Walenie po niewłaściwej stronie świata


Carl Zimmer 2015-03-31

W maju 2010 r. wieloryb pojawił się po niewłaściwej stronie świata.
W maju 2010 r. wieloryb pojawił się po niewłaściwej stronie świata.

Zespół biologów badających życie morskie prowadził badanie u wybrzeży Izraela, kiedy go zauważyli. Najpierw sądzili, że był to kaszalot. Za każdym razem jednak, kiedy zwierzę wynurzało się, widzieli wyraźnie, że jego budowa jest niewłaściwa. Kiedy wrócili na ląd i przyjrzeli się fotografiom, które zrobili, zrozumieli ku własnemu zaszokowaniu, że był to pływacz (wal szary). Ten gatunek jest normalnym widokiem u wybrzeży Kalifornii, ale biolodzy nigdy go przedtem nie widzieli poza Oceanem Spokojnym.

Zespół biologów badających życie morskie prowadził badanie u wybrzeży Izraela, kiedy go zauważyli. Najpierw sądzili, że był to kaszalot. Za każdym razem jednak, kiedy zwierzę wynurzało się, widzieli wyraźnie, że jego budowa jest niewłaściwa. Kiedy wrócili na ląd i przyjrzeli się fotografiom, które zrobili, zrozumieli ku własnemu zaszokowaniu, że był to pływacz (wal szary). Ten gatunek jest normalnym widokiem u wybrzeży Kalifornii, ale biolodzy nigdy go przedtem nie widzieli poza Oceanem Spokojnym.


Aviad Scheinin jeden z biologów z tego zespołu, zamieścił tę wiadomość w sieci. „Ładny photoshopping”, odpowiedział ktoś.


Trzy tygodnie później Scheinin dowiedział się czegoś więcej o waleniu. Sfotografowano go u wybrzeży Hiszpanii, po przebyciu niemal 3 tysięcy kilometrów. Potem zniknął.


Po trzech latach drugi pływacz pojawił się u wybrzeży Namibii w 2013 r. Porównując fotografie naukowcy stwierdzili, że nie było to to samo zwierzę, które odwiedziło Izrael. Przez miesiąc pływał wzdłuż wybrzeża Namibii, a potem zniknął.


Te dwa dostrzeżone zwierzęta zaskoczyły ekspertów. W wywiadzie dla Orange County Register jeden z naukowców porównał to uczucie do spaceru ulicą w Kalifornii i zobaczeniu żyrafy.  


Jednak według nowego badania, te dwa walenie mogą być zapowiedzią nowej normalności. Pływacze mogą szykować się do przeprowadzki do Atlantyku, ponieważ otwiera się dla nich droga przez Arktykę. Nie jest to jednak inwazja bez precedensu. Do pewnego stopnia historia powtarza się. 


Żerujący pływacz. Davis Melzer/National Geographic
Żerujący pływacz. Davis Melzer/National Geographic

Pływacze z Kalifornii rodzą się co roku w lagunach Półwyspu Kalifornijskiego. Migrują potem w górę zachodnim wybrzeżem do Arktyki, by tam spędzić lato. Zasilają te olbrzymie migracje – najdłuższe ze wszystkich ssaków – przez wbijanie jamy gębowej w dno morskie i filtrowanie maleńkich skorupiaków z osadu. Kiedy podnoszą się z powrotem na powierzchnię oceanu ciągną za sobą błotniste pióropusze.


Poza populacją kalifornijską jedyną inną znaną populacją pływaczy jest mała grupa zwierząt po zachodniej stronie Oceanu Spokojnego. Naukowcy jednak od dawna mieli wskazówki, że przez długi czas pływacze mogły żyć także na Atlantyku.


W osiemnastym wieku statki wielorybnicze u wybrzeży Nowej Anglii polowały na to, co biolodzy owych czasów nazywali „scrag whales”. Ich opis tych wielorybów odpowiada wyglądowi pływaczy. W latach 1800 zbieracze skamielin znaleźli kręgi walenia na wybrzeżu Anglii. Wiele lat później paleontolodzy ustalili, że kości należały do pływacza.


Te znaleziska sugerują, że pływacze żyły kiedyś zarówno na Atlantyku, jak Pacyfiku. Tak robią dzisiaj inne walenie odżywiające się przez filtrowanie (znane jako fiszbinowce). Gatunki takie jak długopłetwce (humbaki) i finwale rozeszły się na populacje atlantycką i pacyficzną parę milionów lat temu i od tego czasu pozostały oddzielone.


Naukowcy podejrzewali, że pływacze rozprzestrzeniły się w obu oceanach miliony lat temu. Później planeta ochłodziła się, tworząc lodowatą Arktykę, która stanowiła barierę między dwiema populacjami. Pływacze wschodniego Pacyfiku migrowały tak daleko na północ, jak mogły przed dotarciem do lodu, a potem wracały na południe. Przypuszczalnie pływacze atlantyckie odbywały podobne wędrówki. Izolowane przez miliony lat pływacze w obu oceanach mogły wyewoluować w różne gatunki. Jeśli to prawda, to wielorybnicy musieli doprowadzić do wytępienia atlantyckiego gatunku pływacza, oszczędzając jednak pacyficznego.


Rycina pływacza Charlesa Scammona, 1872

Rycina pływacza Charlesa Scammona, 1872



W celu dalszego zbadania tajemnicy tych waleni zespół badaczy na nowo przyjrzał się skamieniałościom atlantyckiego pływacza. Zamiast tylko oglądać ich budowę naukowcy poszukali pradawnego DNA. Zmierzyli także ilości izotopów węgla w kościach, żeby ustalić ich wiek. Wahał się od zaledwie kilkuset lat do ponad 50 tysięcy.


Przy pomocy tych informacji naukowcy mogli narysować drzewo rodowe pływaczy, pokazujące, że pływacze atlantyckie i pacyficzne były ze sobą spokrewnione. Udało im się także oszacować, jak dawno temu te gałęzie rozeszły się.


Drzewo rodowe pływaczy okazało się inne niż innych fiszbinowców. Populacje atlantycka i pacyficzna pływaczy nie są parą pradawnych, odlegle spokrewnionych linii rodowych. Zamiast tego pływacze atlantyckie składają się z co najmniej czterech różnych linii rodowych. A każda z gałęzi atlantyckich jest najbliżej spokrewniona z różnymi gałęziami pływaczy z Pacyfiku.


Innymi słowy, pływacze z Oceanu Spokojnego przepływały okresowo Ocean Arktyczny do Atlantyku i założone populacje żyły miliony lat. Naukowcy zidentyfikowali kilka fal imigracji. Jedna miała miejsce około 79 tysięcy lat temu, a trzy pozostałe zdarzyły się w czasie znacznie bliższym, między około 10 a 5 tysięcy lat temu.  


Wiele mówi czas tych kolonizacji: wydaje się, że walenie przeprowadzały się do Atlantyku, gdy tylko było wystarczająco ciepło, by mogły się przedostać. Między 135 a 70 tysięcy lat temu klimat był tak ciepły, że Cieśnina Beringa była otwarta przez okrągły rok, dając pływaczom dostęp do Oceanu Arktycznego. Kiedy te pływacze przedostały się do Atlantyku, przetrwały aż do czasu około 5 tysięcy lat temu.


Potem zaczęła się nowa epoka lodowa. Lodowce rosły, poziom mórz obniżył się i pływacze nie mogły już przedostać się przez Arktykę. Minęło sześćdziesiąt tysięcy lat zanim epoka lodowa skończyła się nagłym wybuchem ciepła. I wtedy nowe fale migracyjne pływaczy przybyły do Atlantyku. Potem Arktyka ochłodziła się nieco, na nowo zamykając drzwi.


Obecnie znowu ogrzewamy Arktykę przez wypuszczanie gazów cieplarnianych do atmosfery. Jeśli historia jest jakimś przewodnikiem, globalne ocieplenie w nadchodzących dziesięcioleciach może otworzyć Arktykę dla pływaczy pacyficznych i kilka z nich może zboczyć z swoich regularnych szlaków migracyjnych i znaleźć się w Atlantyku.


Te pływacze znajdą ocean bardzo różniący się od tego, do jakiego ich kuzyni przybyli tysiące lat temu. Będą musiały radzić sobie z ruchliwymi szlakami żeglugowymi, gdzie mogą ginąć w kolizjach, a także spotkają się z platformami naftowymi i przemysłowym rybołówstwem. Z drugiej strony, autorzy tego nowego badania przewidują, że pływacze będą miały wiele dobrych środowisk do życia. Wraz z podnoszeniem się poziomu mórz powstanie wiele płytkich miejsc przybrzeżnych, gdzie pływacze będą mogły żerować, podnosząc błoto z dna żeby znaleźć pożywienie. Dzisiaj zdjęcie pływacza poza Oceanem Spokojnym wydaje się być photoshoppingiem. Wkrótce jednak będziemy mogli mieć wiele takich zdjęć.


Whales on the wrong side of the world

The Loom, 10 marca 2015

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Carl Zimmer


Wielokrotnie nagradzany amerykański dziennikarz naukowy publikujący często na łamach „New York Times” „National Geographic” i innych pism. Autor 13 książek, w tym „Parasite Rex” oraz „The Tanglend Bank: An introduction to Evolution”. Prowadzi blog The Loom publikowany przy „National Geographic”.