Czy mamy wpływ na cokolwiek? 


Andrzej Koraszewski 2015-02-11

Poznań, Demonstracja w Dniu Pamięci o Holocauście, 27 stycznia 2015.

Poznań, Demonstracja w Dniu Pamięci o Holocauście, 27 stycznia 2015.



Urodzona w 1982 roku pisarka syryjska, zastanawia się dlaczego zamordowanie 12 Francuzów ściągnęło do Paryża czołówkę polityków całego świata, a zamordowanie ponad 200 tysięcy Syryjczyków, wywołuje u tych samych polityków zaledwie mamrotanie pod nosem. Urodzony w 1982 roku poznański historyk zastanawia się dlaczego Zachód miałby reagować na wszelkie zło tego świata i (odpowiadając komuś innemu) wydaje się odpowiadać na pytanie Dimy Wannous:

Jaki jest właściwie pani postulat? By Zachód zwalczył całe zło świata i sam przy tym przepadł? Jeśli tak, to ja pasuję. Izrael nie jest tego wart.


Odpowiadając syryjskiej pisarce zamieniłby zapewne słowo Izrael na Syrię, ale Izrael jest tu niesłychanie ważny. Zdanie, że ksenofobia zaczyna się zawsze od Żydów i nigdy na nich nie kończy, jest ciekawą hipotezą badawczą, dotyczącą wzlotów i upadków tak regionów zdominowanych przez chrześcijaństwo, jak i przez islam.     


Syryjska pisarka chciałaby jednej miary dla zbrodni, jednej miary dla drugiego człowieka. Przedstawiający się jako liberał poznański historyk, dla uniknięcia jednej miary prawdopodobnie świadomie zanurza się w historycznych kłamstwach.


Poznański historyk w różnych miejscach zaklinał się, że nie jest antysemitą. Nie przeszkadzało mu to w deprecjonowaniu rzeczowego argumentu, przez stwierdzenie, że brzmiące mu z żydowska nazwisko uczestniczki dyskusji wyjaśnia jej stanowisko. Wiedzę o historii Izraela poznański historyk dokumentuje  linkami do wikipedii, ale nawet na tym poziomie dobór haseł wydaje się mówić, że jako użytkownik wikipedii nie sięga do rozszerzeń. Pisze o uchodźcach palestyńskich w wyniku wojny 1948 roku, bez podania informacji kto na kogo napadł, podaje liczbę tych uchodźców palestyńskich (750 tysięcy), ale wydaje się nie wiedzieć (lub nie chcieć wiedzieć) o wyższej liczbie uchodźców żydowskich z krajów arabskich. Przywołuje „masakrę” w Deir Jassin, nawet nie siląc się na prezentację faktów podawanych przez historyków. Ta historia jest poznańskiemu historykowi potrzebna tylko do obrony Arafata, a broni go sięgając do wikipedycznej wiedzy o  Menachemie Beginie. Dowiadujemy się tu rzeczy strasznych, że Begin „w wieku 16 lat związał się z syjonistycznym, młodzieżowym ruchem narodowo-radykalnym Bejtar. Studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim, które ukończył w 1935 r. W 1938 został przywódcą Bejtaru w Polsce. Koncentrował się na szkoleniach wojskowych (organizowanych nieoficjalnie przez rząd II RP)”.


Poznański historyk wydaje się nie wiedzieć, jakie były przyczyny i założenia ruchu syjonistycznego. Pokazywanie przez innych faktów wykraczających poza wikipedię uznał nawet za działalność Mossadu.


Żyjemy w czasach, w których nie tylko w Polsce powraca atmosfera lat 30. ubiegłego wieku, którą można zilustrować kilkoma cytatami z poznańskich gazet. „Dziennik Poznański” 3 grudnia 1932 roku informował:


„ W czasie odbywających się wczoraj demonstracji studentów spod znaku N.D-cji, na wychodzącego około godziny 13-tej z cukierni Dobskiego znanego i cenionego profesora geografii gospodarczej Uniwersytetu Poznańskiego, p. Nowakowskiego napadła grupa manifestantów.   


Wśród okrzyków antyżydowskich rzucono się na profesora Nowakowskiego oraz będące w jego towarzystwie dwie panie, bijąc i kopiąc napadniętych. W obronie napadniętych stanęli przypadkowo przechodzący ulicą członkowie Legionu Młodych pp. Strzałkowski i Jasiński, którzy przy pomocy innych kolegów zdołali przeprowadzić pobitego prof. Nowakowskiego oraz jego towarzyszki do taksówki, którą profesor odjechał do domu.”


Historyk wychodząc od tego epizodu mógłby zacząć szukać odpowiedzi na pytanie jak silna była N.D. w Poznaniu, jak była popularna wśród studentów poznańskiego uniwersytetu i jak często profesorowie, którzy przeciwstawiali się antysemickim wybrykom, byli narażani na brutalne fizyczne ataki? Jeszcze bardziej gorliwy badacz mógłby sięgnąć po opisy manifestacji poznańskich studentów, które nie ograniczały się do okrzyków „Żydzi do Palestyny”, zastępy harcerzy wybijały kamieniami okna, a zastępy młodzieńców z uniwersytetu polowały na ludzi o żydowskim wyglądzie, niezależnie od płci i wieku.           


Historyk wychodzący poza wiedzę wikipedyczną mógłby szukać informacji zarówno, skąd mógł się brać zapał części Żydów polskich do rozstania ze swoimi aryjskimi, katolickimi rodakami, jak i dlaczego przez stulecia powracali do Jerozolimy i jej okolic. Mógłby na przykład wyjść poza badania wikipedyczne i przeczytać doniesienie w „Gazecie Wyborczej” z 13 lutego 2012 roku, o wznowieniu przez poznańskie Wydawnictwo Wers wydanej po raz pierwszy w 1916, (w 1926 roku ukazało się już trzecie wydanie) książki księdza Mieczysława Noskowicza Najświętsze trzy Hostie. Jest to książka, która zaczyna się tak:    


"Wiadomo każdemu, jako tako z dziejami świata obeznanemu, że od wieków, ba, od zarania chrześcijaństwa, od chwili kiedy Boski nasz Zbawiciel począł głosić Swą Ewangelię miłości Boga i bliźniego, od tej chwili już datuje się nienawiść żydostwa do chrześcijaństwa. Dwa tysiące lat dobiega kresu i przez cały ten czas, ani na moment, rzec można, nie zaprzestali żydzi swej niechęci jawnej czy skrytej. Przy każdej danej sposobności, puszczali wodze swej nienawiści”.


Badacz mógłby dojść do wniosku, że istniał jakiś związek między działalnością wydawniczą i katechetyczną Kościoła katolickiego, a postawami studentów poznańskiego uniwersytetu. Gdyby przypadkiem słyszał o niemieckich badaniach nad miastami, w których były antyżydowskie pogromy w średniowieczu i miastami, w których takich pogromów nie było, z których to badań wynikło, że w miastach, w których były w średniowieczu pogromy, członkostwo w NSDAP było znacząco wyższe, niż w miastach, w których pogromów nie było, mógłby nasz badacz zapytać, jaka jest tajemnica  działania tego zdumiewającego mechanizmu trwającej przez stulecia nienawiści do ofiar?


Wznowiona dwa lata temu w Poznaniu książka traktuje o rzekomym wydarzeniu w Poznaniu w 1399 roku. Historycy mają kłopoty, czy było takie wydarzenie. Wikipedysta może sięgnąć do hasła w wikipedii, gdzie można wyczytać, że była to popularna opowieść w tamtych czasach i zarzuty kradzieży i molestowania hostii stawiano Żydom, żeby tak powiedzieć, rytualnie. Oskarżenia Żydów o porywanie dzieci na macę pojawiły się nieco później.


Przed dwoma laty promocję książki o trzech hostiach poprzedziła dziękczynna msza święta w kościele Bożego Ciała, a proboszcz Maćkowiak mówił, że jest wniebowzięty.    


Ksiądz Maćkowiak również nie chciałby być posądzony o antysemityzm i podczas promocji po mszy świętej mówił:


„Cudowne znalezienie hostii musiało być faktem, w innym razie, czy budowano by kościół za miastem na nadwarciańskich łąkach? Co do Żydów - tutaj zdania mogą być podzielone. Historycy podają w wątpliwość, czy naprawdę Żydzi w tym maczali ręce. Nie ma dokumentów z tamtego czasu stwierdzających na pewno winę Żydów. Natomiast, co wskazywałoby, że jednak coś w tym było: z naszych parafialnych ksiąg wynika, że w procesji Bożego Ciała szło zawsze trzech Żydów niosących noże, taka publiczna pokuta. Dopiero w 1724 r. doszło do ugody między karmelitami a Żydami i wtedy zostali z tego zwolnieni. Za to zgodzili się dostarczać wosk na świece, olej do lampy. Jeżeli ktoś będzie się upierał, że to byli Żydzi - proszę bardzo. Jeżeli nie - też nic się nie stało. Jak kto woli. I żeby nas ktoś nie posądził o antysemityzm - sumował z uśmiechem ksiądz. Sala odpowiedziała śmiechem.” („Gazeta Wyborcza”, ibidem)


Ponownie możemy się zastanawiać czy może być jakikolwiek związek między działalnością wydawniczą, nauczaniem Kościoła katolickiego w kościołach i szkołach, a postawami mieszkańców? 


Podczas kiedy w Auschwitz obchodzono siedemdziesiątą rocznicę wyzwolenia obozu, w Poznaniu „Wierni Polsce” walczyli o to, by miasto nie zostało oddane w ręce okupanta.


27 stycznia na poznańskiej stronie miastopoznaj.pl  Maciej Szefer donosił:


„Wtorek. Godzina 13 centrum miasta nieopodal Urzędu Miasta i blisko dawnej, żydowskiej synagogi. Dokładnie pod samą siedzibą Gmin Żydowskich. Bogdan Freytag, przewodniczący związku – Manifestujemy przeciw antypolskiemu rządowi, który jest agenturą niemiecko – rosyjską pod wpływem finansjery żydowskiej. Rząd nie realizuje interesu Państwa Polskiego, jest to celowa wyprzedaż Polski. Politycznie i finansowo nie mamy żadnej suwerenności. Chcemy wezwać naród Polski do buntu – rozpoczął.


Na pytanie o to czy data jest właściwa, przewodniczący „Wiernych Polsce”, odpowiedział. – Chcemy pokazać, że w obecnej sytuacji, wciąż wpływ mają pokolenia żydowskie. Chcemy protestować przeciw zakłamywaniu historii. Jeżeli mówi się tylko o ofiarach żydowskich to jest to nieprawda. Musimy pokazać że istnieje drugie dno hipokryzji środowisk żydowskich. Ani słowem świat nie mówi o holokauście który odbywa się teraz w gettach palestyńskich.”


W tym samym doniesieniu czytamy, że przedstawicielka Gmin Żydowskich, Alicja Kobus, przypomniała, że Poznań ma sześćset tysięcy mieszkańców, a demonstruje garstka nudzących się ludzi, którzy gdyby nie zainteresowanie mediów, zapewne wcale by  na tę demonstrację nie przyszli.


Urodzony w 1982 roku poznański historyk zapewne podziela tę opinię. Opiniując jako historyk informację o badaniach wskazujących na wykładniczy wzrost antysemityzmu we Francji pisał:       


„Przesada z tym antysemityzmem. Np latynosi i czarni w USA też nawzajem się napadają. Poza tym jako frankofil i liberał protestuję przeciwko nazywaniu Francji krajem antysemickim, skoro policja i politycy francuscy starają się chronić Żydów.”


Amerykański historyk Richard Landes pisał nieco szerzej o problemie antysemityzmu we Francji, stwierdzając między innym:    


„Kiedy francuska polityk Segolène Royale zapewnia Izraelczyków, że “l’anti-semitisme n’a pas sa place en France” (We Francji nie ma miejsca na antysemityzm), jest to retoryczne nadużycie czasu teraźniejszego. Przez ostatnich 15 lat antysemityzm miał wielkie miejsce we Francji, paląc się jasno wśród wielu muzułmanów francuskich, nieustannie naładowywany przez prasę anty-syjonistyczną, która bardziej podkreśla cierpienia Palestyńczyków niż cierpienia doznawane przez Żydów.”


Liczby francuskich Żydów, którzy na przestrzeni tych 15 lat uciekli z Francji znacznie się różnią, dokładne dane są tylko dla tych, którzy wyemigrowali do Izraela -  tylko na przestrzeni ubiegłego roku 8 tysięcy wyjechało do Izraela, tymczasem znacznie więcej przeniosło się w ostatnich latach do innych krajów europejskich, do USA i Kanady. Tu podawane liczby wahają się między kilkadziesiąt tysięcy, a sto tysięcy. Nic dziwnego, że premier Francji powiedział niedawno, iż Francja bez Żydów nie byłaby Francją.


Urodzona w 1982 roku pisarka syryjska, Dima Wannous, pisała o reakcjach światowych polityków  na zamordowanie 12 Francuzów. Nie wspominała innych ofiar, żydowskich i muzułmańskich, zapewne dlatego, że politycy całego świata nie przyjechali do Paryża, aby wyrazić swoją jedność z wszystkimi ofiarami paryskich zamachów, oni byli tylko „Charlie”.


Dima Wannous chce wiedzieć co jest terroryzmem i kto jest uznawany za ofiarę terroru?


Pora wrócić do opisywanego wcześniej incydentu w Poznaniu w 1932 roku. Ten sam incydent opisywany był w „Kurierze Poznańskim”, gdzie informowano o napaści bojówkarzy sanacyjnych na pokojową demonstrację.


Z poznańskiej prasy tamtego okresu wyłania się dość wyraźny obraz – silne i bardzo aktywne ugrupowania endeckie dominowały uniwersytet i Wyższą Szkołę Handlową, większość kadry nauczycielskiej albo popierała „patriotyczne demonstracje studentów” albo zachowywała „neutralność”, mówiąc często o przesadzie bijących na alarm. Nieliczni, jak właśnie profesor Stanisław Nowakowski, próbowali powstrzymać brunatną falę. Ci profesorowie żądali również od swoich „neutralnych” kolegów odpowiedzi na pytanie: „po której stronie jesteście?”


Współczesna amerykańska psycholog, Phyllis Chesler, zwraca się z tym samym pytaniem do swojego prezydenta.  Nie, w tym przypadku pytanie nie dotyczyło ani Żydów, ani Izraela. Barack Obama był właśnie na pogrzebie swojego wielkiego przyjaciela, króla Arabii Saudyjskiej, Abdullaha i amerykańska autorka zwracała się do niego z prośbą, żeby upomniał się o cztery więzione córki zmarłego króla. Nie musimy dodawać, że jej prośba nigdy nie dotarła do prezydenta, że była nikła szansa, aby ktokolwiek w jego starannie dobranej administracji zainteresował się tą prośbą.


A jednak, do tego pytania, „po której stronie jesteście” musimy wracać. Musimy je zadawać również ludziom, którzy się dziwią, a nawet oburzają, że zwracamy się z tym pytaniem do nich, nie wiedząc, że zamykając oczy na łajdactwo, dają mu ciche przyzwolenie.    


Możemy tylko pytać, ale wpływ głośno stawianych pytań  może mieć pewne znaczenie.