Czy człowiek musiał wyewoluować?


Jerry Coyne 2015-05-15


Nowa książka paleontologa Simona Conway Morrisa o nauce ukaże się, przez przypadek, tego samego dnia, co moja, i jestem pewien, że ma religijne zabarwienie. Książka nosi tytuł Runes of Evolution: How the Universe Became Self Aware i, jak się można było spodziewać, publikuje ją Templeton Press. Templeton po prostu rozkoszuje się takimi książkami. Oto część streszczenia wydawcy:

Jak istoty ludzkie nabyły wyobraźnię, która pozwala na przedstawianie nieprawdziwych możliwości? Jak Wszechświat stał się samoświadomy? W The Runes of Evolution, Simon Conway Morris ożywia badanie ewolucji z perspektywy konwergencji, dostarczając nam przekonujących nowych dowodów do podparcia coraz silniejszego poglądu naukowego, że historia życia jest znacznie bardziej przewidywalna niż kiedyś sądzono.  


Czołowy biolog ewolucyjny z University of Cambridge, Conway Morris zyskał międzynarodową sławę za prace nad eksplozją kambryjską (szczególnie skamieniałościami z łupków Burgess) i konwergencją ewolucyjną, która jest procesem, gdzie organizmy niespokrewnione blisko (nie monofiletyczne) ewoluują niezależnie podobne cechy w wyniku adaptacji do podobnych środowisk lub nisz ewolucyjnych.


W The Runes of Evolution pokazuje, jak wszechobecność konwergencji napomyka o   leżącej u podstaw strukturze, na mocy której wiele wyników, w tym nie najmniej ważne mózgi i inteligencja, są praktycznie gwarantowane na każdej podobnej do Ziemi planecie. Conway Morris podkreśla także, jak bardzo złożoność zaawansowanych układów biologicznych tkwi już w formach mikrobowych.  


Nie ma w tym niczego nowego: Conway Morris od lat bije w ten bęben “ludzie byli nieuniknieni” –obszernie w swojej wcześniejszej książce Life’s Solution: Inevitable Humans in a Lonely Universe (czytałem tę książkę). Wykorzystuje tutaj koncepcję konwergencji ewolucyjnej – niezależnych linii rodowych wpadających na to samo rozwiązanie ewolucyjne – do promowania myśli, że ewolucja ludzi lub stworzeń o dużych mózgach, które czczą Boga tak jak ludzie, była nieunikniona. Zajmowałem się problemami z tym argumentem już wcześniej (na przykład, patrz tutaj i tutaj) i powtarzam je w Faith versus Fact. Są dwa problemy:


1.
Konwergencja mówi nam, że do pewnego stopnia w naturze istnieją nisze, do których zwierzęta muszą się zaadaptować. To jest, wbrew „teorii konstrukcji nisz”, w niektórych wypadkach organizm po prostu musi zaadaptować się do środowiska fizycznego i nie może stworzyć sobie własnego środowiska poprzez własną działalność (np. tamy bobrów). Ichtiozaury, morświny i ryby niezależnie wyewoluowały wrzecionowaty kształt, bo kiedy żyjesz w wodzie i chcesz poruszać się szybko, ten kształt jest adaptacyjny. To samo dotyczy zadziwiającej konwergencji torbaczy i niespokrewnionych z nimi ssaków łożyskowych, o czym pisałem w Ewolucja jest faktem.  Ssaki arktyczne często są białe albo zamieniają futro na białe w zimie, żeby ukrywać się przed drapieżnikami lub zwierzyną, bo nie mogą stworzyć sobie nie białego środowiska w Arktyce.    


Ale mózg człowieka i jego niezwykłe zdolności, wychwalane przez Conweya Morrisa, nie są konwergentne z niczym! Nasze zdolności umysłowe, które obejmują język, są jedyne w swoim rodzaju, podobnie jak ewolucja pióra lub trąby słonia. Dlatego nie dają ani źdźbła dowodu na istniejącą z góry „niszę inteligencji”, do której jakaś linia rodowa w sposób nieunikniony musiała się zaadaptować. Argument konwergencji nie ma ŻADNEGO ZWIĄZKU z tym, czy ewolucja człowieka była nieunikniona.


2.
Jeśli jesteś deterministą, jak ja, możesz uważać, że ponieważ wszelka ewolucja musi być posłuszna prawom fizyki, w tym sensie ewolucja człowieka była nieunikniona od momentu powstania życia. (Kiedy mówimy, że ewolucja jest „przypadkowa”, jak to robił Steven Gould, nie znaczy to, że była „nie zdeterminowana” Znaczy to tylko, że nie wiemy wystarczająco wiele, by ją przewidzieć. Jest prawdopodobne, że z zasad fizyki dawało się przewidzieć zakończenie rządów dinozaurów przez asteroid, a więc nie było to prawdziwie „przypadkowe”. Podejrzewam, że Gould nie przemyślał wystarczająco głęboko tego, co rozumiał przez „przypadkowa”).


To wszystko bardzo pięknie, ale mogą być nieprzewidywalne – fundamentalnie nieprzewidywalne – aspekty ewolucji, które uczyniłyby ją niedeterministyczną. Najważniejsze są procesy kwantowe. Są dwa, które mogłyby mieć znaczenie dla ewolucji człowieka.


Po pierwsze, fizycy powiedzieli mi, że procesy kwantowe były ważne w czasie wokół Wielkiego Wybuchu, a więc nie ma gwarancji, że nasz układ słoneczny lub nasza Ziemia były nieodłączne od Wielkiego Wybuchu. Jeśli tak jest, to życie na Ziemi i jego nisze także nie były zdeterminowane. A to znaczy, że ewolucja człowieka nie była zdeterminowana, przynajmniej na Ziemi. Może istnieje życie na jakichś innych planetach, ale czy te planety mają nisze dla „kochających Boga stworzeń o dużych mózgach”? Ponadto, teiści podkreślają, że życie było nieuniknione nie po prostu gdzieś we Wszechświecie, ale na Ziemi, ergo Jezus był nieunikniony. W końcu, Biblia nie opisuje co zdarzyło się na Tralfamadore.


Po drugie, może być prawdą, że paliwo ewolucji – mutacje – powstają przez procesy kwantowe, jak uderzenie DNA promieniami kosmicznymi lub innymi cząstkami, albo po prostu niepowodzeniami łączenia się zasad w pary spowodowanymi procesami mechaniki kwantowej. Jeśli te mutacje są fundamentalnie niedeterministyczne, to to samo dotyczy ich produktu – ewolucji (włącznie z człowiekiem).


Moim zdaniem na pytanie, czy ludzie albo coś do nich podobnego byli nieuniknionym wynikiem ewolucji, można odpowiedzieć wyłącznie w następujący sposób: “Nie wiemy na pewno, ale istnieje miejsce na wątpliwości”. Conway Morris nie może przedstawić wiarygodnego argumentu, który to przezwycięża.


Powód jednak, dla którego Conway Morris przedstawia ten argument, jest oczywisty. Jest tak, bo jest on pobożnym chrześcijaninem.  Dlatego próbuje wesprzeć pogląd chrześcijański, że Bóg stworzył ludzi, chociaż zrobił to przez zawiły proces ewolucji, a więc pojawienie się ludzi lub „humanoidów” było nieuniknione. Powiada się, że jesteśmy stworzeni na „podobieństwo Boga”. Skoro tak, to Bóg nie mógł pozostawić pojawienia się stworzeń podobnych do Boga czystemu przypadkowi. Jesteśmy zaprojektowanym przez Boga elementem ewolucji: właściwie, jej najwyższym wytworem.


No cóż, nie czytałem tej książki, ale w oparciu o streszczenie dostarczone przez wydawcę podejrzewam, że przedstawia te same, stare, błędne argumenty w oparciu o “konwergencję” i “istniejące z góry nisze”. Jeśli tak, to Conway Morris zajmuje się uświęconą tradycją praktyką religijną teologii naturalnej: używania obserwacji z przyrody, by dowieść istnienia Boga i rozpoznać jego naturę. Podobnie, jak robił to poprzednio, nadużywa nauki do zaspokojenia swojej emocjonalnej potrzeby Boga, który stworzył ludzi. Niestety, nauka nie mówi nam, że ewolucja podobnych do Boga stworzeń była nieunikniona.


Jest smutne, że człowiek tak inteligentny jak Conway Morris pozwala, by jego naukę dyktowała jego wiara, a jeszcze smutniejsze, że używa swojego prestiżu jako słynnego paleobiologa do narzucania błędnych wniosków naukowych publiczności.



Simon Conway Morris's new book once again claims that the evoluton of human like creatures was inevitable hes wrong

Why Evolution Is True, 3 maja 2015

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Jerry A. Coyne

Profesor na wydziale ekologii i ewolucji University of Chicago, jego książka "Why Evolution is True" (Polskie wydanie: "Ewolucja jest faktem", Prószyński i Ska, 2009r.) została przełożona na kilkanaście języków, a przez Richarda Dawkinsa jest oceniana jako najlepsza książka o ewolucji.  Jerry Coyne jest jednym z najlepszych na świecie specjalistów od specjacji, rozdzielania się gatunków.  Jest wielkim miłośnikiem kotów i osobistym przyjacielem redaktor naczelnej.