Susan Rice i polityzacja ludobójstwa


Shmuley Boteach 2015-03-09

Susan Rice, doradca prezydenta Obamy d/s bezpieczeństwa narodowego, była ambasador USA przy ONZ, była Zastępczyni Sekretarza Stanu d/s Afryki podczas drugiej kadencji prezydenta Clintona. Samantha Power, autorka nagrodzonej Pulitzerem książki A Problem from Hell, cytuje słowa Susan Rice z 1994 roku podczas ludobójstwa w Ruandzie: „Jeśli użyjemy słowa ‘ludobójstwo’ i będzie widać, że niczego nie zrobiliśmy, jaki będzie to miało efekt na listopadowe wybory do Kongresu?”
Susan Rice, doradca prezydenta Obamy d/s bezpieczeństwa narodowego, była ambasador USA przy ONZ, była Zastępczyni Sekretarza Stanu d/s Afryki podczas drugiej kadencji prezydenta Clintona. Samantha Power, autorka nagrodzonej Pulitzerem książki A Problem from Hell, cytuje słowa Susan Rice z 1994 roku podczas ludobójstwa w Ruandzie: „Jeśli użyjemy słowa ‘ludobójstwo’ i będzie widać, że niczego nie zrobiliśmy, jaki będzie to miało efekt na listopadowe wybory do Kongresu?”

Czy jest jakaś brudna robota w administracji Obamy, której Susan Rice nie była by gotowa zrobić?

 

Potrzeba kogoś do absurdalnego obwinienia głupiego filmu o spowodowanie zamordowania ambasadora amerykańskiego w Libii? Poślijcie Susan na niedzielny talk show.

Potrzeba kogoś do zaatakowania przywódcy jedynej demokracji na Bliskim Wschodzie, oskarżając go, że niszczy “materię” stosunków Izraela ze Stanami Zjednoczonymi? Susan, biegnij do studia. 


Tak, wydaje się, że nie ma takiej rzeczy, której Susan nie zrobiłaby.


Ale dlaczego miałoby nas to dziwić?


To jest ta sama Susan Rice, która zabroniła Izraelczykom krytykowania Johna Kerry’ego w swoim niesławnym tweecie: “Osobiste ataki w Izraelu skierowane na sekretarza Kerry’ego są całkowicie bezpodstawne i nie do przyjęcia”. Tak, Ameryka zawsze broniła wolności słowa.


Jest jednak jeszcze jeden powód, dla którego atak Susan Rice na premiera Izraela zasługuje na szczególne potępienie, a jest nim jej wyjątkowa niewrażliwość na ludobójstwo, z której jest słynna.


Iran grozi unicestwieniem Izraela. Buduje bombę, która to umożliwi. Przez ponad dziesięć lat kłamał światu w sprawie swojego programu energii jądrowej. Iran jest supermocarstwem naftowym i eksporterem energii, który potrzebuje energii jądrowej mniej więcej tak samo, jak ja potrzebuję kanapki z wieprzowiną.


Ameryka jest bardzo bliska zawarcia złej umowy z Iranem, która pozwoli mu na posiadanie około 5 tysięcy centryfug wzbogacających uran. Izrael nie jest stroną w tym rozmowach. Został postawiony w tej samej sytuacji co Czechosłowacja w sprawie porozumienia w Monachium w 1938 r., gdzie Wielka Brytania i Francja oddały w negocjacjach bezpieczeństwo Czechów i Słowaków, a Czechom nawet nie pozwolono na udział w negocjacjach.


I kiedy Izrael stoi przed możliwym ludobójstwem, Susan Rice okazuje rażącą arogancję wobec przywódcy izraelskiego z powodu zwykłego zabrania głosu.


Dlaczego jednak Netanjahu nie powinien powierzać bezpieczeństwa Izraela pani Susan Rice?


Być może, z powodu jej osobistej historii trywializowania ludobójstwa.


W 1994 r. Susan Rice była częścią “National Security Team” Billa Clintona, który to zespół nie podjął w ogóle żadnego działania podczas ludobójstwa w Ruandzie, pozwalając na zarąbanie maczetami 800 tysięcy mężczyzn kobiet i dzieci w najszybszej rzezi istot ludzkich, jaką kiedykolwiek zanotowano.


Nie zadowalając się naleganiem na niezaangażowanie samej Ameryki, administracja Clintona poszła o krok dalej, blokując próby zatrzymania rzezi przez inne narody. 21 kwietnia 1994 r. kanadyjski dowódca sił ONZ w Ruandzie, generał Romeo Dallaire, powiedział, że wystarczyłoby mu 5 tysięcy żołnierzy, by natychmiast zatrzymać ludobójstwo. Ponadto jeden nalot na radio RTLM Hutu Power uniemożliwiłoby Hutu koordynowanie działań ludobójczych. 


Tego samego dnia jednak, jak pisze Philip Gourevitch w autorytatywnym sprawozdaniu z ludobójstwa w Ruandzie We Wish to Inform You that Tomorrow We will Be Killed With Our Families [Pragniemy poinformować, że jutro zostaniemy zabici razem z naszymi rodzinami], Rada Bezpieczeństwa z błogosławieństwem administracji Clintona rozkazała siłom ONZ pod dowództwem Dallaire’a zredukowanie liczby żołnierzy do minimalnego stanu 270 żołnierzy, którzy mogli tylko bezsilnie obserwować nadchodzącą rzeź. Na to z kolei wpłynęła dyrektywa prezydencka Nr 25, która była „właściwie listą powodów, by unikać amerykańskiego udziału w misjach pokojowych ONZ”, chociaż Dallaire nie prosił o żołnierzy amerykańskich i misja nie była misją pokojową, ale akcją mającą na celu zapobieżenie ludobójstwu.


W rzeczywistości, Madeleine Albright, ówczesna ambasador przy ONZ, sprzeciwiała się pozostawieniu nawet tej maleńkiej siły ONZ. Naciskała także na inne kraje, by „powstrzymały się od działania, podczas gdy liczba ofiar skoczyła z tysięcy do dziesiątków, a potem do setek tysięcy… był to absolutnie najgorszy moment w jej karierze politycznej”.


W artykule z 2001 r. opublikowanym w “Atlantic” Samantha Power, autorka nagrodzonej Pulitzerem książki A Problem from Hell, która obecnie jest następczynią Rice jako ambasador amerykański przy ONZ, określiła Rice i jej kolegów z administracji Clintona jako „Biernych Obserwatorów Ludobójstwa”. W książce z 2002 r. cytuje słowa Rice: „Jeśli użyjemy słowa ‘ludobójstwo’ i będzie widać, że niczego nie zrobiliśmy, jaki będzie to miało efekt na listopadowe wybory do Kongresu?”


Jest to zdumiewająca wypowiedź. Mamy tutaj Susan Rice, która słyszy o mordowaniu 330 ludzi na godzinę przez 3 miesiące i mówi: jak użycie słowa ludobójstwo wpłynie na nasze szanse wyborczego zwycięstwa?


Fakt, że Rice podniosła sprawę wyborów w połowie kadencji jako rzecz ważniejszą niż zatrzymanie masowego mordowania tak wielu mężczyzn, kobiet i dzieci, że ich ciała tamowały rzeki w Ruandzie, jest jednym z najbardziej cynicznych oświadczeń wypowiedzianych kiedykolwiek przez przedstawiciela amerykańskiej administracji.


Ale na tym się nie skończyło.


Rice dołączyła następnie do Madeline Albright, Anthony’ego Lake’a i Warrena Christophera w ramach skoordynowanego wysiłku, by nie tylko utrudnić działania ONZ na rzecz zatrzymania ludobójstwa w Ruandzie, ale by zminimalizować publiczny sprzeciw wobec amerykańskiej bierności przez usunięcie słów „ludobójstwo” i „czystka etniczna” z komunikatów rządowych.


W końcu narody afrykańskie, mając dość amerykańskiego braku działania, zgodziły się wysłać siły interwencyjne, żeby zatrzymać rzeź, jeśli USA dostarczą im pięćdziesięciu transporterów opancerzonych.


Administracja Clintona zdecydowała, że woli wynająć im te transportery za cenę 15 milionów dolarów. Transportery stały na pasie startowym w Niemczech, podczas gdy ONZ błagało o zmniejszenie ceny o 5 milionów dolarów, a w tym czasie szalało piekło masowej rzezi. Departament Stanu prezydenta Clintona odmawiał nazwania horroru w Ruandzie ludobójstwem, ponieważ zgodnie z Konwencją o Ludobójstwie z 1948 r. zobowiązywałoby to Stany Zjednoczone do interwencji. Susan Rice odgrywała w tym cyrku ważna rolę.


W trzy lata później patrzyliśmy z odrazą  na Kofi Anana otrzymującego wspaniałe stanowisko sekretarza generalnego ONZ, mimo że to on, jako szef sił pokojowych ONZ wysłał dwa, niesławne  telegramy do Dallaire’a, zabraniające mu jakichkolwiek prób powstrzymania ludobójstwa (telegramy te są teraz wystawione w Muzeum Ludobójstwa w Kigali).


Podobne obrzydzenie wywołuje Susan Rice, kiedy atakuje obecnie państwo żydowskie, które straciło jedna trzecią swojego całego narodu w ludobójstwie przez cztery krótkie lata, twierdząc, że jego demokratycznie wybrany przywódca niszczy stosunki z największym supermocarstwem na świecie, po prostu tym, że jako przywódca słabszego narodu odważa się  mówić prawdę w oczy silniejszemu.


Susan Rice and the politicization of genocide

26 lutego 2015

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Shmuley Boteach


Amerykański rabin i pisarz, autor ponad 30 książek. Często krytykowany przez środowiska żydowskie, ostatnio głównie za książkę Kosher Jesus. Jest oskarżany o herezję, wcześniej spotkały go gromy za książkę Kosher sex, (twierdzi, że pożądanie jest fundamentem miłości). Często powraca do problemu ludobójstwa w Ruandzie, gdzie jeździł wielokrotnie, próbując zrozumieć mroczną stronę ludzkiej kultury.