Ludobójstwo Ormian: przywódcy kurdyjscy dają przykład moralny Turcji przez przyznanie się do swoich zbrodni


Uzay Bulut 2015-05-05

Żałobnicy w Muzeum Pamięci o Ormiańskim ludobójstwie Tsitsernakaberd w Erywaniu (Reuters)
Żałobnicy w Muzeum Pamięci o Ormiańskim ludobójstwie Tsitsernakaberd w Erywaniu (Reuters)

Kiedy rząd turecki nie zostawia suchej nitki na papieżu Franciszku i Parlamencie Europejskim za uznanie ludobójstwa ormiańskiego, ważne jest pamiętanie, że kurdyjscy przywódcy i działacze polityczni w Turcji – włącznie z kurdyjskimi partiami politycznymi, stowarzyszeniami, burmistrzami, członkami parlamentu i adwokatami praw człowieka – zajęli całkowicie inne stanowisko wobec tej potworności.

Podczas ludobójstwa Ormian nie było państwa kurdyjskiego. Kurdowie nie mieli też władzy politycznej, która rządziłaby ich społecznością. Nie byli więc ani planistami, ani organizatorami ludobójstwa Ormian; był nim reżim Turków osmańskich.


Pod koniec jednak lat 1890. Kurdowie, podobnie jak również Turcy i Turkmeni, byli rekrutowani do oddziałów Armii Imperium Osmańskiego o nazwie Korpus Hamidiye, co dosłownie znaczy „należący do Hamida”, chodziło o Sułtana Abdula Hamida II, ówczesnego Kalifa islamu i Sułtana Imperium Osmańskiego. Korpus był pod dowództwem Armii Osmańskiej i brał udział w atakach na Ormian.


Po obaleniu Abdula Hamida II w 1908/1909 r. Korpus Hamidiye został formalnie rozwiązany.


Podczas ludobójstwa 1915 r. reżim Turków osmańskich wykorzystywał niektóre plemiona kurdyjskie i zachęcał je do atakowania karawan deportowanych Ormian.


Należy jednak zanotować, że było wiele wypadków, kiedy Kurdowie odmawiali atakowania Ormian i ratowali ich przed pewną śmiercią.


Dzisiaj, 100 lat po ludobójstwie, Kurdowie w Turcji nadal nie mają żadnej władzy politycznej na swoich ziemiach. Uznają jednak ludobójstwo Ormian, upamiętniają ofiary i wzywają rząd turecki do przeproszenia narodu ormiańskiego.

“Bez wahania uznaję ludobójstwo Ormian”

Jednym z nich jest Selahattin Demirtas, kurdyjski współprzewodniczący Ludowej Partii Demokratycznej (HDP), który powiedział w wystąpieniu telewizyjnym:


“Bez wahania uznaję ludobójstwo Ormian. Zarówno podczas mojej kadencji przewodniczącego, jak i przedtem – kiedy byłem adwokatem pracującym na rzecz praw człowieka – moje stanowisko w tej sprawie nigdy nie zmieniło się.


Tylko dlatego, że ludzie tuszowali to tragiczne wydarzenie historyczne mówiąc, że ‘oficjalna historia [Imperium Osmańskiego i Turcji] nie jest taka’, nie znaczy, że podporządkuję się temu. Trzeba przyznać się do tego, co się zdarzyło”.

Zapytany, czy także Kurdowie odgrywali rolę w ludobójstwie, Demirtas odpowiedział:

"Wszyscy, włącznie z Kurdami, odgrywali w tym rolę. Ale władzą polityczną był reżim osmański dowodzony przez Talaata Paszę i Dżemala Paszę. Każdy, kto wydawał rozkazy, przeprowadzał ten projekt i podejmował decyzje [dotyczące ludobójstwa Ormian] – to jest, ideologia rządu Komitetu Jedności i Postępu – powinien odpowiadać przed historią”.

Demirtas powiedział, że dla Turcji, jeśli chce być demokracją, uznanie tej sprawy ma olbrzymie znaczenie:

"Uważam, że rząd AKP jest władzą polityczną, która [twierdzi, że] jest spadkobiercą dziedzictwa Osmanów… Jeśli rościsz sobie prawa do całego dziedzictwa Imperium Osmańskiego, to powinieneś przyjąć także to wydarzenie. Więc [powinni] wstać i przeprosić.


Jeśli jednak mówisz, że nie przyjmujesz dziedzictwa Osmanów, to powinieneś otworzyć wszystkie istniejące dane i informacje historyczne o tym ludobójstwie popełnionym w epoce osmańskiej, ustanowić wspólną komisję badawczą i uznać tę traumę i tragedię. Jak długo takie problemy w Turcji nie są rozwiązane, demokracja nigdy nie zapanuje w tym kraju”.

“Zaprzeczanie ludobójstwu Ormian utorowało drogę dla dalszych masakr”


Demirtas nie jest jedynym przywódcą kurdyjskim, który uznał ludobójstwo Ormian. Jego była partia pro-kurdyjska, Partia Pokoju i Demokracji, wydała 24 kwietnia 2014 r. pisemne oświadczenie, uznające ludobójstwo, które opisano jako “jedno z największych ludobójstw XX wieku”.  W oświadczeniu czytamy:



Turcja nigdy nie zaakceptowała określenia “ludobójstwo” Chociaż rząd turecki przyznaje, że w czasie wojny było zabijanie, utrzymuje, że była to nieszczęsna konsekwencja wojny – zaprzeczają, że Ormianie byli systematycznie obierani jako cel.


(Tutaj
można przeczytać opis Ludobójstwa Ormian pióra Lydii Smith.)


"Z szacunkiem pamiętamy ofiary Ludobójstwa Ormian, mając nadzieję, że podobnie cierpienia nigdy więcej się nie zdarzą.


Konsekwencje odmowy skonfrontowania faktów historycznych są bardzo poważne. Każde wydarzenie, które nie zostało wyjaśnione, torowało drogę nowym wydarzeniom. Mimo że [turecka] partia Jedności i Postępu stała się historią, ideologia, jaką reprezentowała, doprowadziła do masakr [Kurdów i Alewitów] w Dersim [1937/38], Agri [1930], Maras [1978], Corum [1980], Sivas [1993] i Roboski [2011]. To są konsekwencje oficjalnej ideologii i struktury państwa, które unika konfrontacji z przeszłością i odpowiadania przed narodami.  


Trauma i ból ludobójstwa są nadal zachowane we wspólnej pamięci. Bowiem Turcja ze swoim państwem i ludami nie uznała ludobójstwa, nie pogodziła się z własną historią i nie przeprosiła nardu ormiańskiego przez uznanie prawdy o ludobójstwie”.

„Mam zakaz wyjazdu za granicę, ale gdybym mógł, pojechałbym do Erywania”


Innym przywódcą kurdyjskim, który mówił o ludobójstwie, jest Osman Baydemir, były burmistrz prowincji kurdyjskiej Diyarbakir. Władze miejskie Diyarbakir pod kierownictwem  Baydemira odrestaurowały także kościół Surp Giragos, największy kościół ormiański na Bliskim Wschodzie, otworzył go dla wiernych i założył ormiańskie prywatne szkoły językowe w prowincji.  


Przemawiając do delegacji ormiańskiej w Diyarbakir w 2012 r., Baydemir zaprosił Ormian do prowincji i powiedział: "Mam zakaz wyjazdu za granicę, ale jeśli ten zakaz zostanie któregoś dnia uchylony, pragnąłbym pojechać do Erywania i złożyć kwiaty z Diyarbakir pod pomnikiem Ludobójstwa Ormian”.


Papież Franciszek nazwał masowe zabijanie Ormian za rządów osmańskich “ludobójstwem” (Reuters)
Papież Franciszek nazwał masowe zabijanie Ormian za rządów osmańskich “ludobójstwem” (Reuters)

Marzenie Baydemira ziściło się w październiku 2014 r., kiedy odwiedził Muzeum Pamięci Ludobójstwa Ormian w Erywaniu i złożył przed nim wieniec kwiatów dla upamiętnienia ofiar.


Otrzymał także złoty medal od Uniwersytetu Państwowego w Erywaniu za jego pracę jako adwokata praw człowieka, który szerzył świadomość o ludobójstwie Ormian i chronił ormiańskie dziedzictwo kulturowe w Diyarbakir podczas swojej kadencji burmistrza.


W przemówieniu na uniwersytecie Baydemir powiedział, że wnuki ofiar ludobójstwa Ormian mają prawo osiedlić się na swoich historycznych ziemiach, niezależnie od tego, gdzie na świecie mieszkają obecnie.  

W wywiadzie dla ormiańskiej witryny internetowej NEWS.am powiedział:

"Pamiętam od czasu, kiedy miałem trzy lata, że administracja turecka rzucała na Kurdów ‘obelgi”, takie jak ‘Jesteście dziećmi Ormian’.


Znaczy to, że dla rządów tureckich każdy, kto żąda praw kurdyjskich, jest Ormianinem [co w ich oczach] ma negatywne znaczenie. W oczach państwa tureckiego nie ma różnicy między Kurdem a Ormianinem”.

“Gdyby ukarano łotrów z 1915 r., nigdy nie zdarzyłby się Holocaust”


Ormianie i Kurdowie żyli w tym samym regionie. Kurdowie nie mieli państwa – nie mieli nawet prawa nazywania siebie narodem. A ideologią państwową Osmanów było ludobójstwo.  


Wtedy władze tureckie założyły Korpus Hamidiye, który składał się po części z Kurdów, w celu zabijania Ormian. „Dzisiaj władze tureckie  rozdają broń palną wieśniakom kurdyjskim, by ci wieśniacy walczyli przeciwko [innym] Kurdom” – mówi Baydemir.

"Wrogość wśród narodów jest bezsensowna. Mentalność ludobójcza musi być potępiona. Ale ta mentalność istnieje na Bliskim Wschodzie do dzisiaj. Ludobójcza mentalność z 1915 r. [nadal] tu panuje.


Gdyby postawili przed sądem i ukarali zbrodniarzy winnych ludobójstwa w 1915 r., rzeź Kurdów w Diyarbakir w 1925 r. nie miałaby miejsca. Masakra [Kurdów] w 1937/38  w Dersim nie miałaby miejsca, ani też żydowski Holocaust”.

“Połączyliśmy cierpienia, żeby się nigdy więcej nie zdarzyły”


W 2013 r. władze miejskie Sur w kurdyjskiej prowincji Diyarbakir przedsięwzięły kolejny bezprecedensowy w Turcji krok w sprawie ludobójstwa na Bliskim Wschodzie przez wzniesienie “Pomnika Połączonego Cierpienia”.


To zdjęcie z 1915 r. pokazuje żołnierzy stojących nad czaszkami ofiar z ormiańskiej wsi Sheyxalan w dolinie Mush podczas I wojny światowej. (Getty)
To zdjęcie z 1915 r. pokazuje żołnierzy stojących nad czaszkami ofiar z ormiańskiej wsi Sheyxalan w dolinie Mush podczas I wojny światowej. (Getty)

Oficjalna strona internetowa władz miejskich Sur oznajmiała: “Pomnik został zaprojektowany tak, że wyznawcy religii muzułmańskiej, żydowskiej i chrześcijańskiej, jak również ludy turecki, kurdyjski, arabski, ormiański, chaldejski, żydowski, asyryjski i jazydzki, które żyły w regionie Mezopotamii przed i po powstaniu Republiki Tureckiej, nie przeżywały znowu cierpień”.


Napis na pomniku w językach tureckim, kurdyjskim, angielskim, ormiańskim, hebrajskim i arabskim brzmi: “Połączyliśmy cierpienia, żeby ich nigdy więcej nie doświadczyć”.


Podczas ceremonii otwarcia Abdullah Demirbas, kurdyjski burmistrz miasta Sur, powiedział, że Kurdowie krytycznie podchodzą do swojej historii:

"Przez całą historię ludy i wierni różnych wyznań cierpieli w tym regionie. Człowiek chce jednak uniknąć bólu, a najbardziej w dzień, kiedy dotyka go ból.


Wyciągnęliśmy naukę z naszej historii… Jako dzieci tego narodu mówimy głośno i wyraźnie: Mimo władców, którzy zadali nam wszystkie te cierpienia, będziemy żyć razem. Nie będziemy już dłużej zadawać sobie wzajemnie cierpień… W tym sensie krytykujemy własną historię przed ludzkością, narodami i wyznaniami”.

Artykuł 301 = Prawo cenzury i ujarzmienia


Artykuł 301 Tureckiego Kodeksu Karnego, który wszedł w życie w czerwcu 2005 r. czyni nielegalnym „obrażanie Turcji, narodu tureckiego lub tureckich instytucji rządowych”. To jest na papierze – ale w rzeczywistości celem jest uciszenie każdej uzasadnionej krytyki polityki państwa, oficjalnej ideologii lub historii Turcji. Kiedy więc ludzie w Turcji uznają ludobójstwo 1915 r., ryzykują oskarżenie i uwięzienie. 


Na podstawie tego prawa wielu pisarzy i dziennikarzy w Turcji – włącznie z ormiańsko-tureckim dziennikarzem Hrantem Dinkiem, który został zamordowany w 2007 r., jego synem Aratem Dinkiem, redaktorem „Serkis Seropyan”, laureatem Nagrody Nobla , pisarzem Orhanem Pamukiem i pisarką Elif Safak – oskarżono i postawiono przed sądem, kiedy mówili lub pisali o ludobójstwie 1915 r.


Mimo wiszącego nad nimi niebezpieczeństwa ci przywódcy, pisarze i działacze mają odwagę mówić otwarcie i uczciwie o ludobójstwie. Ich słowa i czyny pokazują, że zaprzeczanie ludobójstwu lub grożenie tym, którzy je uznają – jak to uparcie robią władze tureckie – nie musi być jedynym sposobem obchodzenia się z prawdą o ludobójstwie.


Ci kurdyjscy przywódcy i działacze pokazują właściwą drogę do zajmowania się tą sprawą i jest ona prawdziwie humanitarna i moralna: można uznać ludobójstwo, szanować prawa ofiar i wyciągnąć rękę ze skruchą, pokorą i pokutą do wnuków tych, którzy ocaleli. Pozostaje pytanie, czy władze tureckie pójdą za tym przykładem.


Armenian genocide: Kurdish leaders set moral example to Turkey by facing their crimes

International Business Time, 23 kwietnia 2015

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska




Uzay Bulut


Publicystka turecka mieszkająca w Ankarze. Pisze o sobie, że urodziła się jako muzułmanka.