Ebola przenoszona drogą kropelkową?


Carl Zimmer 2015-03-17

Wirus Eboli. Micrograph z CDC/Cynthia Goldsmith
Wirus Eboli. Micrograph z CDC/Cynthia Goldsmith

We wrześniu, kiedy epidemia Eboli w Afryce zachodniej pogarszała się z tygodnia na tydzień, wielu ludzi zaczęło niepokoić się, że wirus może rozprzestrzeniać się drogą kropelkową w powietrzu. A nawet jeśli nie mógł się jeszcze przenosić drogą kropelkową, niepokoili się, że może być bliski mutacji w postać przenoszoną w powietrzu.

Kiedy rozmawiałem z wirusologami, nie widzieli podstaw do żadnej z tych obaw. Epidemiologia tego wybuchu, podobnie jak poprzednich, miała wzór, jakiego można spodziewać się od wirusa, który szerzy się głównie przez kontakt z płynami ustrojowymi. Spojrzenie na historię ewolucyjną wirusów wskazuje, że jest mało prawdopodobne, by przystosowane do płynów wirusy przerzuciły się na obecność w powietrzu przy pomocy paru zaledwie mutacji. (Pisałem o tych rozmowach w „New York Times” tutaj i tutaj.)


Niepokój o możliwość pojawienia się wirusów Eboli w powietrzu osiadł. Sama epidemia skurczyła się radykalnie, chociaż zepchnięcie jej do zera może okazać się trudne. Ale nowy artykuł w dziale „Opinie/Hipotezy” w piśmie „mBio” pod tytułem “Transmission of Ebola Viruses: What We Know and Do Not Know” ożywiła stare obawy.


Artykuł napisał Michael Osterholm z University of Minnesota wraz z kilkoma innymi badaczami. We wrześniu ubiegłego roku Osterholm napisał kontrowersyjny tekst w “New York Times”, w którym oświadczył, że “jeśli zajdą pewne mutacje, znaczyłoby to, że samo oddychanie będzie stanowiło ryzyko zarażenia się Ebolą”.


W nowym artykule w “mBio” Osterholm i jego koledzy analizują wiele poprzednio zrobionych badań o drogach szerzenia się Eboli. Wiemy mniej o Eboli niż, na przykład, o grypie, ponieważ jest znacznie rzadsza i znacznie bardziej śmiertelna. Naukowcy mieli więc mniej okazji badania jej, a kiedy to robią, muszą zachować olbrzymie środki ostrożności. Dowody, jakie mamy, pokazują jednak dość jasny obraz. Osterholm i jego koledzy piszą: „Dostępne dane wskazują, że bezpośredni kontakt fizyczny i narażenie na zakażone płyny ustrojowe są głównym sposobem transmisji wirusa Ebola”.


Tymi płynami może być krew chorego, wymioty, biegunka lub pot. Ludzie mogą zarazić się przez dotykanie tych płynów, ale jest także wyobrażalne, że wirus może dotrzeć do nowej ofiary w rozprysku takiego płynu. Kropelki tych płynów nie podróżują daleko, więc ich przenoszenie nie może być takie jak wirusa odry – z maleńkimi kropelkami dryfującymi w powietrzu. Pewne badania nad zwierzętami pokazały, że Ebola może przenosić się bez bezpośredniego kontaktu, ale nie pokazują jasnych dowodów, że to kropelki z powietrza dostarczyły wirusa. Niemniej Osterholm zauważa, że podczas autopsji ofiar Eboli czasami znajdowano wirusa w płucach. Kaszel lub kichnięcie mogłoby dostarczyć naładowane wirusami kropelki.


Choć teoretycznie jest to możliwe, Osterholm i jego koledzy przyznają, że ta droga zakażenia nigdy nie została udokumentowana wśród ludzi. „Może tak być, dlatego że takie przekazanie nie zachodzi, albo dlatego że nie zostało rozpoznane, ponieważ liczba badań, które starannie badały wzory przekazywania wirusa, jest niewielka”.


W wybuchach epidemii Eboli są jeszcze inne czynniki, których nadal nie rozumiemy zbyt dobrze. Pewne dowody wskazują, że niektórzy ludzie mogą stać się „super-rozprzestrzeniaczami”, przekazując Ebolę znacznie większej liczbie ludzi niż zazwyczaj, ale nie wiemy, co jest odpowiedzialne za te różnice. Jest możliwe, że różne szczepy Eboli mają różnice genetyczne, które powodują, że jedne rozprzestrzeniają się szybciej niż inne. Pewne wstępne badania sugerują, że ludzie którzy zachorowali podczas obecnej epidemii w Afryce Zachodniej, nabudowują w swoich organizmach więcej wirusów niż ludzie we wcześniejszych epidemiach.


Po zbadaniu tego, co wiemy i czego nie wiemy o przekazywaniu Eboli, autorzy oferują to, co nazywają hipotezą: Ebola może istotnie stać się wirusem przekazywanym drogą kropelkową. Zakażeni ludzie mogą wykasływać naładowane wirusami kropelki, które inni mogą wdychać do płuc, rozpoczynając infekcję. Mutacje mogłyby ułatwić wirusowi przyjęcie tej drogi. Stwierdzają: „Zgadzamy się, że jest to scenariusz mało prawdopodobny (choć nie niemożliwy)” – dodając, że Ebola już nieraz zaskoczyła nas w przeszłości. „Nie powinniśmy zakładać, że wirusy Eboli nie będą zdolne do ponownego zaskoczenia nas kiedyś w przyszłości”.


Skontaktowałem się z innymi ekspertami, żeby dowiedzieć się, co sądzą o tej nowej pracy. Najbardziej pozytywna spośród nich była Pardis Sabeti, badaczka z Harvardu, która analizuje geny Eboli, żeby prześledzić ich ewolucję. „Sądzę, że ogólnie rzecz biorąc, jest to naprawdę dobry i staranny przegląd” – powiedziała mi. Zgadza się, że było ważne zrozumienie tego, czy różne szczepy Eboli szerzą się inaczej. Jeśli chodzi o przekazywanie drogą kropelkową, uważa to za mało prawdopodobne, choć nie niemożliwe. „Powinniśmy nieustannie monitorować właściwości tego wirusa, który ciągle ewoluuje”.


Inni badacze byli jednak mniej entuzjastyczni. „Nie widzę żadnych nowych danych, które naprawdę rzucają nowe światło na wybuchy epidemii” – powiedział Thomas Giesbert z University of Texas. Większość naukowców, z którymi skontaktowałem się uznali tezę o unoszącym się w powietrzu wirusie Ebola za jeszcze mniej przekonującą. „Możesz postawić hipotezę o czymkolwiek, a ‘hipoteza’ o ‘możliwości’ nie jest szczególnie mocna” powiedział Edward Holmes z University of Sydney. “Nie spełnia oczekiwań” - powiedział Vincent Munster z National Institutes of Health.


Vincent Racaniello z Columbia był jeszcze bardziej krytyczny: “Można na to patrzeć jako na taktykę wywoływania paniki, chociaż nie wiem, w jakim celu” – powiedział.  


Racaniello i inni krytycy zauważają, że nie ma żadnych dowodów na jakąkolwiek znaczącą ewolucję wirusa Ebola podczas ostatniej epidemii. Również fakt, że nikt nie znalazł przekonujących dowodów na przenoszenie się tego wirusa drogą kropelkową od czasu jego odkrycia w 1976 r., sugeruje, że zmiana drogi przekazywania jest wielkim wyzwaniem, nie zaś łatwym manewrem ewolucyjnym.


W rzeczywistości wirusy nie wykazują dużego potencjału ewolucyjnego, jaki Osterholm i jego koledzy widzą w Eboli. Ospa i grypa zarażały miliardy ludzi drogą kropelkową przez tysiące lat i nie ma żadnych dowodów, by wyewoluowały jakiś inny sposób. Wirus polio i norowirus przenoszą się drogą doustną, tak jak to zawsze robiły.


“Żaden ludzki wirus nie zmienił drogi przekazywania – przynajmniej w ciągu 100 lat, od kiedy je badamy – powiedział Racaniello. – Nie ma żadnego powodu do przypuszczeń, że wirus Eboli stanie się patogenem oddechowym”.


(Więcej można przeczytać na blogu Racaniello, w poście, który opublikował w zeszły weekend. Więcej o wirusach ogólnie znajduje się w mojej książce A Planet of Viruses.)


Is It Worth Imagining Airborne Ebola?

The Loom, 22 lutego 2015

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska




Carl Zimmer


Wielokrotnie nagradzany amerykański dziennikarz naukowy publikujący często na łamach „New York Times” „National Geographic” i innych pism. Autor 13 książek, w tym „Parasite Rex” oraz „The Tanglend Bank: An introduction to Evolution”. Prowadzi blog The Loom publikowany przy „National Geographic”.