ważna, przynajmniej dla mnie, jest kwestia, czy żołnierze, którzy kooperowali z Breaking the Silence, rozumieli, jaki użytek zostanie zrobiony za granicą z ich opowieści. Nie mogę ich zapytać, bo żaden nie został zidentyfikowany. Jako człowiek, który zna wielu żołnierzy, który sam był żołnierzem i nadal służy jako żołnierz rezerwy i zarówno słyszał krytykę armii, jak sam ją krytykował zarówno w roli cywila, jak i żołnierza, gotów jestem zgadywać, że w wielu lub większości wypadków odpowiedź brzmi „nie”: ci żołnierze nie rozumieli w pełni z kim rozmawiają lub w czym uczestniczą.


Gdybym wierzył, że aktywiści z Breaking the Silence próbowali tylko uzupełnić lub poprawić obraz prezentowany społeczeństwu izraelskiemu o służbie wojskowej w konflikcie palestyńskim, popierałbym ich wysiłki, tak jak to robiłem w przeszłości. Jak każda korporacja lub organ rządowy, armia jest w pełni zdolna do kłamstw w swoich oświadczeniach publicznych, przynajmniej przez pomijanie faktów, i istotnie, wiele informacji jest pomijanych. 


Jest tu jednak, by zapożyczyć zwrot z raportu tej grupy, “ziejąca przepaść” między tym, co Breaking the Silence mówi, a tym, czym w rzeczywistości jest. Dlaczego grupa, która podobno próbuje wpłynąć na hebrajskojęzycznych Izraelczyków, inwestuje tak wiele, by znacznym kosztem wyprodukować angielski przekład wszystkich 237 stron tego raportu? Z informacji w „Washington Post” od korespondenta tej gazety w Jerozolimie dowiadujemy się, że Breaking the Silence zorganizowała jego spotkanie z jednym z tych żołnierzy. Czy Breaking the Silence stara się wpłynąć na izraelskich emigrantów w Waszyngtonie?


Lista
obecnych darczyńców dla tej grupy obejmuje luterańską organizację w Danii, Dan Church Aid, francuską grupę katolicką, CCFD-Terre Solidaire, rządy Norwegii i Szwajcarii i wiele innych podobnych, a żaden z donatorów nie jest izraelski. To także wzbudza pytania. Czy podatnicy norwescy finansują organizację, która zachęca żołnierzy – na przykład – brytyjskich, by ujawniali prasie międzynarodowej złe postępki armii brytyjskiej? Czy Szwajcaria próbuje namówić żołnierzy Hamasu, by otwarli się i opowiedzieli o rzeczach, które zrobili?  


Finansowanie nie jest szczegółem technicznym. Gdyby armia izraelska przyjęła rekomendacje Breaking the Silence – to jest, działała z mniejsza siłą i narażała swoich żołnierzy na większe ryzyko – Hamasowi łatwiej byłoby walczyć z Izraelem i zginęłoby więcej Izraelczyków. Powiedzmy, że liczba ofiar śmiertelnych w Izraelu zwiększyłaby się dwukrotnie, a liczba ofiar śmiertelnych Hamasu zmalała o połowę. Izraelczycy o wszystkich niemal przekonaniach politycznych zgodziliby się, że taki wynik jest czymś negatywnym. Ale czy jest to negatywny wynik dla Dan Church Aid lub dla rządu norweskiego?


Pieniądze Breaking the Silence są zagraniczne, nie zaś izraelskie, i głównymi klientami produktu tej organizacji są cudzoziemcy, nie zaś Izraelczycy. Na jej obszernej witrynie internetowej po angielsku, żydowskich żołnierzy przedstawia się do międzynarodowej konsumpcji jako porażki moralne, a za ten spektakl płacą Norwedzy, francuscy katolicy i Niemcy. W takiej sytuacji jest całkowicie zrozumiałe i rozsądne, że Izraelczycy pytają, czym właściwie jest ta grupa i po której stronie stoi.


Analizując trendy w prasie uznałem za najbardziej pomocne śledzenie głównego nurtu i unikanie skrajnych przypadków. Spójrzmy więc raz jeszcze na „Washington Post”, dobrą gazetę amerykańską, żeby zobaczyć, jak tego typu raport staje się wiadomością międzynarodową.  


“Washington Post” otrzymuje dokument o zachowaniu Izraela w wojnie w Gazie w 2014 r., który to dokument został wyprodukowany po angielsku przez grupę Izraelczyków finansowanych przez organizacje i rządy europejskie. Korespondent tej gazety, nowoprzybyły do Izraela po kilku latach pracy w Meksyku, przyjmuje na wiarę, że jest to organizacja „izraelska”, a także, że jest to organizacja „weteranów”, być może nie pojmując, że obowiązkowa służba wojskowa w Izraelu czyni to pojęcie całkiem bezsensownym; większość Izraelczyków może twierdzić, że jest „weteranami”.


Korespondent (czy np. pani Zagner z warszawskiej „Polityki” – przyp. redakcji „Listów”) wybiera następnie kilka najbardziej obciążających przykładów z raportu, streszcza je i przedstawia jako reprezentatywne nie tylko dla raportu, ale dla całej operacji w Gazie. Akceptuje słowa ludzi, których tożsamości nie zna, a którzy udzielali wywiadów innych ludziom, równie mu nieznanym, które to wywiady były następnie redagowane i skracane w nieznanym mu procesie. Wycina z tych wywiadów to, co mu pasuje i wkleja do swojego artykułu. Jako reporterowi nie uszłoby ci na sucho publikowanie czysto anonimowych świadectw, które zgromadziłeś, ale jedną z osobliwości dziennikarstwa dotyczącego Izraela jest to, że wolno ci użyć anonimowego materiału, jeśli został uprzednio zapakowany dla ciebie przez polityczną NGO.


Aby właściwie ustawić opowieść, reporter imputuje, że reguły walki w Gazie były „permisywne”, nie porównując ich z regułami jakiejkolwiek innej armii, a także, że ofiary cywilne były „wysokie”, bez porównywania do jakiegokolwiek innego konfliktu. Notuje, jak należy, że raportu „nie można zweryfikować”. A następnie, po ugłaskaniu bogów etyki dziennikarskiej, pisze nie jeden ale dwa artykuły, w których traktuje raport jako całkowicie odpowiadający prawdzie.


Twierdzenia, że panuje “milczenie” wokół działań Izraela w konfliktach z Palestyńczykami, nie można traktować poważnie; przez ostatnich dwadzieścia lat żadna inna wiadomość międzynarodowa nie pojawiała się częściej niż ta. Panuje jednak inne ważne milczenie i wrzawa otaczająca ten najnowszy raport Breaking the Silence oferuje dobrą okazję, by to pokazać.


Przez lata przed wojną 2014 r. Hamas pracowicie budował imponującą sieć tuneli pod dzielnicami mieszkaniowymi w Gazie, niektóre z nich prowadziły pod granicą do Izraela; gromadził rakiety; szkolił armię, włącznie z jednostką morskich komandosów. Znaczyło to, że tysiące ludzi, głównie Gazańczyków, będzie musiało zginąć. Lokalny kontyngent prasy międzynarodowej, jeden z największych na świecie, zachowywał milczenie w tej sprawie.


Ideologia Hamasu, otwarcie przedstawiana w Karcie Hamasu, głosi, że Żydzi kontrolują ONZ i media światowe, że byli odpowiedzialni za obie wojny światowe, jak również za rewolucje francuską i rosyjską oraz „sabotują” społeczeństwa poprzez Wolnomularzy i Rotary Club. Karta zawiera też zapewnienie, że Bóg chce mordowania Żydów. Niepisana reguła dziennikarzy światowej prasy wymaga milczenia o tym. Jako dobry przykład, proszę spojrzeć na Kartę i potem na to “streszczenie” opublikowane kiedyś przez Associated Press.


Olbrzymia liczba relacji medialnych poświęconych w zeszłym tygodniu temu małemu kawałkowi agit-prop z małego kraju – z jego twierdzeniami papugowanymi bez żadnego dowodu, odartymi z kontekstu i porównań i prezentowanymi jako dziennikarstwo ludziom na całym świecie – musi prowadzić nas do pytania, co się właściwie tu dzieje. Jaka jest motywacja tego wszystkiego? Nikt obserwujący naszą planetę przemocy i niesprawiedliwości w roku 2015 nie może dłużej twierdzić, że relacjonowanie z Izraela jest takie samo jak relacjonowanie z innych krajów; że relacja jest proporcjonalna do skali wydarzeń; lub że ton potępienia moralnego – coraz bardziej histeryczny i wpełzający z marginesów coraz głębiej do głównego nurtu – jest dziedziną racjonalnego relacjonowania.


We wszystkich tych słowach twierdzących, że dotyczą wojny w Gazie, wielu zaczyna widzieć coraz wyraźniej zarysy zupełnie innej wojny. Jaka jest natura tej wojny? Tu właśnie panuje prawdziwe milczenie.

 

The latest Breaking the Silence report isn't journalism. It's propaganda

14 maja 2015

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska