Dziwaczny bojkot Izraela


Bassam Eid 2015-02-07

We Francji zwolennik Palestyny trzyma ulotkę popierającą bojkot Izraela. (zdjęcie: REUTERS)

We Francji zwolennik Palestyny trzyma ulotkę popierającą bojkot Izraela. (zdjęcie: REUTERS)



Właściwie to nie wiem, kto wywiera nacisk na Palestyńczyków, aby prowadzili bojkot ekonomiczny Izraela; o ile się orientuję, ani Palestyńczycy, ani  Autonomia Palestyńska nie  forsuje tego. Autonomia po prostu stara się wykorzystać wpływy tego ruchu.


BDS (Bojkot, Sankcje, Wycofanie Inwestycji) jest jedną z czołowych grup zajmujących się bojkotem i oczywiście po stronie palestyńskiej również są grupy i jednostki zaangażowane na rzecz ruchu BDS, jak na przykład Mustafa Barghouti.

Choć Barghouti może niewątpliwie z powodzeniem szerzyć sprawę BDS na przykład w Norwegii, nigdy jednak nie ośmieliłby się wejść do obozu dla uchodźców i zaproponować żyjącym tam ludziom, żeby rozpoczęli bojkot izraelskich towarów – ponieważ musiałby wtedy pokazać realną alternatywę.

Prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas w jednym ze swoich wywiadów telewizyjnych powiedział, że Palestyńczycy nigdy nie wzywali do bojkotu gospodarczego Izraela, że w rzeczywistości wzywali tylko do bojkotu osiedli.

 

Ale nawet taki częściowy bojkot nie mógłby się nigdy udać; jak można nałożyć bojkot na produkty z osiedli, gdy budowali te osiedla właśni rodacy i współobywatele? Czy Abbas ma do zaoferowania tym ludziom alternatywne możliwości zatrudnienia? Dziś, w zasadzie, to palestyńscy robotnicy budują domy w osiedlach. Są dumni z faktu, że nadal budują dla Żydów, a nikt nie potrafi znaleźć im alternatywy dla prac zarobkowych, w które są teraz zaangażowani.

 

Załóżmy, że Palestyńczycy rozpoczynają kampanię bojkotu Izraela. Czy Izrael poniósłby z tego powodu jakieś straty? Co kupujemy od Izraela? Sól, pieprz, mleko, ryż, mąkę. Czy kupujemy od Izraela samoloty? Czołgi? Nawet gdybyśmy chcieli, Izrael na pewno by ich nam nie sprzedał. Więc odkładając politykę na bok, prawda jest taka, że w tej sprawie nie odgrywamy żadnej roli. 

 

Z tego właśnie powodu, pomijając puste słowa, Autonomia Palestyńska nie próbuje forsować idei bojkotu.

Dwa tygodnie temu, odwiedziłem miasto Bir Zeit, na północ od Ramallah i zobaczyłem wielkie ogłoszenie na drzwiach do sklepu informujące, że sklep został oczyszczony z izraelskich produktów - “oczyszczony”, nie jakoś zwyczajnie, że “ich nie sprzedaje”. Wszedłem do sklepu i podszedłem do działu z mrożonkami, gdzie trzymano lody – i  zaskoczył mnie widok wystawionych lodów firmy “Strauss”. Odwróciłem się do właściciela sklepu i zapytałem, czy jest palestyńska firma o nazwie “Strauss”. Odpowiedział, że nie. To był produkt izraelski.

Kiedy zapytałem o ogłoszenie na drzwiach, właściciel sklepu spojrzał na mnie i powiedział: “Wiesz co? My, Palestyńczycy, lubimy różne nalepki, dokładnie tak jak Izraelczycy. Do dzisiaj można spotkać na izraelskich samochodach naklejki na zderzakach, na których jest napisane: “Naród jest z Gush Katif”.

Wspomnijmy o jeszcze jednym zdarzeniu, które miało miejsce w czerwcu w centrum  Ramallah. Czterech palestyńskich policjantów zebrało się wokół straganu na rynku, na którym wystawione były skrzynki z winogronami.

Jeden z policjantów zapytał właściciela straganu: “Co to jest?”. Na co sprzedawca odpowiedział: “Winogrona”.

Policjant: “Skąd je wziąłeś?” (Zazwyczaj w czerwcu nie ma winogron na terytoriach Autonomii Palestyńskiej; można je znaleźć jedynie w Dolinie Jordanu, albo na innych szczególnie gorących obszarach.) Sprzedawca: “Nie wiem, przyszedł facet i mi je sprzedał”.

Policjant: “Czy masz pozwolenie?” Sprzedawca: “Tak, tutaj jest pozwolenie z palestyńskiego Urzędu Celnego”.

Policjant, przybierając bardziej oficjalny ton, powiedział: “Ale to jest izraelski produkt!” Na co sprzedawca odparł: “Skąd wiesz?” Policjant w tym momencie pokazał sprzedawcy, że każda skrzynka winogron ma nalepkę z nazwą Dawid-coś-tam.

Wtedy sprzedawca zaofiarował się, że usunie wszystkie te obraźliwe nalepki i w ten sposób  w jednej chwili zamienił swój towar w palestyńskie winogrona. Wszyscy obecni, razem ze mną, brali udział w zadaniu usuwania obraźliwych nalepek.

Tak więc, z całym należnym szacunkiem, o jakim właściwie bojkocie mówimy? Ludzie w obozach dla uchodźców chodzą do sklepów spożywczych i kupują duże butelki Coca Coli (nawiasem mówiąc, produkt izraelski) ponieważ mówi się, że na terytoriach Autonomii Palestyńskiej smakuje lepiej, jest bardziej gazowana i ma mniej cukru niż palestyńskie marki coli. Izraelskie papierosy są tam również sprzedawane w sklepach. W rzeczywistości właściciel sklepu chowa je, ponieważ, gdyby pojawił się Urząd Celny Autonomii Palestyńskiej, wszystko by skonfiskowali. Właściciele sklepów znają swoich klientów z widzenia, i kiedy stały klient wchodzi, paczka jego ulubionych papierosów cudownie się pojawia.

Zjeździłem wszystkie drogi na terytoriach Autonomii Palestyńskiej, od północy aż do Hebronu na południu, i ani razu nie zdarzyło się, żebym szukał izraelskiego produktu i go nie znalazł.

Nie ma żadnego bojkotu, i z osobistego punktu widzenia nie wierzę w bojkot jako metodę działania.

Ostatecznie to sprawa polityczna, a nie ekonomiczna, i nie wydaje mi się, żeby Izrael musiał akceptować każdą pozycją wymienioną na palestyńskiej liście politycznych problemów do rozwiązania, z których wiele bardziej przypomina kłótnie w piaskownicy, niż coś, co można traktować na serio.

Czy Izrael może chcieć ukarać Mahmouda Abbasa – a dlaczego nie? Nie mam z tym żadnego problemu – musi tylko upewnić się, że nie skrzywdzi nękanych kłopotami, odizolowanych obywateli, którzy nie mają innego wyjścia.

 

Wiem, że tysiące Palestyńczyków będzie nawet jutro gotowych do konfrontacji z Izraelem, ale również znam Palestyńczyków, którzy nienawidzą Autonomii Palestyńskiej jeszcze bardziej niż Izraela. Tak, są też dziś tacy, którzy chcą powrotu świata do chaosu i biblijnych otchłani Stworzenia, i chcą być czynnikiem destrukcji nie tylko mieszkańców Izraela, ale także społeczności palestyńskiej. Zdaję sobie sprawę z istnienia Palestyńczyków, którzy chcą mnie zamordować, i to nawet bardziej niż pragną mordować Żydów – ale na to nie ma rady. Mieszkamy tutaj, nadal będziemy tu mieszkać, i nie mamy żadnego innego miejsca do życia – ani Palestyńczycy, ani Izraelczycy.

Operacja Ochronny Brzeg zadała Hamasowi ciężkie straty i sądzę, że pomogła spojrzeć inaczej na Autonomię Palestyńską, jak również na rolę Egiptu. Mianowicie kroki, które Egipt dziś podejmuje przeciwko Hamasowi, to jest coś czego Izrael nigdy nie ośmieliłby się zrobić – zatem Hamas znalazł się w kłopotliwej i niewygodnej sytuacji. Jak się wydaje, Hamas spędza dziś czas na oczekiwaniu, aż jakiś terrorysta zabije samochodem jakiegoś Żyda i będzie można ogłosić nowinę o kolejnym bohaterze.     


Jeśli chodzi o Izrael, to byłoby dobrze gdyby Hamas ograniczył się do dawania tylko błogosławieństw terrorystom, ale ważne jest również to, aby dać mieszkańcom Strefy Gazy możliwość życia według własnego uznania i nie pozwolić, aby Hamas narzucał irańską politykę swoim braciom.

 

W zeszłym tygodniu pojechałem do fabryki “Soda Stream” w Mishor Adumim, gdzie dowiedziałem się, że 500 palestyńskich robotników właśnie zostało zwolnionych, a następnych 400 czeka na zwolnienie.  Zapytałem dwudziestopięcioletniego Basela Ja’afara, który został zwolniony w 2014: “Gdybyś stanąłbyś twarzą w twarz z aktywistą BDS, co byś jej lub jemu powiedział?”. Odpowiedział: “Spytałbym go jaką widzi alternatywę”.

Basel zarabiał w fabryce “Soda Stream” 6 tysięcy szekli miesięcznie, a teraz musi przeżyć za 1450.

 

Palestinian boycott of Israel is misguided

Jerusalem Post, 24 stycznia 2015

Tłumaczenie: Magdalena Donajko




Bassam Eid

Palestyńczyk mieszkający w Jerozolimie Wschodniej. Twórca (działającej od 1996 roku) i dyrektor Palestinian Human Rights Monitoring Group (PHRMG), której cele tak są przedstawiane na ich stronie internetowej: dokumentuje naruszenia praw człowieka Palestyńczyków na terenach Zachodniego Brzegu, Gazy i Wschodniej Jerozolimy, niezależnie od tego, kto jest za nie odpowiedzialny.